piątek, 23 października 2015

Epilog.. ♥

ważna notatka ; c 
**6 lat później**

ur.12.01.1993 r.- zm. 25.03.2015 r
Tutaj spoczywa Zayn Malik.
Kochający chłopak i przyszły ojciec.
Oddał swoje życie dla miłości.
,, Żyć możesz tylko dzięki temu, za co mógłbyś umrzeć...

Wróciłam tutaj. Do tych wszystkich wspomnień. Po tylu latach postanowiłam znowu postawić swoją stopę na ulicach Londynu. Miasta, które było dla mnie wszystkim, aż do 25 marca. Dalej nie wierzę w to co on dla mnie zrobił. Ja mogłam tutaj leżeć, a nie on. To uczucie tak boli. Tak dalej po tych 6 latach boli, gdy tutaj stoję i czytam godzinami napis na nagrobku. Kiedy lekarz powiedział, że czas na operacje wiedziałam... wiedziałam, że odszedł...
*wspomnienie*
-Nic nie rozumienie, tracę go! Nie, nie, nie.. błagam tak boli! Proszę zabierzcie ten ból – krzyczałam wijąc się z bólu serca nie ze względu na chorobę tylko wtedy moje serce uległo rozsypce na kawałki. Moi przyjaciele weszli i próbowali pomóc pielęgniarką mnie uspokoić co i tak nie wyszło, bo nie byli Zayn'em.-Proszę! To tak boli.. Zayn! Nie rób tego dla mnie.. Wróć, błagam, błagam! - dławiłam się własnym płaczem odczuwając potrójne uderzenie wewnątrz z każdego mojego słowa i myśli.
-Proszę, Jess uspokój się – pomóc mi najbardziej próbował Liam, który widziałam jak reszta chłopaków ciężko znosi to co się właśnie działo. Nie chciałam ich słuchać więc tylko kręciłam głową i uderzałam o łóżko rękoma.
-On to robi dla ciebie! Rozumiesz? Odszedł, dla ciebie – odezwał się po długiej chwili Louis. - Musisz być dla niego silna – wyszeptał patrząc mi w oczy. Nie chciałam tego przyjąć do swojej świadomości, bo po co?! Nie chcę żyć bez niego. On był sensem tego co się ze mną działo każdego jebanego dnia. Mój krzycz i płacz przerwał Derec wchodząc do sali. Wszyscy spojrzeli na niego. Miał opuszczoną głowę, ale szedł pewnie do mnie. Wiedziałam.. Nie ma go już z nami..
-Jessica czas na operacje – powiedział zabierając jakieś papiery.
-Czy to oznacza ..
-Zayn Malik odszedł – odpowiedział wychodząc. Wszyscy zaczęli głośno płakać i wyrażać swój żal. Ja nie mogłam się ruszać ani mówić. Moja miłość opuściła mnie. Zrobił coś takiego dla mnie, żebym mogła dalej stąpać po ziemi bez niego...
**
-Prosił bym to ja zrobił zabieg – zagadał mnie Derec bym się uspokoiła. - I kazał, żebym przekazał Ci jego ostatnie słowa.
-Słucham – otarłam kolejne łzy cieknące po policzkach.
-Byłaś jego ostatnią myślą przed śmiercią i masz się nie poddać nigdy – Tylko Zayn mógł mi kazać być silną, a potem odszedł kochając mnie cały czas.
-Zaczynajmy już – oznajmiłam zamykając oczy. Moje myśli krążyły tylko wokół niego i nawet nie poczułam jak zasnęłam widząc przed oczami jego postać uśmiechającą się do mnie..
*koniec wspomnienia..*
Po operacji nic nie mówiłam, nie jadłam kompletnie nic tylko siedziałam i zażywałam jakieś potrzebne tabletki by serce się przyjęło. Dalej je zażywam, by nie wystąpiły jakieś prze wikłania. Cały miesiąc byłam w szpitalu jak nie dłużej. Przyjaciele starali się ze mną rozmawiać, ale nie odpowiadałam. Słuchałam tylko radia, gdzie przez ten okres było głośno na ten temat. Wybuchła wielka afera, ale nie odpowiadałam na żadne pytania ze strony mediów. Byłam w innym świecie wyobrażając sobie mnie w naszym wspólnym domu z Nim. Zaczęto mnie karmić przez kroplówkę. Ale mnie to nie obchodziło. Nie chciałam żyć, ale musiałam. Obiecałam to jemu. Pojawiłam się na pogrzebie, bo jego mama tego chciała. Po paru miesiącach jednak się dowiedziałam, że zostawił coś po sobie. Było to takie nieprawdopodobne, że lekarze nie zauważyli przed operacją. Chodziłam codziennie rano na cmentarz i przesiadywałam tam godzinami. Najbliższy stał mi się Eathan, który miał się mną opiekować. Chłopaki z zespołu raz na jakiś czas dzwonili mówiąc jak u nich i pytali co u mnie. Nasze kontakty się popsuły. Ja natomiast nie ubolewałam nad tym. Cały czas nosiłam żałobę w sercu – w jego sercu. Patrząc w lustro nie mogę przestać patrzeć w miejsce gdzie jest ślad po operacji. To jest znak, że on jest ze mną i zawsze będzie.
Po roku otrząsnęłam się na tyle by rozmawiać z bliskimi. Jednak ciągle słuchałam jego głosu i oglądałam film, który mi nagrał. Nie zauważyłam kiedy zbliżyłam się do Eathan'a. Skończyłam w jakiś sposób szkołę i wraz z Eathanem wyjechałam do Ameryki gdzie zamieszkaliśmy wspólnie. Do Londynu wracałam tylko 25 marca co roku. Nie mogłam tam mieszkać i codziennie mijać wszystkie miejsca gdzie byliśmy we dwoje. Gdzie się spotkaliśmy, całowaliśmy, przytulaliśmy. To dalej tak boli. Wspomnienia o tej miłości, którą człowiek przeżywa raz w życiu. To jest ból nie do opisania, gdy traci się część siebie.
Stoję i patrzę się w grób. Płaczę. Wspominam wszystko od początku jak robię co roku i prawie codziennie.
-Mimo tego co się stało dalej cię kocham – odezwałam się. To mi jakoś pomaga i uświadamia, że on tu dalej jest. - Codziennie pytam się dlaczego to zrobiłeś? Ale nie mam odpowiedzi. Zrobiłam tak jak chciałeś. Jestem silna, mam męża, rodzinę. Ale brakuje mi Ciebie zamiast tych wszystkich ludzi wkoło. Tak tęsknie – zaszlochałam kucając..- Dlaczego? Dlaczego to zrobiłeś? Proszę. Odpowiedz, tak bardzo chcę wiedzieć czy dobrze postąpiłeś– łkałam patrząc na swoje splecione ręce do nieba. Rozpłakałam się jak zwykle tutaj. W domu staram się tego nie ukazywać. Za dnia jestem pochłonięta pracą, rodziną, obiadem, sprzątaniem, sportem, znajomymi, wyjściami służbowymi. A natomiast wieczorem jak tylko Eathan zasypia płaczę widząc w swojej głowie jego i mnie. Potem jednak usypiam z jego imieniem na ustach i śnię o tym co najlepsze..
-Mamo, mamo – usłyszałam krzyki dzieci biegnących w moją stronę. Wstałam i otrzepałam się ze śniegu. Otarłam łzy kiedy poczułam na nogach dotyk dzieci.
-Czemu płaczesz mamusiu? - spytał Max. Tak mam dzieci. Właśnie mój starszy synek jest pamiątką po Zaynie Malik'u. Jest to niesamowite, ale jak najbardziej prawdziwe. Eathan nie zgadzał się by nazwać dziecko imieniem jego prawdziwego ojca więc przeszliśmy na kompromis i nazwaliśmy go Max..
*6 lat wcześniej *
-Jessica dopiero teraz to zauważyłem- spojrzałam tylko na lekarza, który nagle wszedł i coś chciał ogłosić. Jednak ja byłam zajęta myśleniem, bo w końcu to dopiero miesiąc bez niego. - Jesteś w ciąży. Nie wiem jak to możliwe, ale nie wykryliśmy tego, bo było za wcześnie – jego słowa mną wstrząsnęły. Nie odezwałam się tylko odwróciłam wzrok zaczynając ponownie płakać. Poczułam jego rękę na sowim ramieniu. - Powinnaś się cieszyć to wielkie szczęście. - nie odpowiedziałam tylko dalej szlochałam nie wierząc w jego słowa.- Jak coś daj znać, a co do dziecka to rośnie zdrowo - Usłyszałam zamykane drzwi. Gwałtownie odkryłam się podwijając koszulkę w górę zerknęłam na swój brzuch. Nie spałam z nikim. Ta istota co we mnie rośnie jest jego dzieckiem, które planowaliśmy wspólnie. Wpadłam w atak. Rzucałam wszystkim co miałam pod ręką. Rozwaliłam telefon, komputer, dzbanek, szklanki. Wszystko. Jednak kiedy w mojej ręce znalazła się ramka ze zdjęciem, którą kazałam tu przynieść nie odważyłam się nią rzucić. Usiadłam na łóżku i przyglądając się szczęśliwej dwójce zakochanych, przytuliłam się do przedmiotu.
-Będziemy mieli dziecko... - wyszeptałam nie wierząc. - Będziesz ojcem, a ja samotną matką. Nie chcę żyć, mam dość patrzenia na innych próbując znaleźć ciebie w tym tłumie ludzi będących na tej ziemi..
*teraz *
-Kochanie, mama odwiedza osobę, która była dla mnie ważna – odpowiedziałam sześciolatkowi, który bacznie przyglądał się nagrobkowi. Max Brown. Chciałam by na drugie miał Zayn, ale kiedy mój mąż wszczął pod tym względem awanturę to zrezygnowałam w ogóle z drugiego imienia. Uwielbiam patrzeć jak mój mały synek śpi. Wtedy wygląda identycznie jak Zayn. Marzyliśmy by mieć dwójkę dzieci i teraz tak jest. Syn jest jego potomkiem, natomiast Molly jest córką Eathana i moją. Założyłam rodzinę, jestem z tym kim chciał Zayn i się nie poddałam. Zrobiłam wszystko co chciał, ale co mi po tym? To mi go nie zwróci. Zamyśliłam się patrząc przed siebie. Poczułam dotyk na ramieniu i perfumy mojego męża, które dostał ode mnie na mikołaja.
-Możemy jechać do domu? - nie lubił tu przychodzić. Denerwowało go to, że nie kochałam go całą sobą. Wiedział, że Zayn jest dalej dla mnie najważniejszy, on dalej był częścią mnie nawet po tylu latach rozłąki.
-Tak, jedźmy ciocia i Derec pewnie czekają – otarłam łzy i wzięłam za rękę córeczkę ruszając na mężem i synem. Całą drogę do domu rodziny milczałam wspominając jak najlepsze czasy. Mijaliśmy każdy zakątek jaki znałam. Widziałam ławkę gdzie całowałam się z Harry'm, przejeżdżaliśmy obok London Eye, sali gdzie balowej tyle wspomnień. Tego dnia staram się mieć przed oczami te najpiękniejsze momenty w naszym życiu. Czasem mam ochotę stracić pamięć by nie czuć już tego bólu i nie wiedzieć, że kochałam kogoś tak bardzo. Ale potem zatrzymuje się w swoim myśleniu i mówię do siebie „ Chwila, chcę pamiętać. Chcę wiedzieć, że była osoba, która odeszła bym ja żyła..” I po tych słowach rozumiem co to znaczy mieć pamięć.
-Kupiłem ulubione wino Derec'a i kwiaty dla Veronici – odezwał się Eathan tak bym spojrzała na niego. Wiedział, że jestem wyłączona.
-To dobrze – tak, dobrze wszystko rozumiecie. Moja ciocia i mój lekarz wzięli ślub i mieszkają razem. Tylko nie w moim rodzinnym domu tylko w willi doktorka. Wszystko pięknie się układa, widzimy się raz czasem dwa do roku. A ja sama żyje w Ameryce dosyć dobrze pracując jako architekt wnętrz. Nie narzekamy jako rodzina na pieniądze, możemy pozwolić sobie na co tylko chcemy. Ja odkładam jakiś procent ze swojej wypłaty na fundacje chorych ludzi, który mają problemy z sercem. To było moje powołanie odkąd wyszłam ze szpitala. Nie chcę by ktoś cierpiał tak samo jak ja lub by się ktoś poświęcał tak jak Zayn. Wiem co druga połówka przechodzi po takim czynie i nikomu nie polecam takich chwil. Próby samobójcze są w głowie na pierwszym miejscu, ale jednak odganiają je myśli o obietnicy złożonej właśnie jemu. To mnie zatrzymało na świecie. Codziennie marzyłam by podciąć sobie żyły, albo wziąć garść tabletek i zasnąć, ale obietnica to obietnica. Natomiast kiedy moje dzieci wyszły na świat też już byłam pewna, że muszę być silna dla nich. Dlatego wszystko jest pięknie tylko nie wieczorami. Wtedy emocje puszczają najbardziej..
**
-Jak dawno was nie widziałam! Chyba urosłeś – moja ciocia zajęła się dziećmi. Stałam i witałam się z nimi wesoło rozmawiając.
-Ciociu! A Max ostatnio mnie ugryzł – krzyknęła Molly skarżąc się na starszego brata, który chciał ja uderzyć w ramię, ale napotkał moje spojrzenie i zaprzestał.
-Nie prawda, ona zaczęła – wyjaśnił chłopczyk potulnie się uśmiechając.
-Dobrze nie kłóćcie się już. Idźcie się pobawić, a potem może coś nam zaśpiewacie? - dzieci pokiwały głowami i pobiegły na piętro. Tam mają swój pokój zabaw, gdzie jest fortepian dla Maxa i mikrofon dla Molly. Oczywiście Mój syn odziedziczył talent w śpiewaniu po Zaynie. Tak samo pięknie ciągnie i można naprawdę wyobrazić sobie, że Zayn Malik żyje i za niedługo wejdzie na scenę gdzie przywita go milion fanek płaczących tak samo jak ja za nim cały ten czas. Najgorsze są te samobójstwa, które zostały popełnione kiedy on odszedł. One nie zdawały sobie sprawy, że ktoś je kocha. Były tak zauroczone w nim, że nie zauważyły rodziny, która teraz tak jak ja nosi żałobę.
-A co u was? Jess, jak praca? - ocknęłam się z zamyślenia popijając zieloną herbatę.
-Normalnie, praca jak praca. Dobre pieniądze, satysfakcja z pracy i ogólnie jestem zadowolona. Ale to już wiecie przecież Los Angeles jest dla mnie wyśmienite – odpowiedziałam zgodnie z prawdą, bo naprawdę po tylu latach mieszkania tam zakochałam się w tym mieście i ludziach, którzy są tak samo wspaniali jak w Londynie.
-To tak jak u nas. Derec ma jakiś wyjazd służbowy za tydzień tam w wasze strony może się spotkacie. Ja natomiast mam pracę w kraju i nigdzie się nie wybieram chwilowo – powiedziała uśmiechając się i nie spuszczając mnie z oka..
-To co Eathan zostawmy kobiety, a sami chodźmy sprawdzić moją piwniczkę – zaproponował Derec, co oznacza iż będą pić wytrawne wina, które są tam tak stare jak historia całego miasta. Kiedy wyszli ciocia przyszła do mnie i przytuliła tak bez słowa. Odwzajemniłam ten gest dając upust emocjom.
-Jak się dziś trzymasz?
-To już 6 lat ciociu bez niego. Mam ochotę zamknąć się gdzieś i płakać cały dzień patrząc na jego podobiznę – odpowiedziałam zgodnie z tym co czułam w sercu.
-Wiem skarbie, ale musisz dać radę, bo Eathan ciężko to znosi.
-Nie będę nigdy wiedzieć co czuje mój mąż, bo ja czuje co innego jeśli chodzi o ten zgryźliwy dla niego temat. Nie wiem czy byłabym z nim, gdyby nie Zayn. To takie chore ciociu – załkałam nie puszczając jej ze swoich objęć. Czułam jak gładzi moje plecy szepcząc, że rozumie i wszystko będzie dobrze, ale nie będzie ja to wiem. Nagle nasze smutki przerwał dzwonek do drzwi. Kobieta wstała i poszła otworzyć. Ja podkuliłam nogi i siedziałam patrząc bez mrugania w jeden punkt na ścianie. Była to sklejka zdjęć moich, cioci, dzieci, ale z boku niby nie widoczne dla innych oczu było moje i jego zdjęcie z sylwestra. Wyglądaliśmy na szczęśliwych i zakochanych. Pamiętam jak przepraszał mnie publicznie i wyznawał miłość jakby to było wczoraj.
-Wchodźcie, trafiliście doskonale w czasie – prowadziła gości ciocia do salonu gdzie siedziałam dalej patrząc na zdjęcia. Kiedy weszli to spojrzałam w tamtą stronę. Wstałam ocierając o czy i podbiegłam by się do nich przytulić.
-Chłopaki, tęskniłam – wyszeptałam ocierając łzy i szeroko się uśmiechając.
-A my to nie? Przylecieliśmy specjalnie z Niemiec dla Ciebie w ten dzień – wyjaśnił Niall ściskając mnie mocno.
-To wiele dla mnie znaczy..
-Dla nas – poprawił mnie Eathan wychodząc z pokoju z Derec'iem. Spojrzałam na niego z uniesioną brwią, ale tylko tuszył ramionami. Chłopaki się przywitali podaniem ręki. Nie przepadają za sobą w jakiś szczególny sposób. Zrobiła się chwila niezręczności, ale przybiegły dzieciaki.
-Wujek Niall, Louis, Liam i Harry – krzyknął Max wskakując na ich ramiona.
-Mamy prezenty – oznajmił Hazz dziko się szczerząc i wyciągając zza pleców małe opakowania ładnie zapakowane dla moich pociech. Z uśmiechami wzięli dziękując i zaczęli rozpakowywać. Natomiast my zajęliśmy się rozmową. Chłopaki opowiedzieli jak mijają im miesiące na trasie koncertowej, Harry oznajmił, że wreszcie możemy się szykować na ślub. On jako jedyny do niedawno był sam. Niall ożenił się z Ellie, Liam i Rose są razem, ale bez ślubu, a Louis miał małą wpadkę ze swoją dziewczyną i spodziewają się dziecka i ślubu. Więc czekają mnie dwa śluby. Rozmawiając o tym wszystkim zapomniałam chwilowo o smutku. Jednak przed wyjazdem jutro mam zamiar jeszcze się tam udać i zanieść czarną róże na grób to taka moja tradycja..
**
Jak tylko chłopaki opuścili nasz dom udając się na cmentarz poszłam do sypialni położyć się. Ciocia miała położyć moje dzieciaki, a po chwili przyszedł do mnie Eathan kładąc się i przyciągając moje ciało do jego. Gładził ręką mój brzuch i całował szyi. Westchnęłam głośno zamykając oczy i myśląc nad jutrzejszym powrotem do domu.
-Jess ? -spytała szeptem brunet.
-Hmm?
-Wiem, że on był dla ciebie ważny i pewnie dalej będzie. Ale czy mogłabyś chociaż spróbować zapomnieć o nim, gdy jesteśmy sami? -jego prośba mnie wybiła z tropu. Nigdy mu o tym nie mówiłam i nie okazywałam, że podczas zbliżeń widzę Zayn'a..
-Przecież jak jesteśmy sami to nie myślę już o Zaynie.. - skłamałam wiedząc co robię.
-Nie kłam, proszę. Tak bardzo cię kocham, że chciałbym jednak być tym jedynym – odpowiedział, a w jego głosie słychać było ten ból, kiedy zawsze mówimy o Nim.
-Porozmawiamy jutro, proszę nie dziś – otarłam łzę lecącą po moim policzku i chciałam się odsunąć od mężczyzny, ale nie pozwolił za co mu dziękuje, bo potrzebowałam tego wsparcia...
**
-Jeszcze zajedź skarbie na cmentarz muszę się pożegnać – usłyszałam jego głośne westchnięcie, ale pojechał tam gdzie kazałam. Wyszłam sama z samochodu i poszłam tam gdzie wczoraj. Położyłam czarny kwiat na pomniku obok nowych zniczy, które najwidoczniej są z wczoraj od chłopaków. Usiadłam na ławeczce patrząc przed siebie. Wyjeżdżam i wracam za rok. Wtedy się znowu zobaczymy w tym samym miejscu, o tej samej porze i znowu z tym czarnym kwiatkiem co teraz tutaj dałam. Jak zwykle będę płakać, prosić, przepraszać i żegnać się jak teraz. To już jest moją tradycją jeśli chodzi o ten dzień jeden z najważniejszych dla mnie.
-Więc znowu się żegnam, wrócę za rok do Ciebie. Jadę do nowego życia, które rozpoczęłam kilka lat temu specjalnie dla Ciebie. Twój syn rośnie i będę go pilnować. Ale wiesz co mnie boli najbardziej? To, że dalej będę na ulicy wypatrywać twojej twarzy, że kiedy będę z nim w łóżku i poczuje jego dotyk to pomyślę o Tobie. Wszystkie czynności wykonywane z nim są tak jakbym to robiła z tobą. Nie mogę funkcjonować inaczej. Zmarnowałam mu życie, ale obiecałam prawda? Zayn, jestem bezsilna, ale walczę. Jednak wczoraj jego słowa uderzyły we mnie i zastała mnie chwila zastanowienia. Może powinnam spróbować? Może właśnie oczekujesz ode mnie pokochania go tak jak kochałam Ciebie? - spytałam patrząc w górę. - Ale taka miłość nie zdarza się dwa razy, składam nową obietnicę, będę z dnia na dzień próbować, ale nie obiecuję, że zapomnę o Tobie to się nie zdarzy, Kocham cię – wyszeptałam wstając i jak najszybciej wychodząc z tej alejki. Łzy same się cisnęły do oczu. Musiałam chwilę odczekać, żeby dzieci i On nie zauważyli co jednak jest mało prawdopodobne. Odetchnęłam głęboko spoglądając w niebo. Przeleciało nade mną stado białych gołębi, które uznałam za znak lepszego jutra. Wiem, że on jest ze mną. Z lekkim uśmiechem wróciłam do samochodu gdzie moje pociechy zaczynały już wariować, a mąż wychodził z siebie.
-Możemy? - spytał kładąc rękę na moim kolanie. Spojrzałam na nią i złączyłam nasze dłonie. Zaskoczyłam go tym gestem co było widać po jego wzroku.
-Wracajmy do domu – uśmiechnęłam się, próbując nie płakać. Odwróciłam wzrok na okno i spojrzałam w górę. Robię to tylko i wyłącznie dla Ciebie, żebyś był zadowolony i wiedział, że dalej cie kocham i nie przestanę nigdy, aż do końca moich dni.
-Kocham cię Jessi – szepnął Eathan ściskając moje kolano. Wciągnęłam gwałtownie powietrze do płuc próbując coś odpowiedzieć. Nie mówiłam mu tego często, słyszał to może raz - dwa w miesiącu. Ale przyzwyczaił już się do okazywania takich uczuć jak ja to robię. Przygryzłam dolną wargę cały czas patrząc przez okno. Odwróciłam się do niego i zobaczyłam Zayn'a... Jedna sekunda. Serce zaczęło bić jak oszalałe. Oczy się zaszkliły z dużym uśmiechem. Jednak kiedy tylko mrugnęłam to wróciłam do rzeczywistości widząc już mojego męża. Nie mogłam uwierzyć w to co właśnie się wydarzyło. To jakiś znak? Mam halucynacje i już po mnie? Może nie mam zapomnieć? To co się ze mną dzieje jest nie do opisania w normalny sposób..
-Będę próbować, ale jest to dalej dla mnie ciężkie, przepraszam jak cie zawiodę – odpowiedziałam bacznie przyglądając się jego reakcji, jednak tylko się uśmiechnął.
-Razem przez to przejdziemy – pokiwałam głową sięgając do torebki po telefon. Włączając go od razu w oczy rzuciło mi się moje tło – Zayn. Ponownie go dziś widzę. Wszystko znów wróciło w jednym momencie, ale próbować można wiele razy i ja spróbuje dla niego..
Wracam do domu, nowego domu bez niego z nową rodziną. Lecz w sercu mam dalej go i jakby mnie torturowano nikt go stamtąd nie wyrzuci, ale może dam rade podzielić serce na dwie połowy. Zobaczymy co przyniesie jutro, nowe jutro, które musi być ..
KONIEC! ; c 

________________________________
Hej kochani! Piszę tu do was ostatni raz... :/
Płaczę i nie wiem co napisać... 
Czuje smutek i małą pustkę, bo kończę coś dzięki czemu zaczęłam być Directioners ;/ To taki mój mały był początek do wielkiej miłości do chłopaków ; < 
Widzę po waszych komentarzach, że zdania są podzielne jeśli chodzi o koniec bez happy endu.. 
Dlatego tak myślę i tak jak zaproponowałam w jednym z komentarzy, że nie napiszę 2 części, bo raczej nie dam rady ; // Ale mogę zrobić takie ala bonusowe rozdziały. Tylko nie wiem czy będzie wam się podobało życie bez Zayna w tym opowiadaniu? Napiszcie co sądzicie na ten temat, bo to ważne jeśli chcecie jeszcze bym was tutaj męczyła ; * 
A teraz takie pożegnanie i podziękowania...
BARDZO DZIĘKUJE WSZYSTKIM, KTÓRZY ZE MNĄ BYLI, CZEKALI NA ROZDZIAŁY CIERPLIWIE, I KOMENTOWALI, A TAKŻE PO PROSTU CZYTALI MOJE WYPOCINY... 
Takie szczególnie podziękowania mam do na pewno 2 osób..  
Edyta Swiderska - kochana tak bardzo dziękuje, że byłaś ze mną i dzieliłaś się swoją opinią na temat rozdziałów. Kocham cie tak bardzo i przepraszam jeśli cie zawiodłam zakończeniem wybacz ;c Ale dla Ciebie bym napisała chętnie takie bonusy ; ** 
Pauli Cwynar - przepraszam kochana za dodanie rozdziału w twoje urodziny ;/ tak samo cie kocham i tak jak pisałam odp. do twojego komentarza jesteś jedna z osób dla których warto pisać ^^ 
Dziękuje również każdej osobie, która tu była od samego początku i śledziła moje gorsze rozdziały i te lepsze ; ) Nie jestem w stanie każdego wymienić, bo raz ktoś skomentował, a potem nie i tak trudno znaleźć takich pewne osoby, ale no nie ważne, bo KOCHAM każdego kto tu był i czytał ;* 
Może kiedyś wrócicie do tego opowiadania przypominając sobie, że była taka dziewczyna z marzeniami i napisała fajne ff ; 3 
Na dzień dzisiejszy jest 484 komentarzy 
69 039 wyświetleń 
Prawie jestem tu 2 lata z wami za co dziękuje jeszcze raz ; * 
Możecie mnie znaleźć od dziś tutaj, bo tam uaktywniam nowego bloga ; * 
JESZCZE RAZ DZIĘKUJE I DAJCIE ZNAĆ CO MYŚLICIE O BONUSACH, A NA PEWNO COŚ WYMYŚLE ; C 
Teraz idę trochę smutać, ale było warto tylko pożegnania tak bardzo bolą ; ccc
Kocham i już tęsknie ; (( 
Wasza Misia.. 




Obserwatorzy