**Oczami Jess**
Jesteś już coraz bliżej celu skarbie. Teraz Paul zaprowadzi cię do jednego ze sklepów z ciuchami, a tam zostaniesz już sama. Kocham cię! Xx Z."
Już mam tego dość. Chodzę i spotykam nowych ludzi, których Zayn zamieszał w ten cały teatr. Z jednej strony jest to bardzo romantyczne. Dostałam jeszcze śliczną niebieską różyczkę. Już mam prawie bukiet. Kurde muszę szybko lecieć dalej, bo dochodzi już 14:30. Podziękowałam dziewczynie i wybiegłam z bloku na dwór. Złapałam Paula za rękę i kazałam mu się prowadzić do następnego sklepu. Wiedziałam, że on jednak wie co dalej robić tylko ściemniał. Ale nic na to nie powiedziałam tylko grzecznie słuchałam jego wykładu na temat dobrej fryzury, ciuchów, makijażu, i innych dupereli. Dziwne, ale zaczęło mnie to interesować. Na szczęście po chwili byliśmy już na miejscu. Staliśmy przed wielkim sklepem odzieżowym. Weszliśmy i od razu podeszła do nas kobieta w średnim wieku trzymając fioletową kartkę. Podała mi ją i kazała iść za sobą.
"Wybrałem dla Ciebie śliczną sukienkę. Rób co Ci każe Teressa i potem idź do parku. Xx Z"
-Tutaj ma Panienka to co kazał chłopak naszykować. Oczywiście pomagało mu przy tym jakieś 10 osób więc proszę się przebrać, a ciuchy oddać mi- Powiedziała, a ja szłam za nią. Paul cały czas jeszcze mi towarzyszył. Oddałam mu sowje rzeczy i weszłam do przymierzalni. Na wieszaku wisiała śliczna niebieska sukienka. Najpierw sobie pomyślałam, że co za down każe mi chodzić w taką pogodę w sukience. Lecz z drugiej strony jestem ciekawa co będzie u celu. Na małej pufie leżała piękna niebieska róża. Najpierw rozebrałam się i nałożyłam jedwabny materiał na siebie. Boziu ona jest cudowna! Do tego miałam czarne buty na koturnie. Gotowa obejrzałam się w lusterku i mówię serio. Wyglądałam nieziemsko. Ciuchy dałam tej pani, która zapakowała je w paczkę i kazała podać swój adres. Zrobiłam to i po chwili przyszedł jakiś koleś i zabrał moje rzeczy. Więc została mi tylko torebka, płaszcz, róże i liściki. Teraz nie było Paul'a ani nikogo Musiałam sama sobie poradzić z tym bukiecikiem. Więc wyszłam ze sklepu i szłam w stronę parku. Mijałam już coraz mniej ludzi. Kiedy dotarłam do parku na ziemi przy samym wejściu znalazłam śliczną białą różyczkę. Momentalnie tam gdzie było głośno wszystko ucichło. Schyliłam się po kwiat i fioletowy liścik. Nie słyszałam żadnych ludzi. Nagle park opustoszał, a ja zostałam sama.
"Spójrz przed siebie Xx Z."
Zrobiłam to co kazał. Nie widziałam nikogo. Tylko za fontanną ujrzałam wyłaniającą się sylwetkę chłopaka w garniturze. Schowałam liścik do torebki, a bukiecik razem złączyłam. Był śliczny. Szłam do Malik'a, bo stanął nagle w miejscu po drodze zebrałam jeszcze kilka białych róż. Zatrzymałam się jakieś 3 metry przed mężczyzną. Uśmiechał się i miał w ręku ostatnią róże w kolorze krwi i liścik tym razem beżowy. Podeszłam bliżej i bez mowy dostałam kwiatka."Spójrz przed siebie Xx Z."
-Czekaj chwilę- Powiedział i gwizdnął głośno. Zobaczyłam kolesia ze skrzypcami idącymi do nas. Zayn wziął ode mnie bukiet i torebkę. Na szczęście tu śniegu już nie było. Karteczkę trzymał w kieszeni i jak tylko dźwięk skrzypiec się odezwał to zaczął śpiewać. A do tego wziął mnie w ramiona i kołysaliśmy się w rytm muzyki. Cały czas słuchałam słów wypływających z jego ust. Było to takie romantyczne.
Baby I just don't get it, do you enjoy being hurt?
I know you smelled the perfume, the make-up on his shirt
You don't believe his stories, you know that they're all lies
Bad as you are, you stick around and I just don't know why
Nie spodziewałam się tyle po tym chłopaku! Wszystko sobie idealnie zaplanował. Więc teraz czekałam na dalsze rzeczy, ale najpierw rozpływałam się w tym głębokim głosie, które zawsze mnie podniecał? Chyba tak.
If I was ya man
(Baby you)
Never worry 'bout
(What I do)
I'd be coming home
(Back to you)
(Every night, doin' you right)
Z każdym kolejnym słowem zrozumiałam, że nie zasługuję na takiego mężczyznę jakim jest Zayn Malik. Przecież tak zwykła dziewczyna, która owszem może oceniam się wysoko, ale jestem przeciętną laską zakochaną w chłopaku, który jest sławny i może mieć w każdej chwili inną, którą tylko sobie wymarzy. Że też akurat chciał mnie.
You're the type of woman
(Deserves good things)
Fistful of diamonds
(Hand full of rings)
Baby, you're a star
(I just want to show you, you are)
Słyszałam kiedyś już tą piosenkę, ale nie przywiązywałam sobie do niej wagi. Po prostu leciała, romantyczna, a wtedy miałam zły okres w swoim życiu. W sumie to teraz tak tańcząc, bo dobrze mu to wychodziło to sobie wszystko poprzypominałam.
You should let me love you
Let me be the one to give you everything you want and need
Baby good love and protection
Make me your selection show you the way love's supposed to be
Baby you should let me love you, love you, love you, love you, yeah
Zayn śpiewał jeszcze jakiś czas. Była to istna przyjemność słuchać tego wszystkiego. Szczególnie jak patrzył w moje oczy. Wtedy moje kolana miękły, a ja uśmiechałam się i mocno się w niego wtulałam. Jego dłonie błądziły po moich plecach oraz zjeżdżał na mój tyłek. Kiedy lekko go ścisnął z moich ust wydobył się cichy jęk. On to wie co lubią kobiety. Niestety przestał i teraz podał mi karteczkę. Odeszłam o krok do tyłu i przeczytałam.
"Wiem, że jestem frajerem, ale uszczęśliwisz mnie i zostaniesz moją... dziewczyną?"
Do moich oczu napłynęły łzy. Te emocje, które mi teraz towarzyszyły były nie do opisania. Czułam się jak księżniczka. To ciekawe co się wydarzy na zaręczynach, które myślę, że razem do tego dojdziemy. Otarłam kilka łez płynących po policzku i odpowiedziałam.
-Głuptasie. Kocham cię! I nawet nie marzyłam o takiej szopce. Ale tak zostanę twoją dziewczyną!
Wziął mnie w ramiona i podniósł okręcają wokół własnej osi. Zaczął krzyczeć coś bardzo głośno.
-Jessica Milton jest oficjalnie moją dziewczyną! -Wykrzyczał.
-Cicho! Przecież każdy może usłyszeć - Skarciłam go, ale nie mogłam przestać się śmiać. Kochany tyle się narobił. Jak go nie kochać? No proszę to musi być jakiś czub by się nie zakochać w nim. Szczęśliwy pocałował mnie unosząc lekko w górę.
-Niech każdy się dowie! Ale przyznaj jestem romantyczny?
-Tak z pomocą pewnie Liam'a.
-A jak inaczej- Pocałował mnie namiętnie. Oddałam pocałunek i cieszyłam się tym co teraz się dzieje i co mam.- Kochanie to jak wyobrażasz sobie zaręczyny? Bo przecież chcę cię mieć już na zawsze przy sobie.
-Spokojnie kowboju. Dopiero zostałam twoją dziewczyną. Poczekaj muszę skończyć osiemnastkę i szkołę. Ale mam nadzieję, że coś wymyślisz- Rzekłam- Przecież dobrze sobie radzisz. Ale mam nadzieję, że jak będziesz się chciał oświadczyć to każdy już będzie o nas wiedział. Bo inaczej będzie to nie za ciekawe.
-Kochanie ja mogę nawet zaraz pójść do pierwszej lepszej gazety i powiedzieć jak bardzo cię Kocham! Ale mogę popsuć karierę chłopakom, a to nie jest fair.
-Wiem. Dobra więc zaręczyny powiadasz, że będą jeszcze lepsze? Już to wyobrażam w powietrzu, albo gdzieś pod wodą. Hahaha-Zaśmiałam się, bo dobrze wiem, że Zayn nie pływa zbyt dobrze i jak sam przyznał boi się.
-Wiesz ty co! Ja staram się być romantyczny, a ty się śmiejesz. Ale mogę obiecać, że nie zapomnisz tego dnia.
Mam taką nadzieję.
Oboje sobie rozmawialiśmy, ale zrobiło się zimno więc postanowiliśmy udać się do samochodu chłopaka. W między czasie odzyskałam swój telefon i nawet numer do Paula, który bardzo przeżywał to, że się nie pożegnał ze mną. Ale musiał robić to co kazano. Zrozumiałam, ale obiecałam iż zjawię się na jakiejś metamorfozie u niego w salonie.
Przez drogę do wozu trzymaliśmy się za ręce. Ja miałam swój bukiet i torebkę, a Zayn palił papierosa, ale nie przeszkadzało mi to. Oparłam swoją głowę o sile ramię. Sprawiło mi to trudność, lecz dzięki wysokim obcasom jednak sięgałam. Wyglądaliśmy jak jakaś para punków, która właśnie wzięła ślub, lub uciekła przed ołtarza. Miałam sukienkę w styczniu, bukiet kolorowych, szpilki i włosy jak na wesele. Malik był ubrany w czarny garnitur, białe converse i palił papierosa, a na nosie miał ciemne okulary by go nie rozpoznano.
Nie to jest całkowicie normalne....
Przeszliśmy przez rynek razem jak zakochani, którzy się tego nie wstydzą. Czasem myślałam, że jakaś babcia zatrzyma się i udzieli jakiegoś monologu na temat miłości i zachowania. Ale na szczęście czegoś takiego się nie doczekaliśmy. Już wchodziliśmy do samochodu, który stał tam gdzie Matt postanowił mnie opuścić. No cóż było warto robić te wszystkie dziecinne, ale i romantyczne rzeczy. Zayn otworzył mi drzwi jak przystało na dżentelmen. Wygodnie się usadowiłam na siedzeniu z czarnej skóry. Natomiast on po chwili zajął miejsce koło mnie jako kierowca. Zapięliśmy pasy i Zayn włączył ogrzewanie, bo kiedy dotknął mojej dłoni poczuł lód, a nie skórę. Tak więc byłam mu wdzięczna i wreszcie jechaliśmy. Grzałam ręce przy nadmuchu. Na początku jednak było zimne powietrze. Chwilę musiałam poczekać i poczułam gorąco. Jak tylko zrobiło mi się cieplej chłopak złapał moją rękę i ją mocno ścisnął. Spojrzałam na niego, a on na mnie. Boziu... czy ja kiedyś wspomniałam o tych cudownych kawowych oczach? Są po prostu cudowne! Mogłam się wpatrywać i wpatrywać tak do końca, a ktoś by mnie nie obudził z tego zawieszenia stanu mojego umysłu. Jeszcze usłyszałam śmiech, który rozbrzmiał na całe auto.
-Mam się speszyć, kochanie? Wiem, że Ci się podobam, ale nie rozpraszaj mnie podczas jazdy - Puścił mi oczko. Zaśmiałam się i już nie patrzyłam na chłopaka tylko przed siebie. Robiąc mu na złość zabrałam rękę od niego.- Ej, ej, ej.. Tylko bez takich. Nie kazałem Ci zabrać dłoni.
-Przecież wiesz jak ja uwielbiam cię wkurzać, mój ty misiu- Oboje się zaśmialiśmy. Owszem wymyśliłam to na poczekaniu, ale zabrzmiało tak banalnie.
-Misiu? To słodkie, ale proszę. Już kochanie, lepiej brzmi - Powiedział pocierając mój policzek.
-Próbuję być słodką dziewczyna, która zasługuje na takiego faceta jakim jesteś ty.
-Skarbie, to ja nie jestem godzien Ciebie- Pocałował mnie szybko w czoło oraz potarł ręką po moich plecach na co się uśmiechnęłam i dalej zajął się drogą oraz
kolejnym papierosem. Westchnęłam, a on otworzył lekko okno. Poczułam świeże oraz zimne powietrze na twarzy. Okryłam się bardziej płaszczem. Muszę powiedzieć mu kiedyś, że w aucie w taką pogodę mógłby nie palić. Ale już nie chciałam psuć tego nastroju "zakochanych" więc dałam sobie spokój z tym. Teraz według mnie powinno się zacząć układać tylko jeszcze ta jebana Perrie i umowa z Modest stoi nam na przeszkodzie. Ale nie teraz czas na zastanawianie się nad tymi pierdołami. Kątem oka zerkałam na Mulata, a ten się uśmiechał wyczuwając mój wzrok na sobie. Zachowywaliśmy się jak para młodych dzieciaków z gimnazjum zakochanych niby po uszy. Takie love story jak na jednym z lepszych romansideł "Trzy metry nad niebem" Po prostu uwielbiam ten film, a nasza miłość wydaję się taka sama jak tam. Tylko czasem przypomina 15- latków zauroczonych sobą i myślących, że nie wiadomo ile razem mogą przejść. I taka wielka miłość zazwyczaj kończy się po skończeniu szkoły i ich drogi rozchodzą się. Tylko w naszym przypadku jest to prawdziwe uczucie, a nie zauroczenie oraz nie planujemy jakoś się rozstawać. Więc według mnie będzie wszystko dobrze. Przynajmniej tak muszę myśleć by nie stracić kolejnych osób na, których mi tak cholernie zależy.
-Tak ogólnie to gdzie jedziemy?
-Tak sobie myślałem, żeby jeszcze gdzieś cię zabrać, ale nie wiem czy to dobry pomysł- Posłał mi zadziorny uśmieszek.
-Czemu zły? Przecież dopiero 17- No właśnie już była 17. Na dworze robiło się coraz ciemniej, a ja nie wiedziałam gdzie jedziemy i czy w ogóle gdzieś pojedziemy.
-Bo pewnie już tam kiedyś byłaś. Ale warto tam się udać szczególnie po ciemku- Skomentował to, a ja zastanawiałam się gdzie możemy pojechać. Jednak już po chwili się dowiedziałam. Zobaczyłam wielki zegar, Zaparkowaliśmy na najbliższym parkingu. Mężczyzna otworzył mi drzwi i pomógł wysiąść. Razem szliśmy przed siebie. Już z daleka widziałam piękni oświetlone london eye.
Czyli tu mnie zabrał mój chłopak. Byłam tu kiedyś w dzieciństwie, a tak nie miałam czasu na to wszystko.
-Musze wyznać Ci prawdę. Bo byłam dawno temu tutaj. Ale chętnie pójdę jeszcze raz tylko tym razem z Tobą, a nie z ciocią- Widziałam jak się uśmiecha,a następnie przyciąga do siebie i obejmuje ramieniem. Szliśmy razem rozmawiając i wpatrując się w piękne już ciemne niebo pełne gwiazd. Kolejka nie była taka duża jak myśleliśmy. Musieliśmy oczywiście poczekać jakieś 10 minut, ale Zayn chował się przed kilkoma dziewczynami, które miała na swoich koszulkach logo jego zespołu. Wyglądało to bardzo komicznie, ale mi też kazał to robić, bo wszyscy wiedzą, że się z nimi zadaję więc mogłyby podejść i wtedy wpadli by. Cóż wyjaśnienia typu "A spotkanie znajomych" Raczej by nie przeszło ze względu na nasz ubiór. A fanki chyba chcą wierzyć w miłość "Zerrie". Niestety nie lubię rozczarowywać małych dziewczynek wiec też się zaczęłam chować. Odwróciliśmy się oboje tyłem więc nie rozpoznały by nas. A jak tylko byliśmy drudzy przy kupieniu biletów one na szczęście wsiadły do wagonika i odfrunęły. A my mogliśmy odetchnąć ulgą i wybuchnąć potem śmiechem. Zajęliśmy wygodne miejsca i powoli wznosiliśmy się w górę. Nie mam lęku wysokości, ale boje się. Więc musiałam mocno chwycić się ręki chłopaka.
-Nie masz się czego bać. Najwyżej zginiemy razem- Zadeklarował, a ja uderzyłam go w ramię.- Oj kochanie, no chodź tu!
Wziął mnie mocno do siebie przytulił. Wtuliłam swoją głowę w klatkę piersiową Mulata. Czułam jak jego serce mocno bije. Wsłuchiwałam się przez chwilę w rytm jaki wpadło serducho.
-Czujesz jak ono bije?-Pokiwałam głową.- Ono bije tylko i wyłącznie dla Ciebie-Zrobiło mi się słodko. Nie wiedziałam co odpowiedzieć, bo było to takie kochane. Uśmiechnęłam się i jeszcze bardziej w niego wtuliłam.
Chciałabym powiedzieć to samo, ale nie wiem kiedy moje przestanie bić.
Nie mogłam wypowiedzieć tych słów na głos, bo zepsułabym całą miłą atmosferę. Jednak teram otworzyłam swoje zamknięte oczy i spojrzałam na piękny krajobraz, który był wokół nas. Ten widok można oglądać całymi dniami i nocami. A jeszcze w takim towarzystwie mogłabym tu spać i siedzieć.
-Jest tu tak pięknie- Skomentowałam.
-Wiem, uwielbiam tu spędzać wolny czas-Odpowiedział patrząc przed siebie na panoramę miasta-Wiesz 7 styczeń to moja ulubiona data od dziś-Powiedział, a ja się wyszczerzyłam i do niego przytuliłam. Londyn to cudowne miasta, a Anglia jak państwo jest niesamowita. Między nami zapadła przyjemna cisza, której nie chcieliśmy przerywać, Tak miło się wszystko dziś układa i niech tak zostanie do końca naszych chwil razem . Czyli do końca życia.....
.......................................................
I kolejny rozdział : )
Czy tylko ja chciałabym takich zaręczyn kiedyś i zapytania o chodzenie? Ale tylko można pomarzyć i poczytać o takich idealnych parach : > A w życiu jest czasem zupełnie inaczej ;)
Mam nadzieję, że wam się podoba to co napisałam. ;> I zostawicie kolejne milutkie komentarze, za które zawsze jestem tak bardzo wdzięczna! ; *
Odliczacie tak samo dni do wakacji jak ja? xdd
A tak z innej beczki polecam ten otóż blog. Fi Fi pisze genialnie! Na prawdę bardzo mi się podoba ; >
Fi fi polecił mój blog u siebie więc chciałam odwdzięczyć się jej tym samym ; > Myślę, że wam się spodoba ;3 Nawet myślę nad zrobieniem zakładki z blogami, które ja czytam i mogę wam polecić ^^
Oczywiście zapraszam na te otóż opowiadanie! Tak to jest ten blog, który pisze z koleżankami ; > Za niedługo tam się pojawi epilog pierwszej części ;c
Co do mojego nowego opowiadania to mam już 3 rozdziały! ; D I skromnie mówiąc podobają mi się bardzo ; ) Jak napiszę jeszcze z 5 to zrobię nowego bloga i tam was zaproszę ;3 Bądźcie cierpliwi! ;*
Następny rozdział już w połowie napisany i za tydzień będzie ^^
A jak tak polecam blogi to tutaj Jest blog mojej przyjaciółki!! Jest to historia o Horanie xd Więc polecam także bardzo gorąco, bo ona dopiero co zaczyna ^^
To chyba tyle na dziś ; > Więc do napisania za niedługo kochani! ; *
Pozdrawiam i całuje ;3
CZYTASZ=KOMENTUJESZ!