czwartek, 24 kwietnia 2014

8 Rozdział!

Już po jednym łyku czułam tę gorycz w żołądku. Mój telefon kilka razy dzwonił, ale nie ma mnie dla nikogo. Po prostu zbliża się rocznica śmierci mamy i te moje zachowanie to właśnie dlatego. Tak jest od jej pogrzebu. Te cholerne dwa lata tak szybko upłynęły. Kolejny łyk cieczy dostał się do mojego żołądka. To miejsce znajduje się za naszym domem jakieś 500 metrów. Gdy byłam mała mama tu ze mną przychodziła i razem oglądałyśmy zachód słońca. Tak to były piękne czasy. Ale się skończyły. Nie chcę o tym dziś myśleć. Mój telefon znów zadzwonił. Spojrzałam na ekran, a tam Harry.
-Czego!-Krzyknęłam do telefonu jak głupia.
-Spokojnie. Gdzie jesteś? Twoja ciocia się martwi.-Odpowiedział bardzo spokojnie.
-Nie wasz zasrany interes! Ona się martwi! Dobre.Haha.-Zaśmiałam się fałszywie.
-Tak martwi się. Powiedz mi gdzie jesteś. Nie powiem nikomu. Przyjadę do Ciebie wygadasz się i będzie dobrze.-Znam te sztuczki. Powiedz ja jej nic nie wyjawię. Tak jasne jak on się zjawi to zaraz po nim ona,a nie chcę teraz żadnych rozmów z ciotką.
-Nie ma takiej opcji.-Rozłączyłam się. Telefon położyłam tam gdzie wcześniej i wróciłam do picia. Po wypiciu całej zawartości chciałam więcej. Podeszłam do jednego z drzew. Rok temu schowałam tam whisky ciotki. Wyciągnęłam je i wróciłam na ławkę. Wypiłam pomału. Pustą butelkę rzuciłam koło poprzedniej.Po wypiciu na początku było ok, ale po chwili zaczęło mi szumieć w głowie. Wzięłam telefon do ręki i wybrałam pierwszy lepszy numer jaki mi się przytrafił. Odebrał od razu.
-Halo. Jess gdzie jesteś wiesz jak Harry się o ciebie martwi?-Zapytał chłopak. Poznałam ten głos.Czyli dodzwoniłam się do Zayna.
-Z-zayn jest mi nie dobrze. Wypiłam coś m-mocnego. Jestem na ł-ławce za moim domem jakieś 500 metrów. Bądź samm.-Telefon wypadł mi z ręki. Jestem przyzwyczajona do alkoholu, ale ten był za mocny jak dla mnie. Przed oczami trochę mi się rozmazywało. Położyłam się i zwinęłam w kłębek. Leżałam tak i nie wiedziałam co się dzieje. Jestem idiotką, ponieważ kłócę się z ciotką chociaż ona chce dla mnie jak najlepiej, odtrącam chłopaka, który może się o mnie martwi. Jestem Suką i tyle. To cud, że jeszcze są przy mnie przyjaciele. Po jakichś 10 minutach poczułam jak ktoś podnosi mnie tak bym mogła usiąść. Wzdrygnęłam się.
-Ej! Spokojnie to tylko ja nie bój się.-Poznałam głos Malika.
-Jestem najgorszą osobą jaką kiedykolwiek mogłeś spotkać w swoim życiu. Tak samo H-harry. Nie jestem dla niego jestem kretynką i szmatą.-Zaczęłam się użalać sama nad sobą i jąkać.
-Nie mów tak. Wiem, że za dużo wypiłaś i z tego co widzę nie wiem czy zapamiętasz to co mówisz. Ale jesteś wspaniałą osobą jaką ja spotkałem, a Harry jest najszczęśliwszy, gdyż dajesz mu szanse.-Próbował mnie uspokoić ale jakoś nie za bardzo mu to wychodziło. Chociaż te słowa , że jestem najwspanialszą osobą jaką spotkał były fajne.
-Nie udawaj. Jesteś sam?-Zapytałam rozglądając się dookoła. Nic nie zauważyłam, ale nawet gdyby ktoś tu był to przez te załzawione od złości oczy bym nic nie zauważyła.
-Jestem sam. Nie udaje. Powiedz co się stało, że tu jesteś w takim stanie?- Zapytał chłopak przytrzymując mnie jedną ręką bym siedziała.
-Wiesz za parę dni jest 2 rocznica śmierci mojej mamy. Tak mam zawsze, ale to też przez ciocię. Wiem, że ona się o mnie martwi itd. Ale czasem mówi takie rzeczy, że się w głowie nie mieści...-Przymknęłam oczy. Zachciało mi się spać.
-Mała nie zasypiaj. Mam cię odwieźć do domu?
-Nie! Tylko nie tam..-Moje powieki stawały się coraz cięższe i cięższe.
-Dobra pojedziemy do mnie. Chłopaki pojechali cię szukać razem z Harrym więc zaniosę cię do mojego pokoju.-Poczułam jak chłopak podniósł mnie z łatwością i niósł w stronę samochodu. Po chwili poczułam jak kładzie mnie z tyłu pojazdu, a sam siada za kierownicą i rusza. Na początku po tych dziurawych ulicach jechał pomału, ale jak tylko wyjechaliśmy na główną to ruszył z piskiem opon. Zasnęłam..


                *OCZAMI ZAYNA*

Po odwiezieniu Jessici do domu wróciliśmy jeszcze na chwilę do szkoły. Podczas drogi powrotnej nie rozmawialiśmy. Wysiadłem szybko z jego auta i udałem się do chłopaków czekających na nas pod salą gimnastyczną.
-Jak tam Malik? Odwieźliście Jess?-Spytał podejrzliwie Liam.
-Tak odwieźliśmy ją pod same drzwi jeśli pytasz..-Nie wiedziałem o co mu chodzi z tym podejrzliwym pytanie.
-Dobra, nie udawaj.-Ten koleś czasem denerwuje, ale zawsze potrafi mnie wysłuchać.
-Ej jedziemy już?!-Krzyknął do nas Lou.
-Tak czekaj w samochodzie już idziemy!-Odkrzyknął do niego Niall i ruszył przodem, a my za nim. Harry jak zwykle kierował. W połowie drogi ktoś zadzwonił do Hazzy. Odebrał i się zdenerwował. Po chwili rozmowy rzucił telefon do nas na tył i przyśpieszył.
-Ej stary co się stało?-Zapytał Liam.
-Dzwoniła ciotka Jess. Pokłóciły się znów, a Jessica wzięła alkohol i wybiegła z domu. Muszę pomóc ją znaleźć.-Odpowiedział zdenerwowany Harry. Nikt się już nie odezwał. Wiem, że on teraz cierpi, bo zależy mu na niej. Mi też zależy, ale jako przyjaciółce. Chyba. Gdy dojechaliśmy do domu Styles wbiegł do salonu i zaczął wydzwaniać do Jessici. Po kilku razach nareszcie odebrała, ale była wściekła i powiedziała, że to nie nasz interes gdzie ona jest. Chłopaki rozdzielili się i pojechali jej szukać. Liam z Louisem, a Hazza z Niallem. Ja natomiast zostałem w domu, gdyby jakimś cudem tu przyszła. Po 20 minutach siedzenia i zastanawiania się poczułem wibracje w kieszeni. Wyciągnąłem telefon, a na wyświetlaczu Jess. Od razu odebrałem. Bełkotała coś i kazała przyjechać po nią, bo źle się poczuła. Nie ubrałem kurtki tylko w samej bluzie wybiegłem do swojego samochodu. Otworzyłem bramę i ruszyłem jak najszybciej w stronę jej domu. Po 40 minutach byłem pod bramą. Wysiadłem z auta i pobiegłem w stronę stawu za jej domem. Po 3 minutach dobiegłem na miejsce. Zobaczyłem ją w strasznym stanie leżącą na ławce. Podszedłem bliżej i pomogłem jej usiąść. Przestraszyła się, ale uspokoiłem ją. Opowiedziała mi dlaczego tak się stało. Nawet powiedziała o śmierci mamy. To trochę mnie ruszyło, bo nie wyobrażam sobie życia bez mojej mamy. Chciałem ją zanieść do domu, lecz zabroniła. Podniosłem ją i ruszyliśmy w stronę mojego samochodu. Położyłem ją na tylnych siedzeniach i ruszyłem. Na początku jechałem pomału, bo omijałem dziury, ale jak tylko wyjechałem na główną przyśpieszyłem. W bardzo krótkim czasie dotarłem pod nasz dom. Chłopaki jeszcze nie wrócili. Zaparkowałem na swoje miejsce. Jessica zasnęła. Nie mogłem jej obudzić, bo wyglądała słodko. Znowu ją podniosłem i skierowałem się z nią do domu. Otworzenie domu sprawiło mi trudność, ale dałem radę. Zamknąłem drzwi nogą. Nie ściągałem butów tylko wszedłem dalej tak jak byłem ubrany. Po schodach szedłem po woli by tylko jej nie upuścić, albo się nie wywrócić. Drzwi od mojego pokoju zostawiłem otwarte więc z łatwością weszliśmy do środka. Ułożyłem ją na moim łóżku i przykryłem kocem. Nie wiem czy mam mówić o niej teraz Harremu. Postanowiłem zadzwonić do Liama, żeby wrócił i ze mną porozmawiał. Przyjechał po dwudziestu minutach sam.
-Ej Zayn co jest? -Zapytał biegnąc po schodach do mojego pokoju.
-Cii! Jessica śpi.-Wyszedłem z pomieszczenia i przymknąłem drzwi.
-Jak to śpi? Ej to po co my jej szukamy i się martwimy?-Zapytał zaglądając do pokoju na śpiącą dziewczynę.
-Zdzwoniła do mnie i pojechałem po nią. Nie chciała wracać do domu więc przywiozłem ją tu.-Wytłumaczyłem przyjacielowi.
-No dobra, ale czemu nie zadzwoniłeś do Harrego?-Uniósł jedną brew w górę i czekał na odpowiedź.
-Wiesz..Po prostu no.-Jąkałem się.
-Zależy Ci na niej?-Zapytał prosto z mostu.
-To jest moja przyjaciółka i dziewczyną na, której zależy Stylesowi. Jeśli chodzi Ci o to, że "zakochałem się w niej" To nie ma takiej opcji. Nie krzywdzę przyjaciół.-Odpowiedziałem z pewnością w głosie. Ale czy na pewno jestem tego tak pewny? Utkwiłem wzrok w podłodze. Nie chciałem spojrzeć Liamowi w oczy, bo mógłbym powiedzieć coś głupiego, a tego nikt nie chce.
-Dobra. Na razie przyjacielu wierzę Ci, ale uważaj, bo kiedyś wiesz co było.-Powiedział i udał się do salonu, żeby zadzwonić do chłopaków, że znalazłem Jess. Udałem się do pokoju i patrzyłem jak dziewczyna słodko śpi. Czemu Liam wspomniał o tym co było kiedyś? Nie chcę pamiętać tego incydentu z tą panną. Prze nią Styles cierpiał i ja też. Było minęło teraz jest teraz. Po około 10 minutach do mojego pokoju wpadł Harry. Spojrzał najpierw na dziewczyną, a potem na mnie. Nic nie mówiąc wziął ją na ręce i zaniósł do innego pomieszczenia. Czemu ją zabrał? Czy jest zazdrosny? Teraz nie mam do tego głowy. Położyłem się, włączyłem muzykę na słuchawkach i rozmyślałem..


                *OCZAMI JESS*


Przebudziła mnie czyjaś rozmowa. To był chyba Zayn i Liam. Po chwili znów usnęłam. Jednak spanie nie jest mi dane. Ktoś podniósł mnie z łóżka i zaniósł do innego pokoju. Otworzyłam niechętnie oczy i zobaczyłam Harrego. Stał do mnie tyłem. Do pokoju wszedł Niall. Zamknęłam oczy i słuchałam o czym będą rozmawiać.
-I co rozmawiałeś z Zaynem?-Zapytał blondyn siadając na skraju łóżka.
-Nie. Zabrałem ją i nie zamieniliśmy nawet słowa.-Odpowiedział loczek.
-Wiesz on nie powiedział Ci, bo ona na pewno nie życzyła sobie tego. Przecież wiesz, że on się z nią stara zaprzyjaźnić. Nie odbiłby Ci jej. Zayn nie lubi, gdy jego przyjaciele cierpią i to przez niego.-Odpowiedział Niall.
-Może i masz rację. Jak tylko się Jess obudzi porozmawiam z nią o tym co czuję. Może da mi szansę i będzie dobrze.-Odpowiedział Styles. Z niedowierzania otworzyłam oczy i spojrzałam na zielonookiego. Stał wpatrując się w okno.
-Powodzenia.-Horan wstał i wyszedł z pokoju. Podniosłam się, ale od razu tego pożałowałam. Ból głowy był niemiłosiernie mocny. Pomasowałam najbardziej bolącą część głowy po czym znów spróbowałam wstać. Usiadłam. I spojrzałam na chłopaka, który nie zwrócił na mnie uwagi. Zrobiło mi się nie dobrze. Szybko wstałam z łóżka i po cichu wyszłam do łazienki. Szukałam chwilę pomieszczenia, ale w końcu je odnalazłam.Kucnęłam przed kiblem i zwymiotowałam. Wstałam chwiejąc się, podeszłam do zlewu, w którym opłukałam twarz. Zmyłam już rozmazany makijaż i związałam włosy w koka gumką do włosów, którą znalazłam koło lusterka. Wyszłam pomału z łazienki i wpadłam na kogoś.
-Znowu na siebie wpadamy.-Zaśmiał się Harry.
-Niestety.-Uśmiechnęłam się do niego słabo.-Pomógłbyś mi gdzieś usiąść, albo położyć się? Bo nie czuję się na siłach, żeby gdzieś dojść.-Styles wziął mnie na ręce i zaniósł do swojego pokoju. Położyłam się wygodnie, a on koło mnie. Przyglądał mi się przez dłuższy czas. Nie wytrzymałam.-Czemu się tak gapisz?-Zapytałam prosto z mostu.
-Jesteś piękna i.-Nie dokończył.
-I głupia.-Dokończyłam za niego.
-Nie to miałem na myśli.-Uśmiechnął się pokazując tym swoje dołeczki.
-Tak to co?-Zapytałam patrząc się w jego zielone oczy.
-Chodzi mi o to, że jesteś trudna do zdobycia. Dlaczego tak jest?-Zaskoczyło mnie to pytanie.
-Odpowiem Ci, ale najpierw chcę tabletkę na ból głowy.-Zażądałam na co chłopak wstał i wyszedł z pokoju. Wrócił po paru sekundach trzymając w jednej ręce jakieś lekarstwa, a w drugiej butelkę wody. Podał mi wszystko. Wzięłam na raz dwie tabletki i wypiłam całą wodę duszkiem. Wróciłam do pozycji leżącej tak samo jak Styles.
-To teraz czekam na odpowiedź.-Wyszczerzył się chłopak.
-Nie teraz nie mam na to ochoty.-Udawałam, że ziewam.
-Ej nie ma mowy. Przyniosłem Ci to co chciałaś więc teraz ty musisz mi się odwdzięczyć.-Znów u
śmiechnął się ukazując dołeczki. Nie odezwałam się. Kurde mogłam odpowiedzieć, bo przez tę ciszę Harry zaczął mnie łaskotać. Czemu muszę mieć czuły punkt? Śmiałam się jak nigdy. . Po chwili doszło do wojny na poduchy.



W końcu obezwładnił mnie.
-Czy teraz powiesz?-Zapytał unosząc jedną brew do góry.
-Jak przestaniesz mnie łaskotać.-Co chwile się śmiałam. Przestał, ale nadal siedział na mnie.-Jestem trudna, ponieważ kiedyś miałam parę przeżyć takich, przez które jestem teraz bardziej ostrożniejsza jeśli chodzi o związki.-Przypomniałam sobie o przeszłości i o takim jednym chłopaku, z którego leczyłam się ponad rok. Ale teraz już o nim nie myślę, a najlepsze jest to, iż wyprowadził się daleko. Posmutniałam na co Harry zareagował szybko i zaczął znów łaskotanie.-Nie. Proszę przecież powiedziałam.
-Tak, ale trochę smutno Ci się zrobiło więc postanowiłem, że poprawię Ci humor.-Przestał i położył się koło mnie.-Już teraz cię rozumiem. Więc nie będę naciskał, ale proszę o szansę dla mnie.-Zrobił smutną minkę jak mały chłopczyk.
-Nic nie obiecuję, ale masz zielone światło.-Szczerze się do niego uśmiechnęłam. Wstałam z łóżka już o własnych siłach. Styles wstał i mocno mnie do siebie przytulił.-Za co to?-Zapytałam, gdy mnie puścił.
-Wiesz tak jakoś. W końcu mam zielone więc mogę cię czasem przytulić. A teraz chodź zjemy coś, bo chyba procenty z twojego organizmu już się ulatniają.
-Tak już ich nie czuję jest całkiem lepiej. Chodźmy.-Poszłam przodem. Wyszliśmy i spotkaliśmy na korytarzy Zayna.-Em Harry zejdź na dół zaraz do ciebie dołączę.-On nic nie odpowiedział tylko zszedł po schodach.-Zayn jestem Ci wdzięczna, że po mnie przyjechałeś i nie zaprowadziłeś do domu.-Podeszłam bliżej chłopaka i go przytuliłam. Odwzajemnił mój gest.
-To była pomoc dla przyjaciela.ty pewnie też być to dla mnie zrobiła.-Schylił się i ucałował mnie w policzek. Chwilę stał tak blisko mnie, ale w końcu odezwał się.-Także chodźmy na stół, bo Styles będzie mnie zabijał wzrokiem.- Złapałam się za miejsce gdzie dostałam buziaka i ruszyłam za chłopakiem. Zeszliśmy razem do salonu. Zayn poszedł do chłopaków, którzy oglądali coś w telewizji, a ja udałam się do Harrego, który coś gotował.
-Co gotujesz?-Zapytałam podchodząc do niego i zerkając przez jego ramię.
-Gofry. Usiądź, a ja już nakładam.-Zrobiłam to co kazał. Nałożył kilka gofrów na talerz i mi go podał. Zaczęłam jeść, a Harry zaniósł drugi talerz chłopakom do salonu. Wrócił do mnie i też zaczął jeść. Gdy zjadłam zmyłam po sobie i usiadłam na miejsce.
-Ej mam prośbę czy będę mogła dziś u Ciebie zostać na noc?-Zapytałam robić słodką minkę.
-Jeśli będziesz spała ze mną w łóżku..
-O nie to wolę iść na jakąś ławkę.-Zaśmialiśmy się.
-Oczywiście, że możesz zostać mamy pokój gościnny. Tylko pojadę po twoje rzeczy i zaraz wracam.-Wybiegł z kuchni udając się do garażu. Spojrzałam przez okno i zobaczyłam tylko oddalające się auto. Udałam się do salonu. Usiadłam obok Louisa i oglądałam z nimi film.Jakiś horror. Tylko jak zaczynała być straszna scena to, któryś musiał powiedzieć coś śmiesznego i z horroru zrobiła się komedia. Po zakończeniu filmu chłopaki powychodzili. Liam poszedł z Niallem do sklepu, a Louis na spotkanie z dziewczyną. Zostałam sama z Zaynem.
-Pokazałbyś mi gdzie jest pokój gościnny? -Zapytałam chłopaka siedzącego na przeciwko mnie.
-Tak tylko nie wiem czy możemy przebywać w tym samym pomieszczeniu sam na sam, bo Styles się może wkurwić.-Zaśmiał się Zayn.
-Nie musisz się o to martwić. Nie jestem jego własnością. A co do ciebie to przyjaźnimy się więc to nic takiego.-Wstałam i ruszyłam do schodów.-No chodź.-Powiedziałam do Malika. Wstał i szedł pierwszy. Minęliśmy kilka pokoi i na samym końcu był pokój gościnny. Duży, białe ściany z dodatkiem czerwieni, dwie szafy, na środku wielkie łóżko.
-To tu będziesz prawdopodobnie spać.-Uśmiechnął się Zayn i usiadł na łóżku. Zrobiłam to samo.
-Męczy mnie jedno. Dlaczego Harry może być tak zazdrosny o ciebie skoro się przyjaźnicie?-Zastanawia mnie to dlaczego przyjaciel jest zazdrosny o swojego przyjaciela.
-No, bo kiedyś była taka sprawa, że zakolegowałem się z jego dziewczyną, a ona pomyślała, że ją kocham i zerwała z nim dla mnie. Wyjaśniliśmy sobie to, ale jeśli chodzi o sprawy sercowe uważamy od tamtej pory.
-Wow. To teraz jest jasne.-Zagryzłam dolną wargę i siedziałam już w ciszy. Nagle zadzwonił mi telefon.
-Halo.-Odebrałam nie patrząc na wyświetlacz.
-Jessica?! Dlaczego nie wracasz do domu? Martwię się o ciebie.-Zapamiętać na przyszłość zawsze patrzeć na wyświetlacz, gdy ktoś dzwoni.
-Wiesz nie mam ochoty. Wrócę jutro teraz kończę na razie.-Rozłączyłam się. Rzuciłam telefon na łóżko i położyłam się.
-Ciocia?-Zapytał Zayn kładąc się koło mnie. Pokiwałam tylko głową. Przytulił mnie do siebie. Do pokoju wszedł nagle Harry.
Wstałam i wzięłam od niego torbę. Plecak położył na podłodze. Zrobiło się niezręcznie cicho więc postanowiłam wziąć szybki prysznic.
-Wiecie ja pójdę się umyć, a wy porozmawiajcie.-Wzięłam piżamę ręcznik i wyszłam z pokoju. Rozebrałam się, puściłam wodę i stałam tak przez chwilkę. Umyłam się, wyszłam, wytarłam się i ubrałam w piżamę, którą wziął mi Harry z domu. Już umyta wyszłam z łazienki. Weszłam do pokoju, ale już żadnego z chłopaków nie było. Położyłam ciuchy i wyszłam jeszcze na chwilę z pokoju. Udałam się umyć żeby, bo zapomniałam. Jak wychodziłam to zaszłam do pokoju Stylesa. Zapukałam. Gdy usłyszałam "proszę" to weszłam do środka.
-Przyszłam powiedzieć dobranoc.-Powiedziałam patrząc na półnagiego chłopaka. Miał na sobie tylko czarne bokserki. Nie mogłam oderwać wzroku od jego umięśnionego torsu. Zaśmiał się.
-Wiesz jak przychodzisz tu tak skąpo ubrana to nie mogę przestać myśleć tylko o jednym.
-Ej tylko bez takich.-Uśmiechnęłam się szeroko.
-Dobra idź spać, bo rano do szkoły.-Podszedł i dał mi buziaka w policzek.
-A jesteś na mnie zły?-Zapytałam.
-Może trochę, ale skończymy tę rozmowę jutro Dobranoc.-Odpowiedział kładąc się do łóżka.
-Dobranoc.-Wyszłam zamykając za sobą drzwi. Chciałam wejść jeszcze do Zayna, ale jakoś nie mogłam. Weszłam do "swojego" pokoju i położyłam się. Miałam już zgasić światło, gdy usłyszałam pukanie.
-Proszę.-Powiedziałam i do środka wszedł mulat.
-Przyszedłem się pożegnać, bo idę spać.-Wstałam z łóżka i dałam mu buziaka w policzek.
-Dobranoc.-Przyjrzał mi się z góry w dół. Czy chłopcy myślą tylko o jednym?
-Tak lepiej już idę dobranoc.-Powiedział i wyszedł. Wróciłam do łóżka i zgasiłam światło. Przekręciłam się na bok i po chwili rozmyślania o różnych rzeczach odpłynęłam do krainy Morfeusza..


                ...

Dziękuję za prawie 2000 wyświetleń! Jestem zadowolona, ale też smutna, bo tylko dostałam dwa komentarze ;c
Czemu nie komentujecie? Proszę o komentarz jeśli przeczytasz : * Rozdział dziś napisałam, bo przyjaciółka mnie poganiała ; 3 Więc dedykuje go tobie Aniu <3 Mam nadzieję, że się podoba. Następny postaram się dodać za tydzień: ))


CZYTASZ=KOMENTUJESZ

Dla ciebie to chwila a dla mnie motywacja : *

sobota, 12 kwietnia 2014

7 Rozdział!

-Pik! Pik! Pik! Piiiikk!- cholerny budzik. Wyłączyłam monstrum, które codziennie z rana stara się mnie obudzić. Niestety ale wychodzi mu to zawsze. Otarłam zaspane oczy i pomału wstałam. Wyciągnęłam się po czym podeszłam do szafy. Hmmm... W co się tu dziś ubrać? Podeszłam do okna. Świeci lekko słońce, ale chyba zanosi się na deszcz. Wróciłam do mojej szafy i wyciągnęłam z niej odpowiedni zestaw.

Wyszłam z pokoju udając się do łazienki. Zrobiłam poranną toaletkę i się przebrałam w to co zaplanowałam. Jeszcze raz się przejrzałam w lustrze po czym zeszłam na dół do salonu. Ciocia już siedziała przy stole z kawą w ręku.
-Dzień dobry!-Przywitała mnie promiennym uśmiechem. Burknęłam tylko ciche "Bry" i udałam się do kuchni. Nastawiłam czajnik na herbatę. Wzięłam jabłko, które opłukałam letnią wodą. Gdy woda się zagotowała zalałam swoją herbatę i udałam się do salonu. Usiadłam koło ciotki  i zaczęłam jeść moje jabłko. Po skonsumowaniu zaczęłam pić przygotowaną przez siebie herbatkę. Od razu zrobiło mi się cieplej na żołądku. Odniosłam po sobie szklankę do zlewu. Wyjęłam z kieszeni telefon na którym sprawdziłam, która jest godzina. 7:40 trzeba się już zbierać.
-Jedziemy już?!- Krzyknęłam do cioci, która chyba zamierzałam już wychodzić z domu. Wzięłam jeszcze włożyłam do plecaka parasol i wyszłam za ciocią z domu. Zamknęłam na klucz drzwi i udałam się do naszego samochodu. Usadowiłam się wygodnie kładąc swój plecak na kolanach. Ciotka odpaliła silnik pojazdu i wyjechałyśmy za bramę. Włączyłam radio i nic się nie odzywałam. Przez całą drogę do mojej szkoły panowała kompletna cisza. Wiem, że Ona w końcu się wyłamie, bo będzie chciała ze mną porozmawiać. Tak jest zawsze.
Zatrzymała się przed budynkiem. Wysiadłam także nic nie mówiąc. Usłyszałam jak tylko odjeżdża. Weszłam do budynku w którym odbywają się moje pierwsze lekcje. Spojrzałam na zegarek, a tam 7:50. Wdrapałam się po schodach na samą górę, a tam już czekała na mnie Rosie i Eathan. Jeszcze Ellie nie dotarła. Ona pewnie zaraz po dzwonku wejdzie razem z Bellą do klasy. Tak jest przeważnie we wtorki, bo pierwsza matma. Rzuciłam plecak koło drzwi do klasy i podeszłam do rozmawiających między sobą przyjaciół.
-Hejka.-Przytuliłam Rose i Eathana.-Co u was?
-Siemka spoko.-Odpowiedział jeszcze całkiem zaspany chłopak.
-Hej. U mnie też jest ok. A u Ciebie ? Jak po tym wszystkim?-Zapytała z troską w głosie Rose.
-Na razie jest spoko tylko wiesz dziś będę musiała iść do dyrektora i nie wiem jak to będzie. Po ostatniej sprawie jakoś się udało upaść na cztery łapy, a teraz? Nie wiem jak to się potoczy.-Całkiem zapomniałam o tym co się wydarzyło. Zrobiło mi się smutno. Dziewczyna podeszła do mnie i mocno przytuliła. Łzy zaczęły szczypać mnie w oczy. Nie chciałam się mazać, przynajmniej nie teraz. Odkleiłyśmy się od siebie i w tym momencie przyszła Ellie.
-Hej.-Przytuliła nas na powitanie.-Nie pytajcie gdzie Bella, bo nie mam pojęcia. Umówiłyśmy się na przystanku, ale nie przyszła.
-Spoko. Może się spóźni jak zwykle.-Uśmiechnęłyśmy się.
-Ej Jessica co jest?-Najwidoczniej poleciała mi jedna łezka i moja przyjaciółka od razu to zauważyła.
-Jess nie maż się! To nic takiego. Po prostu nauczycielka cię sprowokowała i miałaś prawo do wybuchy.-Odezwał się już w miarę ogarnięty Eathan.
-Wiem to, ale cóż mam ją w dupie i tyle. Jak coś to dziewczyny nagrały całe to przedstawienie więc mam dowody.-W tym momencie zadzwonił dzwonek. Pan od matmy od razu wyskoczył z pokoju nauczycielskiego i szybko otworzył nam klasę po czym kazał wchodzić do środka. Weszliśmy, usiedliśmy i po chwili weszła reszta klasy w tym Isabella. Wypakowałam książki. Nauczyciel zaczął sprawdzać obecność po czym przeszedł do tematu lekcji. Na początku zaczynało się być dobrze, ale do momentu, gdy do naszej klasy weszła pani pedagog. Wszyscy wstali i powiedzieli "Dzień dobry" oprócz mnie. Wiem po co przyszła. Modliłam się po cichu by tylko to o czym myślę się nie spełniło. Zaparło mi dech w piersiach, gdy usłyszałam swoje imię.
-Dzień dobry. Przyszłam po Jessice Milton.-Spojrzała na mnie. Jeśli to w tej wczorajszej sprawie to już po mnie. Mogą mnie zawiesić w prawach ucznia. Jak to zrobią to ciotka będzie na mnie wściekła i najprawdopodobniej zablokuje mi dostęp do kart kredytowych, a w tedy nie będzie ani picia, ani imprez, a na pewno nie pozwoli mi wyjechać z dziewczynami na wakacje. To już po mnie.-Pójdziesz ze mną.
-Tak już lecę.-Wstałam, spakowałam książki i wyszłam z klasy posyłając El lekki uśmiech. Szłam za panią jak na skazanie. Pedagog otworzyła drzwi do swojego pokoju. Weszłam jako pierwsza, a tuż za mną pani. Usiadłam tam gdzie zawsze, gdy tu przebywałam. A uwierzcie ostatnio jakoś często tu siedzę i gadam z panią o tym co złego zrobiłam.
-Czy ty zawsze musisz tu do mnie przychodzić, gdy coś się stanie złego w szkole?-Spytała Pani Monica siadając na fotelu przy biurku od komputera.
-Wie Pani jak to bywa w życiu. Jednym się uda uniknąć kary, a na przykład mi to jakoś nie wychodzi. Może powinnam się zmienić? Nie raczej to nie wchodzi w grę.-Zaśmiałam się. Pani Monica pomachała tylko przecząco głową.-Czekamy jeszcze na kogoś? Czy będziemy sobie tak siedzieć? Mi tam pasuje mam tylko matematykę.-Uśmiechnęłam się szeroko.
-Czekamy na panią Robinson.-Jak tylko usłyszałam to nazwisko zrobiło mi się nie dobrze.
-Co?! Nie dość wczoraj zrobiła? I jeszcze dziś muszę oglądać jej krzywy ryj?!-Wiem, że może za daleko się posunęłam, ale nie mogę patrzeć już na tę starą kurwę.-Sory, ale nie wytrzymałam.
-Zachowuj się proszę. Wiesz co Ci grozi i chyba chcesz tego uniknąć.
-No tak chcę, ale jest trudno wytrzymać z tą panią w jednej klasie.-Spuściłam wzrok i siedziałam już w ciszy. Przyjrzałam się dokładnie kolorom ścian. Są one koloru słonecznego, a meble są ciemno-brązowe. Po chwili do środka weszła ta suka. Nie spojrzałam na nią tylko mruknęłam ciche "kurwa" i siedziałam z głową spuszczoną.
-No dobrze, że jest już pani. Możemy wreszcie rozwiązać te wczorajsze zajście. Jeszcze tylko czekamy na wychowawcę Jessici i możemy zacząć.-W tym momencie weszła do pomieszczenia moja wychowawczyni pani Simson.-O dobrze, że jest już pani. To co zaczynamy?
Kiwnęłam głową na tak i słuchałam tego co ma do powiedzenia pani Robinson.
-Więc wczoraj lekcja zaczęła się normalnie, spytałam jedną uczennicę i przeszłam do tematu jak to zawsze bywa. Pod koniec lekcji postanowiłam rozdać kartkówki, które klasa pisała na poprzednich zajęciach. Po chwili Jessica zaczęła się burzyć, że powinna dostać lepszą ocenę, a nie jedynkę. Nie wiedziałam o co jej chodzi, gdyż sprawdzałam te kartkówki kilka-krotnie. I byłam pewna, że niestety dostała jedynkę. Ale Jessica powiedziała, że Ellie dostała lepszą ocenę, a miały tak samo zrobione zadania. Nie wiem czemu tak sądziła, że niby ja oszukuję? Albo, że się na nią uwzięłam? To nie w moim typie. Potem już się zaczęła wydzierać i wyzywać mnie. Po tym wyszła i już nie wróciła.-Co za suka, a zapomniała wspomnieć o tym co mówiła o mojej mamie?! Nie zamierzam tak cicho siedzieć.
-No chyba coś się pani pomyliło! A nie wspomniała pani o tym, że powiedziała ,iż nie mam wzorców do naśladowania, gdyż moja mama nie żyje?! A to mnie właśnie zabolało! Rozumiesz ?! To boli jak cholera! A ty jeszcze wygadujesz takie pierdoły! Kto dał Pani w ogóle szansę na zostanie nauczycielem w szkole?! Przecie do tego trzeba mieć dobry kontakt z uczniami, a nie ich gnębić, poniżać i mścić się na nich!-Wykrzyczałam to co miałam i usiadłam z powrotem na krzesło. Do pomieszczenia weszła przerażona dyrektorka.
-Jessica uspokój się! Przecież my chcemy tylko to jakoś wyjaśnić i dać Ci szansę na poprawę. Ale najwidoczniej ty tego nie doceniasz.-Odpowiedziała Pani Monica. Ta suka uśmiechała się do mnie. Jak ja jej nienawidzę.
-Co tu się dzieje? Dlaczego tak krzyczycie? Wszyscy chyba już was słyszeli.-Powiedziała pani dyrektor patrząc na mnie.
-Dobrze, ale czemu tak mówisz Jessica? Przecież kłamiesz. Ja tak nie powiedziałam. Nie masz na to dowodów.-W tym momencie mnie olśniło. Przecież El i Rose nagrywały wczorajsze zajście.
-Niech pani mnie już tak nie krytykuje. I to Pani kłamie, a nie ja. Ok?! Mam już dość tego oczerniania! Wiem co mnie czeka gdy się nie poprawie. Ale mam to w dupie.
-Młoda damo chyba się zagalopowałaś?-Spytała dyrektorka.
-Nie. To ta Pani się zapędziła. Ja mogę być grzeczna itd. Ale jeśli pani mnie prowokuje do tego to chyba coś jest nie tak. No właśnie mam dość tych kłótni. Ale inaczej nie można.-Ucichłam. Dalej tylko one gadały między sobą.
-Przykro mi ale nie mamy wyjścia. Musisz zostać zawieszona w prawach ucznia na parę tygodni.-W tym momencie łzy zaczęły mi lecieć. Do pomieszczenia wszedł Harry, a za nim Zayn.
-Co się tu dzieje proszę Pani?-Zapytał Harry patrząc na mnie.
-Wiesz przez wczorajszą akcje zawiesili mnie!-Nie mogłam przestać płakać. Przecież miałam jechać z przyjaciółkami na wakacje.
-Jak to? Przecież wczoraj opowiadałaś mi o tym i podobno któraś z twoich koleżanek nagrała tę akcję.-Harry kucnął przy mnie. Wstałam i wyszłam z pomieszczenia. Weszłam do klasy, w której miałam zajęcia matematyki.
-Ellie proszę daj telefon.-Przyjaciółka nic nie mówiąc wyciągnęła z kieszeni telefon i mi go podała. Wyszłam i wróciłam do tego piekła. Włączyłam ten filmik, który wczoraj dziewczyna nagrała. Puściłam go pani dyrektor i pedagog. Harry podszedł i mocno mnie przytulił do siebie. Odwzajemniłam ten gest. Szepnął mi do ucha ciche "Wszystko będzie dobrze". Staliśmy tak ,aż skończyły oglądać tę aferę. Zayn także podszedł do mnie i podał mi chusteczki. Wytarłam mokre policzki i przytuliłam go. Na początku chyba go tym zaskoczyłam, ale po chwili odwzajemnił ten gest.
-Teraz już wszystko jasne. Nie wiem jak mogła pani takie coś powiedzieć. Jeśli jest jakiś problem to przychodzi się do mnie i o tym rozmawia, a nie mówi takie rzeczy.-Odezwała się moja wychowawczyni.
-Nie przecież to jest fotomontaż, a nie prawdziwy film. Ja tak nigdy bym nie powiedziała.-Zaczęła się tłumaczyć szmata.
-Niech pani już nic nie mówi. Mam już dość. Co teraz?-Zapytałam się wszystkich tam zebranych.
-Twoja kara jest odwołana, ale za to pani Robinson zostaje zawieszona i wysłana na przymusowy bezpłatny urlop.-Odezwała się dyrektorka, która wyszła z pomieszczenia.
-Co?! To niemożliwe! Ta gówniara nie może robić takich rzeczy! To nie możliwe!-Darła się jak jakaś opętana, ale jednym słowem dobrze jej.
-Wracam do klasy. Na razie.-Powiedziałam po czym wzięłam swoje rzeczy i wyszłam z pomieszczenia. Chłopaki wyszli za mną.
-A nie mówiłem, że wszystko się ułoży?-Harry złapał mnie za ramiona i szeroko się uśmiechał.Uśmiechnęłam się do niego. Jestem mu wdzięczna za to wsparcie i za to, że pewnie by się wstawił za mną, gdyby była taka potrzeba.
-Tak dzięki. I tobie też Zayn za wsparcie.
-Nie ma za co mała.-Mulat puścił mi oczko i udał się w stronę klasy muzycznej, w której mieliśmy mieć z nimi zajęcia.
-Teraz jest już dobrze. Nie będzie cię żadna nauczycielka denerwować. A teraz chodź masz ze mną zajęcia.-Zaśmiałam się i ruszyłam z nim do klasy. Czyli od przekroczenia progu klasy jest on dla mnie "nauczycielem", a nie Harrym. Tak samo reszta. Usiadłam do ławki i zaczęły się zajęcia. Wszedł do klasy Liam, Harry, Louis, Zayn. Ale tego blondyna jeszcze nie było.
-Witajcie moi drodzy. Zajmiemy się dziś czymś prostym czyli pogramy na pianinie. Słyszałem, że pan chwalił kilka uczniów, którzy potrafią bardzo dobrze grać.-Powiedział Liam siadając na biurku.
-Więc co zapraszam jakiegoś chętnego do zagrania prostego utworu.-Louis zaczął pokazywać gestem dłoni by ktoś się ruszył i coś zagrał. Nikt nie wstawał,a on wyszedł na kretyna. Zaśmiałam się z niego. Chyba to zauważył.-To co panna Milton widzę, że jest chętna do zagrania nam czegoś.
-Ja? Nie dzięki.-Posłałam mu uśmiech.
-Ale my nalegamy. Podobno umiesz coś więc chodź.-Zabiję go za to. Czy Harry w ten sposób chce mi poprawić humor? Coś mu się to chyba nie uda. Wstałam, usiadłam przy pianinie i zaczęłam grać tę melodię, której kiedyś się nauczyłam. Dawno już tego nie robiłam. To mama przed śmiercią kazały mi zacząć się uczyć gry na instrumentach, ale mi najlepiej przypadło do gustu pianino. Pamiętam jak mi coś nie wychodziło mama zawsze siadała ze mną i rozmawiała, a przy okazji pokazywała co ona potrafi. Dzięki niej pokochałam pianino. Skończyłam grać,a klasa zaczęła mi klaskać. Wróciłam na swoje miejsce i nic więcej nie mówiłam.
-Nie wiem co powiedzieć. To co usłyszeliśmy to było piękne.-Te słowa wypowiadał Liam. W tym momencie do pomieszczenia wpadł Niall. Trzymał w ręku jakieś kanapki, a w buzi lizaka.
-Emm. Niall trochę się spóźniłeś. Zajęcia zaczęły się kilka minut temu, a czas na jedzenie miałeś wcześniej.-Chyba Liam lekko się zdenerwował.
-Tam Li masz rację, ale nie chciało mi się ruszyć tyłka po żarcie. I po dzwonku tak zaczęło mi burczeć w brzuchy, że nie mogłem się powstrzymać.-Odłożył kanapki na biurko i usiadł na krześle koło Zayna.
-Horan wyrażaj się! Jesteś jednym z nauczycieli w tej chwili.-Odpowiedział poważnie Louis, po czym zaśmiał się głośno.
-Więc jak raczyłeś już przyjść Niall na zajęcia może teraz ty nam coś zagrasz na gitarze?-Spytał uśmiechnięty od ucha do ucha Harry.
-No jeśli tak odpokutuje to niech wam będzie.-Wziął do ręki gitarę, po czym zaczął grać śliczną melodię. Chłopaki coś pod nosem nucili. Czyli to musi być jedna z ich piosenek. Zakończył grać, a klasa z "nauczycielami" zaczęli mu klaskać. Coś tam kazali nam zanotować do zeszytów i akurat zadzwonił dzwonek. Dziewczyny podeszły do mnie by spytać co się stało. Postanowiłam im wszystko dokładnie opowiedzieć. Wkurzyły się, że chcieli mnie zawiesić, ale jak tylko im powiedziałam, że ta suka została wysłana na urlop to nie mogły wytrzymać ze śmiechu. Następna lekcja to wychowawcze. O to dopiero się nasłucham...

               *OCZAMI HARREGO*
Obudziłem się dość wcześnie jak na mnie. Wstałem, ubrałem się po czym udałem się do łazienki. Tam załatwiłem poranną toaletę jak codziennie. Wyszedłem i udałem do salonu na dół by przyszykować wszystkim śniadanie. Postanowiłem zrobić jajecznicę, gdyż tylko jajka mamy w lodówce. Muszę powiedzieć Niallowi, że jak wyjada to niech potem kupuje sam jedzenie, a nie nam każe. Wyjąłem z szafki dużą patelnię, na którą położyłem masło. Poczekałem chwilę do rozgrzania patelni i wbijem na nią 6 jajek. Doprawiłem do smaku i mieszałem do ścięcia się jaj. Zawartość wyłożyłem na pięć talerzy. Postanowiłem obudzić wszystkich więc włączyłem na całą głośność telewizor. Czekałem, aż któryś z nich zleci na dół by to ściszyć. Poczekałem chwilę i na dół zleciał zaspany Liam.
-Co tu się dzieje!?-Krzyczał bym go dobrze usłyszał.
-Chciałem was obudzić.-Zaśmiałem się po czym wyłączyłem sprzęt grający.-Idź obudź resztę, bo zanim się wyszykują to spóźnimy się na zajęcia, a nam jako nauczycielom to nie wypada.-Liam udał się z powrotem na górę by obudzić resztę. Nie musiałem czekać długo. Niall zleciał pierwszy, powiedział tylko krótkie "Cześć" i zajął się jedzeniem. Drugi przyszedł już ubrany i wyszykowany Tomlinson.
-Cześć Harry.-Powiedział uśmiechając się od ucha do ucha.
-Cześć. Jajecznicę już nałożyłem na talerze więc weź sobie.
Usiadłem razem z nimi i w szybkim tempie zjadłem swój posiłek. Pozmywałem po sobie i czekałem na resztę. Jak zwykle zaczęli się wygłupiać oraz śmiecić żarciem. Do kuchni wbiegł Liam już w miarę ogarnięty. Usiadł na swoim miejscu oraz zjadł swój przydział. Jeszcze tylko brakuje Zayna.
-Ej Liam gdzie jest Malik? Spóźnimy się przez niego.-Chciałem już wychodzić by jak najszybciej zobaczyć Jessicę.
-Jest w pokoju i się szykuje.-Ten nasz Zayn on zawsze musi perfekcyjnie wyglądać. Najwyżej kupi sobie jakieś kanapki czy coś, bo zjeść już nie zdąży. Poszedłem do swojego pokoju po buty i kurtkę. Ubrałem się, po czym zapukałem do pokoju Zayna. Gdy usłyszałem "Proszę" wszedłem do środka zamykając za sobą drzwi.
-O siema Harry. Już jestem gotowy tylko kończę palić.-Właśnie wypuścił ostatni raz dym papierosowy po czym go zgasił.-Możemy iść.
-No siema. To ruszaj się, bo ja już idę do samochodu.-Wyszedłem i zbiegłem po schodach.-Chłopaki ruszajcie się ja czekam na was w aucie!- Wybiegłem z domu udając się do garażu. Tam stały nasze wozy. Wsiadłem do czarnego Mitsubishi. Odpaliłem go oraz włączyłem ogrzewanie. Spojrzałem na zegarek, a tam już 7:57. Mamy 45 minut by zdążyć na nasze zajęcia. Akurat mamy z Jess. Kurczę nie mogę o niej przestać zapomnieć. Jej śliczny promienisty uśmiech, który jest u niej rzadkością oraz te oczy. Z rozmyśleń wyrwał mnie wchodzący do samochodu Niall, a po nim reszta załogi. Ruszyłem z piskiem opon. Na szczęście nie ma korków. Szybko się przedostaliśmy przez światła i po 20 minutach byliśmy na miejscu. Wysiadłem i udałem się do budynku szkolnego by zobaczyć czy nie mamy żadnego zastępstwa. Usłyszałem jakiś hałas dochodzący z pokoju pedagoga.
-Ej Harry to co mamy jakieś zajęcia?!-Krzyczał Zayn wchodząc po schodach na górę.-Co to za krzyki?-Spytał podchodząc do mnie.
-Nie wiem, ale zaraz się dowiem.-Otworzyłem drzwi i zobaczyłem siedzącą i płaczącą Jessicę. Zapytałem o co chodzi. Powiedziała, że o wczoraj. Kazałem jej przynieść telefon Ellie, która to wszystko nagrała. Jak tylko włączyła ten film przytuliłem ją, a ona odwzajemniła ten gest. Wszystko się na szczęście dobrze skończyło, bo inaczej musiałbym się wstawić za Jessicą i ją bronić. Gdy przytuliła Zayna tak jakoś mi się dziwnie zrobiło, ale po chwili przeszło. Wyszliśmy razem z gabinetu i udaliśmy się na zajęcia muzyczne. Jak tylko poprosiliśmy ją by nam coś zagrała na pianinie to byłem pewny, że to będzie coś pięknego. I się nie myliłem. Muszę spytać się jej kto ją tego nauczył. Po dzwonku jej klasa i ona udali się na inne zajęcia, a my mieliśmy godzinę wolną dla siebie. Udaliśmy się do pokoju dla nauczycieli. Tam usiedliśmy i zaczęliśmy się nudzić. Kto by pomyślał, że zostaniemy tak jakby nauczycielami. Mamy dla siebie całą godzinę lekcyjną więc może gdzieś wyskoczymy czy pójdziemy na jakieś zajęcia, żeby zobaczyć co robią inni uczniowie. Zayn wyszedł na dwór zapalić i po coś do jedzenia. Złożyliśmy zamówienie i po skończeniu palenia pojechał do najbliższej kawiarni po żarcie. Czekaliśmy na niego z 30 minut, ale jak tylko się zjawił rzuciliśmy się na to co przywiózł. Zjadłem najszybciej, gdyż chciałem iść na przerwie porozmawiać z Jessicą póki jeszcze jest w szkole, bo dziś nie ma kilku nauczycieli więc pewnie będzie wcześniej wracała do domu. Powiedziałem chłopakom, że wrócę po przerwie. Wyszedłem i udałem się pod klasę gdzie teraz mają odbyć się jej zajęcia. Zauważyłem jej klasę więc postanowiłem się kogoś zapytać gdzie może się ona podziewać.
-Przepraszam Eathan nie wiesz gdzie może się podziewać panienka Milton?-Zapytałem pierwszego lepszego kolesia, który stał pod ścianą.
-Tak poszła z dziewczynami za szkołę.-Uśmiechnął się niby miło, ale widać było, że coś mu nie pasuje w tym, iż go o nią pytam.
-Dzięki.-Odszedłem i udałem się w tym kierunku gdzie powinna być ona. W końcu tam dotarłem. Na szczęście nie pada więc zauważyłem ją wśród dwóch innych dziewczyn. Gadały i się z czegoś śmiały. Gdy podszedłem bliżej zobaczyłem, że Jessica trzyma coś w buzi. To nie możliwe. Ona pali! Wygląda na to, że dziewczyny ją kryją aby tylko żaden z nauczycieli jej nie przyłapał. Podszedłem bliżej i odezwałem się...

               *OCZAMI JESSICI*
Jak zwykle nasza pani nawijała jakieś głupoty o mnie i o innych. Jak tylko zadzwonił dzwonek poczułam, że czegoś mi brakuje. Tak brakuje mi nikotyny w moim organizmie. Przeszliśmy z budynku do budynku. Rzuciłam plecak pod ścianę i podeszłam do dziewczyn.
-Ej chodźcie będziecie mnie kryć, bo chcę iść zapalić.-Dziewczyny tylko pokiwały głową i wyszłyśmy na dwór. Nie jestem uzależniona jeszcze od papierosów, ale gdy mam jakiś zły dzień idę i palę przynajmniej 2 papierosy dziennie. Lecz gdy nie mam takiej ochoty, ani potrzeby to nie ciągnie mnie do tego. Dziś było inaczej. Poczułam ten brak i musiałam. Znalazłam na dnie plecaka jedną jedyną fajkę. Zapałki miałam zawsze ze sobą więc już nic mnie nie powstrzyma od tego przyjemnego smaku nikotyny. Odpaliłam i od dłuższego czasu się zaciągnęłam. Pomału wypuszczałam dym z ust. Kucnęłam i zaczęłam rozmowę z dziewczynami.
-Ej to tak jak zawsze. Macie perfumy?-Zapytałam patrząc na Rose, bo ona zawsze ma przy sobie jakiś dezodorant czy perfumy.
-Tak mam jak zawsze. Pal szybciej, bo wiesz, ze jak cię przyłapią masz przejebane.-Odpowiedziała lekko się uśmiechając Rosalie.
-Znowu.-Powiedziała Ellie po czym wszystkie się zaśmiałyśmy. Ktoś do nas podszedł. Nie spodziewałam się, że Harry dowie się w taki sposób, iż palę. Ale trudno lepiej szybciej niż później.
-Jessica! Co ty tu robisz?!-Kurwa po co on krzyczy?! Zaraz ktoś usłyszy i mam przejeb.
-Dobra przymknij się! Nie chcę, żeby wszyscy się tu zlecieli i mnie znów ukarali.-Ostatni raz się zaciągnęłam po czym wyrzuciłam kiepa na ziemię i go zdeptałam by się nie dymił dalej. Wzięłam od Rose perfumy, którymi się psikałam.
-Wiesz, że jestem teraz tak jakby twoim nauczycielem więc mogę ja cię ukarać. Panno Milton możesz mieć nie przyjemności.-Posłał mi łobuzerski uśmiech.-Po pierwsze nie spodziewałem się, że ty się tak zachowujesz, a po drugie z tej lekcji cię zwolnię i wyjaśnisz mi dlaczego to zrobiłaś. No i zastanowimy się nad karą dla ciebie.-Wyśmiałam go i ominęłam. Odchodząc tylko krzyknęłam.
-Jak pan chce to proszę mnie zwolnić. Oczywiście możemy pogadać, ale nie ma mowy o karze!-Otworzyłam drzwi do szkoły i poszłam wziąć swój plecak. Dziewczyny się tylko zaczęły śmieć.-Co was tak śmieszno?
-My już wiemy jaka to może być dla ciebie kara.-Odpowiedziała Ellie unosząc uwodzicielsko brwi do góry.
-Tak? A to ciekawe więc słucham.-Schowałam jedną rękę do kieszeni, a druga wisiała swobodnie. Czekałam na odpowiedź od dziewczyn.
-No wiesz. Panno Milton twoja kara to umówienie się ze mną. Tak, my już to dobrze wiemy.-Tym razem Rose wcieliła się w rolę nauczyciela i powiedziała mi jaką karę dostanę.
-Albo jeszcze lepsze. Milton masz karę musisz przenocować u mnie.-Dziewczyny naśladowały nauczycieli, a ja nie mogłam wytrzymać ze śmiechu tak ja one. Jak zwykle my się we trzy śmiałyśmy, a reszta klasy dziwnie się na nas patrzyła.
-Dziewczyny przestańcie!-Po chwili się uspokoiłyśmy. Zadzwonił dzwonek na lekcje. Więc weszłyśmy do klasy, usiadłyśmy na naszych miejscach i pisałyśmy temat lekcji. Po chwili do klasy wszedł Harry.
-Dzień dobry. Czy mógłbym zwolnić z tej lekcji Jessicę Milton?-Zapytał zalotnie się uśmiechając do nauczycielki.
-Tak oczywiście.-Uśmiechnęła się do niego mile. Wstałam, spakowałam to co wyjęłam i ruszyłam do wyjścia. Przed zamknięciem drzwi spojrzałam na dziewczyny, które śmiały się ze mnie i na kartce napisały :"Nie bądź łatwa ; ))". Uśmiechnęłam się i zamknęłam drzwi. Udaliśmy się do pokoju nauczycielskiego, gdyż teraz każdy ma lekcje i mieliśmy salę dla siebie. Usiadłam wygodnie w już dobrze mi znanym fotelu i czekałam na naszą "poważną" rozmowę.
-Więc powiedz czemu to zrobiłaś?-Zapytał bardzo poważnym tonem siadając na przeciwko mnie.
-Wiesz. To znaczy wie Pan. -Wymusiłam miły uśmiech.-Tak jakoś miałam ochotę to sobie zapaliłam.
-Tyle to ja już się domyśliłem, ale dlaczego to w ogóle robisz? To szkodzi twojemu zdrowiu.-Uniosłam lekko do góry jedną brew.
-Tak wiem, ale to moja sprawa i moje zdrowie.-Zaczęłam stukać palcami o blat stołu. Widocznie on tego nie lubi. Więc nie przestawałam.
-Rozumiem. Ale chcę dla ciebie jak najlepiej. Lecz teraz przejdźmy do twojej kary, bo bez niej się nie obejdzie.-Zaśmiałam się cicho, bo przypomniało mi się to co dziewczyny do mnie mówiły na przerwie.
-Tak jasne, ale muszę Cię uprzedzić mam w dupie jakieś kary i tyle. Więc nie masz po co się produkować.
-Mogę zaakceptować to, że mówisz do mnie na ty, ale tylko w tedy kiedy jesteśmy sami, bo w klasie muszę mieć respekt surowego nauczyciela. Możesz mieć w dupie kary, ale nie mam wyjścia. Twoją karą jest wybrać się ze mną do kina, albo przyjść w sobotę do szkoły i czyścić wszystkie kible. Wybór zostawiam już tobie.-Co? Czyli dziewczyny miały rację.
-To jest bardzo prosty wybór. Wybieram czyszczenie kibli.-Uśmiechnęłam się do niego. Zobaczyłam na jego twarzy lekkie zmieszanie. Zamierzałam już wstać i wyjść, ale złapał mnie za nadgarstek i odwrócił w swoją stronę.
-Nie pogrywaj tak ze mną. W piątek będę o 18 pod twoim domem. Teraz może odwiozę cię do domu?-Nie mam zamiaru się tak łatwo wyłamywać.
-Nie pogrywam. Po prostu wolę czyścić kible niż spotykać się z nauczycielem, gdyż jest to chyba zabronione. Czyż nie?-Zrobiłam niewinną minkę.- A i dzięki, ale chyba poproszę o to Zayna.-Przygryzłam dolną wargę i stałam wpatrując się w niego.
-Nie spławisz mnie tak szybko. Pamiętaj piątek o 18. Jak szukasz Zayna to jest z chłopakami pod salą gimnastyczną.
-Ale ja nie jestem taka łatwa. Musisz się trochę postarać. Nie bądź namolny. Tak więc ale wiesz odwieź mnie do tego domu. Zayn pewnie jest zajęty.
-Ach te kobiety są takie zmienne.-Harry wziął ubrał na siebie kurtkę i otworzył mi drzwi. Wyszłam pierwsza udając się do jego samochodu. Zauważyłam Zayn, który stał przed wejściem do sali z innymi chłopakami. Pomachałam mu, a on podszedł do nas.
-Ej, a ty gdzie? Przecież to ja cię odwożę.-Oparł się tyłem o drzwi do auta.
-Wiesz, ale Harry chce mnie zaprosi do kina za karę więc musi się jako postarać, żebym się na to zgodziła. Chcesz to jedź z nami i tyle.-Wiem, że tym wkurwię Stylesa, ale niech się przyzwyczaj, bo nie zawsze będzie miał ze mną tak kolorowo.
-Dobra. To chodź ze mną do tyłu.-Uśmiechnęłam się po czym usiadłam razem z Zaynem z tyłu. Przez całą drogę rozmawiałam tylko z Malikiem, gdyż Harry skupiał się na drodze i co jakiś czas tylko pytał mnie czy dobrze jedzie. Czułam jego wzrok na swoim ciele, ale nie przejmowałam się tym. Trochę pogram mu na nerwach i w tedy przekonam się czy na prawdę chce mnie zaprosić do kina. Pożegnałam się z Malikiem i wysiadłam. Już miałam wchodzić na podwórko, ale z samochodu wyszedł Styles.
-Zapomniałam czegoś?-Zapytałam zdziwiona.
-Nie. Tylko nie pożegnałaś się i pomyślałem, że wyjdę i sam nie wiem.-Spuścił wzrok i  chyba się speszył. Było to urocze i słodkie.
-Ej Styles spoko. Fajnie, że chcesz się ze mną pożegnać.-Podeszłam do niego i dałam mu buziaka w policzek.-To do jutra?
-Tak. A proszę zastanów się na tę moją propozycję.
-Zobaczę. Nara!-Weszłam na podwórko i udałam się do domu. Rozebrałam się, rzuciłam plecak w kąt i poszłam do pokoju w którym ciocia pracuje. Weszłam bez pukania i powiedziałam to co miałam do powiedzenia.-Cześć. Dziś zawiesili mnie.-Na początek chcę ją trochę przestraszyć, a potem powiem prawdę.
-Co?! Jak to?! Niby za co?! Jak zwykle coś narobiłaś! Gdy twoja matka by cię usłyszała to by się w grobie przewróciła! Ja nie wiem w kogo ty się wdałaś, że wiecznie mam z tobą problemy?! Twoja matma mogła lepiej mnie na to przygotować!- Dlaczego każdy musi wspominać o mojej matce?! Ale po cioci się czegoś takiego nie spodziewałam. Jak ona mogła w ten sposób coś takiego powiedzieć?!
-Kurwa! Możesz przestać się na mnie wydzierać?! Dobra to moja wina. Ale wszystko jest dobrze, a karę mi odwołali. Gdybyś ze mną rozmawiała to wszystkiego dowiedziałabyś się wcześniej. Ale nie dla Ciebie jest najważniejsza praca. A to co powiedziałaś o mamie. Nie wybaczę Ci tego!- Kolejny raz się rozpłakałam. Ciotka coś tam krzyczała ale ja nie chciałam jej słuchać. Wzięłam z jej barku jakiś alkohol, parasol, portfel, telefon po czym ubrana wybiegłam z domu. Nie wiem gdzie biegłam, ale cały czas przed siebie. W końcu dotarłam nad staw gdzie zawsze chodziłam na spacery z mamą. Strasznie tu zarosło. Ledwo dostrzegłam ławkę stojącą w trawie. Usiadłam na niej i otworzyłam alkohol.





                                             ......
Na reszcie pojawił się 7 rozdział. Przepraszam, że tak długo, ale dużo nauki i brak czasu. Następny dodam gdzieś tak za tydzień. Chyba, że będziecie chcieli tak bardzo bardzo to dodam może w tygodniu.
Dziękuję za 1600 wyświetleń!! I za kilka miłych komentarzy. Liczę na więcej komentarzy ; )
    CZYTASZ=KOMENTUJESZ

Obserwatorzy