**Oczami Zayn'a**
Usiadłem na krześle stojącym przy łóżku dziewczyny. Pytałem siostry czy już się obudziła, ale mówiły, że jeszcze nie. Jej organizm jest trochę osłabiony, ale przewidują, że do dwóch godzin powinna kontaktować. Siedzę już tu tą pieprzoną drugą godzinę. Chłopaki byli cały czas ze mną, ale poszli po coś do jedzenia oraz picia. Ja jednak nie chciałem nawet na krok odstępować łóżka. Wrócili oni, a za nimi weszły dwie dziewczyny i Eathan. Przywitałem się z nimi. Liam dał mi kawę, bo nie mogłem nic przełknąć. Wróciłem na swoje miejsce. Ciocia Jess pisała do Liam'a, któremu dała numer, że będzie około 11, ponieważ musi załatwić bardzo ważną sprawę, a sekretarka ma wolne do 12 więc nie będzie mogła jej "zastępować" w biurze. Rozumiałem ją dobrze.
Właśnie jesteśmy wszyscy razem w wielkim, chyba największym pomieszczeniu w tym szpitalu. Pani Veronica to potrafi załatwić coś czego chce. To ona kazała Jess dać taki pokój. Żeby nie była z innymi oraz byśmy wszyscy mogli tu siedzieć. I tak się dziwię, że Ci wszyscy lekarze pozwolili nam wejść tutaj, a nie czekać w poczekalni.
-Gdzie jest moja córka?-Usłyszałem za drzwiami. Po chwili do pomieszczenia wszedł Charlie. To dziwne, że wczoraj nikt go nie zawiadomił, ale nie miałem numeru.-Veronica? Co z nią jest? Nikt mi nie chce udzielić jednej głupiej odpowiedzi, bo nie ma jakiegoś tam lekarza.
-Uspokój się. Jess powinna lada moment się wybudzić ze śpiączki. Wczoraj ją wybudzano, ale ma osłabiony organizm, a trafiła tu przez to, że zemdlała. Ona miała prawie zawał-Wyjąkała kobieta. Ojciec Milton nie odpowiedział tylko odwrócił się tyłem i opuścił głowę klnąc coś pod nosem.
-Czemu mnie nie zawiadomiłaś wczoraj!? Nie jestem już dla nie obcy. To moja córka!-Wykrzyczał ze łzami w oczach. Moja ręka była zaciśnięta na dłoni dziewczyny. Poczułem mocniejszy uścisk. Spojrzałem zdezorientowany na postać leżącą w tej szpitalnej piżamie. Otwierała pomału oczy zerkając i nie wiedząc co jest grane. Ale rozpoznała mnie i się uśmiechnęła. Na reszcie ujrzałem te idealne jak dla mnie tęczówki, które były teraz najpiękniejszą rzeczą jaką ujrzałem.
-Ona się obudziła-Przerwałem wszystkim rozmowy oraz kłótnię.
**Oczami Jess**
Ciemność, nicość po prostu istna pustka. Czy ja nie żyje? Umarłam? Takie pytania chodziły mi po głowie. Chodziłam po czymś co nic nie przypominało. Jakąś czarna wielka dziura. Próbowałam krzyczeć, ale tylko słyszałam odbijające się echo, które powracało do mnie. Byłam tam jak mała zagubiona dziewczyna z zapałkami. Rozglądałam się wokół by zobaczyć chociaż jedną znajomą mi twarz, albo cokolwiek co znam. W głębi duszy błagałam, żeby był to sen. Słyszałam jak przez mgłę kilka głosów mówiących coś do mnie, "Zostań z nami" "Nie poddawał się"
Pamiętam, że bolało mnie kolana, a potem głowa. Czekałam na chłopaków, albo dziewczynę. Czułam się jakbym miała zaraz upaść. Moje nogi zrobiły się jak z patyków, które zaraz mogą się połamać. W drzwiach zobaczyłam Zayn'a.
-Zay..-Nie dokończyłam, bo zobaczyłam ciemność. Dalej nic nie pamiętam. Widziałam tylko jak lekarze biegają koło mnie leżącej na łóżku. Później jakieś maszyny, krew, krzyki, a następnie dotyk Mulata. Przebudziłam się i zobaczyłam wszystkich na których mi zależy. Jestem teraz ciekawa co się działo. Każdy płakał i mnie przytulał. Co ja tu robię? Co się ze mną działo? Jedno jest pewne- żyję.
-Nareszcie jesteś tu z nami-poczułam na swoich ustach ciepły dotyk innych malinowych dobrze mi znanych warg. To były te na, które tak długo czekałam. Jakby to trwało całą wieczność.
-Ja też się cieszę, ale co się wydarzyło?-Wszyscy na mnie spojrzeli, ale to ciocia zabrała głos.
-Wczoraj zemdlałaś, a następnie przywieziono cię do szpitala. Tu miły lekarz zrobił Ci operację, bo prawie miałaś... zawał-Co?! Przecież to niemożliwe. W jaki sposób ja, która nigdy nie miała problemu ze zdrowiem teraz miała prawie zawał? Boże, starałam sobie to jakoś poukładać w głowie. Kurwa, ja niby zdrowa dziewczyna z jakimiś problemami życiowymi nagle trafia do szpitala pod tak zwany "nóż". Że też pomyśleć moja mama chciała bym szła na medycynę. No cóż jednak jest inaczej i kończę technikum jakieś trochę artystyczne, a zarazem coś związane z architekturą. Nienawidzę matematyki, ale jak trzeba to dostaje dobre oceny, a fizykę ostanie czasy miałam w małym paluszku. Więc już chyba mam swój zawód. Kurde o czym ja teraz myślę? Przecież moje życie się lekko załamało.
-Jess wszystko się ułoży.-Rose posłała mi ten swój uśmiech.
-Ale, jak? Zawołajcie lekarza chcę wytłumaczenia-Oznajmiłam, a ciocia puściła moją rękę i wyszła w celu znalezienia danej osoby.
-Czujesz się już lepiej? Kurewsko mnie przestraszyłaś.-Eathan mocno mnie przytulił. Zasyczała z bólu, który najwidoczniej został po tej jebanej operacji. Jeszcze raz, jak to możliwe? Przytakiwałam wszystkim głową, bo co chwilę pytali jak ze mną. Doceniam to, że się martwili ja sama zaczynam się bać o samą siebie. No lecz nadal jestem tą suką, która czasem nie przejmuje się takimi sprawami. Mimo wszystkich zbędnych głupich uczuć starałam się odpowiadać na ważne jak dla mnie pytania. Najważniejsze jednak były do mojego Ojca, który powiedział, że dowiedział się o wszystkim niedawno. Jedna osoba nie zadawała zbędnych pytań tylko była i patrzyła cały czas w moje oczy- Zayn. Tak bardzo wiedział co mi jest potrzebne. Z jego oczu czasem mogłam wyczytać wszystko jak z księgi, a czasem zamykał przede mną wszystkie swoje zamki i spusty i nic nie mogłam odczytać. Potrzebowałam wsparcia moich bliskich, a zarazem chciałam zostać sama i się z tym jakoś uporać. Ale jeszcze nie wiem o co chodzi. Wszystko co mi powiedziano to, to że miała prawie zawał. Nie brzmi to zbyt fajnie i za pewne też takie nie jest. Nie podoba mi się ta cała jebana sytuacja. Przymknęłam oczy i starałam się wyciszyć. Pomieszczenie po chwili wydawało się być takie ciche, bo kiedy otworzyłam oczy to byłam sama z Charlie'm.
-Dobrze się czujesz?
-Chyba tak. Ale muszę się dowiedzieć więcej o tym co się wydarzyło.
-Za niedługo będziesz wszystko wiedziała. Mia i Piter pytali co się stało, ale wolałem chwilowo im nic nie mówić. Wiesz to są dzieci, ale możesz mieć pewność, że jutro przywiozę ich do Ciebie-oparł się o parapet i wpatrywał się w swoje buty.
-Masz rację tato. Wyglądam zapewne okropnie, a co dopiero sobie pomyślą małe dwa szkraby-odpowiedziałam i zapadła chwilowa cisza. To chyba normalnie między nami. Zawsze jak się ze sobą spotykamy to po krótkiej wymianie zdań jest ta niezręczna cisza.
-Jesteś dokładnie taka sama jak swoja matka-nagle się odezwał.
-W jakim sensie?
-Znałem ją od prawie dziecka. Zachowywała się tak samo zbuntowanie jak ty teraz. Ale w głębi serca jak byliśmy sami otwierała się nie za często, lecz to coś. Rozmawialiśmy normalnie, nie była tą znaną przez wszystkich buntowniczką tylko moją najukochańszą Mirandą.
Moja mama nie wspominała mi o swojej buntowniczej przeszłości. Zawsze według mnie była wzorcem do naśladowania. Niby grzeczna, ale potrafiła się zabawić.
-A to ciekawe-Rzekłam i się zamyśliłam. W końcu do salki wpadła ciocia i jakiś wysoki nawet przystojny mężczyzna.
-Widzę, że moja dzielna pacjentka ma się dobrze.
-Jak zawsze-Odparłam, a Charlie lustrował lekarza wzrokiem.-Mogę się dowiedzieć szczegółów dotyczących mojego pobytu w tym otóż miejscu?
-Język też masz cięty dokładnie jak ciocia-zaśmiał się, a ja od razu pomyślałam, że oni byli by ze sobą wspaniałą parą.-Nie musisz się martwić byłaś w dobrych rękach, nie bez podstawie zostałem ordynatorem szpitala.
-Miło mi poznać, a teraz proszę do rzeczy.
***
-Nie płacz głupia. Jak ja nie płaczę to ty też masz się nie mazać!-Byłam na skraju wytrzymałości. Wszyscy co tu byli musieli się zwijać. To znaczy Eathan'owi kazałam iść odpocząć, Rose sama poszła co bardzo mnie zdziwiła, bo tylko z dwa razy była koło mojego łóżka. Chłopaki z One Direction nalegali by zostać, ale powiedziałam, że nie potrzebuje tylu przyzwoitek i sobie pojechali, ale jutro mają wpaść. Oczywiście Zayn został, ale teraz siedzę chwilę z Ellie która tak samo jak on i ciocia nie chcieli nigdzie iść. Dowiedziałam się o problemie z sercem. Szczerze mówiąc nie sądziłam, że może być jeszcze gorzej ze mną, Lekarz coś tak mówił o kolejnym zawale, a potem o wymianie serca jeśli będzie taka konieczność. Tylko teraz gdzie znajdziemy dawcę? Ale jak mówił, że to będzie w ostateczności. Więc mam się niczego nie bać itd. Ale jak mogę teraz o tym nie myśleć? Wszyscy płaczą, a nawet moja przyjaciółka. Nienawidzę czegoś takiego.
-Najlepiej wracaj do domu. Ja też chcę być w swoim pokoju i jutro tam będę.
-Jess przecież musisz być pod nadzorem lekarzy.
-Taaa, już to widzę. Wypisze się na własne życzenie i tyle tu po mnie
-Nawet o tym nie myśl-Usłyszałam głos dobiegający od wejścia na salę. Dlaczego musiał wejść w tym momencie.
Pamiętam, że bolało mnie kolana, a potem głowa. Czekałam na chłopaków, albo dziewczynę. Czułam się jakbym miała zaraz upaść. Moje nogi zrobiły się jak z patyków, które zaraz mogą się połamać. W drzwiach zobaczyłam Zayn'a.
-Zay..-Nie dokończyłam, bo zobaczyłam ciemność. Dalej nic nie pamiętam. Widziałam tylko jak lekarze biegają koło mnie leżącej na łóżku. Później jakieś maszyny, krew, krzyki, a następnie dotyk Mulata. Przebudziłam się i zobaczyłam wszystkich na których mi zależy. Jestem teraz ciekawa co się działo. Każdy płakał i mnie przytulał. Co ja tu robię? Co się ze mną działo? Jedno jest pewne- żyję.
-Nareszcie jesteś tu z nami-poczułam na swoich ustach ciepły dotyk innych malinowych dobrze mi znanych warg. To były te na, które tak długo czekałam. Jakby to trwało całą wieczność.
-Ja też się cieszę, ale co się wydarzyło?-Wszyscy na mnie spojrzeli, ale to ciocia zabrała głos.
-Wczoraj zemdlałaś, a następnie przywieziono cię do szpitala. Tu miły lekarz zrobił Ci operację, bo prawie miałaś... zawał-Co?! Przecież to niemożliwe. W jaki sposób ja, która nigdy nie miała problemu ze zdrowiem teraz miała prawie zawał? Boże, starałam sobie to jakoś poukładać w głowie. Kurwa, ja niby zdrowa dziewczyna z jakimiś problemami życiowymi nagle trafia do szpitala pod tak zwany "nóż". Że też pomyśleć moja mama chciała bym szła na medycynę. No cóż jednak jest inaczej i kończę technikum jakieś trochę artystyczne, a zarazem coś związane z architekturą. Nienawidzę matematyki, ale jak trzeba to dostaje dobre oceny, a fizykę ostanie czasy miałam w małym paluszku. Więc już chyba mam swój zawód. Kurde o czym ja teraz myślę? Przecież moje życie się lekko załamało.
-Jess wszystko się ułoży.-Rose posłała mi ten swój uśmiech.
-Ale, jak? Zawołajcie lekarza chcę wytłumaczenia-Oznajmiłam, a ciocia puściła moją rękę i wyszła w celu znalezienia danej osoby.
-Czujesz się już lepiej? Kurewsko mnie przestraszyłaś.-Eathan mocno mnie przytulił. Zasyczała z bólu, który najwidoczniej został po tej jebanej operacji. Jeszcze raz, jak to możliwe? Przytakiwałam wszystkim głową, bo co chwilę pytali jak ze mną. Doceniam to, że się martwili ja sama zaczynam się bać o samą siebie. No lecz nadal jestem tą suką, która czasem nie przejmuje się takimi sprawami. Mimo wszystkich zbędnych głupich uczuć starałam się odpowiadać na ważne jak dla mnie pytania. Najważniejsze jednak były do mojego Ojca, który powiedział, że dowiedział się o wszystkim niedawno. Jedna osoba nie zadawała zbędnych pytań tylko była i patrzyła cały czas w moje oczy- Zayn. Tak bardzo wiedział co mi jest potrzebne. Z jego oczu czasem mogłam wyczytać wszystko jak z księgi, a czasem zamykał przede mną wszystkie swoje zamki i spusty i nic nie mogłam odczytać. Potrzebowałam wsparcia moich bliskich, a zarazem chciałam zostać sama i się z tym jakoś uporać. Ale jeszcze nie wiem o co chodzi. Wszystko co mi powiedziano to, to że miała prawie zawał. Nie brzmi to zbyt fajnie i za pewne też takie nie jest. Nie podoba mi się ta cała jebana sytuacja. Przymknęłam oczy i starałam się wyciszyć. Pomieszczenie po chwili wydawało się być takie ciche, bo kiedy otworzyłam oczy to byłam sama z Charlie'm.
-Dobrze się czujesz?
-Chyba tak. Ale muszę się dowiedzieć więcej o tym co się wydarzyło.
-Za niedługo będziesz wszystko wiedziała. Mia i Piter pytali co się stało, ale wolałem chwilowo im nic nie mówić. Wiesz to są dzieci, ale możesz mieć pewność, że jutro przywiozę ich do Ciebie-oparł się o parapet i wpatrywał się w swoje buty.
-Masz rację tato. Wyglądam zapewne okropnie, a co dopiero sobie pomyślą małe dwa szkraby-odpowiedziałam i zapadła chwilowa cisza. To chyba normalnie między nami. Zawsze jak się ze sobą spotykamy to po krótkiej wymianie zdań jest ta niezręczna cisza.
-Jesteś dokładnie taka sama jak swoja matka-nagle się odezwał.
-W jakim sensie?
-Znałem ją od prawie dziecka. Zachowywała się tak samo zbuntowanie jak ty teraz. Ale w głębi serca jak byliśmy sami otwierała się nie za często, lecz to coś. Rozmawialiśmy normalnie, nie była tą znaną przez wszystkich buntowniczką tylko moją najukochańszą Mirandą.
Moja mama nie wspominała mi o swojej buntowniczej przeszłości. Zawsze według mnie była wzorcem do naśladowania. Niby grzeczna, ale potrafiła się zabawić.
-A to ciekawe-Rzekłam i się zamyśliłam. W końcu do salki wpadła ciocia i jakiś wysoki nawet przystojny mężczyzna.
-Widzę, że moja dzielna pacjentka ma się dobrze.
-Jak zawsze-Odparłam, a Charlie lustrował lekarza wzrokiem.-Mogę się dowiedzieć szczegółów dotyczących mojego pobytu w tym otóż miejscu?
-Język też masz cięty dokładnie jak ciocia-zaśmiał się, a ja od razu pomyślałam, że oni byli by ze sobą wspaniałą parą.-Nie musisz się martwić byłaś w dobrych rękach, nie bez podstawie zostałem ordynatorem szpitala.
-Miło mi poznać, a teraz proszę do rzeczy.
***
-Nie płacz głupia. Jak ja nie płaczę to ty też masz się nie mazać!-Byłam na skraju wytrzymałości. Wszyscy co tu byli musieli się zwijać. To znaczy Eathan'owi kazałam iść odpocząć, Rose sama poszła co bardzo mnie zdziwiła, bo tylko z dwa razy była koło mojego łóżka. Chłopaki z One Direction nalegali by zostać, ale powiedziałam, że nie potrzebuje tylu przyzwoitek i sobie pojechali, ale jutro mają wpaść. Oczywiście Zayn został, ale teraz siedzę chwilę z Ellie która tak samo jak on i ciocia nie chcieli nigdzie iść. Dowiedziałam się o problemie z sercem. Szczerze mówiąc nie sądziłam, że może być jeszcze gorzej ze mną, Lekarz coś tak mówił o kolejnym zawale, a potem o wymianie serca jeśli będzie taka konieczność. Tylko teraz gdzie znajdziemy dawcę? Ale jak mówił, że to będzie w ostateczności. Więc mam się niczego nie bać itd. Ale jak mogę teraz o tym nie myśleć? Wszyscy płaczą, a nawet moja przyjaciółka. Nienawidzę czegoś takiego.
-Najlepiej wracaj do domu. Ja też chcę być w swoim pokoju i jutro tam będę.
-Jess przecież musisz być pod nadzorem lekarzy.
-Taaa, już to widzę. Wypisze się na własne życzenie i tyle tu po mnie
-Nawet o tym nie myśl-Usłyszałam głos dobiegający od wejścia na salę. Dlaczego musiał wejść w tym momencie.
-Zostawię was-Zaszlochała i chciała wyjść.
-Nie rycz głupku!-Krzyknęłam za nią. Teraz na reszcie zostałam sama z chłopakiem.-Proszę nie mów mi co teraz jest dla mnie najlepsze. Chcę mieć chwilę spokoju.
-Przecież nic jeszcze nie powiedziałem.
-No właśnie JESZCZE-Dałam nacisk na ostatnie słowo. Zayn podszedł bliżej i usiadł na moim łóżku.
-Kochanie, martwiłem się tak cholernie. Błagałem, żeby moim prezentem na urodziny było to byś się obudziła i było okej-Złączył nasze ręce. Poczułam mocny uścisk.-Nigdy więcej nie zmuszaj mnie do martwienia się o Ciebie.
-Kocham Cię Zayn.-Chłopak nachylił się i mnie pocałował.
-Jak tylko wyjdziesz stąd to nie spuszczę cie z oka chociaż na chwilę.
-Już to widzę. Przecież każdy mówi o waszej trasie koncertowej i koncertach. Będziesz prawie na drugim końcu świata. A ja zostanę tu w Londynie.
-Teraz nie możesz się tym przejmować. Nie po tym wszystkim. Lekarz mi też powiedział o co chodzi. Jessica jeśli Tobie się coś stanie to ze mną będzie tak samo. Nie wyobrażam sobie życia bez Ciebie.
-Nie możesz pierdolić takich głupot!-Wkurzyłam się i popłakałam. Miałam przecież nie ryczeć! Ale to wina Malika. Dlaczego musi mówić takie rzeczy? Przecież nie jestem jakimś ideałem. A do tego nie widzi reszty życia beze mnie. A jeśli jednak coś mi się stanie? Kurwa, on będzie musiał iść do przodu.
-To ty nie pierdol takich farmazonów! Jesteś dla mnie wszystkim. Jeśli będzie trzeba zabiorę cię ze sobą w trasę. To jest najmniejszy problem. Tylko nie każ mi się z Tobą kłócić.-Zrezygnowany wstał i podszedł do okna. Widziałam, że się zdenerwował, ale już mam tak w naturze, że denerwuje innych ludzi, których kocham. Odkryłam się i postawiłam nogi na zimnej podłodze. Jaka ta piżama jest ohydna. Błagam, żeby ciocia miała dla mnie inne ciuchy. Wzięłam odłączyłam jakąś rurkę od maszyny i zdjęłam ją ze swojego ciała. Bolało, ale po chwili szczypanie ustąpiło. Teraz tylko podniosłam się i podeszłam o własnych siłach do swojego ukochanego. Objęłam go od tyłu i stałam tak chwilę.-Czubku, jesteś dla mnie najważniejsza! Twoje zdrowie jest także mega ważne. A to co teraz robisz to głupota. Wracaj do łózka. I nie kłóćmy się.
-Zayn, też tego nie chcę. Ale proszę muszę stąd wyjść. Oszaleje kolejną godzinę będąc w tym białym pomieszczeniu w piżamie szpitalnej.-Zaśmiał się i mocno mnie objął unosząc w górę.-Puść, bo ci coś pęknie od ciężaru!-Zapiszczałam. Ale on ponowił swój śmiech i usadowił mnie na łóżku.
-Zobaczę co się da załatwić. Ale w takim wypadku będziesz miała prywatną pielęgniarkę jeśli nie pasuje ci szpital.
-Ehhh nie będę marudzić. Ale musisz coś dla mnie zrobić.-Przygryzł dolną wargę i penetrował moje oczy.-Pocałujesz mnie?-Nie musiałam długo czekać na odpowiedź, bo wpił się w moje usta. Jak ja tego potrzebowałam. Mimo kłótni i tak zawsze trafiamy do wyjścia, które jest najlepsze i zawsze się dogadamy. W końcu na tym polega związek przyjaciół czyż nie?
-Tęskniłem-Bąknął pod nosem kiedy leżeliśmy koło siebie. Mijała już dobra godzina od kiedy byliśmy sami, a ciocia poszła podobno tylko po coś do picia i po moje rzeczy.
-Ja też. Chociaż byłam nie przytomna-Wtuliłam się w jego tors. Przeszkadzały mi jakieś dwa kabelki podpięte do mojej klatki piersiowej, które podobno kontrolują bicie mojego serca. To straszne, ale nieuniknione.-Który dziś mamy?
-Jest 4 styczeń. Za około 3 godziny będzie 5 i tak oto leci ten czas i życie razem z nim.
-Planujesz coś na 12 stycznia?-Spytałam spoglądając na reakcję chłopaka. Lecz nic się nie zmieniło. Cały czas wpatrywał się przed siebie i jeździła prawą dłonią po moich plecach.
-Nie rycz głupku!-Krzyknęłam za nią. Teraz na reszcie zostałam sama z chłopakiem.-Proszę nie mów mi co teraz jest dla mnie najlepsze. Chcę mieć chwilę spokoju.
-Przecież nic jeszcze nie powiedziałem.
-No właśnie JESZCZE-Dałam nacisk na ostatnie słowo. Zayn podszedł bliżej i usiadł na moim łóżku.
-Kochanie, martwiłem się tak cholernie. Błagałem, żeby moim prezentem na urodziny było to byś się obudziła i było okej-Złączył nasze ręce. Poczułam mocny uścisk.-Nigdy więcej nie zmuszaj mnie do martwienia się o Ciebie.
-Kocham Cię Zayn.-Chłopak nachylił się i mnie pocałował.
-Jak tylko wyjdziesz stąd to nie spuszczę cie z oka chociaż na chwilę.
-Już to widzę. Przecież każdy mówi o waszej trasie koncertowej i koncertach. Będziesz prawie na drugim końcu świata. A ja zostanę tu w Londynie.
-Teraz nie możesz się tym przejmować. Nie po tym wszystkim. Lekarz mi też powiedział o co chodzi. Jessica jeśli Tobie się coś stanie to ze mną będzie tak samo. Nie wyobrażam sobie życia bez Ciebie.
-Nie możesz pierdolić takich głupot!-Wkurzyłam się i popłakałam. Miałam przecież nie ryczeć! Ale to wina Malika. Dlaczego musi mówić takie rzeczy? Przecież nie jestem jakimś ideałem. A do tego nie widzi reszty życia beze mnie. A jeśli jednak coś mi się stanie? Kurwa, on będzie musiał iść do przodu.
-To ty nie pierdol takich farmazonów! Jesteś dla mnie wszystkim. Jeśli będzie trzeba zabiorę cię ze sobą w trasę. To jest najmniejszy problem. Tylko nie każ mi się z Tobą kłócić.-Zrezygnowany wstał i podszedł do okna. Widziałam, że się zdenerwował, ale już mam tak w naturze, że denerwuje innych ludzi, których kocham. Odkryłam się i postawiłam nogi na zimnej podłodze. Jaka ta piżama jest ohydna. Błagam, żeby ciocia miała dla mnie inne ciuchy. Wzięłam odłączyłam jakąś rurkę od maszyny i zdjęłam ją ze swojego ciała. Bolało, ale po chwili szczypanie ustąpiło. Teraz tylko podniosłam się i podeszłam o własnych siłach do swojego ukochanego. Objęłam go od tyłu i stałam tak chwilę.-Czubku, jesteś dla mnie najważniejsza! Twoje zdrowie jest także mega ważne. A to co teraz robisz to głupota. Wracaj do łózka. I nie kłóćmy się.
-Zayn, też tego nie chcę. Ale proszę muszę stąd wyjść. Oszaleje kolejną godzinę będąc w tym białym pomieszczeniu w piżamie szpitalnej.-Zaśmiał się i mocno mnie objął unosząc w górę.-Puść, bo ci coś pęknie od ciężaru!-Zapiszczałam. Ale on ponowił swój śmiech i usadowił mnie na łóżku.
-Zobaczę co się da załatwić. Ale w takim wypadku będziesz miała prywatną pielęgniarkę jeśli nie pasuje ci szpital.
-Ehhh nie będę marudzić. Ale musisz coś dla mnie zrobić.-Przygryzł dolną wargę i penetrował moje oczy.-Pocałujesz mnie?-Nie musiałam długo czekać na odpowiedź, bo wpił się w moje usta. Jak ja tego potrzebowałam. Mimo kłótni i tak zawsze trafiamy do wyjścia, które jest najlepsze i zawsze się dogadamy. W końcu na tym polega związek przyjaciół czyż nie?
-Tęskniłem-Bąknął pod nosem kiedy leżeliśmy koło siebie. Mijała już dobra godzina od kiedy byliśmy sami, a ciocia poszła podobno tylko po coś do picia i po moje rzeczy.
-Ja też. Chociaż byłam nie przytomna-Wtuliłam się w jego tors. Przeszkadzały mi jakieś dwa kabelki podpięte do mojej klatki piersiowej, które podobno kontrolują bicie mojego serca. To straszne, ale nieuniknione.-Który dziś mamy?
-Jest 4 styczeń. Za około 3 godziny będzie 5 i tak oto leci ten czas i życie razem z nim.
-Planujesz coś na 12 stycznia?-Spytałam spoglądając na reakcję chłopaka. Lecz nic się nie zmieniło. Cały czas wpatrywał się przed siebie i jeździła prawą dłonią po moich plecach.
-Najprawdopodobniej będzie jakaś impreza. W końcu skończę już 22 lata. Starość nie radość.
-Młodość nie wieczność. Wiek to tylko cyfry. Ja też za parę miesięcy kończę szkołę i osiemnastkę. Widzisz też już mam parę ładnych lat za sobą.
-Kochanie nie rozmawiajmy o wieku, bo przy tobie czuje się dziadkiem-Zaśmiałam się, a do pomieszczenia weszła ciocia z lekarzem.
-Młodość nie wieczność. Wiek to tylko cyfry. Ja też za parę miesięcy kończę szkołę i osiemnastkę. Widzisz też już mam parę ładnych lat za sobą.
-Kochanie nie rozmawiajmy o wieku, bo przy tobie czuje się dziadkiem-Zaśmiałam się, a do pomieszczenia weszła ciocia z lekarzem.
-Widzę, że już Ci lepiej-Szczerze mówiąc myślałam, że nakrzyczy na nas, że tak leżeć nie wolno. Ale ten koleś wydawał się być spoko.-Już słyszałem, że chcesz od nas uciekać. Ale nie uwolnisz się tak łatwo ode mnie. Jeśli wyjdziesz stąd możesz być pewna moich codziennych odwiedzin i pielęgniarki na karku.
-Na prawdę Pan się tak przejmuje mim zdrowiem czy może chce Pan widywać moją ciocię częściej?-Musiałam zapytać, bo ciekawość nie dawała mi spokoju. Zayn podniósł się do pozycji siedzącej i zajął miejsce na krześle nadal trzymając moją dłoń.
-Jessica, po pierwsze jestem Derec, a nie żaden Pan. Po drugie owszem masz bardzo piękną ciocię, ale teraz twoje zdrowie jest najważniejsze. Więc co ty na to? Jutro wypisujesz się?-Moja odpowiedź była natychmiastowa.
***
-Do zobaczenia Derec jutro punkt 12 u mnie w domu-Pożegnałam się z lekarzem i mogłam spokojnie wyjść z tego wariatkowa. Ubrałam na siebie szare dredy i koszulkę z jakimś nadrukiem. Na to miałam polarową bluzę oraz ciepłą kurtkę zimową. Byłam tak opatulona, że ledwo chodziłam. Ale na szczęście Malik cały czas mnie podtrzymywał, aż do samego wyjścia. Potem już usiadłam sobie wygodnie w samochodzie ciotki, a on koło mnie. Zaczekaliśmy na Panią adwokat. Zajęłam miejsce kierowcy i ruszyła w stronę naszego domu.
Nie lubię niańczenia, ale jak coś powiem chłopakowi to się obrazi. A tego nie chcę. Więc wolałam być cicho. Matt i Tom pomagali mi przy wszystkim. Dosłownie. Zayn zostawił mnie w moim pokoju z laptopem oraz gorącą herbatą, a sam musiał już wracać do domu, bo mieli mieć jakąś próbę czy coś. Teraz kiedy nic nie słyszałam kompletną ciszę mogłam zastanowić się nad swoim życiem. Postanowiłam bardziej zagłębić się w szczegóły tak by dotrzeć do jakiegoś początku tego wszystkiego. Ale nic nie przychodziło mi do głowy.
Zdrowa mama.
Ojciec też nie wykazuje jakiś złych znaków związanych ze zdrowiem.
Ciotka nawet jest zbyt zdrowa.
Dziadkowie? Hmmm nie pamiętam ich tak bardzo dobrze, bo zmarli jak byłam mała. Jedynie to pamiętam jak z babcią piekłyśmy pierniczki dla dziadka, który wracał z łowienia ryb. Byli to kochani ludzie. Zawsze uczyłam się różnych rzeczy właśnie od dziadka, który był wysokim, siwym, mężczyzną. Natomiast babcia nie miała siwych włosów, lecz farbowała je na różne kolory. Pamiętam jak miała taki ciemno wiśniowy. Zawsze mówiła "Przynajmniej włosy mam jak za dawnych lat" Uwielbiałam jeździć na wieś i tam z nimi nocować. Ale to się zmieniło jak skończyłam z 6 lat.
Siedziałyśmy z mamą w salonie. Ona coś przeglądała na telefonie, a ja grzeczne dziecko oglądałam bajki. Ciocia Veronica przyjechać miała do nas z wujkiem na obiad. Więc mama musiała coś dobrego ugotować. Ja natomiast chciałam jej pomóc, ale ta kazała mi pójść się pobawić na dwór z dziećmi. Tak więc zrobiłam. Minęło jakieś pół godziny i już musiałam wracać, bo przyjechali nasi goście.
-Jessi!-Krzyknął wujek na mój widok. Zawsze miałam z nim dobry kontakt. Wskoczyłam na jego ręce i się przytuliłam. Czasem zastępował mi on ojca, którego nie miałam. Przywitaliśmy się wszyscy i poszliśmy przyszykować ostatnie jakieś sztućce do stołu. Mama zasiadła na przeciw mnie przy stole i zaczęliśmy jeść obiad, który był pyszny. Dorośli rozmawiali o czymś, a ja oglądałam bajki. W pewnym momencie zadzwonił telefon. Mama odebrała nic nie świadoma. Jednak to co usłyszała doprowadziło do upuszczeniu telefonu z rąk. Nie wiedziałam co jest grane. Mama się popłakała, ciocia wzięła telefon podniosła i także zaniosła się płaczem. Wujek Robert z zawodu także był adwokatem. Próbował jakoś załagodzić sytuację, ale sam ledwo się trzymał. Kiedy usłyszałam te słowa coś mnie zabolało.
-Kochanie babcia i dziadek..
-Przyjadą? Mam iść na dwór otworzyć im bramę?-Spytałam już schodząc z krzesła i kierując się na dwór. Owszem wiedziałam, że coś jest nie tak, ale jakoś nie chciałam dopuścić do siebie tej myśli.
-Nie przyjadą. Pamiętasz jak Ci mówiła o tym, że kiedyś każdego Pan Bóg zabierze do siebie?-Pokiwałam głową.-Babcia i dziadek musieli iść do Niego.
-A kiedy wrócą? Babcia obiecała mi, że pójdziemy razem upiec jakieś dobre ciasto dla dziadka.-Z ledwością powstrzymywałam łzy. Już od tamtej chwili moje życie przewróciło się do góry nogami.
-Nie wrócą-Dopowiedziała ciocia. Wybiegłam z domu i leciałam przed siebie. Słyszałam jak za mną krzyczą, ale nawet w tak młodym wieku nie chciałam się obracać i postanowiłam załatwić to sama. Dotarłam na ławkę, która do dziś jest ulubionym moim miejsce na posiedzenia w samotności. Miałam tam schowaną teczkę z rysunkami dla moich dziadków oraz inne kolorowe duperele. Przeglądałam je kilka razy i przy każdym płakałam. Słyszałam jak samochód wyjeżdża z naszego podwórka, a następnie zobaczyłam jak mama idzie w moim kierunku. Bez mówienie przytuliłam się do niej, a następnie obie poszłyśmy do cioci i wujka czekających na nas w samochodzie. Jechaliśmy w ciszy, ale nie zupełnej, bo wszyscy szlochali...
Teraz nie jestem małą dziewczynką i dobrze pamiętam jak to się wydarzyło. Dziadek z babcią postanowili nas odwiedzić. Babcia jak zwykle miała ze sobą cytrynowe ciasto, a dziadek złowił dla mamy karpia, którego tak bardzo lubiła. Jechali sobie spokojnie. Na drodze nie było żadnych samochodów, lecz duża ciężarówka wyjechała im na przeciw. Dziadek chciał zjechać na bok, ale kierowca nie był trzeźwy i zderzyli się czołowo. Dwie ofiary śmiertelne, a jedna walczyła o życie-babcia. Ale po przewiezieniu ją do szpitala lekarze zawalili i umarła na stole operacyjnym. Teraz po przypomnieniu sobie tego wszystkiego też się popłakałam. Niby wszystko dobrze, ale coś nie gra. W naszej rodzinie śmierć to chyba już jakaś tradycja. Najpierw dziadkowie, potem wujek, mama, a teraz ja mam problemy. I bardzo się boje tego ci może się stać. Otarłam swoje oczy i napisałam SMS do Zayn'a.
-Na prawdę Pan się tak przejmuje mim zdrowiem czy może chce Pan widywać moją ciocię częściej?-Musiałam zapytać, bo ciekawość nie dawała mi spokoju. Zayn podniósł się do pozycji siedzącej i zajął miejsce na krześle nadal trzymając moją dłoń.
-Jessica, po pierwsze jestem Derec, a nie żaden Pan. Po drugie owszem masz bardzo piękną ciocię, ale teraz twoje zdrowie jest najważniejsze. Więc co ty na to? Jutro wypisujesz się?-Moja odpowiedź była natychmiastowa.
***
-Do zobaczenia Derec jutro punkt 12 u mnie w domu-Pożegnałam się z lekarzem i mogłam spokojnie wyjść z tego wariatkowa. Ubrałam na siebie szare dredy i koszulkę z jakimś nadrukiem. Na to miałam polarową bluzę oraz ciepłą kurtkę zimową. Byłam tak opatulona, że ledwo chodziłam. Ale na szczęście Malik cały czas mnie podtrzymywał, aż do samego wyjścia. Potem już usiadłam sobie wygodnie w samochodzie ciotki, a on koło mnie. Zaczekaliśmy na Panią adwokat. Zajęłam miejsce kierowcy i ruszyła w stronę naszego domu.
Nie lubię niańczenia, ale jak coś powiem chłopakowi to się obrazi. A tego nie chcę. Więc wolałam być cicho. Matt i Tom pomagali mi przy wszystkim. Dosłownie. Zayn zostawił mnie w moim pokoju z laptopem oraz gorącą herbatą, a sam musiał już wracać do domu, bo mieli mieć jakąś próbę czy coś. Teraz kiedy nic nie słyszałam kompletną ciszę mogłam zastanowić się nad swoim życiem. Postanowiłam bardziej zagłębić się w szczegóły tak by dotrzeć do jakiegoś początku tego wszystkiego. Ale nic nie przychodziło mi do głowy.
Zdrowa mama.
Ojciec też nie wykazuje jakiś złych znaków związanych ze zdrowiem.
Ciotka nawet jest zbyt zdrowa.
Dziadkowie? Hmmm nie pamiętam ich tak bardzo dobrze, bo zmarli jak byłam mała. Jedynie to pamiętam jak z babcią piekłyśmy pierniczki dla dziadka, który wracał z łowienia ryb. Byli to kochani ludzie. Zawsze uczyłam się różnych rzeczy właśnie od dziadka, który był wysokim, siwym, mężczyzną. Natomiast babcia nie miała siwych włosów, lecz farbowała je na różne kolory. Pamiętam jak miała taki ciemno wiśniowy. Zawsze mówiła "Przynajmniej włosy mam jak za dawnych lat" Uwielbiałam jeździć na wieś i tam z nimi nocować. Ale to się zmieniło jak skończyłam z 6 lat.
Siedziałyśmy z mamą w salonie. Ona coś przeglądała na telefonie, a ja grzeczne dziecko oglądałam bajki. Ciocia Veronica przyjechać miała do nas z wujkiem na obiad. Więc mama musiała coś dobrego ugotować. Ja natomiast chciałam jej pomóc, ale ta kazała mi pójść się pobawić na dwór z dziećmi. Tak więc zrobiłam. Minęło jakieś pół godziny i już musiałam wracać, bo przyjechali nasi goście.
-Jessi!-Krzyknął wujek na mój widok. Zawsze miałam z nim dobry kontakt. Wskoczyłam na jego ręce i się przytuliłam. Czasem zastępował mi on ojca, którego nie miałam. Przywitaliśmy się wszyscy i poszliśmy przyszykować ostatnie jakieś sztućce do stołu. Mama zasiadła na przeciw mnie przy stole i zaczęliśmy jeść obiad, który był pyszny. Dorośli rozmawiali o czymś, a ja oglądałam bajki. W pewnym momencie zadzwonił telefon. Mama odebrała nic nie świadoma. Jednak to co usłyszała doprowadziło do upuszczeniu telefonu z rąk. Nie wiedziałam co jest grane. Mama się popłakała, ciocia wzięła telefon podniosła i także zaniosła się płaczem. Wujek Robert z zawodu także był adwokatem. Próbował jakoś załagodzić sytuację, ale sam ledwo się trzymał. Kiedy usłyszałam te słowa coś mnie zabolało.
-Kochanie babcia i dziadek..
-Przyjadą? Mam iść na dwór otworzyć im bramę?-Spytałam już schodząc z krzesła i kierując się na dwór. Owszem wiedziałam, że coś jest nie tak, ale jakoś nie chciałam dopuścić do siebie tej myśli.
-Nie przyjadą. Pamiętasz jak Ci mówiła o tym, że kiedyś każdego Pan Bóg zabierze do siebie?-Pokiwałam głową.-Babcia i dziadek musieli iść do Niego.
-A kiedy wrócą? Babcia obiecała mi, że pójdziemy razem upiec jakieś dobre ciasto dla dziadka.-Z ledwością powstrzymywałam łzy. Już od tamtej chwili moje życie przewróciło się do góry nogami.
-Nie wrócą-Dopowiedziała ciocia. Wybiegłam z domu i leciałam przed siebie. Słyszałam jak za mną krzyczą, ale nawet w tak młodym wieku nie chciałam się obracać i postanowiłam załatwić to sama. Dotarłam na ławkę, która do dziś jest ulubionym moim miejsce na posiedzenia w samotności. Miałam tam schowaną teczkę z rysunkami dla moich dziadków oraz inne kolorowe duperele. Przeglądałam je kilka razy i przy każdym płakałam. Słyszałam jak samochód wyjeżdża z naszego podwórka, a następnie zobaczyłam jak mama idzie w moim kierunku. Bez mówienie przytuliłam się do niej, a następnie obie poszłyśmy do cioci i wujka czekających na nas w samochodzie. Jechaliśmy w ciszy, ale nie zupełnej, bo wszyscy szlochali...
Teraz nie jestem małą dziewczynką i dobrze pamiętam jak to się wydarzyło. Dziadek z babcią postanowili nas odwiedzić. Babcia jak zwykle miała ze sobą cytrynowe ciasto, a dziadek złowił dla mamy karpia, którego tak bardzo lubiła. Jechali sobie spokojnie. Na drodze nie było żadnych samochodów, lecz duża ciężarówka wyjechała im na przeciw. Dziadek chciał zjechać na bok, ale kierowca nie był trzeźwy i zderzyli się czołowo. Dwie ofiary śmiertelne, a jedna walczyła o życie-babcia. Ale po przewiezieniu ją do szpitala lekarze zawalili i umarła na stole operacyjnym. Teraz po przypomnieniu sobie tego wszystkiego też się popłakałam. Niby wszystko dobrze, ale coś nie gra. W naszej rodzinie śmierć to chyba już jakaś tradycja. Najpierw dziadkowie, potem wujek, mama, a teraz ja mam problemy. I bardzo się boje tego ci może się stać. Otarłam swoje oczy i napisałam SMS do Zayn'a.
"Obiecaj, że nawet jak coś się między nami się popsuje to zawsze będziesz obok.."
Wysłałam i czekałam na odpowiedź. Po chwili usłyszałam znak przychodzącej wiadomości.
"Nie mów tak nigdy. Nic się nie popsuje, będziesz zawsze ze mną, nic się nikomu nie stanie i tak nie można myśleć. Kocham cię. To jest najważniejsze. Zobaczymy się jutro. Dobranoc.."
Odłożyłam komórkę i przekręciłam się na bok. Poczułam ból w klatce piersiowej, ale olałam to i po przekręcaniu się na drugi bok jakoś się ułożyłam i zasnęłam..
__________________________________
Jestem z nowym smutnym rozdziałem. ; C Przepraszam, że smutny, ale chwilowo tak musi być.
Musiałam coś takiego napisać, ale jest dobrze. Mam coraz więcej weny i nawet zaczynam już pisać następne opowiadaniem.
A jak rozdział? Nie jest jakiś niesamowity, ale zawsze to coś. xd
Jak opiszecie dalsze relacje między Jess, a Malikiem? Ja swoje wiem, a wy?
W postaciach pojawiła się nowa twarz ^^ To chyba oznacza, że ten ktoś zagości na dłużej u nas :P
A także zapraszam na zobaczenie zwiastuna!! Jest mega jak dla mnie :>
To chyba tyle xd za tydzień już niestety wracam do szkoły ;/ Ale muszę się trochę pouczyć przed szkołą ;c Takie życie.
Dobra to tyle. Pozdrawiam. ;**
Dobra to tyle. Pozdrawiam. ;**