niedziela, 22 lutego 2015

Rozdział 43.

**Oczami Jess**

 Jesteś już coraz bliżej celu skarbie. Teraz Paul zaprowadzi cię do jednego ze sklepów z ciuchami, a tam zostaniesz już sama. Kocham cię! Xx Z."

Już mam tego dość. Chodzę i spotykam nowych ludzi, których Zayn zamieszał w ten cały teatr. Z jednej strony jest to bardzo romantyczne. Dostałam jeszcze śliczną niebieską różyczkę. Już mam prawie bukiet. Kurde muszę szybko lecieć dalej, bo dochodzi już 14:30. Podziękowałam dziewczynie i wybiegłam z bloku na dwór. Złapałam Paula za rękę i kazałam mu się prowadzić do następnego sklepu. Wiedziałam, że on jednak wie co dalej robić tylko ściemniał. Ale nic na to nie powiedziałam tylko grzecznie słuchałam jego wykładu na temat dobrej fryzury, ciuchów, makijażu, i innych dupereli. Dziwne, ale zaczęło mnie to interesować. Na szczęście po chwili byliśmy już na miejscu. Staliśmy przed wielkim sklepem odzieżowym. Weszliśmy i od razu podeszła do nas kobieta w średnim wieku trzymając fioletową kartkę. Podała mi ją i kazała iść za sobą.

"Wybrałem dla Ciebie śliczną sukienkę. Rób co Ci każe Teressa i potem idź do parku. Xx Z"

-Tutaj ma Panienka to co kazał chłopak naszykować. Oczywiście pomagało mu przy tym jakieś 10 osób więc proszę się przebrać, a ciuchy oddać mi- Powiedziała, a ja szłam za nią. Paul cały czas jeszcze mi towarzyszył. Oddałam mu sowje rzeczy i weszłam do przymierzalni. Na wieszaku wisiała śliczna niebieska sukienka.  Najpierw sobie pomyślałam, że co za down każe mi chodzić w taką pogodę w sukience. Lecz z drugiej strony jestem ciekawa co będzie u celu. Na małej pufie leżała piękna niebieska róża. Najpierw rozebrałam się i nałożyłam jedwabny materiał na siebie. Boziu ona jest cudowna! Do tego miałam czarne buty na koturnie. Gotowa obejrzałam się w lusterku i mówię serio. Wyglądałam nieziemsko. Ciuchy dałam tej pani, która zapakowała je w paczkę i kazała podać swój adres. Zrobiłam to i po chwili przyszedł jakiś koleś i zabrał moje rzeczy. Więc została mi tylko torebka, płaszcz, róże i liściki. Teraz nie było Paul'a ani nikogo Musiałam sama sobie poradzić z tym bukiecikiem. Więc wyszłam ze sklepu i szłam w stronę parku. Mijałam już coraz mniej ludzi. Kiedy dotarłam do parku na ziemi przy samym wejściu znalazłam śliczną białą różyczkę. Momentalnie tam gdzie było głośno wszystko ucichło. Schyliłam się po kwiat i fioletowy liścik. Nie słyszałam żadnych ludzi. Nagle park opustoszał, a ja zostałam sama.

"Spójrz przed siebie Xx Z."


Zrobiłam to co kazał. Nie widziałam nikogo. Tylko za fontanną ujrzałam wyłaniającą się sylwetkę chłopaka w garniturze. Schowałam liścik do torebki, a bukiecik razem złączyłam. Był śliczny. Szłam do Malik'a, bo stanął nagle w miejscu po drodze zebrałam jeszcze kilka białych róż. Zatrzymałam się jakieś 3 metry przed mężczyzną. Uśmiechał się i miał w ręku ostatnią róże w kolorze krwi i liścik tym razem beżowy. Podeszłam bliżej i bez mowy dostałam kwiatka.
-Czekaj chwilę- Powiedział i gwizdnął głośno. Zobaczyłam kolesia ze skrzypcami idącymi do nas. Zayn wziął ode mnie bukiet i torebkę. Na szczęście tu śniegu już nie było. Karteczkę trzymał w kieszeni i jak tylko dźwięk skrzypiec się odezwał to zaczął śpiewać. A do tego wziął mnie w ramiona i kołysaliśmy się w rytm muzyki. Cały czas słuchałam słów wypływających z jego ust. Było to takie romantyczne.

Baby I just don't get it, do you enjoy being hurt?
I know you smelled the perfume, the make-up on his shirt
You don't believe his stories, you know that they're all lies
Bad as you are, you stick around and I just don't know why


 Nie spodziewałam się tyle po tym chłopaku! Wszystko sobie idealnie zaplanował. Więc teraz czekałam na dalsze rzeczy, ale najpierw rozpływałam się w tym głębokim głosie, które zawsze mnie podniecał? Chyba tak.
If I was ya man
(Baby you)
Never worry 'bout  


(What I do)
I'd be coming home
(Back to you)
(Every night, doin' you right)



Z każdym kolejnym słowem zrozumiałam, że nie zasługuję na takiego mężczyznę jakim jest Zayn Malik. Przecież tak zwykła dziewczyna, która owszem może oceniam się wysoko, ale jestem przeciętną laską zakochaną w chłopaku, który jest sławny i może mieć w każdej chwili inną, którą tylko sobie wymarzy. Że też akurat chciał mnie.

You're the type of woman
(Deserves good things)
Fistful of diamonds
(Hand full of rings)
Baby, you're a star
(I just want to show you, you are)


Słyszałam kiedyś już tą piosenkę, ale nie przywiązywałam sobie do niej wagi. Po prostu leciała, romantyczna, a wtedy miałam zły okres w swoim życiu. W sumie to teraz tak tańcząc, bo dobrze mu to wychodziło to sobie wszystko poprzypominałam.

You should let me love you
Let me be the one to give you everything you want and need
Baby good love and protection
Make me your selection show you the way love's supposed to be
Baby you should let me love you, love you, love you, love you, yeah


Zayn śpiewał jeszcze jakiś czas. Była to istna przyjemność słuchać tego wszystkiego. Szczególnie jak patrzył w moje oczy. Wtedy moje kolana miękły, a ja uśmiechałam się i mocno się w niego wtulałam. Jego dłonie błądziły po moich plecach oraz zjeżdżał na mój tyłek. Kiedy lekko go ścisnął z moich ust wydobył się cichy jęk. On to wie co lubią kobiety. Niestety przestał i teraz podał mi karteczkę. Odeszłam o krok do tyłu i przeczytałam.

"Wiem, że jestem frajerem, ale uszczęśliwisz mnie i zostaniesz moją... dziewczyną?" 

Do moich oczu napłynęły łzy. Te emocje, które mi teraz towarzyszyły były nie do opisania. Czułam się jak księżniczka. To ciekawe co się wydarzy na zaręczynach, które myślę, że razem do tego dojdziemy. Otarłam kilka łez płynących po policzku i odpowiedziałam.
-Głuptasie. Kocham cię! I nawet nie marzyłam o takiej szopce. Ale tak zostanę twoją dziewczyną!
Wziął mnie w ramiona i podniósł okręcają wokół własnej osi. Zaczął krzyczeć coś bardzo głośno.
-Jessica Milton jest oficjalnie moją dziewczyną! -Wykrzyczał.
-Cicho! Przecież każdy może usłyszeć - Skarciłam go, ale nie mogłam przestać się śmiać. Kochany tyle się narobił. Jak go nie kochać? No proszę to musi być jakiś czub by się nie zakochać w nim. Szczęśliwy pocałował mnie unosząc lekko w górę.
-Niech każdy się dowie! Ale przyznaj jestem romantyczny?
-Tak z pomocą pewnie Liam'a.
-A jak inaczej- Pocałował mnie namiętnie. Oddałam pocałunek i cieszyłam się tym co teraz się dzieje i co mam.- Kochanie to jak wyobrażasz sobie zaręczyny? Bo przecież chcę cię mieć już na zawsze przy sobie.
-Spokojnie kowboju. Dopiero zostałam twoją dziewczyną. Poczekaj muszę skończyć osiemnastkę i szkołę. Ale mam nadzieję, że coś wymyślisz- Rzekłam- Przecież dobrze sobie radzisz. Ale mam nadzieję, że jak będziesz się chciał oświadczyć to każdy już będzie o nas wiedział. Bo inaczej będzie to nie za ciekawe.
-Kochanie ja mogę nawet zaraz pójść do pierwszej lepszej gazety i powiedzieć jak bardzo cię Kocham! Ale mogę popsuć karierę chłopakom, a to nie jest fair.
-Wiem. Dobra więc zaręczyny powiadasz, że będą jeszcze lepsze? Już to wyobrażam w powietrzu, albo gdzieś pod wodą. Hahaha-Zaśmiałam się, bo dobrze wiem, że Zayn nie pływa zbyt dobrze i jak sam przyznał boi się.
-Wiesz ty co! Ja staram się być romantyczny, a ty się śmiejesz. Ale mogę obiecać, że nie zapomnisz tego dnia.

Mam taką nadzieję.

Oboje sobie rozmawialiśmy, ale zrobiło się zimno więc postanowiliśmy udać się do samochodu chłopaka. W między czasie odzyskałam swój telefon i nawet numer do Paula, który bardzo przeżywał to, że się nie pożegnał ze mną. Ale musiał robić to co kazano. Zrozumiałam, ale obiecałam iż zjawię się na jakiejś metamorfozie u niego w salonie.
Przez drogę do wozu trzymaliśmy się za ręce. Ja miałam swój bukiet i torebkę, a Zayn palił papierosa, ale nie przeszkadzało mi to. Oparłam swoją głowę o sile ramię. Sprawiło mi to trudność, lecz dzięki wysokim obcasom jednak sięgałam. Wyglądaliśmy jak jakaś para punków, która właśnie wzięła ślub, lub uciekła przed ołtarza. Miałam sukienkę w styczniu, bukiet kolorowych, szpilki i włosy jak na wesele.  Malik był ubrany w czarny garnitur, białe converse i  palił papierosa, a na nosie miał ciemne okulary by go nie rozpoznano.

Nie to jest całkowicie normalne....

Przeszliśmy przez rynek razem jak zakochani, którzy się tego nie wstydzą. Czasem myślałam, że jakaś babcia zatrzyma się i udzieli jakiegoś monologu na temat miłości i zachowania. Ale na szczęście czegoś takiego się nie doczekaliśmy. Już wchodziliśmy do samochodu, który stał tam gdzie Matt postanowił mnie opuścić. No cóż było warto robić te wszystkie dziecinne, ale i romantyczne rzeczy.  Zayn otworzył mi drzwi jak przystało na dżentelmen. Wygodnie się usadowiłam na siedzeniu z czarnej skóry. Natomiast on po chwili zajął miejsce koło mnie jako kierowca. Zapięliśmy pasy i Zayn włączył ogrzewanie, bo kiedy dotknął mojej dłoni poczuł lód, a nie skórę. Tak więc byłam mu wdzięczna i wreszcie jechaliśmy. Grzałam ręce przy nadmuchu. Na początku jednak było zimne powietrze. Chwilę musiałam poczekać i poczułam gorąco. Jak tylko zrobiło mi się cieplej chłopak złapał moją rękę i ją mocno ścisnął. Spojrzałam na niego, a on na mnie. Boziu... czy ja kiedyś wspomniałam o tych cudownych kawowych oczach? Są po prostu cudowne! Mogłam się wpatrywać i wpatrywać tak do końca, a ktoś by mnie nie obudził z tego zawieszenia stanu mojego umysłu. Jeszcze usłyszałam śmiech, który rozbrzmiał na całe auto.
-Mam się speszyć, kochanie? Wiem, że Ci się podobam, ale nie rozpraszaj mnie podczas jazdy - Puścił mi oczko. Zaśmiałam się i już nie patrzyłam na chłopaka tylko przed siebie. Robiąc mu na złość zabrałam rękę od niego.- Ej, ej, ej.. Tylko bez takich. Nie kazałem Ci zabrać dłoni.
-Przecież wiesz jak ja uwielbiam cię wkurzać, mój ty misiu- Oboje się zaśmialiśmy. Owszem wymyśliłam to na poczekaniu, ale zabrzmiało tak banalnie.
-Misiu? To słodkie, ale proszę. Już kochanie, lepiej brzmi - Powiedział pocierając mój policzek.
-Próbuję być słodką dziewczyna, która zasługuje na takiego faceta jakim jesteś ty.
-Skarbie, to ja nie jestem godzien Ciebie- Pocałował mnie szybko w czoło oraz potarł ręką po moich plecach na co się uśmiechnęłam i dalej zajął się drogą oraz
kolejnym papierosem. Westchnęłam, a on otworzył lekko okno. Poczułam świeże oraz zimne powietrze na twarzy. Okryłam się bardziej płaszczem. Muszę powiedzieć mu kiedyś, że w aucie w taką pogodę mógłby nie palić. Ale już nie chciałam psuć tego nastroju "zakochanych" więc dałam sobie spokój z tym. Teraz według mnie powinno się zacząć układać tylko jeszcze ta jebana Perrie i umowa z Modest stoi nam na przeszkodzie. Ale nie teraz czas na zastanawianie się nad tymi pierdołami. Kątem oka zerkałam na Mulata, a ten się uśmiechał wyczuwając mój wzrok na sobie. Zachowywaliśmy się jak para młodych dzieciaków z gimnazjum zakochanych niby po uszy. Takie love story jak na jednym z lepszych romansideł "Trzy metry nad niebem" Po prostu uwielbiam ten film, a nasza miłość wydaję się taka sama jak tam. Tylko czasem przypomina 15- latków zauroczonych sobą i myślących, że nie wiadomo ile razem mogą przejść. I taka wielka miłość zazwyczaj kończy się po skończeniu szkoły i ich drogi rozchodzą się. Tylko w naszym przypadku jest to prawdziwe uczucie, a nie zauroczenie oraz nie planujemy jakoś się rozstawać. Więc według mnie będzie wszystko dobrze. Przynajmniej tak muszę myśleć by nie stracić kolejnych osób na, których mi tak cholernie zależy.
-Tak ogólnie to gdzie jedziemy?
-Tak sobie myślałem, żeby jeszcze gdzieś cię zabrać, ale nie wiem czy to dobry pomysł- Posłał mi zadziorny uśmieszek.
-Czemu zły? Przecież dopiero 17- No właśnie już była 17. Na dworze robiło się coraz ciemniej, a ja nie wiedziałam gdzie jedziemy i czy w ogóle gdzieś pojedziemy.
-Bo pewnie już tam kiedyś byłaś. Ale warto tam się udać szczególnie po ciemku- Skomentował to, a ja zastanawiałam się gdzie możemy pojechać. Jednak już po chwili się dowiedziałam. Zobaczyłam wielki zegar, Zaparkowaliśmy na najbliższym parkingu. Mężczyzna otworzył mi drzwi i pomógł wysiąść. Razem szliśmy przed siebie. Już z daleka widziałam piękni oświetlone london eye.
Czyli tu mnie zabrał mój chłopak. Byłam tu kiedyś w dzieciństwie, a tak nie miałam czasu na to wszystko.
-Musze wyznać Ci prawdę. Bo byłam dawno temu tutaj. Ale chętnie pójdę jeszcze raz tylko tym razem z Tobą, a nie z ciocią- Widziałam jak się uśmiecha,a  następnie przyciąga do siebie i obejmuje ramieniem. Szliśmy razem rozmawiając i wpatrując się w piękne już ciemne niebo pełne gwiazd. Kolejka nie była taka duża jak myśleliśmy. Musieliśmy oczywiście poczekać jakieś 10 minut, ale Zayn chował się przed kilkoma dziewczynami, które miała na swoich koszulkach logo jego zespołu. Wyglądało to bardzo komicznie, ale mi też kazał to robić, bo wszyscy wiedzą, że się z nimi zadaję więc mogłyby podejść i wtedy wpadli by. Cóż wyjaśnienia typu "A spotkanie znajomych" Raczej by nie przeszło ze względu na nasz ubiór. A fanki chyba chcą wierzyć w miłość "Zerrie". Niestety nie lubię rozczarowywać małych dziewczynek wiec też się zaczęłam chować. Odwróciliśmy się oboje tyłem więc nie rozpoznały by nas. A jak tylko byliśmy drudzy przy kupieniu biletów one na szczęście wsiadły do wagonika i odfrunęły. A my mogliśmy odetchnąć ulgą i wybuchnąć potem śmiechem. Zajęliśmy wygodne miejsca i powoli wznosiliśmy się w górę. Nie mam lęku wysokości, ale boje się. Więc musiałam mocno chwycić się ręki chłopaka.
-Nie masz się czego bać. Najwyżej zginiemy razem- Zadeklarował, a ja uderzyłam go w ramię.- Oj kochanie, no chodź tu!
Wziął mnie mocno do siebie przytulił. Wtuliłam swoją głowę w klatkę piersiową Mulata. Czułam jak jego serce mocno bije. Wsłuchiwałam się przez chwilę w rytm jaki wpadło serducho.
-Czujesz jak ono bije?-Pokiwałam głową.- Ono bije tylko i wyłącznie dla Ciebie-Zrobiło mi się słodko. Nie wiedziałam co odpowiedzieć, bo było to takie kochane. Uśmiechnęłam się i jeszcze bardziej w niego wtuliłam.

Chciałabym powiedzieć to samo, ale nie wiem kiedy moje przestanie bić. 

Nie mogłam wypowiedzieć tych słów na głos, bo zepsułabym całą miłą atmosferę. Jednak teram otworzyłam swoje zamknięte oczy i spojrzałam na piękny krajobraz, który był wokół nas. Ten widok można oglądać całymi dniami i nocami. A jeszcze w takim towarzystwie mogłabym tu spać i siedzieć.
-Jest tu tak pięknie- Skomentowałam.
-Wiem, uwielbiam tu spędzać wolny czas-Odpowiedział patrząc przed siebie na panoramę miasta-Wiesz 7 styczeń to moja ulubiona data od dziś-Powiedział, a ja się wyszczerzyłam i do niego przytuliłam. Londyn to cudowne miasta, a Anglia jak państwo jest niesamowita. Między nami zapadła przyjemna cisza, której nie chcieliśmy przerywać, Tak miło się wszystko dziś układa i niech tak zostanie do końca naszych chwil razem . Czyli do końca życia.....
.......................................................
I kolejny rozdział : )
Czy tylko ja chciałabym takich zaręczyn kiedyś i zapytania o chodzenie? Ale tylko można pomarzyć i poczytać o takich idealnych parach : > A w życiu jest czasem zupełnie inaczej ;)
Mam nadzieję, że wam się podoba to co napisałam. ;> I zostawicie kolejne milutkie komentarze, za które zawsze jestem tak bardzo wdzięczna! ; *
Odliczacie tak samo dni do wakacji jak ja? xdd
A tak z innej beczki polecam ten otóż blog.  Fi Fi pisze genialnie! Na prawdę bardzo mi się podoba ; >
Fi fi polecił mój blog u siebie więc chciałam odwdzięczyć się jej tym samym ; > Myślę, że wam się spodoba ;3 Nawet myślę nad zrobieniem zakładki z blogami, które ja czytam i mogę wam polecić ^^
Oczywiście zapraszam na te otóż opowiadanie!   Tak to jest ten blog, który pisze z koleżankami ; > Za niedługo tam się pojawi epilog pierwszej części ;c
Co do mojego nowego opowiadania to mam już 3 rozdziały! ; D I skromnie mówiąc podobają mi się bardzo ; ) Jak napiszę jeszcze z 5 to zrobię nowego bloga i tam was zaproszę ;3 Bądźcie cierpliwi! ;*
Następny rozdział już w połowie napisany i za tydzień będzie ^^
A jak tak polecam blogi to tutaj  Jest blog mojej przyjaciółki!!  Jest to historia o Horanie xd Więc polecam także bardzo gorąco, bo ona dopiero co zaczyna ^^
To chyba tyle na dziś ; > Więc do napisania za niedługo kochani! ; *
Pozdrawiam i całuje ;3
CZYTASZ=KOMENTUJESZ! 

sobota, 14 lutego 2015

Rozdział 42.

**Oczami Zayn'a**
Wszystko się przeciągnęło. Nie zdążyłem nawet zadzwonić do Jess, która jak potem się dowiedziałem miała kolejny atak. Kiedy to usłyszałem nie mogłem nie wsiąść za kółko i jechać jak wariat do swojej ukochanej. W głowie miałem tylko mnóstwo myśli. 
"Przecież mógłbym jej już nie zobaczyć"
"Nie zdążyłbym powiedzieć jej wszystkiego" 
"Jest za młoda na takie cierpienie" 

Na szczęście dojechałem szybko do celu i widziałem Jess całą i zdrową. No to znaczy zdrową w dobrym znaczeniu tego słowo. Bo dobrze wiem, że nie jest wyśmienicie, ale też nie jest najgorzej. Spędziliśmy razem trochę czasu, ale jak dochodziła 17 to dziewczyna musiała wypalić z "chodzeniem" ze sobą. Z jednej strony ma rację. Więc postanowiłem jak najszybciej się zbierać i coś wymyślić. Nie pożegnałem się z nią tylko wybiegłem jak oparzony z domu Milton. Po drodze już wykręciłem numer do Liam'a
-Potrzebuje jakieś kwiatki, muzykę, świece, czekoladki... - Chciałem wymieniać dalej lecz mi przerwał. 
-Chcesz spędzić miły wieczór w wannie czy raczej zapytać się o chodzenie? - Skąd on to zawsze wie? Jakieś medium? Zaczynam się poważnie bać. Własnie włożyłem kluczyki do stacyjki i odpaliłem swoje piękne cacuszko. 
-Raczej to drugie? Czemu sądzisz, że chcę mile spędzić wieczór w wannie? Stary, ja próbuje być romantyczny. 
-Własnie widzę. Malik przecież to musi być coś na prawdę zaskakującego. Więc mam plan, ale musisz przyjechać. Razem coś pokombinujemy - Zakończyłem połączenie i ruszyłem, bo byłem już prawie w połowie. Minąłem kilka świateł i przejść dla pieszych, Musiałem zwalniać. Więc powrót do domu trwał jakieś 25 minut. Ale od razu wpadłem i pobiegłem do Payno. 
-Szybko - Skomentował robiąc głupią minę jak wpadłem i zastałem go w ręczniku. Zrobiło się dziwnie? Nie zazwyczaj tak siebie widujemy. Już się przyzwyczaiłem. Ale poczekałem chwilę jak się ubierze i wróci do mnie.
-Możemy już? 
-Więc myślę, że takie coś wyjdzie mega.... 
Tak się zaczęły 3 najdłuższe godziny w moim życiu. W sumie dowiedziałem się kilku rzeczy, a Liam wydzwaniał do sklepów itd. 
-Czyli będziesz tam z chłopakami i zrobicie to? - Spytałem kierując się z przyjacielem do garażu. Napisaliśmy kilka rzeczy i musieliśmy je porozwozić. 
-Wszystko dla zakochanych, a w dodatku dla przyjaciół - Odpowiedział siadając za kółko. Wszystko miałem już w pamięci. Jeszcze musiałem załatwić jedną osobę i wpaść do domu swojej przyszłej dziewczyny. - Nie stresuj się tak. Wszystko jest w połowie załatwione. Teraz tylko wyluzuj i wracamy do domu, a o 7 pobudka! To nie są jeszcze zaręczyny. A to dopiero będzie ciekawe jak to zrobisz.
-Wiesz podobno już mam narzeczoną - Prychnąłem na to głupie wspomnienie.- Ale wiedz, że moje zaręczyny będą cudowne,bo mi pomożesz z tym. A ja odwdzięczę się tym samym.
-Aj Malik, Malik... 
***
 Tak więc załatwiliśmy wszystko na mieście, a ostatnim miejscem miała być Jess. Najpierw wolałem zadzwonić do Matt'a jej ochroniarza. 
-Słucham - Usłyszałem więc chciałem od razu przejść do rzeczy. 
-Matt tu Zayn Malik. Wiesz może czy Jess śpi? 
-Tak właśnie się wykąpała i poszła do siebie jak mówiła spać. Coś nie tak?
-Zaraz będę mógłbyś mi otworzyć?
-Jasne już czekam - Liam zaparkowałam tam gdzie zawsze ja i poszliśmy nacisnąć przycisk od domofonu. Od razu bramka się otworzyła i dała znak, że możemy wejść. -Co sprowadza was o tak późnej porze? - Przywitaliśmy się męskim uściskiem dłoni. Streściłem mu całą jutrzejszą zabawę i się zgodził.
-To ja pójdę teraz dać tą dużą fioletową kartkę na jej szafce, a obok ta różowa róża - Chłopaki zostali na dole i jeszcze uzgadniali godziny itd. Szedłem na palcach by tylko nie obudzić dziewczyny, bo już byłoby po planie. Ale na szczęście otwierając drzwi usłyszałem ciche chrapanie. Położyłem tak jak mówiłem rzeczy i pomyślałem czy róże nie są banalne, ale mówiła mi kiedyś, że je uwielbia. Tak więc będzie zadowolona. 
Spała tak słodko, że uwałowałem ją w czoło przez co poruszyła się na łóżku odkrywając lewą nogę. Ja nie wiem, że te dziewczyny mają takie kompleksy, a są idealne! Poprawiłem jej okrycie i wyszedłem tak samo cicho jak wszedłem. Odetchnąłem z ulgą jak już schodziłem na dół do chłopaków.
-Załatwione? 
-Tak. Więc my czekamy na twój telefon Matt. A jak coś to obudź ją około 12 - Pokiwał głową i nas odprowadził do drzwi. Myślę, że jakoś go polubię. Ale na szczęście nam pomaga i to się liczy. 
-Teraz do domu i spać Malik, bo nie wstaniesz i nie zdążysz się wyszykować i tego zamieszania.
Liam miał rację. Jutro mam kilka bojowych zadań. Więc czas wszystko Zayn dopinać na ostatni guzik.... 
**Oczami Jessici**
-Wstawaj, bo nie można przespać całego życia! - Usłyszałem nad swoim uchem. Zerwałam się wystraszona i złapałam za poduszkę, którą wycelowała prosto w twarz Matt'a. Jednak zapomniałam, ale on jest moim ochroniarze z dobrą kondycją więc łatwo uniknął tego ciosu. Zdenerwowana zawarczałam jak jakiś pies, ale po chwili przypomniałam sobie 
"Nie denerwuj się!" 
Tak więc ochłonęłam i postanowiłam wstać, bo dochodziła 12. Czy jak zabiję własnego stróża to skażą mnie do pierdla? No przynajmniej nikt więcej by mnie nie denerwował i nie budził. Zgramoliłam się z cieplutkiego łóżeczka na zimne panele. Poprawiłam swoją fioletową pościel i na to położyłam duży granatowy koc. Poduszki- dwa małe jaski, jeden w kształcie serca, a drugi zwykły z naszytym nadrukiem księżniczki. Byłam mała jak go dostałam więc już się przywiązałam. Ale podoba mi się. Ostatni raz spojrzałam na ładnie wyglądające pierwszy raz od dawna łózko i poszłam do szafy. Wyciągnęłam jakieś dresy, ale nagle spojrzałam na swoją szafkę nocną. Duże fioletowe coś przyciągnęło moją uwagę. Podeszłam bliżej i wzięłam do ręki piękną różową róże i karteczkę. Otworzyłam i przeczytałam.

"Kochanie ubierz się ładnie (ale nie za seksownie) I idź do Matt'a, który zawiezie cię w jedno miejsce. Zbieraj wszystkie informacje i dodatkowe prezenty. A potem postępuj zgodnie z innymi karteczkami. Kocham cię Xx Z." 

W co ty ze mną grasz? Ale nic nie mówiąc powąchałam kwiatka. Ładny to muszę przyznać. Odłożyłam bladoróżową roślinkę i podeszłam do szafy. Dresy rzuciłam na krzesło, a z wnętrza mojej "Narni" wyciągnęłam granatowe rurki oraz błękitną koszulę z rękawem 3/4. Jeszcze biały stanik oraz koronkowe figi. Cały zestaw ułożyłam na fotelu i udałam się do łazienki w celu odświeżenia oraz zrobienia jakiegoś makijażu. Zrobiłam sobie mocne kreski czarną kredką. Na powieki nałożyłam jasny cień, a na ustach znalazła się moja nowa krwista szminka. Oczywiście podkład i puder to podstawa więc nimi zajęłam się na samym początku, a na koniec pod tuszowałam rzęsy. Na koniec użyłam perfum Bi-Es " Ti amo Ti amo". Dostałam je dawno temu od cioci, bo gdzieś tam była w delegacji to przywiozła mi kilka kosmetyków. A te dopiero teraz otworzyłam, bo mam mnóstwo innych pięknych zapachów.  Okrągły szklany pojemniczek umieściłam na swojej półce z takimi rzeczami. Teraz wzięłam szczotkę i rozczesałam swoje włosy. Dobrze, że wczoraj je umyłam.
-Jessica! Nie ma przecież czasu! - Zganiał mnie Matt. Więc tylko zdążyłam ułożyć przedziałek i wrócić po torebkę oraz telefon. Nałożyłam czarne botki na koturnie i beżowy, ciepły płaszcz. Gotowa zostałam prawie wyniesiona z własnego domu do samochodu. 
-Kurwa. Matthew! Przecież muszę się jakoś wyszykować. A przez Ciebie nie wzięłam kartki! Tylko zdążyłam wziąć kwiatka - Nakrzyczałam na niego siedząc już zapięta i jadąca do jakiegoś miejsca. 
-Spokojnie mała. Mam dla Ciebie następną, ale dostaniesz ją dopiero w centrum. I będę musiał cię zostawić, ale spokojnie Poradzisz sobie jakby coś było nie tak to od razu dzwoń będę niedaleko - Uśmiechnął się, a ja przypominałam sobie wczorajsze całe zajście i walkę o swoje życie. Niby to nic jak teraz tak wspominam, ale jednak jest to coś ważnego. W końcu wygrałam chwilową walkę. Nie odzywałam się przez resztę drogi. Obserwowałam tylko biały puch znajdujący się już na coraz mniejszych kawałkach ziemi. Mam nadzieję, że w centrum już go nie ma. W okamgnieniu byliśmy już na miejscu. Odpięłam się i czekałam na następną karteczkę. Chłopak włożył rękę do kieszeni i wyciągnął złożoną na pół takiego samego koloru jak ta pierwsza karteczkę.
-Ale najpierw masz mi oddać telefon  -Chciałam zabrać mu kartkę, ale schował ją przede mną. Czekał, aż dostanie telefon. Zabijałam go wzrokiem, ale w końcu oddałam moje kochane maleństwo. Wystawił mi teraz to co chciałam. Wzięłam ją i zaczęłam czytać. 

"Jesteś w centrum jeśli to czytasz. Idź teraz do restauracji o nazwie "Madox". Pewnie nie zdążyłaś nic zjeść. Tam czekaj na wskazówkę Xx Z." 


Nie chce mi się nigdzie chodzić, ale skoro chce się ze mną pobawić w jakieś podchody to stoi. Wysiadłam i udałam się szukając. Szłam i szłam rozglądając się wokół. W końcu natrafiłam na duży ładny budynek o tym własnie logo. Weszłam do środka trzymając karteczkę. Wnętrze było niesamowitego. Tak samo piękne jak te wszystkie pięciu gwiazdkowe restauracje gdzie chodzę z ciocią na różne bankiety. Podeszłam do miło uśmiechającej się kobiety może starszej ode mnie o 3 lata? Stała ona na środku sali i trzymała w ręku kolejną karteczkę dla mnie. Podeszłam bliżej i się miło uśmiechnęłam. 
-Witam. Musi być Pani Jessica? - Przytaknęłam- Twój znajomy dużo mi mówił i uwierz to jest miłe z jego strony. Tak ogólnie jestem Kate. 
-Gdybym wiedziała o co mu chodzi. Kurde. przepraszam, że wplątał Cię w tą szopkę, ale no cóż to Zayn jego trudno ogarnąć. Jessica miło mi- Stwierdziłam obserwują dziewczynę. 
-Nie przejmuj się. Rzadko mam takie zajęcie więc to dla mnie przyjemność. A teraz siadaj proszę tam przy oknie i poczekaj na swoje danie.
-Ale ja..
-Już jest zapłacone i złożono zamówienie -Uprzedzając moją wypowiedź i zniknęła gdzieś za drewnianymi dużymi drzwiami. Idąc na swoje miejsce przyglądałam się wystrojowi. Niby normalny, bo ściany koloru beżowego z dodatkami czerni. Meble brązowe. Zasłony w kolorze bieli oraz beżu. Wszystko ze sobą współgrało. Usiadłam przy oknie oglądając to co się dzieje na zewnątrz. Właśnie wychodziło słońce za warstw tych wszystkich chmur. Swój płaszczyk odwiesiłam na wieszak, a torebka zajęła drugie krzesło. Po około 5 minutach wróciła miło kobieta.
-Proszę oto twoje zamówione już wczoraj jedzenie - Wczoraj? Czy to zaplanowane? 
-Masz może dla mnie jakąś karteczkę? - Spytałam, a ona się zaśmiała.
-Oczywiście, ale mam rozkaz oddania jej dopiero po zjedzeniu deseru -Po tym odeszła w drugą stronę. Ja musiałam zabrać się za jedzenie. Dostałam pysznie wyglądające pancakes'y polane syropem klonowym. Do tego miałam zieloną herbatę o smaku grejpfrutowym.

Wszystko sobie skubany zaplanował tak jak lubię. 


Zjadła wszystkie cztery dobrze wypieczone placki i czekałam na dalszą część tego teatrzyku. Kate wróciła zabierając moje brudne naczynia i stawiając po chwili na tacy pyszny kawałek ciasta czekoladowego. 
-O nie ja już podziękuje. Nie dość, ze tak wyglądam to on jeszcze chce mnie utuczyć - Westchnęłam i chciałam wyjść, ale dziewczyna mi zabroniła.
-Dostałam odpowiednie informację. Więc zostajesz i ładnie to wcinasz. A następnie dostaje to - Wskazała wyjmując z "nerki" znaną mi już kartkę. Zrobiłem minę oburzonego dziecka. Zajęłam się jedzenie i popijałam to pysznym stu procentowym sokiem pomarańczowym. Czułam się obserwowana, ale jak spojrzałam w stronę uliczek nikogo takiego nie widziałam. Moją uwagę przyciągnął jakiś koleś z aparatem, ale miał kaptur, żebym mogła to ocenić. Olałam go i zajęłam się końcówką tej pyszności. Kiedy talerz był pusty ostałam zbożową kawę oraz to po co tu przyszłam. Popijając napój czytałam co on tam nabazgrał. 

"Jeśli to czytasz kochanie to grzecznie wszystko zjadłaś. Kawa jest zbożowa ze względu na twoje problemy. Skoro się najadłaś idź teraz do salonu fryzjerskiego. Budynek jest koloru różowego więc nie przegapisz go! Xx Z." 

Teraz fryzjer? I wszystko niby zapłacone z góry? O co tu chodzi? Kurde jak trudno jest zrozumieć facetów.
-Kate! - Zawołałam dziewczynę. Niosła ze sobą piękną fioletową różyczkę. 
-Zapomniałam o niej, ale kazał dopiero jak będziesz wychodziła - Dostałam śliczną fioletową roślinkę i mogłam już się ubierać. Gotowa z przyzwyczajenia wyciągnęłam portfel.-Zapłacone już jest nawet więcej niż trzeba. 
-Jeszcze raz dziękuję. Do zobaczenia! -Pożegnałyśmy się, a ja szłam tą są uliczką szukając budowli wymienionej w wiadomości. Szłam co jakiś czas wyglądając jak zagubione dziecko szukające swojego domu. Coś jak Jaś i Małgosia szukający drogi powrotnej do domu. Wszędzie mijałam mnóstwo ludzi idących, albo do pracy, albo gdzieś się śpieszących. Jedni tylko spacerowali, a inni uprawiali jakieś sporty. Chwile się zamyśliłam, ale nagle dostrzegłam takiego koloru jakiego szukałam na budynku. Na samej górze pisało "Pink" Kto by się domyślił? Wzruszyłam ramionami i weszłam do środka. Od razu uderzyła we mnie woń szamponów, farb, lakierów do włosów oraz inne chemikalia. Stanęłam na środku rozglądając się za kimś kto może być zamieszany w ten cały plan. Ale jednak chwilowo nikt nie patrzył na mnie. Dopiero po chwili podszedł w moją stronę młody, wysoki blondyn z niebieskimi pasemkami. Jego styl ubierania był dość specyficzny? Nie to niestosowna odpowiedź na to. Po prostu miał na sobie obcisłe skórzane rurki, różową koszulkę i sweterek na guziczki. A na nosie spoczywały dużo różowe zerówki. Wyglądał zabawnie. 
-Jessica? - Spytał spoglądając na mnie. 
-Tak.
-Jestem Paul. Teraz złotko zajmę się tobą tak jak kazał twój przyjaciel -Pomógł mi ściągnąć płaszcz i inne duperele. Zabrał torebkę i schował do szafki. Następnie usadził mnie na jednym z krzeseł i zaczął czegoś szukać. W końcu znalazł grzebień.- Mam ci zrobić piękną fryzurę. Jaką byś chciała złotko? Czy chcesz się sprawdzić na wujku Paulu?- Spytał poruszając zabawnie brwiami. 
-Chyba zdam się na wujka, ale proszę bez jakiś fikusów, ani strzyżenia czy coś. Chcę wyglądać ślicznie, ale i elegancko? Coś w tym stylu.
-Kochanie, wiem co chce każda dziewczyna jak i chłopak. Nie martw się. Jesteś pod dobrą opieką. Nie bez powodu własnie jesteś tu, a nie u kogo innego. Dla Ciebie odwołałem sowich klientów i jak widzisz moje koleżanki się zajmują tylko grupą ludzi, a ja czekałem na właśnie Ciebie. 
-To widzę, że Zayn nieźle pokrzyżował Ci plany - Zaśmiałam się zakładając fartuszek na siebie.
-Chodź umyjemy głowę - Rzekł prowadząc mnie pod zlew. Wygodnie usiadłam i czułam jak ciepła woda leje się po moich włosach.-Rzadko robię coś takiego więc zgodziłem się. Mamy duży ruch, ale dla takiej sprawy warto. Gdybyś nie była jego pewnie mógłbym Ci go ukraść - Powiedział poważnie dziko się szczerząc do mnie. No to już wiedziałam, ze jest homoseksualny. Zawsze miałam o takich dobre zdanie. Więc go nawet teraz nie zmieniam. Podoba mi się jego bezpośredniość. Teraz mogłam dokładniej ocenić wystrój wnętrza. Panowało tu dużo żywych kolorów, ale najwięcej było odcieni różu. Co chwilę ktoś wchodził i wychodził. Widać, że jestem na prawdę w drogim lokalu. Ale jeśli to jest część planu to czemu by nie skorzystać? Zwykle z ciocią chodzimy do naszej stałej fryzjerki, ale raz na jakiś czas można coś zmienić. Szczególnie jak spotkasz takiego Paula, który chyba wie co robi. Nawet nie zauważyłam kiedy znalazłam się  z powrotem na czarnym skórzanym fotelu. Teraz blondyn miał w ręku nożyczki i rozczesał mi włosy w przedziałek. Trochę się obawiałam, ale dał mi gazetę do poczytania. Słyszałam tylko ja nożyczki przecinają powietrze oraz moje kochane włoski. 
-Mam się bać? -Zapytała spoglądając w lusterko.
-Ehh zapomniałem. -Obrócił mnie w drugą stronę. Teraz nie widziałam swojego odbicia tylko innych ludzi chodzących po salonie. 
-Czemu nie mogę tego oglądać? 
-Bo mi zabroniono - Odpowiedział dalej wykonując swoją pracę. - Powiem tyle, ze wyostrzę twoje pocieniowane włosy, a potem zobaczymy co z nich zrobię. Co powiesz na zmianę kolorku? Blond? Czerń? 
-Heh to dobry pomysł, ale może jeszcze nie teraz? Mam ładne włosy, ale pomyślę na bardziej ciemniejszym, albo blond okej? -Pokiwał głową i dalej coś tam ciął za mną. Więc wolałam się nie denerwować tylko przeglądałam fryzury i jakieś modne artykuły. Nagle poczułam gorące powietrze i usłyszała dźwięk suszarki. Chłopak chyba zakręcał mi włosy. Cóż interesowało mnie to co teraz mam na swojej głowie. 
  Po jakichś 30 minutach siedzenia na tyłku nogi mi zdrętwiały. I poczułam ukłucie w głowę. 
-Au!- Krzyknęłam dotykając się w obolałe miejsce. Nagle poczułam coś dużego i chciałam to pomacać, ale dostałam po rękach.-Aaa!
-Nie pozwoliłem jeszcze dotykać.! Jeszcze lakier i parę ładnych kwiatuszków- Zaśpiewał pod nosem i dalej coś przypinał. Tą gazetę przeglądnęłam z jakieś 5 razy? Ale teraz obserwowałam inne fryzjerki zajmujące się starszymi paniami. Nikogo w moim wieku nie zauważyłam jedynie kobiety w wieku może cioci. Ale nagle dostrzegłam tą babę, której tak nie lubię. Czemu akurat musiała przyjść do tego samego miejsca co ja? Jeszcze brakuje tu Ojca, albo tej jej siostrzyczki. Próbowałam się ukryć za gazetą i na razie jakoś mi wychodziło. -Boisz się kogoś kochanie?
-Proszę szybciej. Tam jest moja macocha. Nienawidzę jej-Załkałam i poczułam jak na moich włosach zostaje zapach lakieru, którego teraz użył Paul.
-Gotowa na ratunek i na pokaz? -Pokiwałam energicznie głową i zostałam obrócona. 
-Wow!- Tyle słów opuściło moje usta. Bardzo mi się spodobało.
-Czyli jednak ten koleś ma gust w dobieraniu fryzur, kurdeczka! miałem nic nie mówić-Skarcił się. 
-To Malik wybierał?
-Z moją pomocą. Ale spokojnie sam zaproponował to, a ja tylko ulepszyłem jego formę. Więc to nas obu zasługa- Zaklaskał w dłonie, a ja przyglądałam się  każdemu szczegółowi w tych idealnych włosach.  
-Jessica? -Kurwa zobaczyła mnie.
-Paul teraz pomóż mi się stąd wydostać i to najszybciej jak to możliwe-Wstałam i obserwowałam go. Kazał mi szybko iść za sobą. Powiedział, ze zaraz wróci po moje rzeczy, Szybko opuściłam główną siedzibę. Schowałam się w jednej z kabin toaletowych. Słyszała
m jak wchodzi tu ona i obserwuje kabiny. Niestety będę musiała się z nią przywitać. Kurwa! Kurwa! Spuściłam dla picu wodę i wyszłam. 
-O Monic! -Udałam zaskoczoną. Podeszłam do zlewu i umyłam ręce. Przyglądnęłam się sobie kilka razy i chciałam wyjść.
-Gdzie się tak wyszykowałaś?-Spytała swoim głosikiem, którego używał jak tylko nie było ojca w pobliżu. 
-Do kościoła..-Udałam bardzo poważną, ale zaraz wybuchłam śmiechem.
-Możesz grzeczniej smarkulo!? 
-Nie pozwalaj sobie na takie słownictwo. To, że nie ma z Tobą ojca nie oznacza, że mu nie powiem-Wyśmiałam kobietę, a ta popchnęła mnie na ścianę. To teraz mnie wkurwiła. 
-To ty sobie nie myśl, że jak nagle cie odnalazł to nie wiadomo ile jest dla niego warta! Ach córka od siedmiu boleści! Chora jesteś to przyjeżdża i na odczepnego, żebyś tylko nie zapomniała czasem o niby kochanym ojcu. Spokojnie poczekaj jeszcze z miesiąc i go już nie zobaczysz!-Wykrzyknęłam podchodząc bliżej. Ścisnęło mnie na początku w żołądku, a następnie w klatce piersiowej. Złapałam się tam i próbowałam uspokoić, ale te szmacisko dalej pierdoliło głupoty. 
Spokojnie Jessica, spokojnie. 
Powtarzałam sobie w myślach. 
-Co jakieś masz problemy?! Może CI pomóc? Nie co ja gadam takim smarkulom nigdy nie podam reki pomocnej-Cholernie chciałam ją uderzyć, ale ból się nasilał jeszcze bardziej jak na nią patrzyłam. Błagałam, żeby ktoś tu przyszedł. Kiedy już prawie upadałam na kolana do toalety wszedł Paul.
-Co się tu dzieje? Proszę wyjść stąd natychmiast! 
Wyprowadził Monic, a mi pomógł ochłonąć. Musiałam usiąść i kilka razy wciągnąć porządne hausty powietrza. Dopiero po jakiś 5 minutach się uspokoiłam tak, że nic mnie nie bolało.
-Myślałem, że mi tu zejdziesz. A wiedz, że byłem przygotowany. Bo ja to ten jeden co był wczoraj z Zaynem powiedział? A! Że dziś my czyli Ci co mają karteczki są twoimi aniołami stróżami. Tak więc spokojnie Chicka- Ten jeden? To z kim on tu był? Może Niall? A może Liam? Wszystko jest możliwe z nimi. 
-Jest mi już lepiej, fryzura się trzyma ja też. Więc mogę dostać karteczkę?
-Ależ proszę bardzo. Przeczytaj, a ja potrzymam twoje rzeczy. 

"Poznałaś właśnie Paula. Jak wrażenia? Bo ja go polubiłem. Mam nadzieję, ze wyglądasz niesamowicie. Zresztą zawsze tak jest. Teraz Paul wybierze się z Tobą do sklepu a tam dostaniesz dalszą wskazówkę. Xx Z." 


-Zapomniałabym! Masz tutaj kolejną różę-Pierwszy raz widziałam takiego koloru kwiat. Ta czerń była taka magiczna, że aż chciało się go powąchać. Tak więc też zrobiłam i pachniała ślicznie.  Paul doniósł mi jeszcze te dwa kwiaty, które dostałam w domu i w restauracji. Teraz miałam ich 3. Ciekawe ile jeszcze. Ubrałam się i czekałam na nowo poznanego kolegę.
-To teraz prowadź dalej -Zakomunikowałam. Chłopak wystawił mi ramię bym się złapała. Tak więc zrobiłam i szliśmy sobie przez duży rynek. Szliśmy udając turystów i rozglądając się dookoła. Cóż paru mężczyzn na mnie się gaiło, ale to pewnie przez tą fryzurę. Jednak znowu zobaczyłam tego samego kolesia w kapturze i z aparatem w ręku. To dziwne, ale postanowiłam się tym nie przejmować. Nagle do Paula zadzwonił telefon.
-Tak idziemy punkt 3 na liście do zrobienia-Oznajmił, a ja byłam pewna, ze to Zayn. Chciałam zabrać telefon, ale Paul mi to uniemożliwił. Więc zrobiłam minę zbitego psa i szłam przed siebie.- Tak, ale kończę, bo zaraz się zgubi. Jessica! Gdzie ty idziesz?!
-Do tego sklepu! -Odkrzyknęłam.
-Ale on jest tu! -Wskazała na budynek po prawej stronie. Uderzyłam się w czoło i musiałam cofać do niego.-Dobrze, że masz wuja Paula w razie czego -Zaśmialiśmy się i udaliśmy do  środka....

___________________________________________
Tralalalala! 
Jestem z nowym rozdziałem! 
Wena mnie nie opuszcza xd 
Właśnie dochodzi 2:20 a ja siedzę i kończę rozdział. Ale wszystko dla was kochani! ; ) 
Według mnie jest to romantyczne co tu się dzieje omnomnom *.* 
Przyjaciółka mi to podpowiedziała więc wiecie jest kochana ;3
Tak ogólnie to przepraszam, ale straciłam rachubę czasu co do dodania rozdziału xd Bo skończyłam ferie i zapomniałam o dacie dodania rozdziału. A staram się dodawać tak co poniedziałek :> A tu dziś patrzę na datę pierwszego komentarza, a tu już 2 tygodnie mijają! I ja takie o kur.... No właśnie ;/ Przepraszam ; * 
Jak myślicie co dalej? Kurde, ale ta Monic jest denerwująca. Ale Paul jest super! A Zayn go lubi ze względu na orientacją, bo nie będzie podwalał się pewnie do Jess hahah faceci xd 
A ten koleś w kapturze? Ja bym się bała, ale potem wyjdzie kto to ^^ 
Jak wam się podoba? Nie jest chyba tak bardzo tragicznie co nie? : ) 
Dziękuje za tyle komentarzy i wyświetleń!! :* 
Kochani jesteście. 
A tu mam kolejną podpowiedź co do nowego opowiadania. Prolog jak wspominałam zakończony. Jeszcze takiego nigdzie nie czytałam wiec się chyba wam spodoba : D Mam nadzieję, że całe opowiadanie wypali tak jak chcę : >
Zdecydowałam o kim ono będzie. O MALIKU *.* Ale obiecuję, że już mam myśli nad następnym. Wiem mam 100 myśli na minutę xd Ale kolejne będzie już o innym chłopaku : )) Bo wiecie jak ja go kocham! ;3 Ale też obiecuję, że nie będę zaniedbywać tego bloga, bo to mój pierwszy więc zakończę go tak jak chyba planuje xd Chociaż moje  plany się zmieniają z dnia na dzień ^^
A czy  ktoś ma ferie? ^^ 
Ja odliczam dni do wakacji xd
Dziś 14 luty, a ja u taty ;/ Może i lepsze to niż siedzenie w łóżku cały dzień z herbatką i smutną muzykę na zmianę z romansidłami xdd Gdzie ten mój książki ; c
A wy jak ten dzień spędziliście? ;* 
CZYTASZ=KOMENTUJESZ! 
Pozdrawiam <3
you-are-fire-starting-in-my-heart.blogspot.com Zapraszam tu za niedługo będzie epilog części 1 ;c 

poniedziałek, 2 lutego 2015

Rozdział 41.

-Jessica, zaczynam się martwić o Ciebie-Usłyszałam swoją ciocię.
-Dlaczego?-Spytałam zaspanym głosem otwierając oczy. Teraz dopiero zobaczyłam, że dochodzi już godzina 13.
-Bo śpisz, śpisz i końca nie ma. Dzwonił Derec i mówił, że będzie później. A jak się czujesz?
-Jest już chyba lepiej. Mogę zostać sama? Muszę się ogarnąć-Kobieta opuściła mój pokój, a ja postanowiłam się ubrać i pójść pomału na dół. Wstałam z łóżka podtrzymując się szafki. Do szafy już podeszłam normalnie, ale bardzo powoli. Wyciągnęłam czarne dresy i niebieską koszulką. Narzuciłam jeszcze na siebie ciemny polar i ruszyłam do łazienki. Tam umyłam zęby, uczesałam włosy i gotowa mogłam iść na dół. Na dole już stał Matt patrząc czy nic mi nie jest. Boże jak ja nie lubię mieć nianiek. Teraz jest to nieuniknione. Przywitałam się z nim i poszłam usiąść na sofę. Włączyłam telewizor, a mój ochroniarz dał mi gorącą herbatę oraz ciepły koc.
-Co chcesz zjeść?
-Jakieś kanapki, bo nic mi się nie chce-Odpowiedziała przełączając na swój ulubiony serial. Przynajmniej mam co oglądać przez dzisiejszy cały dzień. Ale i tak nie będę miała "spokoju", bo Zayn do mnie ma przyjechać. Więc czekałam na lekarza i na innych.
***
-Musisz jeść, bo twój organizm może być osłabiony-Pan lekarz już mnie zbadał, przywiózł jakieś lekarstwa i został na kawie. Wiedziałam, że coś między nim, a ciocią będzie. Przynajmniej jeden jakiś normalny będzie w tej rodzinie.
-A mogę normalnie chodzić do szkoły?
-O niee, chwilowo jest to zabronione. Przynajmniej daj sobie jeszcze tydzień wolnego. A potem zobaczymy. Możesz normalnie wychodzić, ale pod opieką.
-A wyjazdy? Jakbym chciała gdzieś pojechać czy to nie jest nic złego?
-Chwilowo sama nie możesz. Ale jeśli będzie ktoś z tobą to owszem. Nie możesz się przemęczać. A ja codziennie będę sprawdzał twoje samopoczucie-Uśmiechnęłam się i wyłączyłam. Musiałam załatwić jakiś prezent dla Malika na urodziny.Tylko co to może być? Przecież nie kupie mu jakiegoś głupiego kubka, albo coś w tym stylu. Żeby nie było to nic banalnego postanowiłam zasiąść od bardzo dawna do pianina i coś dla niego nagrać. Jakiś czas temu słuchałam jednej bardzo fajnej piosenki, która jak teraz sobie uświadamiam opisuje właśnie nasz związek. Poprosiłam Matta' by nagrał to co będę właśnie zaraz grała. Chwilę musiałam się rozgrzać. Zagrałam jedną ze starych piosenek, które moja mama mnie uczyła. A następnie przeszłam do rzeczy najważniejszej. Nie wiem czy to dużo, ale według mnie spodoba mu się to.
-To jest bardzo ładne-Stwierdził mężczyzna wyłączając kamerę. Nagrał podobno fajny kawałek.-Wiesz dam to do mojego znajomego, który zajmuje się robieniem zwiastunów to przerobi to tak, że powstanie fajny krótki filmik z muzyką wykonaną przez Ciebie w tle.
-Okej, dam Ci parę zdjęć itd-Oznajmiłam podnosząc się z siedzenie, ale zaraz na nie wróciłam. Zakręciło mi się w głowie. Zamknęłam oczy, które zaczęły pulsować. Jedną rękę położyłam na swojej klatce piersiowej i starałam się wyczuć swój puls. Po chwili poczułam bardzo mocne uderzanie. "Tylko nie siadaj mi teraz pikawo" Pomyślałam próbując podnieść swoje dupsko z miejsca, ale znowu nie wyszło. Poczułam silne ramiona pomagające mi wstać- Matthew.
-Jesteś ze mną?-Usłyszałam i przytaknęłam mu głową. Wstaliśmy z miejsca i ruszyliśmy do salonu gdzie dobiegały śmiechy kobiety i mężczyzny. W pewnym momencie nie czułam już nóg i nie mogłam sama się ruszyć przed siebie. Dobrze, że Matt był na tyle silny by unieść mnie w górę i zanieść na jasną sofę. Tak od razu zajęła się mną moja opieka medyczna.
-Masz gorączkę. Co się stało?-Spytał Derec biegnąc do kuchni po coś. Patrzyłam się w sufit i liczyłam do stu. To kiedyś mi pomagało ujarzmić ból, ale czy tak jest teraz? Poczułam lodowate coś i do tego mokre znajdujące się na moim płacie czołowym.-Wytrzymaj chwilę. Jak się zaczynasz pocić. Przecież to nie możliwe-Coś do siebie mruknął i zaczął się nad czymś bardzo dogłębnie zastanawiać.
-Co się z nią dzieje?
-Muszę jakoś to zastopować, bo są to pierwsze objawy zawału. Daj szybko jakiś koc i poduszki!-Zakomunikował i zaraz byłam w pozycji półleżącej, nakryta grubym kocem. Czułam ból rozpierający moją klatkę piersiową.-Jessica tylko się nie poddawaj. Wszystko co się dzieje z chorymi ludźmi zależy od tego jak oni do tego poschodzą. Musisz z tym walczyć!-Oznajmił odpinając moją bluzkę.-Odepnij jej biustonosz-Ciocia zrobiła to co kazał. Zaczęło mi się robić strasznie zimno i słabo. Łapczywie łapałam powietrze do sowich płuc. W jednej chwili przed moimi oczami przeleciało kilka scen z życia wziętych.
"Pierwsza randka"
"Pierwszy pocałunek"
"Ellie i ja bawiące się w lato"
"Spotkania z dziadkami"
"Opowieści mamy przy ognisku z ciocią i wujkiem"
"Ucieczka z domu"
"Kłótnie"
"Śmierć bliskich"
"Poznanie nowych znajomych"
"Zakochanie się"
"Prawdziwa przyjaźń i miłość"
"Pierwszy raz przeżyty z kimś kogo kochałam."
"Szczęście i śmierć"
Czułam się lekko skrępowana, ale byłam pod dobrą opieką więc mogłam spokojnie wierzyć w wygraną w tym przypadku. Zacisnęłam mocniej pięści i ten narastający ból odszedł w niepamięć i te wszystkie sceny zniknęły i powróciło to co się dzieje teraz w tej chwili.
-Wygrałam-Wyszeptałam uspokajając się.
-Dzielna pacjentka. Widzę, że wolę walki masz dużą. Więc będzie dobrze.
-Mam pytanie. Bo skoro mam problemy z sercem to chodzi tylko o zawał?-Naszło mnie na pytanie, które bardzo nurtowało mnie od jakiegoś czasu.
-To zależy. Bo dziś mogłaś mieć zawał, a na przykład jutro twój narząd sercowy może przestać chodzić tak jak należy. Będę wtedy musiał znaleźć dla Ciebie jak najszybciej dawcę. A  w najgorszym wypadku jest możliwość zatrzymania akcji serca. I już chyba wiesz co się z tym wiąże-Dobrze wiedziałam. Dziękowałam właśnie w tym momencie Bogu, że mam wsparcie i sama potrafię jakoś przezwyciężyć chorobę, która jest tak uciążliwa. Mam nadzieję, że nie poczuje już tego bólu nigdy w życiu.
-Czemu to tak powraca do mnie często?
-Trudno powiedzieć, ale każdy przechodzi takie coś inaczej. Dziś mogłaś przeżyć to ostatni raz i nigdy już nie spotka cię coś podobnego, a inny mógł dziś to przeżyć, a jutro już go nie będzie w tym świecie. Różnie bywa. Ale według mnie u Ciebie owszem może się to powtórzy, bo nie mogę powiedzieć, ze nie. Ale myślę, że nie pojawi się to tak szybko-Nie uradowała mnie ta odpowiedź, lecz też nie zasmuciła. Przynajmniej wiem co mnie czeka. Nie będę przecież się załamywała nad sobą, bo wciąż jestem młoda i mam życie przed sobą. Jeśli będę myśleć w pozytywny sposób to może też tak będzie. I wszyscy zadowoleni. Cóż jednak nie teraz. Mino mojej cioci była taka sama jak wtedy kiedy dowiedziała się o śmierci dziadków oraz mojej mamy. Jak zginął wujek to nie było mnie przy cioci. Wtedy wyjechałam na tydzień na jakiś kurs. Mama opowiadała mi jak tylko wróciłam, iż z ciocią było okropnie. Załamała się i przez cały tydzień nie wychodziła z domu. Tylko piła alkohol i nic więcej nie spożywała. Wpadła w depresje. Musiała chodzić potem do specjalisty, który pomógł jej wyjść z tego stadium i wróciła do swojej starej postaci. Minęło sporo czasu od tego nieszczęsnego wypadku lotniczego gdzie zginęło tyle ludzi, a wraz z nimi był nasz bliski. Pamiętam go jak najlepiej, bo dobrze się ze mną dogadywał. Uwielbiałam jak przyjeżdżali i on szedł ze mną na dwór pobawić się, a nasze kochane pani zostawały w domu gotują i plotkując o wszystkim. Po tylu latach widzę, że moja chrzestna powinna już znaleźć sobie jakiegoś przystojnego znajomego. Nie zastąpi on tego samego mężczyzny, ale zawsze to poczucie bezpieczeństwa i miłości zawita do serca Pani adwokat.
-Jessica, jeśli jeszcze raz zrobisz to samo to obiecuję, że dostaniesz jakąś najgorszą karę!-Krzyknęła kobieta zalewając się łzami i mocno mnie do siebie przyciągając. Poczułam lekki ból, ale nie tam gdzie powinnam lecz na ramionach. Tak mocno mnie ścisnęła, że ledwo łapała oddech, a to chyba nie dobrze.
-Jeśli mnie nie puścisz to zaraz sama mnie udusisz!

Co za ulga normalnie oddychać!

-Masz szczęście, żer cię tak bardzo kocham!-Usiadłam już normalnie spoglądając na swojego lekarza.
-Panie doktorze?
-Hm?
-Mogę zadzwonić i pójść do swojego pokoju czy coś w tym stylu?
-Możesz wszystko, ale nie zostawaj teraz sama-Wstałam i ruszyłam do pokoju gdzie przed chwilą byłam grając coś na pianinie. Matt szedł krok w krok ze mną. Przewróciłam oczami i wykręciłam numer do chłopaka, który powinien u mnie już dawno być.-Mógłbyś mi przynieść laptopa?-Spytałam ochroniarza, który zaraz zniknął i słyszałam jak mówi do Tom'a by ten postał tu u mnie.
Kolejna niańka! 
-Halo, kochanie wiem, że umówiliśmy się, ale właśnie teraz wsiadam w samochód i ruszam do Cibie-Usłyszałam to co chciałam. Jeny jak on to robił, że codziennie coraz bardziej go zaczynałam kochać? Przecież to prawie nie normalne.
-Czekam na Ciebie, bo nie mogę się nigdzie sama ruszać. Miałam kolejny atak-Kurwa! Skarciłam się w myślach i uderzyłam otwartą dłonią w czoło. Przecież miałam mu teraz nie mówić. Jaka ja jestem głupia!

-Co?! Zaraz będę u Ciebie - No brawo Jess. Teraz będzie jechał jak wariat, a na drodze pewnie istne lodowisko. Dlaczego ja najpierw nie pomyślę, a dopiero potem coś powiem? Głupia, głupia, głupia, głupia! Zdenerwowałam się. I dopiero teraz uświadomiłam sobie brak stanika. Musiałam po niego pójść, bo bez bluzy miałam opinającą na cyckach koszulkę. Wstałam i ruszyłam do salonu. Tam leżał mój czarny koronkowy stanik. Wzięłam go niezauważalnie i poszłam do łazienki. Znalazł się tam gdzie powinien i wyszłam wracając do swojego cichego pokoiku. Tam już miałam uruchomionego laptopa i siedzącego na fotelu Matt'a. Pokręciłam głową, ale nic nie mówiąc usiadłam tuż obok i zaczęłam przeglądać swoje strony. Najpierw Twitter, potem Facebook. Miałam kilka wiadomości na, które podpisywałam. Od Rose miałam jakiś dziwny artykuł więc go wyświetliłam i jak można było zapomnieć o pannie Edwards? Noż kurwa, ale nawet jak byłam nieprzytomna to ta udawała bliską mi osobę i do tego namówiła Zayn'a?! Moja złość teraz jest nie do opisania. A lekarz wspominał bym się nie denerwowała, ani stresowała. Mam żyć na tak jakby tabletkach wiecznego spokoju oraz szczęścia. Przecież znając taką wiedźmę jak Perrie to jest to niemożliwe!

Jebana szmata! Widać, że liczy się dla niej tylko sława! 

Przeczytałam wszystko co tam wypisywali. I owszem pisało, że dziewczyna bardzo płakała i się smuciła ze względu na przyjaciółkę swojego narzeczonego. Zacytuję:
"Mój przyszły mąż ma bardzo dobre kontakty z Jess dlatego ja też się z nią przyjaźnię,a  ta wiadomość to cios poniżej pasa. Przecież to jedna ze złych rzeczy jakie wiem."
Powtarzam się, ale czy ludzie na prawdę wierzą w to wszystko?! Przecież na tych zdjęciach widać, że Zayn udaje jak tylko może. A nie jest zbyt dobrym aktorem jeśli chodzi o nią. Kiedy opowiada mi o tym wszystkim co zrobiła to aż się nie chce wierzyć, ze ludzie są do tego zdolni. By tak niszczyć czyjeś szczęście. Ale musiałam się jakoś uspokoić i policzyć do dziesięciu z zamkniętymi oczami.
1..,2...,3..,4 ..., 10..
Otworzyłam oczy i dostałam znowu jakąś wiadomość na fb.
"Jess widziałaś artykuł? Ale z niego cham! Musisz coś z tym zrobić. Przecież widać, że tylko udaje to z Tobą, a tak na prawdę chce być z Perrie"
Czy na prawdę moja jedna z przyjaciółek napisała coś takiego? Mogłam się spodziewać po jakimś chłopaku, ale nawet on by to zrozumiał. Przecież Rose dobrze wiedziała o co chodzi miedzy Malikiem a tą szmatą. Najwidoczniej mnie tak słuchała.
"Zayn mnie kocha, a ta cała Edwards może nas pocałować w dupę!"
Wysłałam, a ta w mgnieniu oka odpisała.
"Ja bym uważała, bo nigdy nie wiadomo co się dzieje za twoimi plecami."
Znam Rose od małego, ale teraz zaczęła mnie ostro wpieniać. Mówiłam jej o tym wszystkim to ta nagle z takimi głupimi tekstami. Ostatnio jak jeszcze byłyśmy w szkole to zaczęła się zmieniać i zadawać bardziej z takimi jednymi dziewczynami niż ze mną i Ellie. Czasem to nawet się zastanawiam czy ta nasza przyjaźń nie była tylko sztuczna, żeby zdobyć serce Liam'a i popularność wśród naszych znajomych. Jednego dnia zachowuje się normalnie, rozmawiamy, śmiejemy się itd. A następnego dnia nie rozmawia z nami tylko idzie do innych. Udaje, że nie obchodzą jej nasze tematy. Jest fałszywa dla tych jeśli chodzi o osoby znienawidzone przez nas. Teraz jednak przejrzałam na oczy i już nie dam się omamić przez jedno głupie spojrzenie. Teraz już wiem o czym mówiła Ellie od dłuższego czasu i nie będę dalej milutką Jess dla przyjaciół. Jeśli ktoś nie jest fair co do mnie to dlaczego ja mam być do kogoś? Gdzie tu jest sprawiedliwość.
Postanowiłam zadzwonić do Ellie i opowiedzieć jej o tym, ale jednak nie zdążyłam, bo domofon zadzwonił. Słyszałam jak Thomas rozmawia z kimś i pozwala mu wejść. To było oczywiste, że tą osobą jest mój kochany przyjaciel. Zobaczyłam o w progu i już mogłam ruszyć szybkim tempem w jego stronę. Podczas tego co się działo wcześniej miałam przed sowimi oczami właśnie jego. Wiedziałam, ze muszę wygrać wszystko tylko po to by być blisko Zayn'a oraz ludzi na, których mi tak kurewsko zależy. Jak tylko przygarnął mnie w te swoje idealnie umięśnione ramiona wiedziałam, że jestem w tym miejscu gdzie powinnam być. To się nazywa prawdziwe szczęście.
-Czemu nie zadzwoniłaś wcześnie? Jak to się stało? Gdzie?
-Pomału, bo nie nadążę z odpowiedziami. Więc nie dzwoniłam, bo miałam Ci dopiero powiedzieć tu na miejscu, żeby nie martwić się o Ciebie podczas drogi tu. Jak? Nawet ja nie wiem, ale Derec jest cały czas w domu więc wyjaśnił mi kilka ważnych rzeczy-Opowiedziałam o co chodzi i dalej kontynuowałam opowieści związane z moim złym stanem.-Wiesz jak to jest na filmach gdy ktoś umiera? Widzi całe swoje życie przed oczami-Pokiwał głową.-Ja tak właśnie miałam. Bałam się tak cholernie, ale powiedział mi mój lekarz bym walczyła, bo to tylko zależy ode mnie czy wygram tą jebaną walkę. Przed oczami miałam Ciebie i innych mi bliskich. Kiedy wygrałam, a ból odpłynął wiedziałam, że jestem silna. i muszę być tu i dalej być wrzodem na dupie  wszystkich, których kocham.-Dostałam buziaka w usta i byłam najszczęśliwsza.
-Jesteś dla nas najważniejsza. Nawet nie myśl inaczej.
-Wiesz co Rose mi przesłała? Artykuł gdzie widać jak jesteś z Perrie pod szpitalem. Ja się pytam czy ona na prawdę nawet tam musiała się znaleźć?-Wzięłam laptopa na kolana i weszłam na konto twittera Malik'a. Przeglądałam jakieś jego wpisy, a potem zajrzałam do siebie. Dopiero teraz ujrzałam ile miałam od obcych mi osób wiadomości. W każdej było coś o mnie i Zaynie. Fanki nawet zaczęły przerabiać jego zdjęcia z Perrie na moje z nim. Było to urocze, ale nie mogłam na takie coś pozwolić, gdyż nikt nie może się dowiedzieć prawdy. Nawet w trendach na samym końcu pisało coś o mnie, żebym wracała do zdrowia. Napisałam krótkie podziękowania, ale na temat Zayn'a nic nie wspominałam. Jedna po chwili pod moim postem pojawiło się mnóstwo pytań dotyczących właśnie jego. Pytali czy jestem teraz z nim, co robimy, jesteśmy razem. Nie odpowiadałam na to, bo przecież trzeba takie rzeczy ignorować. Tak więc wyłączyłam swoje konto i podałam urządzenie chłopakowi, który nie chciał więc odłożył na biurko i leżał ze mną na miękkiej sofie.
-Kochanie nie musisz się przejmować jakimś idiotycznym artykułem. To co piszą to bzdury, które oczywiście Edwards wymyśla na bieżąco. I ostrzegam jeśli ona jeszcze raz nazwie mnie sowim mężem to nie ręczę za siebie.
-Ja mam to teraz głęboko w dupie i ty też to musisz tam mieć. Wiesz co dobrze na mnie teraz wpłynie?-Spojrzał na mnie unosząc jedną brew-Zaśpiewaj mi coś - Ostatni raz słuchałam jego głosu podczas niepamiętnego już wywiadu. Ale tak dla mnie jeszcze nie śpiewał. Jedynie Harry raz dla mnie zrobił taki mały teatrzyk i do snu mi zanucił. Było to urocze..

Ogarnij dupsko Milton! Nie ma już Styles'a!! 

-A co byś chciała usłyszeć? Coś z nowej płyty? - Pokiwałam twierdząco głową i czekałam, aż coś wybierze. - Lubię prawie wszystkie, ale ta jest bardzo fajna - Tak wiec zaczął coś najpierw nucić, a potem usłyszałam początek i ten mocny baryton. Cała zadrżałam pod jego wpływem. Czułam się jak w siódmym niebie. Byłam ja i on, który odpłynął i dawał mi własny koncert.

Going out tonight,
Changes into something red
Her mother doesn’t like that kind of dress
Everything she never had, she’s showing off


Z każdym kolejnym słowem rozpływałam się w tym czarującym dźwięku.

Driving too fast
Moon is breaking through her hair
She’s heading for something that she won’t forget.
Having no regrets is all that she really wants


Czułam jakby ta piosenka miała uderzyć w fanki taką miłością. Bo w końcu chłopaki śpiewają o różnych rzeczach, które one chcą usłyszeć, ale w tej piosence czułam jakby słowa mówiły o tym co się z nimi dzieje. Że każdy się starzeje lecz na fanki to nie działa źle jednak nadal będą przy swoich idolach i nigdy nie odejdą.

We’re only getting older baby
And I’ve been thinking about it lately
Does it ever drive you crazy
Just how fast the night changes?
Everything that you’ve ever dreamed of
Disappearing when you wake up
But there’s nothing to be afraid of
Even when the night changes
It will never change me and you


Tymi słowami zakończył śpiewanie. Miałam zamknięte oczy więc nie mogłam widzieć czy chłopak na mnie zerka, ale w głębi serca czułam te spojrzenie. Ze względu na dość młodą porę nie chciało mi się nic robić. Najchętniej spędziłabym w tej kanapie resztę dnia. Ale przecież trzeba działać i pomagać chłopakom w szykowaniu przyjęcia dla Zayn'a chociaż oni pewnie będą robić wszystko na ostatnią chwilę jak było z urodzinami Lou. Więc nie muszę się jakoś chyba tym przejmować. Tylko zamówię jakiś ładny tort. I będzie przyjemnie.
-Jess - Usłyszałam i otworzyłam swoje ociężałe powieki zerkając na te piękne duże czekoladowe tęczówki nade mną.-Chyba już nie przejmujesz się Perrie co nie?
-To pytanie jest głupie - Stwierdziłam poprawiając się na torsie chłopaka.- Przecież wiesz, że jej nienawidzę. A jeśli nawet pomyślę, że ona chce cię pocałować... Ugh to cała się gotuje!
-Ale ja jestem tylko gotowy pocałować jedną kobietę, która jest dla mnie całym światem..
-Nie słodź Malik, nie słodź - Zaśmiałam się i poczułam mocniejszy uścisk. - Też mam tylko jednego chłopaka, który może mnie całować.
-A kto to taki? - Bawiliśmy się w kotka i myszkę? Serio już nawet do tego doszło?
-Pewnie nie znasz, bo nie jest to mój chłopak. I chyba nigdy nie będzie - Zrobiłam smutną minę.
-Zależy Ci tak bardzo na tym pytaniu o chodzenie?-Widziałam, że przewrócił oczami. Ale to jest ważne! No proszę! Przynajmniej niech tyle zostanie z dawnych tradycji. Kiedyś było zupełnie inaczej, a mężczyźni walczyli o kobiety do samego końca.
-Tak - Odparłam.
-Więc, Jessico Milton czy zostaniesz moją dziewczyną? - Usłyszałam i szczerze to ucieszyłam się, ale to nie było to co chciałam usłyszeć.
-Nie.
-Świetnie więc teraz jesteś... Że co?! - Prawie wykrzyczał zdenerwowany. Biedny..
-Nie - Po raz drugi powiedziałam to samo i czekałam na dalszą reakcję.
-Niby czemu?
-Bo powiedziałeś to tak od niechcenia i jakby w ogóle Ci nie zależało! A ja chcę by to wyglądało jako bardziej romantycznie. Na sylwestrze byłeś jakiś lepszy w te klocki - Prychnęłam i chciałam od niego się odsunąć. Więc usiadłam i się przesunęłam w prawą stronę.
-Kochanie, ale nie możesz mi odmówić - Posłał mi swój łobuzerski uśmieszek.. Uwielbiałam go. Nie mogłam się dać tak łatwo zmiękczyć.

Co to to nie! Nawet sobie tak nie myśl Malik, że możesz łatwo coś dostać. Nie ze mną te zabawy... 

-To co mam zrobić?
-Mnie się pytasz? To ty jesteś mężczyzną i powinieneś coś wymyślić - Udałam oburzoną i odwróciłam się do niego plecami. Ale nie posiedziałam tak długo. Poczułam ciepłą silną dłoń, która owija się wokół mojej talii i przyciąga w znane mi ciepłe ciało.-Nie widzisz, że jestem teraz zła?
-Nie możesz być zła na kogoś kogo tak bardzo kochasz - Tu mnie miał. Skubany jednak dobry jest w takie klocki. Co teraz zrobić? Być chamska czy może nie? Ktoś mi kiedyś powiedział, że chamska powinnam być dla innych, a nie dal moich bliskich. Lecz ja to olałam, a teraz widzę jednak plusy tych słów.
-Czy ja wiem?
-Daj mi jeden dzień - Mówi wstając i wychodząc bez pożegnania z domu. Zdziwiłam się. Wstaje i podchodzę do okna. Widzę jak Zayn rozmawia z kimś przez telefon i biegnie w stronę samochodu.

Tylko się nie wyjeb na lodzie mój głuptasie! 
__________________________________
Tum tum tum!! 
Zjawiłam się z nowym pół na pół rozdziałem. Jest trochę smutny, ale powoli wszystko wychodzi na prostą. Kurde Już 41 rozdział, a ja kiedyś powiedziałam przyjaciółce, ze mój blog będzie miał tylko 40 rozdziałów hahah Teraz widzę jakie to było bolesne kłamstwo xd Bo nie chcę się z wami rozstawać, ani nic podobnego. Dlatego już zaczęłam pisać nowe ff! ^^ Spodoba wam się. Tylko chłopcy nie będą raczej sławni. No może nie jako zespól : )) Ale mam już 2 rozdziały, jestem taka z siebie dumna xd
Więcej nie podpowiem teraz. Może w następnej notce : D
Jak rozdział? Bo według mnie ta choroba nie odejdzie tak łatwo. Dzięki temu pomysłowi już widzę ostatni rozdział tu napisany i epilog. Kurde jak ten czas jednak leci. A niedawno pisałam 1 rozdział i bałam się, że nikt nie będzie chciał tych wypocin czytać :P
Podoba wam się pan lekarz? : > A Zayn? Co on wymyśli hmmmm. To moja słodka tajemnica :)
Czekajcie na następny to się dowiecie ;*
Dziękuje wam za te miłe komentarze oraz tyle wyświetleń! : * Jesteście niesamowici ! :3
Czy uważacie, że rozdziały są zbyt długie? ;/
 Jak tak to będę pisać krótsze rozdziały ^^
Ale to co kto woli : )
Pozdrawiam ; >
CZYTASZ=KOMENTUJESZ! 

Obserwatorzy