Polecam jakąś wolną piosenkę włączyć np. Birdy, Say Something..
**Oczami
Zayn'a**
-Stary nie
pierdol.. - skończyłem załatwiać z nim sprawę płacząc na końcu
co nie było podobne do mnie. Ale wiem, że teraz mnie gówno
obchodzi zdanie innych na mój temat.
-Masz to
zrobić, jasne? - powiedziałem opanowanym głosem podpierając się
o ścianę. Minęła jakaś godzina odkąd tutaj gadamy.
-Jeśli tego
chcesz – odparł. Jestem pewny, że zrobi to najlepiej jak trzeba,
a ja mu ufam jako jedynemu chłopakowi w tym świecie, którego coś
łączy z Jess. Chociaż zawsze był dla mnie konkurentem. Otarłem
łzy i udałem się do mojej dziewczyny, która właśnie leżała
cała blada na sali z ciocią, która płakała z nią rozmawiając.
-Na reszcie –
wyszeptała bez sił.
-Musiałem
załatwić parę spraw – odparłem wchodząc w głąb pokoju i
łapiąc ją za lodowatą rękę.
-Chcę spędzić
ostatnie godziny z tobą.
-To nie są
twoje ostatnie godziny tylko pierwsze – uśmiechnąłem się blado.
Nie mogłem wytrzymać nic jej nie mówiąc. Czułem jak bicie serca
mi przyśpiesza, gdy łapię ją za rękę. Powiem jej, to się za
niedługo stanie, a ona zrozpaczona się nie pozbiera. Ale będzie
żyć co jest dla mnie najważniejsze w tym jebanym momencie na tym
pojebanym świecie. Wszystko co chcemy by było dobrze to jakie nam
wychodzi? No właśnie popierdolone! Jestem taki wkurwiony, nie na to
iż odejdę. Jestem wściekły, bo nie założę rodziny z Jessicą i
ona będzie żyć beze mnie.
-On dobrze
mówi, skarbie. Nie możesz się poddać – odezwała się kobieta
wstając z krzesła.
-Jest Ellie i
reszta? - spytała brunetka patrząc na mnie. Pokiwałem głową.-
Możesz ich zawołać? Chciałabym się pożegnać – z jej pięknych
oczu popłynęły łzy, które otarłem kciukiem.
-Wszyscy są na
korytarzu i czekają, aż wyjdziesz cała szczęśliwa z tego chorego
miejsca – muszę być dla niej optymistą co mi średnio wychodzi.
Nie wiem jak się zebrać do powiedzenia tego wszystkiego chłopakom,
którym no muszę to powiedzieć.
-Zawołasz ich?
- wstałem i ostatni raz na nią patrząc wyszedłem na korytarz
gdzie wszyscy byli w grobowych nastrojach jak ostatnio kiedy tu
byliśmy.
-Chce widzieć
Ellie – powiedziałem na co dziewczyna zeszła z kolan Horana,
gdzie siedziała płacząc i pognała do sali ocierając ostatnie
łzy, ale miała czerwone ślady od nich więc raczej Jess zauważy.-
Musimy chłopaki pogadać, chodźcie – szedłem prosto trzymając
ręce w kieszeni. Patrzyłem pod nogi i myślałem. Myślałem nad
sensem tego wszystkiego co się dzieje wkoło nas. Dotarliśmy na
pusty korytarz więc mogłem zacząć mówić.
-Chodzi o Jess?
- spytał przerażony Payne stając koło mnie.
-Chodzi o jej
dawcę – zacząłem niepewnie nie patrząc w ich stronę tylko na
swoje buty.
-Co z nim nie
tak? - spytał Niall patrząc przenikliwie w moje oczy, które
uniosłem na niego. Palił mnie jego wzrok, a mi chciało się w tym
momencie płakać.
-Nic nie
rozumiecie – uderzyłem zdenerwowany w ścianę.
-Spokojnie, po
prostu powiedz nam – odezwał się Louis stojąc obok Harr'ego,
który patrzył cały czas na mnie.
-Dawca ma się
dobrze – przełknąłem gulę rosnącą w moim gardle by móc
normalnie resztę powiedzieć.
-To chyba
dobrze, czemu nas straszysz? - spytał Hazz posyłając mi blady
uśmiech.
-Bo to ja oddam
jej serce – wyznałem ze łzami na co wszyscy zamilkli nie wiedząc
co zrobić. Uśmiechy nawet te słabo widoczne zniknęły w ułamku
sekundy. Oczy się poszerzyły, a twarze stały się jeszcze bardziej
bledsze niż przedtem.
-Co ty kurwa
pierdolisz?! Jak to ty?! Przecież mamy dawcę – zaczął się
denerwować Liam i złapał się za głowę co często robił, gdy
miał trudną sytuację do przegryzienia.
-Bo to ja od
początku jestem tym jebanym dawcą. Zrobię dla niej wszystko
rozumiecie? Oddam jej część mnie – wyznałem patrząc na każdego
po kolei. Payne potrząsnął mną lekko i po chwili puścił i
zakrył oczy rękoma kucając przy ścianie. Niall stał w miejscu z
oczami utkwionymi na mnie, Louis odwrócił się, a Harry stał i po
prostu płakał.
-Nie możesz
tego zrobić – wychlipał Horan podchodząc do mnie. Uściskałem
go mocno tak jak się robi na pożegnania.-Nie żegnaj się, nie rób
nam tego – odwzajemnił uścisk. Stałem z nim jak z bratem, bo ta
czwórka idiotów to tak naprawdę moja druga bliska rodzina. Jeśli
spędza się z kimś 5 lat codziennie się widząc i pracując razem
to do czegoś zobowiązuje. Kocham ich jak braci, których nigdy nie
miałem. Nie wiem jak dalej będą pracować beze mnie, ale wiem, że
dadzą sobie radę. Gdyż dla fanów jesteśmy w stanie zrobić
wszystko czyli nie można się poddać. Sam nie wiem co się ze mną
stanie. Co będzie z Jess? Czy będzie miała piękną córkę? A
może przystojnego syna, którego nauczy śpiewać lub grać w piłkę?
Mam nadzieję, że jej się jednak ułoży i spełni swoje
najskrytsze marzenia. A w drugim życiu będzie nam dane spotkać się
na nowo i zacząć wszystko od początku, bo miłości nie da się z
niszczyć. To uczucie jest wieczne mimo że zabraknie jednej połówki
serca na ziemi. Druga połówka da sobie radę i znajdzie bandaż,
który zaklei rany. A chłopaki? Nie przestaną być najwspanialszym
zespołem na świecie.
-Stary to co
robisz to wielki szacun za to – podszedł do mnie Harry i mocno
uścisnął. Mimo, że odbiłem mu dziewczynę to jest dla mnie
bratem. Te chwile są dla nas ostatnimi chwilami razem co jeszcze
bardziej mnie dobija. Dobija mnie widok moich przyjaciół płaczących
nie ze szczęście jak to było w 2010 roku lecz teraz żegnamy się
i to tak naprawdę. W tym życiu już ze sobą nie stworzymy żadnej
piosenki, ani nie zaśpiewamy razem.
-Czemu
wcześniej nie powiedziałeś?! Nie chcę stracić przyjaciela i
brata w jednym – krzyknął Liam wpadając w moje ramiona. Mocno go
uścisnąłem i w końcu dałem ponieść się emocją.
-Nie chciałem
psuć nikomu tych kilku dni wakacji, które spędzaliśmy miło –
odpowiedziałem trzymając go mocno w uścisku. Dalej nic nie
mówiliśmy tylko płakaliśmy jak baby i się przytulaliśmy. To
pożegnanie jest okropne, a to początek gdzie na końcu czeka mnie
moja miłość, której też muszę to powiedzieć. Ta godzina
spędzona z nimi to zdecydowanie za mało. Nie rozmawialiśmy tylko
staliśmy i nawzajem patrzyliśmy na siebie. Zdaliśmy sobie sprawę,
że na Dominikanie ostatni raz razem śpiewaliśmy i byliśmy
wspólnie na scenie. To jest okropne uczucie no kurwa dlaczego trzeba
się żegnać?! Jednak musieliśmy wracać do znajomych i do Jess.
Kazałem chłopakom pożegnać ode mnie moją rodzinę i fanów
nagraniem, które nagrałem kilka dni temu. Zostawiłem to w walizce
i dla Jess też nagrałem coś za co będzie mogła mnie dobrze lub
źle wspominać. Innym nic nie chciałem mówić, już i tak chwilowo
6 osób wie. Dlatego teraz zostało mi zrobienie jakiś badań na,
które się udałem. Doktor Derec przyjął mnie od razu i zrobił to
co musiał. Byłem gotowy na wszystkie zastrzyki i inne medyczne
sprawy. W międzyczasie rozmawiałem z nim, że to on ma
przeprowadzić ten przeszczep i na nikogo innego się nie zgadzam.
-Ona słabnie
więc masz godzinę i musimy zacząć operację – powiedział kiedy
ubierałem się i wyszedłem.
Pognałem do
Jessici, która wreszcie musi się dowiedzieć. Dostaliśmy tylko
jebaną godzinę. Ostatnią godzinę wspólnego życia, miłości,
czułości i prawdy, która boli. Szedłem korytarzem nie patrząc na
ludzi, których potrącałem. Musiałem tam jak najszybciej zdążyć
by móc się...pożegnać. Dotarłem na korytarz gdzie już z daleka
słyszałem płacz Ellie i dużo przekleństw lecących z ust
chłopaków. Zatrzymałem się w miejscu by pomyśleć. Musiałem
poukładać wszystkie emocje, które teraz wzięły nade mną gór.
Miałem ochotę się wyżyć na czymś lub kimś. Oparłem się o
ścianę i zamknąłem oczy. Nie mogłem uspokoić oddechu, który
przyśpieszał z każdą myślą o tym co zaraz muszę zrobić.
Ogarnęła mnie fala smutku, gniewu, nienawiści i szczęścia. Byłem
cholernie szczęśliwy, bo oddam życie osobie, które jest dla mnie
życiem. Ona jest tym co mnie pobudza do jakiegokolwiek działania,
każda myśl związana z jej miłością, z jej uśmiechem z całą
nią jest dla mnie jak zbawienie na dalsze dni. Nigdy wcześniej tak
nie kochałem żadnej osoby. Szybko odetchnąłem i wyszedłem zza
zakrętu. Oczy moich przyjaciół zaszklone wylądowały na mnie.
Pokiwałem do nich głowami i wszedłem bez pukania do sali 303.
Kobiety razem leżały na łóżku i rozmawiały.
-Czy może nas
pani zostawić? - spytałem wchodząc w głąb pomieszczenia. Pani
Veronica wstała i wychodząc złapała mnie ze łzami w oczach za
ramię. To znak, że nie może już dać sobie rady z tym
cierpieniem. Oczywiście ma we mnie wsparcie. Pewnie nie może
doczekać się operacji dla swojej chrześnicy. Wyszła bez słowa i
zostawiła nas samych. Jess poklepała łóżko bym podszedł i
usiadł koło niej. Zaciągnąłem nosem i ruszyłem do niej.
Usiadłem łapiąc ją za rękę.
-Więc mamy
ostatnie chwile dla siebie, tak? - spytała patrząc na mnie ze
łzami. Ludzie tyle łez wylewając z siebie całymi dniami w
szpitalach, że to powinno zacząć być płatne.
-Musimy to
znaczy ja muszę Ci coś wyznać – zacząłem niepewnie.
-A możesz
najpierw mi coś zaśpiewać? Mam ochotę na coś wolnego i
romantycznego w jednym – przerwała moje wyczekiwanie. Słyszałem
ostatnio w radiu piękną piosenkę All Of me więc przypominając
sobie jej słowa zacząłem śpiewać refren.
Cause
all of me
Loves
all of you
Love
ypur curves and all ypur edges
Allyour
perfect imperfections
Give
ypur all to me
I'll
give my all to ypu
You're
my and and my beginning
Even
when I lose I'm winning
Cause
I give you all of me
And
you give me all of you...
Skończyłem
patrząc w jej oczy, które były mokre. Moje też więc się
dopełnialiśmy w tej chwili.
-Będę
za tym tęsknić – wyszeptała wtulając się we mnie.
-A
ja będę tęsknić za tym – powiedziałem łapiąc ją za
podbródek i całując z miłością jaka nas łączyła. Nie
chciałem jej puszczać z objęć ani się odzywać. Ale niestety
musiałem.
-Co
chciałeś mi powiedzieć?
-Że
muszę odejść – zacząłem myśląc nad dalszym ciągiem
wypowiedzi.
-Jak
to odejść? Chcesz mnie teraz zostawić? – przeraziła się, a to
chyba nie tak miało wyglądać.
-Nie
chcę, ale muszę. Kocham cię, ale będzie lepiej jak teraz się o
tym dowiesz i..
-To
jest zerwanie? - jej warga zaczęła lekko drgać. Opuściłem głowę
nie mogąc wydobyć z siebie słowa. Przecież to nie tak. Czemu
wszystko musi być takie utrudnione? No kurwa. Uniosłem wzrok na
Jess, a ta cała blada przyglądała się wyczekująco mojej twarzy.
-Kocham
cię głupolu! Ja po prostu żegnam się... Będziesz żyła, a ja..
-Zayn?
Co ty starasz się mi powiedzieć?! -krzyknęła, a raczej próbowała,
ale przez brak sił nie wyszło to jak zawsze. Wstałem i odwróciłem
się do niej plecami. Zacisnąłem powieki, aż poczułem ból.-Mów
nie wytrzymam dłużej – usłyszałem jak te wszystkie maszyny do,
których jest przypięta zaczynają głośno pikać. Spanikowany
odwróciłem się do niej i przykucnąłem przy niej.
-Będziesz
żyła mając część mnie w sobie – powiedziałem, a ona nie
zrozumiała. Dopiero po chwili przestała się ruszać i oddychać.
-Co?
Nie, nie, nie, nie, nie – kręciła głową gwałtownie się
szamocąc.
-Uspokój
się, musisz żyć rozumiesz? - spytałem łapiąc jej głowę.
Patrzyła w moje oczy i dalej nią kręciła nie chcąc przyjąć tej
wiadomości do siebie.
-Bez
ciebie to nie będzie miało sens, Zayn nie rób tego –
histeryzowała i rzuciła się w moje ramiona. -Nie dam rady na tym
świecie bez ciebie. Błagam nie rób mi tego, pro-sze-e-ee – łkała
ściskając prześcieradło i uderzając drugą pięścią w łóżko.
-Ale
musisz, rozumiesz? Teraz mnie posłuchaj – wytarłem kciukiem jej
łzy, a ona skupiła na mnie całą uwagę.
-Proszee,
nie ty – kręciła dalej głową, a maszyny robiły się coraz
głośniejsze.
-To
ja proszę – przerwałem jej.- Zrobisz to co Ci powiem dobrze? -
pokiwała głową.- Masz się zakochać ponownie i mieć rodzinę tak
jak chcieliśmy my mieć. Nie poddasz się i dasz sobie pomóc
szczególnie Eathanowi i masz .
-Nie!
Nie kończ. Nie mówisz tego poważnie, prawda? Zaraz się obudzę.
Tak! To tylko sen, uszczypnij mnie – zaczęła sama się szczypać
po rękach. Złapałem ją za nie i trzymałem patrząc jak macha
głową szukając innego wyjaśnienia.-Czemu się nie budzę?!
Przecież to mi się śni, albo może już umarłam? To prawda?
Powiedz, że tak błagam – pierwszy raz widziałem w takim stanie
jakąkolwiek osobę. Bolało mnie strasznie patrząc na jej
bezradność i cierpienie w jednym. Jak mogę jej pomóc?
-Jessica
uspokój się – powiedziałem na siłę przyciągając jej ciało
do swojego. Czułem jak jej klatka piersiowa szaleje i maszyny w tym
momencie wszystkie wszczęły alarm. Do pomieszczenie wpadła jej
ciocia, przyjaciele i pielęgniarki.
-Proszę
puścić pacjentkę – kazały mi się odsunąć nie wiedząc, że
to nasze ostatnie spotkanie i nie chcę jej puszczać. Nie zrobiłem
tego, ale one odciągały mnie na siłę od mojej ukochanej.
-Niee!
Zayn, proszę! Nie! Zostawcie mnie! Zostawcie mnie wszyscy! Zayn! -
krzyczał szarpiąc się w ramionach pielęgniarek, które kazały
jej siedzieć i odciągały ją ode mnie, a same coś robiły przy
maszynach.
-Proszę
się uspokoić! Pogarsza pani swój stan. Zaraz przyjdzie doktor i
zabierze panią na operację – właśnie ja też powinienem już
opuścić pomieszczenie i pójść na operację. Wyszarpałem się i
podbiegłem do dziewczyny, która rzuciła się w moje ramiona.
-Nie
zostawiaj mnie – szlochała w moją szyję. A jednocześnie złapała
się za klatkę.-Błagam nie odchodź, niech ten ból zniknie!-
zajęczała, ale nie puszczała mnie. Nie chciałem jej zostawić,
ale nie miałem innego wyjścia widząc jej cierpienie nie tylko
przeze mnie, ale i przez ból, który dawało jej serce. Ostatni raz
zaciągnąłem się zapachem kobiety, która jest dla mnie wszystkim.
Złapałem za jej podbródek i patrząc w czerwone oczy złączyłem
nasze usta w pocałunku. Nie zwykłym. Lecz pełnym pragnienia,
miłości, pożądania, wieczności i obietnicy.
-Będziemy
kiedyś razem, obiecuję – przyrzekłem ponownie ją całując i
trzymając blisko siebie. Czułem jej słone łzy na swojej twarzy.
Czułem jak kręci głową z niedowierzaniem co się właśnie
dzieje.
-Proszę
wyjść z sali! - krzyknął do mnie lekarz wchodzący na salę by
sprawdzić stan zdrowia Jessici. Ostatni pocałunek złożyłem na
jej czole i patrząc w oczy wstałem.
-Nie
zostawiaj mnie – szeptała patrząc na mnie i nie puszczała mojej
reki. Błagała mnie wzrokiem bym został. Nie mogłem, musiałem
wyjść i jak najszybciej oddać jej to co się jej należy. A ja cóż
idę do piachu, lecz idę dla kogoś kto jest dla mnie wszystkim.
-Bardzo
panią proszę o uspokojenie się – lekarz kazał mojej dziewczynie
usiąść i spokojnie dać się zbadać, lecz ona nie chciała się
słuchać.-Tym tylko pogarszasz swój stan – zapewnił patrząc na
mnie i kazał bym wyszedł. Musiałem, do chuja nie chciałem się
ruszać, ale musiałem. Chciałem patrzeć na nią i być z nią do
końca swoich dni. Do starości i jeszcze dłużej. Nie mogłem, bo
los chciał ją w jakiś sposób ukarać by odeszła. Jednak nie tym
razem! Ja jestem jej wybawicielem i niech los się jebie. Ona ma całe
życie przed sobą i mnóstwo perspektyw na życie. O mnie zapomni i
będzie żyła dalej jakby mnie nigdy nie spotkała.
-Zayn,
kocham cię nie odchodź – puściłem jej rękę. - Nie! Błagam,
niee – chciała wstać, ale jej zabroniono.
-Kocham
cię Jessica Milton i nigdy nie przestanę. Bądź szczęśliwa,
kocham cię – odwórciłem się by wyjść na zewnątrz. Ostatni
raz spojrzałem w jej stronę. Próbowała wyrwać się i do mnie
podbiec, ale nie danoi jej takiej możliwości.
-Zostawcie
mnie! Zayn! Kocham cię! Nie proszę nie, nie – łkała patrząc
jak odchodzę. Ostatni raz widziałem ją i wyszedłem zamykając
drzwi. Oparłem się o nie płacząc. Chłopaki podbiegli do mnie też
zalani łzami. Chyba każdy słyszał co się właśnie stało.
Przytuliłem ich i udałem się jak najszybciej do sali 200 by oddać
życie. W drodze tam całe moje życie przeleciało mi przed oczami.
Najpierw
sprawy z rodziną. Poznanie chłopaków. One Direction. Fani.
Koncerty. Imprezy. Perrie. Trasy. Płyty. Przyjaciele. Zabawa.
Szczęście. Spotkanie Jessici. Przyjaźń. Miłość na wieczność,
która została przerwana. Widziałem wszystkie nasze pocałunki,
wzloty i upadki. Złapałem się za głowę i przystanąłem przed
drzwiami do środka. Złapałem oddech.
-Kocham
ją i nie przestanę – powiedziałem sam do siebie i wszedłem do
środka gdzie już czekał gotowy lekarz.
-Musimy
się śpieszyć 0 wezwał pomoc, a ja musiałem się udać do
przebieralni. Ściągnąłem ciuchy i założyłem fartuch, który mi
dali. Pomału wszystkiego się pozbyłem patrząc na siebie ostatni
raz w lustro. Nie zobaczę już samego siebie. Nie spojrzę na nikogo
z moich bliskich. Moje tatuaże już nie będą się dla mnie liczyć,
bo ich nie ujrzę. Stojąc przed lustrem i przebierając się zdałem
sobie sprawę, że za jakieś 30 minut Zayn Malik wokalista zespołu
One Direction odda serce dziewczynie, którą kochał. A sam umrze.
Fani będą zrozpaczeni, a mama? Nie myślałem o niej. Na szczęście
wiem, że mnie kocha tak samo siostry więc zostawiając nagranie dla
nich dobrze postąpiłem w taki sposób się żegnać. Założyłem
fartuch i jeszcze napisałem na Twitterze „ Do zobaczenia w drugim
życiu xx Zayn” Odłożyłem komórkę do spodni, które potem mają
oddać chłopakom by zajęli się moim telefonem i rzeczami.
Natomiast moja połowa zarobków została przepisana prawnie na Jess.
To lekkomyślne, ale ona zasługuje na wszystko co najlepsze.
Ruszyłem do sali operacyjnej. Położyłem się na łóżko. Derec
powiedział mi co najpierw zrobią. Więc byłem gotowy na wieczny
sen. Nim to jednak nastało miałem do niego prośbę.
-Przeprowadzisz
przeszczep Jess, prawda? - pokiwał głową i szukał jakiś
narzędzi.- A mógłbyś jej powiedzieć moje ostatnie słowa przed
śmiercią?
-Jeśli
taka jest twoja wola to muszę ją spełnić – spojrzał na mnie z
szacunkiem.-Nie każdy jest w stanie oddać w tak młodym wieku serce
dla dziewczyny. - dopowiedział.
-Jednak
ja ją kocham. I chcę byś jej powiedział, że była moją ostatnią
wspomnianą myślą przed śmiercią i by się nie poddała nigdy tak
samo chłopaki muszą dalej razem grać. To tyle.- ułożyłem się
wygodnie zamykając oczy. Przyłożono mi przyrząd do ust bym
wdychał jakiś usypiający i znieczulający gaz.
-Podziwiam
cię Zaynie Maliku – usłyszałem i ostatni raz spojrzałem na
niego. Żegnaj świecie. Opiekuj się dobrze moją kruszyną i moimi
przyjaciółmi. Zamknąłem oczy i zakończyło się moje życie....
...............................
Płaczę ;c
Jest to ostatni rozdział, a za niedługo będzie też epilog ; <
Przepraszam za nieobecność, ale liceum ... ;/
Mam dużo problemów teraz na głowie, a do tego ten rozdział. No kurna... Jeśli nie jest on dla was smutny to jestem do dupy.. ;c Bo ja czytając go i pisząc chyba co stronę się wzruszałam i jeszcze słuchałam smutnych piosenek, które dodawały mi "kopa"..
Tak bardzo się związałam z tym opowiadaniem ;/ Porażka, ale jak te zakończę tak na dobre to zacznę dodawać na bieżąco rozdziały na tym nowym więc nie zniknę na pewno z internetu, bo to kocham robić ^^
Piszcie jak wrażenia. Zastanawiałam sie nad 2 częścią, ale jednak nie. Przepraszam, ale 60 rozdziałów, a dalej bym pewnie miała jakieś pomysły, ale to nie to samo ; /
Data dodania rozdziału jest trochę związana z "pół roku bez Zayn'a w 1D."
Więc musiałam dziś napisać 6 kartek rozdziału w kilka godzin i to jeszcze według mnie okej wyszło ;< Dobra nie męczę ;/
Kocham was mocno! ; 3
CZYTASZ=KOMENTUJESZ! ; *