piątek, 28 lutego 2014

3 Rozdział !

     Całą koszulę mu zalałam. Trzymał mnie i patrzył na mnie lekko się uśmiechając. Tak wiem co za wstyd, a za razem pech. Po chwili puścił mnie i mogłam już sama stać.
-Przepraszam cię za to.-Podeszłam do blatu kuchennego i wyjęłam z niego ręcznik papierowy, którym próbowałam wytrzeć koszulę Hazzy.
-Haha... nie no spoko nie musisz mi czyścić bluzki nic się nie stało. -Zaczął się śmiać. Nie wiem z czego. Odłożyłam ręcznik na blat i zapytałam.
-No, a co cię tak śmieszy? Moja niezdarność?!-Lekko się zdenerwowałam. On nic nie odpowiedział tylko podszedł do blatu i oparł się o niego tak, ze przodem stał nadal do mnie.
-To nie chodzi o to, że jesteś niezdarna, bo to już wiem.Ale drugi raz się spotykamy w takiej samej sytuacji. Czy to nie jest wystarczający powód? Nie złość się, bo złość piękności szkodzi.- Uśmiechnął się łobuzersko na co ja tylko przewróciłam oczyma.- A teraz chodź ze mną do łazienki pomożesz mi przeprać koszulę.
Nie miałam na to ochoty, ale jak oblałam go piwem to byłam mu to winna. Chyba nie wiedział gdzie iść więc ruszyłam pierwsza. Przeszliśmy przez salon gdzie połowa ludzi tańczyła, a połowa już spała. Ell też już pomału zasypiała. Nie dziwie się  jej chyba wypiła z 5 piw, a do tego z 2 drinki taa... Szłam pomału po schodach,a on tuż za mną. Czułam jego wzrok na moim tyłku. To chyba normalne u chłopaków. Jak już byliśmy na górze to zatrzymałam się i odwróciłam w jego stronę.
-Wiesz Harry rozumiem, że cię oblałam tym piwem itd. Ale mógłbyś mi się nie patrzeć na tyłek? Tak jakoś nie zbyt komfortowo się czuję.
Nie czekałam na odpowiedź tylko ruszyłam dalej. Łazienka była pierwsza po lewej stronie. Weszłam, a on zamknął drzwi na klucz. Spojrzałam w lustro. Boże jak ja wyglądam? Harry zaczął rozpinać koszulę na co ja  nie wiedziałam co zrobić więc tylko odwróciłam się do niego tyłem. Słyszałam jak zaczyna się ze mnie śmiać. Już miałam mu coś powiedzieć, ale uprzedził mnie.
-Nie musisz się odwracać. Spokojnie tylko ściągam koszulę to chyba nic takiego.-Uśmiechnął się ukazując tym swoje słodkie dołeczki. Słodkie? Co ja gadam. Spuściłam tylko wzrok w dół i oblałam się rumieńcem. Już dawno się tak nie zawstydziłam. Co jest ze mną ? 
Pozbył się koszuli i podał mi ją. Wzięłam od razu ją pod kran z ciepłą wodą. Posypałam jakimś proszkiem do prania i lekko przecierałam. On tylko usiadł na pralce i patrzył na moje poczynania. Co jakiś czas zerkałam na jego umięśniony tors. Pełno tatuaży. Bardzo mi się spodobał jego brzuch. Taki trochę inny niż widziałam u moich znajomych czy rodziny. Gdy tylko patrzył na mnie odwracał wzrok od jego torsu i przenosiłam na koszulę. Po chwili była już CHYBA przeprana. Wykręciłam ją porządnie i powiesiłam na kaloryfer.
-To co teraz mam chodzić bez koszulki?- Zapytał zeskakując z pralki.
-Może coś znajdę u rodziców Rose. Czekaj zaraz wrócę.- Otworzyłam drzwi i byłam już na korytarzu, gdy usłyszałam jego odpowiedź.
-I tak nie mam innego wyjścia.
Przewróciła oczami i zaczęłam dopasowywać klucz do pokoju rodziców Rosalie. Już za drugim zarazem udało się. Znalazłam się w środku. Zapaliłam światła i zamknęłam za sobą drzwi. Ten pokój był drugim największym w całym domu. Na środku stało wielkie brązowe łóżku~te na którym wcześniej ta dwójka uprawiała sex. Poprawiłam kołdrę i poduszki by nic nie było widać, ze ktoś tam coś robił. Ściany były kolorowe. Trochę zieleni, niebieskiego, czerwieni, ale także dużo tapet. Były też drzwi na balkon, dużo całe ze szkła tylko oblamówka była czarno. Dwa okna, dwie wielkie szafy koloru beżowo-czarnego i jakieś małe półeczki. Otworzyłam pierwszą lepszą szufladę, a w niej dużo bielizny. Zamknęłam i podeszłam do jednej z szaf. Lekko uchyliłam i wyjęłam pierwszą lepszą czarną koszulkę taty Rose. Zamknęłam za sobą szafę, zgasiłam światło i zakluczyłam drzwi po czym klucz schowałam tam gdzie wcześniej. Weszłam do toalety, ale tam go nie było. Gdzie on znowu poszedł?
                                      

                                 *Oczami Harrego*

Kurwa ktoś wylał na mnie całe piwo. Widziałem jak dziewczyna się potyka o kogoś śpiącego na podłodze i nie miałem innego wyjścia tylko ją złapać. Na początku nie widziałem kto to jest. Ale już po chwili, gdy miałem Ją w ramionach wiedziałem, ze to ta sama dziewczyna co rano. Jessica. Tak to ona. Byłem cały mokry, ale nie mogłem pozwoli by coś jej się stało. Chwilę trzymałem ją i obserwowałem jak się zachowa. Po jej spojrzeniu nie byłem pewny czy było jej wstyd czy może lekko się przestraszyła. Postawiłem ją, a sam stałem i obserwowałem jak zaczyna się tłumaczyć. Jednak nie zapowiadało się na jakieś wyjaśnienia po prostu przeprosiła i wzięła ręcznik papierowy, którym zaczynała mnie wycierać. To było zabawne. Nie mogłem pohamować śmiechu. Nie dlatego, że zaczęła mnie wycierać tylko, że drugi raz tego samego dnia tak samo się spotkaliśmy. Oczywiście wcześniej widziałem ją jak stała na schodach, ale nie chciałem się narzucać więc czekałem, aż zejdzie do mnie. Lekko się zawstydziła, ale już po chwili prowadziła mnie do łazienki. Przez przypadek zerknąłem na jej tyłek.Całkiem ładny, ale ona chyba to zauważyła to i powiedział co o tym sądzi. Nie wiedziałem co zrobić więc tylko spuściła wzrok i dalej szedłem za nią. Zamknąłem za nami drzwi i zacząłem rozpinać koszulę. Widziałem, że lekko się zarumieniła. Schlebiało mi to więc tylko powiedziałem, że nie musi się odwracać, bo nic takiego. Po chwili podałem jej ją, a sam usiadłem na pralkę. Co jakiś czas jej wzrok lądował na moim torsie. To było urocze, ale gdy tylko na nią zerkałem odwracał wzrok i znów tylko patrzyła na koszulę, którą miała w rękach. Po przepraniu powiesiła ją na koszulę. Nie chciałem chodzić z beż koszuli więc poprosiłem by coś znalazła. Wyszła, a ja po chwili zacząłem się nudzić więc postanowiłam jej poszukać. Wyszła z jednego z pokoi i kierowała się w stronę łazienki. Była zaskoczona, gdy mnie tam nie spotkała. Podszedłem do niej pomału. Nachyliłem się i szepnąłem jej do ucha.
-Spokojnie nudziło mi się więc postanowiłem cię poszukać. Ale już jestem.
                                   

                                 *Oczami Jess*

Chciałam już iść na dół, złe ktoś zaczął szeptać mi do ucha. Wzdrygnęłam się na ten męski, lekko zachrypnięty głos. Tak to był on. Odwróciłam się w jego stronę. Staliśmy w bardzo niebezpiecznej odległości od siebie. Nasze usta dzieliło parę centymetrów. Uśmiechnęłam się do niego i podałam mu czarną koszulkę.
-Idź się przebierz, a ja idę do reszty na dół. Jeszcze nie jestem dość pijana by zakończyć imprezę.
Odwróciłam się i szłam już po schodach, gdy zadzwonił mój telefon. To była ciocia, a kto inny? Odrzuciłam połączenie i szlam dalej. Dopiero dochodziła 24, a już połowa ludzi zasypiała. Tym razem nie chciałam na nikogo wylać piwa więc pomału i odwróciłam, rozejrzałam i dopiero mogłam wyjść bezpiecznie z kuchni. Usiadłam koło zasypiającej przyjaciółki i postanowiłam kazać jej iść spać do pokoju Rose. Coś zaczęła bełkotać, ale po chwili postanowiła wstać. Po pierwszej próbie się nie udało, po drugiej też. Cały czas, gdy wstawała to lądował z powrotem na kanapie. Postanowiłam jej pomóc. Wypiłam duszkiem resztę piwa i wzięłam ją pod ramię.
-Kurdę Ell nie dam rady sama tam z tobą pójść czekaj pójdę po kogoś.
Przyłożyła mi palca do ust i zaczęła coś bełkotać.
-Ciii... Bo wystraszysz smerfy.
-Kurwa co ty pierdolisz?! Jakie smerfy?! Już chyba starczy ci alkoholu na jakiś czas.
-Dobrze mamusiu.
Jeszcze coś bełkotała, ale pomogłam jej usiąść na kanapie, a sama poszłam szukać tego idioty Harrego. Spodziewałam się, że zastane go z jakąś laską. Myślałam, że tylko z jedną, a nie z dziesięcioma!
-Ej Harry sory, że przeszkadzam, ale potrzebuję cię na chwilę.
-Co się stało?- Podszedł bliżej zostawiając smutną blondynkę, która chyba ma na niego chrapkę.
-Nie mam siły by zanieść koleżankę do łóżka. Więc pomożesz mi?
-A poprosisz ładnie?- Uśmiechnął się łobuzersko.
Uniosłam lekko jedną brew po czym podeszłam do niego bliżej i odpowiedziałam.
-Ani mi się śni. Spytam kogoś innego.
Chciałam już odchodzić, ale złapał mnie za nadgarstek i przyciągnął do siebie na niebezpieczną odległość.
-Chciałem sprawdzić czy łatwo cię złamać, ale jak widzę masz charakterek. Pomogę Ci.- Szepnął cicho, lecz tak bym go usłyszała.
-Chodź za mną.
Odwróciłam się, a Harry szedł koło mnie tym razem. Podeszliśmy do kanapy, na której zostawiłam przyjaciółkę. Wskazałam na nią palce, a Harry nic nie mówiąc wziął ją na ręce. Szłam tuż za nimi. Styles widocznie nie wiedział, który to jej pokój więc się zatrzymał i spojrzał na mnie. Wskazałam drzwi od pokoju Rose. Otworzyłam mu je i weszliśmy razem do środka.
-Czekaj jeszcze ją potrzymaj, a ja poprawię łózko.
-Tylko pośpiesz się, bo chyba jest jej nie dobrze.
Spojrzałam na bełkoczącą przyjaciółkę. Zaraz zwymiotuje. Szybko poprawiłam kołdrę i kazałam mu ją tam położyć. Już kładł Ell do łóżka, gdy ona nie wytrzymała i puściła na niego pawia. Mi też się zrobiło nie dobrze, lecz powstrzymałam się.
-Japierdole! Znowu muszę się przebrać. Co za smród!
-Dobra nie drzyj się tak. Idę po miskę dla niej, a ty nie wiem poczekaj czy coś.
Wyszłam z pokoju udając się do łazienki. Szukałam chwilę miski, która stała ta kiblem. Wychodząc z łazienki spojrzałam co się dzieje na dole. Dochodzi już 1 więc połowa już się zmyła. To nawet lepiej. Udałam się do pokoju Rose. Harry siedział na fotelu i próbował coś zrobić na telefonie. Postawiłam miskę na półce nocnej przy głowie Ellie.
-Co tam tak szukasz na tym telefonie?
-Za dużo wypiłem i nie mogę znaleźć numeru do Liama.-Ze zrezygnowaniem położył telefon na swoim udzie i zrobił smutną minkę.
-A kto to jest?
-To jest daddy.-Przewróciłam oczami i dalej go wypytywałam.
-A może tak jaśniej? Jakiś kolega?
-No raczej. Jest jednym z chłopaków z zespołu.
-Trzeba było tak od razu. Daj telefon zadzwonię do niego, ale za to chcę byś poszedł na dół i przyniósł moją drugą koleżankę, która śpi chyba pod stołem.
-Niech będzie.
Wyszedł z pokoju w tych brudnych ciuchach. Współczuję mu. No, ale nikt nie zauważy skoro pewnie są nieźle wstawieni. Oparłam się o parapet i zaczęłam szukać numeru do.. Liama? Chyba tak. Ile on ma kontaktów? Boże. Wpisałam po prostu Liam. Wyskoczył tylko jeden z dopiskiem Daddy. To chyba on. Wcisnęłam zieloną słuchawkę i czekałam. Nie odbiera. Spróbowałam jeszcze raz. Nareszcie.
-Halo Styles gdzie ty się podziewasz?
-Cześć tu Jessica znajomy Harrego. On jest u mnie na imprezie i trochę popił. Więc bardzo chciał byś po niego przyjechał.
-Dobrze będę tam tylko wyślij mi zaraz wiadomość z adresem.
-A przy okazji proszę weź jakieś jego ciuchy.
-Dlaczego? Coś się stało?
-Koleżanka go obrzygała, a ja wylałam na niego piwo.
-To nie przyjemnie. Dobra dziękuję, że zadzwoniłaś. Postaram się być do 30 minut.
-Dobra czekam na razie.
Rozłączyłam się.Wpisałam adres i wysłałam. Odłożyłam telefon na parapet koło mnie i czekałam na Harrego z Rose. Przyszli po chwili tym razem ona była tak śpiąca, że jak tylko ją tylko odłożył to zasnęła. Usiadł z powrotem na fotel. I chyba trochę zasypiał.

                               *Oczami Harrego*

Najpierw ta z tym piwem, a potem ta z tymi wymiocinami. Chciałem zadzwonić do Liama by po mnie przyjechał, ale rozmazywał mi się ekran i nic nie widziałem. Dlatego poprosiłem Jess, żeby zadzwoniła do niego, a ja w zamian poszedłem po jej koleżankę. Tak jak mówiła znalazłem ją śpiącą pod stołem.
-Ej dziewczyno wstawaj czas iść spać.- Nie reagowała. Nachyliłem się nad nią i znowu próbowałem ją obudzić.- Ej złotko no już rusz się.
-Jeszcze nie czas..
Zaczęła pieprzyć głupoty. Nie miałem wyjścia wiec pomału odsunąłem stół i wziąłem ją na ręce. Trochę ciężka, ale dam radę. Pomału ominąłem jeszcze kilka osób, które tańczyły na parkiecie. Szedłem po schodach bardzo wolno by się nie przewrócić z nią. No i stało się zapomniałem, który to był ten pokój. Po kolei wchodziłem do każdego, który był otwarty. To łazienka, to jakaś garderoba, schowek na jakieś przedmioty, łazienka. Aż wreszcie cały zmachany otworzyłem te drzwi. Tak to ten pokój. Jessica stała i opierała się o parapet pisząc coś na moim telefonie. Pewnie do Liama. Tak zaraz tu będzie i sprawi mi kazanie. Odłożyłem dziewczynę i usiadłem z powrotem na fotel. Dziewczyna, która przyniosłem przewróciła się na bok i zasnęła. Przynajmniej ta nic mi nie zrobiła. Pomału powieki mi się same zamykały. Cóż mogę się chwilę przespać, bo zanim on przyjedzie to trochę minie. Widziałem tylko jak Jess podchodzi do dziewczyn i przykrywa je kołdrą po czym wzięła koc i nakryła mnie nim. Zasnąłem...

                                  *Oczami Liama*

Gdy tylko ta dziewczyna się rozłączyła zacząłem się ubierać. Poszedłem do pokoju Hazzy i wzięłam pierwsze lepsze spodnie i koszulkę. W tym samym czasie dostałem wiadomość z adresem. Zszedłem na dół, a tam siedzieli chłopcy i oglądali jakiś film.     
-Ej gdzie idziesz Liam?-Zapytał mnie wstający z kanapy Zayn.
-Dzwoniła do mnie Jessica koleżanka Hazzy i kazała mi po niego przyjechać, bo nieźle się wstawił,a przy okazji ona go oblała piwem, a jej koleżanka go obrzygała.
-No to udała mu się impreza. To co jechać z tobą?- Tym razem zapytał Lou.
-Nie dam sobie radę. Tylko weźcie przyszykujcie mu miskę koło łóżka i jakieś tabletki plus z dwie butelki wody mineralnej.
-Tak jest!- Niall wstał i poszedł do kuchni po tabletki i wodę. Zayn udał się po miskę, a Lou poszedł chyba przyszykować łóżko.
-Ej Zayn chodź może ze mną, bo nie wiem czy jest tam dużo ludzi i czy dam radę go sam wynieść.
-Spoko już się zbieram.
Poszedł do łazienki. Przebrał się i zszedł na dół. Założyliśmy buty i kurtki. Już po chwili byliśmy u mnie w aucie. Szybko tam dojechaliśmy. Jeszcze raz sprawdziłem numer domu. Tak to ten. Podszedłem do drzwi i zadzwoniłem dzwonkiem z nadzieją, że ktoś mi otworzy.
                                                       

                                  *Oczami Jess*

Ktoś dzwonił do drzwi. Zostawiłam ich samych i szybko zbiegłam na dół. Otworzyłam drzwi, a tam stało dwóch przystojnych chłopaków.
-Cześć ty jesteś Liam?- Zapytałam Mulata z ciemnymi włosami.
-Cześć nie ja jestem Zayn, a to jest Liam.-Wskazał na chłopaka stojącego koło niego.
-Ja jestem Jessica. To ja prosiłam byś przyjechał po kolegę. A mam prośbę jak jesteście całkiem trzeźwi to mógłby, któryś z was wygonić wszystkich, bo nie mam na to siły.
-Ta nie ma sprawy ja się tym zajmę, a ty weź Zayna zaprowadź tam gdzie jest Harry.
 Tak zrobiłam szłam na górę, a koło mnie szedł Zayn. Jest on wyższy ode mnie, ma ciemne włosy, lekki zarost, który dodaje mu uroku. A no i jak mogłabym zapomnieć opisać te piękne tęczówki. Ciemno brązowe. Cudne. Otworzyłam drzwi i wskazałam na chłopaka śpiącego na fotelu.
-Nie spodziewałem się, że on będzie, aż w takim stanie no, ale cóż to Hazza.
Zayn podszedł do chłopaka i podniósł go. Po chwili tego pożałował.
-Ej odłóż go, bo trochę jest brudny.
-Tak kurwa zauważyłem już to. Ubrudziłem się jakimiś wymiocinami. Mogłabyś dać mi jakiś ręcznik czy coś?
-Ta zaraz przyniosę.
Wyszłam z pokoju udając się do łazienki. Wzięłam pierwszy lepszy ręcznik i tam wróciłam. Na miejscu już był Liam, który próbował obudzić Harrego.
-Masz ten ręcznik.- Podałam go Zaynowi, a ten od razu zaczął się wycierać po czym wytarł Harrego.- Macie te ciuchu? Bo chyba w takim stanie go nie zaniesiecie do samochodu?
-Tak mamy tylko mogłabyś nam pomóc go przebrać?-Zapytał mnie Liam.
-Dobra. To dajcie to co macie.
Podał mi spodnie i koszulkę. Zdjęłam najpierw obrzyganą koszulkę, po czym kazałam chłopakom go jakoś przytrzymać bym mogła go ubrać. Potem przyszedł czas na spodnie. Zdjęłam je szybko, a chłopaki podnieśli go tak, że szybko nałożyłam na niego nowe. Nie mogłam oderwać wzroku od tej dwójki. Fajnie, że ich trochę poznałam. Nareszcie mogli już iść.
-Ej a wygoniłeś wszystkich Liam?- Zapytał łapiąc chłopaka na ramię by spojrzał na mnie.
-Tak jest okej. Nikogo już nie ma.- Powiedział patrząc mi w oczy.
-To dobrze. Odprowadzę was i trochę posprzątam.
Zeszłam z nimi na dół. Salon nie był, aż tak w tragicznym stanie.
-To co do poniedziałku?- Zapytał mnie Zayn.
-Tak zobaczymy się w szkole. Pa.
Zamknęłam drzwi po czym zaczęłam trochę sprzątać. Ale chciało mi się tak spać, że położyłam się na kanapie i zasnęłam.










                              

                     .....
No i mamy 3 : D Mam nadzieję, że się podoba. Jak tak to zostawcie jakiś komentarz.



środa, 19 lutego 2014

2 Rozdział !

Stałam w miejscu z przygryzioną dolną wargą. Po chwili otworzyłam po cichu drzwi i weszłam do środka. Ściągnęłam kurtkę i odwiesiłam ją na haczyk. Potem ściągnęłam buty, które odłożyłam do szafki. Weszłam do przedpokoju, a tam już czekała na mnie ciotka.
-Długo cię nie było.- Odezwała się jako pierwsza.
-Tak, tak wiem. Jestem zmęczona i ogólnie chyba idę do siebie.
Ominęłam ją i szłam w kierunku schodów, gdy odezwała się.
-Wiem, że Ci ciężko, ale nie musisz udawać tego, iż cię to nie rusza. Rozumiem co to znaczy śmierć kogoś kogo kochasz ponad życie.-Przerwała na moment by otrzeć łzę, która wędrowała w dół jej policzka.- Wiesz, że ja także mam mamę, twoją babcię. Kocham ją bardzo i nie wyobrażałabym sobie życia bez niej, ale czas brnie do przodu i trzeba się z tym pogodzić. Z dniem na dzień będzie bolało, ale coraz mniej. Nie chcę, abyś się zmieniała, ale wiedz, że jeśli nawet będziesz mnie odrzucać i odpychać na wszelkie sposoby to ja i tak będę cię wspierać jak tylko dam radę.
Chciałam jej coś powiedzieć, ale nie mogłam. Po prostu odwróciłam się na pięcie i ruszyłam w stronę swojego pokoju. Zakluczyłam drzwi i rzuciłam się na łóżko. Chciałam się wypłakać, pokrzyczeć, wyżyć się, ale nie mogłam nic zrobić. Pierwszy raz w życiu nie mogłam nawet uronić jednej głupiej łezki. Spojrzałam na zegarek, była dopiero 18. Jeszcze prawie cały dzień przede mną. Podeszłam do szafy i wyciągnęłam z niej czarne rurki ze skóry, biały sweterek z rękawem 3/4 na to granatową skórzaną kurtkę i moje ulubione czarne botki. Wyszłam z pokoju kierując się do łazienki. Nałożyłam trochę podkładu, pomalowałam mocno rzęsy, zrobiłam mocne kreski, a na usta nałożyłam arbuzowy błyszczyk.  Włosy lekko podkręciłam i ułożyłam przedziałek.Przejrzałam się jeszcze w lustrze wyszłam.Schodząc ze schodów wzięłam brązową torebkę do której włożyłam mój telefon i portfel.
-Wychodzę!- Krzyknęłam trzaskając za sobą drzwiami.
                                                                                ...
Nie mam co ze sobą zrobić. Myślałam nad pójście na jakąś imprezę, ale też chciałam udać się na cmentarz do mamy. Nie mam ochoty na picie alkoholu jak na razie. Po ostatniej sobocie mam złe wspomnienia, Więc zostaje mi tylko cmentarz. Wyszłam z mojego podwórka i szłam ślimaczym tempem. Mijałam paru sąsiadów więc albo wołałam "Dzień Dobry" albo tylko kiwałam głową.
Zatrzymałam się przed bramą wejściową. Minęły już prawie dwa lata od tego wypadku, a mi się zdaje jak to by było wczoraj. Zamyśliłam się i stałam w miejscu jak słup soli. Nie byłam pewna czy chcę tam wejść czy lepiej nie. Co będę się zastanawiać lepiej będzie jak wejdę. Drogę do grobu mojej rodzicielki znałam na blachę. Szłam żółwim krokiem przez kolejne alejki. Mijałam dobrze mi znane nagrobki. Od wypadku zawsze, gdy miałam jakiś problem i nie mogłam nikomu się wyżalić szłam na cmentarz i siadłam przy grobie mamy, lub przy innym opuszczonym i zaniedbanym grobie. Czasem bałam się, lecz z biegiem czasu już się przyzwyczaiłam.
Na reszcie dotarłam do celu. Stanęłam z boku pomnika i przeżegnałam się. Zauważyłam, że żadny  z zapalonych zniczy się nie pali. Pół roku temu, gdy odwiedzałam mamę schowałam pod wazon zapałki i zapalniczkę by na przyszłość mieć czym odpalać znicze, gdyby zgasły. Właśnie teraz jest ten moment kiedy mi się przydadzą. Za pierwszym razem nie chciała się odpalić zapałka. Już za drugim zaczęła się lekko palić więc korzystając z okazji szybko podpaliłam trzy znicze, które miałam pod ręką. Miałam już brać i zapalać następnego, ale poczułam jak ogień dostaje się do moich palców. Automatycznie puściłam zapałkę i ją zdeptałam. Na szczęście nie rozbiłam znicza. Wzięłam i podmuchałam na oparzonego palca. Po chwili przestało już piec. Odpaliłam następną zapałkę i podpaliłam następne znicze.
Gdy już zapaliłam wszystkie wkłady postanowiła usiąść na ławeczce. Co jakiś czas gadałam sama do siebie, a raczej do mamy.
                                        ...
Po 40 minutach siedzenia w ciszy postanowiłam iść do Ellie, albo Rose. Wracałam tymi samymi alejkami. Zatrzymałam się przy jednym z nagrobków. Był nowy, jeszcze nigdy go nie widziałam. Pisało na nim tylko imię i nazwisko. Daty narodzin ani śmierci nie było. Może dopiszą? To nie moja sprawa. Wychodząc z cmentarza minęłam jakiegoś chłopaka. Zdaje mi się, Że go gdzieś widziałam. Postanowiłam iść do Rose, a u niej coś wypić, bo nie ma jej starych w domu.
Zapukałam trzy razy, ale nikt mi nie otwierał. Wkurzyłam się i stuknęłam pięścią w te cholerne drzwi. Nareszcie wyszła Rose, a ja bez słowa weszłam do niej na chatę. Ściągnęłam buty i odwiesiłam swoją kurtkę na wieszak.
-No hej co cię tu sprowadza?- Zapytała mnie wchodząc do salonu, w którym już się rozgościłam.
-Norma nie mam co robić, a do klubu nie chcę mi się iść. Więc postanowiłam, że wypijemy coś u Ciebie. Co ty na to?
-Ta spoko moi starsi wracają dopiero za tydzień więc ok.
Wstałam z kanapy i poszłam na korytarz. Z kieszeni od mojej kurtki wyjęłam moją czarno-niebiesko-fioletową komórkę. Wróciłam do salonu gdzie siedziała Rose i oglądała coś w telewizji. Nie zastanawiając się długo wykręciłam numer do Ellie.
-No siema słuchaj dziś nudzi mi się, a że jest sobota to wpadaj do Rose na chatę urządzimy małą imprezkę.
-Hej spoko to będę za 45 minut. Wziąć coś ze sobą?
-Czekaj zapytam się.-Odwróciłam się w stronę siedzącej na kanapie koleżanki i zapytałam.-Ej ma Ell brać coś ze sobą?
-Nie raczej mamy wszystko jak coś to mój brat nam przywiezie.
-Rosi mówi, że wszystko mamy. Więc ruszaj swoją dupkę i przybywaj.
Po tym rozłączyłam się, a telefon schowałam do tylnej kieszeni moich rurek. Przyłączyłam się do oglądania jakiegoś serialu z Rosi. Ona nie lubi jak się jej imię w ten sposób zdrabnia, ale jak ja to mówię i El to się tak nie denerwuje. Po 10 minutach znudził mi się ten serial. Wstałam i poszłam do kuchni szykować szklanki i jakieś przekąski.
-Ej Rose zapraszamy jeszcze kogoś?-Krzyknęłam wychodząc z kuchni z przekąskami.
-To jak będziecie już chciały.
Była obojętnie nastawiona do tej imprezy na więcej niż 3 osoby. Tak jeszcze ciekawe czy będzie jej brat Mike ma skończone 19 lat i lubi sobie czasem popić. Tak jak chyba każdy młody człowiek. Ogarnęłam stół, włączyłam w telewizji jakiś program muzyczny i wreszcie mogłam usiąść i posłuchać w spokoju muzy z Rosi obok.  Po kilku minutach ktoś pukał do drzwi. Wstałam pomału z kanapy i ruszyłam w stronę drzwi. Gdy je otworzyłam ujrzałam El, która od razu wpadła do salonu i zajęła miejsce koło Rose.
-To co zapraszamy jeszcze kogoś czy zostajemy we trzy?- Zapyta nas El.
-Zadzwońmy po kogoś, bo będzie nudno.-Powiedziałam do dziewczyn,
Od tego zdania zaczęła się naprawdę niezła zabawa. Ja zadzwoniłam chyba do 20 osób, a dziewczyny pisały na Twitterze, że urządzamy super przyjęcie i czekamy na gości. Już po godzinie muzykę z głośników było słychać chyba na całej naszej uliczce. Co chwila ktoś wchodził i wychodził. Dziewczyny nieźle zaszalały, a szczególnie Rose, która już prawie zasypiała pod stołem. Każdy tańczył i pił to co było na stole. Ludzie przynosili ze sobą dużo alkoholu i jakieś przekąski. El tańczyła z każdym i wszędzie, a to na stole, na krześle, na schodach, a rzadko na podłodze. Ja wypiłam chyba z 7 kieliszków i miałam już dość. Po ostatniej sobocie miałam mdłości po dużej ilości alkoholu.
Połowy ludzi nie znałam i nigdy na oczy nie widziałam, ale obserwowałam każdego. Na szczęście nikt nic nie chciał ukraść tylko dobrze się bawić. Czasem wchodziłam na górę by zobaczyć czy sypialni i pokoi gościnnych nikt nie rusza. Gdy zobaczyłam, że na łóżku rodziców Rose zaczyna się bzykać jakaś dwójka obcych ludzi postanowiłam przerwać im tę imprezę. Już miałam wołać, żeby ten koleś zszedł z laski, ale coś przyciągnęło moją uwagę. Szybkim krokiem dotarłam do schodów i stanęłam wpatrując się we wszystkich ludzi, którzy jutro nie będą pamiętać co się w ogóle stało dziś. W drzwiach pojawił się znamy mi chłopak. A mianowicie jest nim Harry. Ten, którego poznałam dziś w szkole. Co on tu robi? Czy dziewczyny nawet go zaprosiły? No tak przecież wypisywały, że to impreza dla każdego komu się nudzi w domu. Nic dziwnego, że chciał się rozerwać.
Nie chciałam schodzić na dół, tylko chciałam zobaczyć co będzie robił. Rozglądał się za czymś lub za kimś. Stałam tak i wpatrywałam się w niego. Widocznie zauważył, że go ktoś obserwuje i spojrzał na mnie. Nasze spojrzenia się spotkały na chwilę. Chciałam zejść do niego na dół i pogadać. Ale ta akcja w sypialni rodziców Rose i dawała mi spokoju. Wycofałam się i skierowałam do tego cholernego pokoju. Widocznie już skończyli i zasnęli. Nie mogę na to pozwolić by spali w tym łóżku.
-Ej! Skończyliście się bzykać to wypad do domu.
-Nie marudź fajnie jest. Możesz się do nas dołączyć jak chcesz.-Chłopak zaczął się cieszyć jak jakieś małe dziecko, które dostało lizaka. Podeszłam bliżej i szczeliłam go pięścią w twarz. Nie było to mocno.- Oszalałaś?!
-Może i tak, ale teraz sory musicie stąd wypierdalać! Ruchy w podskokach. Raz, dwa, raz,dwa...-Szybko się ubrali i można powiedzieć, że wybiegli. Usiadłam na łóżku i miałam już dość. Ale co jak co to ja chciałam tej imprezy więc lepiej będzie jak pójdę na dół i trochę potańczę. Wyjęłam z szafki na klucze odpowiedni klucz do sypialni i innych pokojów. Po czym je zamknęłam, a klucze schowałam do szufladki. Stanęłam na schodach i rozglądałam się szukając wzrokiem Harrego. Tak jak myślałam stał z piwem w ręku i zarywał do jakiejś blond laski. Postanowiłam mu nie przeszkadzać więc tylko wyminęłam go i wzięłam jedno piwo z kredensu. Odwróciłam się by wyjść do salonu, a tam zacząć tańczyć i pić z El, która jak zauważyłam siedziała z bratem Rose i gadali o czymś. Na sprostowanie Mike to można tak powiedzieć, ze mój dobry przyjaciel. Czasem jak mam zły dzień to idę do Rose, a gdy jej nie ma to do Mike. Do El nie mogę chodzić, bo mieszka za daleko, a jak to moja ciotka mówi "Nie możesz chodzić sama tak daleko, bo ktoś może cię zgwałcić lub okraść" Pieprzyć to. Jak chce mi się to idę do niej i siedzimy u niej w domu słuchając muzyki, lub oglądając jakieś filmy. A co do Mike i Ellie to kiedyś coś do siebie czuli, ale to nie było to i postanowili się nie angażować za nim by popsuła się ich znajomość. Wracając do tego, że miałam już wychodzić z kuchni to potknęłam się o jakiegoś kolesia, który spał na podłodze i potknęłam się wylewając całą zawartość puszki na osobę, która mnie złapała. A był nią nie kto inny jak Harry. Co za pech...

czwartek, 13 lutego 2014

1 Rozdział!

-Wstawaj Jess!- Darła się na mnie ciotka.
-Już! Nie musisz się tak wydzierać!- Odpowiedziałam jej również krzykiem.
Wstałam z łóżka, wyjęłam z szafy białą bluzkę i czarną spódnicę do kolan. Udałam się powoli do łazienki. Ubrałam się, zrobiłam lekki make-up, ułożyłam przedziałek i zeszłam na dół. Tam już siedziała ciocia Veronica, która zalewała sobie kawę, a mi herbatę.
-Dzień dobry kochanie.- Uśmiechnęła się do mnie.
-Cześć!- Rzuciłam obojętnie.
Usiadłam i zaczęłam konsumować kanapki z szynką i pomidorem.
-Wyspałaś się?- Zapytała się ciocia.
-Pewnie jak mogłam się nie wyspać skoro poszłam chyba o 2 spać, a musiałam wstać o 7 rano. Taa...
-Nie musisz być taka wredna od rana,  tylko pytam.
-Dobrze przepraszam, ale o tej porze w normalną sobotę  to bym się  przewracała na drugi bok, a nie wstawała o 7 by iść na jakiś pieprzony apel.- Wkurzyłam się na maksa, ale nie na ciocia tylko na tą "wspaniałą" dyrektorkę, która każe nam iść dziś do szkoły.
-Nie denerwuj się rozumiem to, ale jak ja byłam w twoim wieku- Znowu ta sama gadka ohh...- to miałam w głowie tylko naukę, a nie jakieś imprezy, a już na pewno nie myślałam o chłopcach.
-Nie mogę się nie denerwować, mam dziś zły humor i nie chcę się znów kłócić! A mam już prawie 17 lat i chyba mam prawo wyjść się zabawić?! A co do chłopaków to jak będę miała ochotę to będę sobie o nich myśleć!
Wstałam od stołu, poszłam założyć czarne botki za kostkę i czarno-czerwoną kurtkę za tyłek. Zapięłam jeszcze torbę do końca po czym wyszłam trzaskając drzwiami.To nie było dość uprzejme i miłe wobec cioci, ale po śmierci mamy już nic nie jest takie samo. Kiedyś potrafiłam siedzieć cicho i nie kłócić się z ciocią, a teraz?! Teraz chyba się zmieniłam na trochę gorsze. Wiem, ze ciocia wspiera mnie jak tylko potrafi, ale to nie to. A tato? Prawie go nie znam. Rozwiódł się z mamą tuż po moich narodzinach. Owszem płaci jakieś alimenty na mnie, ale nie utrzymujemy zbytnio dobrego kontaktu...
  Szkołę mam 15 minut drogi stąd autobusem, a na piechotę zajęłoby mi to jakieś 30 minut. Nie będę szła na piechotę, bo mi się nie chce. Podreptałam na przystanek. Tam nikogo nie było jak na tą godzinę to dość dziwne, przecież ten apel jest podobno obowiązkowy. Usiadłam na ławeczce i czekałam w ciszy i spokoju, aż ktoś się zjawi. Nie myliłam się już po 10 minutach zrobił się tłok na przystanku. Ledwo przebrnęłam przez ten tłum i podeszłam do mojej koleżanki, która także się zjawiła.
-Hej Rose Co słychać?
-Hej Jess, spoko dzisiaj jest mega dzień podobno mamy mieć jakiś gości, którzy mieli coś wspólnego z naszą szkoły kilka lat temu. Może tu się uczyli? Mega się jaram.-Mówiła to z takim podekscytowaniem, że widziałam w jej oczach eksplozję szczęścia. To było dziwne i zarazem urocze.
-Ciekawe kto niby chodził do nasze budy i został sławny?- Zapytałam z ironią i lekkim sarkazmem.
-No gdybyś choć raz przeczytała książkę o naszej szkole i zajrzała na stronkę internetową poświęconą szkole to byś mogła się nawet dowiedzieć kto jest dyrektorem, a nie ciągle mnie o to pytasz i inne dziewczyny.
-Tak może kiedyś wejdę.- Przewróciłam oczami i przygryzłam dolną wargę.
Stałyśmy dalej w ciszy i w rozmyśleniu kto to może być. Po chwili podjechał nasz autobus. Mały żółty busik. Wszyscy rzucili się do wejścia, jak psy na mięso. Ja czekałam z boku z Rose by wszyscy weszli. Jak cały tłum znalazł się w środku dopiero w tedy my weszłyśmy. Stałyśmy tuż koło wejścia, bo w autobusie nie ma aż tyle miejsc siedzących. Pech chciał i trafiło, że to my musimy stać. Połowy z tych ludzi nigdy w życiu na oczy nie widziałam. Rozglądnęłam się jak to było tylko możliwe to znaczy na ile tylko miałam miejsca. Błagałam, żebyśmy jak najszybciej dojechali do tej pieprzonej szkoły. Nie lubię, gdy coś śmierdzi mi pod nosem. To było najgorsze, że chyba jakaś osoba z autobusu zapomniała się umyć wczoraj. Cały autobus zaczynał śmierdzieć. Rozumiem nie każdy musi się myć codziennie no ale przynajmniej raz na jakiś czas i to na apel do szkoły. Zrobiło mi się nie dobrze. Poprosiłam jakąś dziewczynę o uchylenie okna. W samą porę dojechaliśmy na parking szkolny. Gdy tylko drzwi się otworzyły wybiegłam jak najszybciej. Poczekałam chwilę na Rose i udałyśmy się razem w stronę naszej "kochanej" szkoły. Wszyscy uczniowie stali przed budynkiem i na coś czekali. Nie wiem na co, ale podeszłam bliżej by zobaczyć czy jest tam moja przyjaciółka Ellie. Spojrzałam na zegarek, a na nim 7:45. To znaczy, że Ellie przyjedzie za 5 minut.
-Ej Rose! Chodź poszukamy kogoś z naszej klasy.-Krzyknęłam jak tylko mogłam by mnie usłyszała.
-Dobra to chodź widziałam tam Zoe.
Zoe to moja daleka kuzynka.
Rose zaczęła iść pierwsza, a ja tuż za nią. Szła szybkim krokiem slalomem omijając każdego po kolei. Starałam się robić to samo i nadążyć za nią, ale w pewnym momencie straciłam ją z oczu. Zatrzymałam się i rozglądnęłam dookoła. Nie no kurwa gdzie ona się podziała?! Nie mogła mi tak zniknąć byłam tuż za nią! Zaczęłam iść przed siebie, ale jakiś kretyn podstawił mi haka. Na szczęście nie upadłam na ziemię tylko na jakąś osobę.
-Kurwa!Przepraszam potknęłam się.-Zaczęłam się tłumaczyć, bo zrobiło mi się głupio.
-Nie no spoko lepiej, że upadłaś na mnie niż na ziemię.
Uśmiechnęłam się do chłopaka. Był to wyższy ode mnie szatyn o zielonych  oczach i kręconych włosach. Pierwszy raz go na oczy widzę. Był ubrany w czarne jeansy, koszulę w kratkę z kołnierzykiem i na to miał skórzaną czarną kurtkę i białe trampki. Niektóre dziewczyny zaczęły by piszczeć, że to idealny chłopaka dla nastolatki itd. Nie wpadłam w taki szał , bo... No nie wiem nie chciałam się upokorzyć.
-Jestem Jessica.-Podałam mu rękę. Uścisnął ją lekko i przedstawił się.
-Harry. Miło mi.- Uśmiechnął się przy czym pokazał swoje cudne dołeczki. Mam słabość do takich chłopaków, którzy mają dołeczki. To jest takie słodkie. Cóż ja jestem bez dołeczkowata. U mnie to nawet mama miała dołeczki, a ja...
-Chodzisz tu do szkoły?-Zapytałam w końcu, bo jestem mega ciekawa czemu się jeszcze nie spotkaliśmy na korytarzu szkolnym.
-Nie już nie kiedyś tak, ale reszty dowiesz się zaraz na apelu. Wiesz muszę iść pewnie na mnie już czekają. Do zobaczenia.
-No na razie.- Posłał mi miły uśmiech ukazując te słodkie dołeczki.
Zaczęłam wychodzić z tego tłumu na bok. Może tam kogoś spotkam z moich znajomych. Jednak się pomyliłam. Nikogo tam nie było. Uznałam, ze może poszli już zająć miejsca na apel. Spojrzałam na telefon i była 7:55. Uznałam iż lepiej będzie jak ja też już pójdę i zajmę sobie lepsze miejsce by mieć lepszy widok na wszystkich nauczycieli. Weszłam do środka gdzie było zimno. Pojawiła mi się gęsia skórka na rękach. Przyśpieszyłam tępo i dotarłam na salę. Tam tak jak mówiłam byli wszyscy moi znajomi. Usiadłam koło Rose, która zajęła mi miejsce w ostatnim rzędzie na pierwszych trybunach. Te trybuny można tak powiedzieć, ze zawsze były zajmowane przez naszą klasę.
-Ej Rose gdzie ty kurwa byłaś?! Szłam za tobą i tu nagle zniknęłaś!
-No tak, bo skręciłam w lewo, a ty poszłaś prosto. Wołałam, ale nie usłyszałaś. A potem tylko widziałam jak gadałaś z chłopakiem o kręconych włosach. Więc już nie chciałam wam przeszkadzać.
-Tak dzięki. Zostawiłaś mnie i musiałam sama iść. A gdzie Ellie?
-O tam siedzi z Zoe.
-No ok.
Na salę weszli wszyscy uczniowie, a za nimi nauczyciele i piątka przystojnych chłopaków. Wśród tych chłopców był Harry. Ciekawe na czym będzie polegać ten apel. Wszyscy uczniowie usiedli i umilkli. Dyrektorka podeszła do mikrofonu, który stał na środku sali i zaczęła nawijać.
-Dzień dobry wszystkim. Wiem, że mamy sobotę i bardzo wczesną godzinę, ale to bardzo ważna sprawa dla naszej szkoły. Jest przede wszystkim szansa na wyróżnienie naszej placówki edukacyjnej. Nie będę już przeciągać tylko po prostu przedstawie naszych gości tym co ich jeszcze nie znają. Oto zespół One Direction .-Wszystkie dziewczyny z pierwszych klas zaczęły piszczeć jak opętane. Lekko mnie zamurowało, bo rozmawiałam z jednym z tych przystojniaków. Zaczęła po krótkiej przerwie dalej mówić o co chodzi. Wywnioskowałam z tego, że chłopcy mają uczestniczyć na jakieś zajęcia razem z nami. I także oni mieli prowadzić jakieś zajęcia dla nas.Przez całą przemowę dyrektorki patrzyłam na każdego chłopaka po kolei. Zielonooki zerkał co jakiś czas na mnie. Zerkałam raz na niego, a raz na Mulata, który stał tuż obok niego. Był dużo wyższy na pewno ode mnie, miał ciemne włosy i grzywkę postawioną do góry. Może na żel? Nie znam się na takich bajerach. Ale jednego jestem pewna, że jego oczy były zajebiste. Duże czekoladowe oczyska. Zapatrzyłam się na Mulata, gdy nadeszła kolej na przemowę każdego z nich. Zaczął Harry, a tuż po nim brązowooki. Nie mogłam oderwać wzroku od tych dużych tęczówek. Jak na chwilę na mnie zerknął serce zaczęło mi mocniej bić. Tak jak to ja odwróciłam od razu od niego wzrok i utkwiłam go na sylwetce Harrego. Można tak powiedzieć, że się speszyłam. Jestem kretynką, i mam ochotę wracać już do domu.  Znudziło mi się już ta cała gadka. Cały czas ktoś coś gadał. Co chwile zerkałam na zegar i błagałam o koniec. Rose coś tam do mnie szeptała, ale ja jej tylko potakiwałam. Usłyszałam tylko, że mówiła, który z nich jest najbardziej seksowny. Po 30 minutach zakończyli i się pożegnali z nami. Wszyscy ruszyli do wyjścia. Siedziałam na miejscu razem z Rose czekałyśmy na Ellie.
-Hej dupcie na co czekacie? - Usiadła pomiędzy nas.
-Hejka no wiesz czekamy na Ciebie, bo nie mam zamiaru wracać teraz autobusem. Może przejdziemy się razem co?
-Jak chcesz.- Odpowiedziała Rose.- A ty Ellie?
-Tak chodźmy nie chcę już tu dziś siedzieć. Wystarczy, że za dwa dni znów tu będziemy.
Wstałyśmy i pomału szłyśmy w stronę wyjścia z sali gimnastycznej. Na dworze zaczęło świecić słonko i wiał ciepły wiatr. Autobusy już zaczynały odjeżdżać, a nauczyciele za nimi. Usiadłyśmy na ławce przed szkołą
Jak wszyscy już odjechali to zostało tylko czarne duże auto. Dziewczyny zaczęły o czymś dyskutować. Nie dołączyłam się do tej rozmowy. Może po prostu jestem leniem i nie mam ochoty?
-Idę do toalety, jak wrócę możemy pomału iść do domu.
Wstałam i szybkim krokiem weszłam do środka budynku. Na korytarzu nikogo już nie było. Weszłam do WC, załatwiłam to co miałam. Po wyjściu umyłam ręce i poprawiłam lekko włosy. Tak mam katastrofę na głowie. Wyszła z ciasnego pomieszczenia udając się w stronę wyjścia ze szkoły. Wyjęłam z kieszeni telefon by sprawdzić czy ciotka dzwoniła do mnie. Nie myliłam się. 40 nie odebranych połączeń od ; Ciocia. Chciałam do niej zadzwonić, bo nie lubię się kłócić z jedną z najbliższych mi osób.
-Hej Jesica!- Ktoś przerwał mi to co miałam zrobić. Rozłączyłam się szybko i odwróciłam w stronę głosu, który mnie wołał. To był Harry, który stał z wysokim blondynem.
-Cześć.- Podeszli do mnie i zaczęliśmy rozmowę.
-To jest ta laska na, którą rano wpadłem. Opowiadałem wam.
-Tak pamiętam. Cześć jestem Niall.-Wyciągnął do mnie rękę. Podałam mu moją i lekko ją uścisnął.
-Jesica. - Uśmiechnęłam się nieśmiało i nie pewnie. Odwzajemnił ten gest.
-Od poniedziałku będziesz naszą uczennicą.- Zaśmiał się Harry.
-Tak kolejny, którzy będę usypiać mnie na lekcjach...- Uśmiechnęłam się po chwili.
-Nie ma to jak usypianie innych na lekcjach.-Odpowiedział Niall.
Rozmawialiśmy chwilę, ale dziewczyny na mnie czekały na dworze więc musiałam się z nimi pożegnać i wracać do dziewczyn.
Szłyśmy pomału do domu. Może i mam te 2 kilometry do domu, ale było warto. Dużo rozmawiałyśmy. Znaczy bardziej one, bo ja się zastanawiałam jak przeprosić ciotkę za moje zachowanie. Przechodziłyśmy koło cmentarza. Chciałam wejść do mamy,ale dziewczyny powiedziały, że może lepiej będzie wrócić tu jutro. Zgodziłam się nie chętnie na to, bo była już dość zmęczona. Pożegnałyśmy się z Ellie. Ona mieszka najbliżej szkoły i chodzi do niej czasem na piechotę jak jej się chce. Dalej szłyśmy pomału w ciszy. Nie była to taka cisza pod tytułem "Nie ma o czym gadać" To była po prostu spokojna cisza. Rose poszła także do domu, a ja podeszłam pod mój dom i stanęłam. Zastanawiałam się jak ją przeprosić...

Obserwatorzy