niedziela, 6 września 2015

Rozdział 58.

Rozdział 58!
-Dlaczego mnie nie obudziliście?! - zerwałam się z łóżka na równe nogi słysząc krzyki dobiegające z dołu. Przetarłam oczy oraz się wyciągnęłam. Poczułam się trochę lepiej, ale jednak boli. Dlaczego musi boleć jak mam jeszcze parę miesięcy? Wstałam z łóżka ubierając klapki i podeszłam do drzwi by lepiej słyszeć o co im chodzi.
-Mieliśmy cię obudzić kompletnie zalanego ?! I co byś zrobił? Wstał i nam pomógł? - odezwał się Liam z tego co słyszę to jest trochę zdenerwowany, a to u niego rzadkość.
-Nie wiem kurwa, a co jakby jej się coś stało, a ja bym to przespał?! Nie pomyśleliście o tym – odpowiedział, a ja poczułam jak coś mnie zakuło oraz moje poliki zaczęły być mokre od łez.- Nie mógłbym się nawet pożegnać – ledwo to dosłyszałam i zalałam się łzami. Usłyszałam czyjeś kroki więc pognałam do łóżka. Położyłam się na boku, tyłem do drzwi. Drzwi się otworzyły. Któryś z chłopaków wszedł i szedł w moją stronę. Jak zawiał wiatr poczułam dobrze mi znane perfumy. Kiedyś mu je kupiła i dalej ich używa? To był Harry. Zamknęłam oczy, żeby nie zobaczył moich łez. Usłyszałam jak stanął w miejscu i pewnie na mnie patrzył. Korciło mnie by się odwrócić i zobaczyć. Otworzyłam oczy i spojrzałam na niego. Miał zaczerwienione oczy, a gdy ujrzał moje tęczówki blado się uśmiechnął.
-Jak się czujesz? - spytałam podchodząc i siadając na krawędzi łóżka. Otarłam poliki unosząc ciało do pozycji siedzącej co jednak było dobrym pomysłem. Odetchnęłam świeżym powietrzem i dopiero teraz zobaczyłam, że na Dominikanie pierwszy raz odkąd tu jesteśmy pada i jest chłodniej niż zwykle.
-Wiesz bywało lepiej – odpowiedziałam po czym lekko zakaszlałam. No pięknie i jeszcze jakaś choroba mnie dopadła, nie no mam jakiś magnes na pecha ?
-Widzę właśnie, może podać Ci jakiś koc? - pokiwałam głową na co chłopak wstał rozglądając się za tą konkretną rzeczą. Dostrzegł ją po chwili pod moimi ciuchami na fotelu. Wygrzebał milutki kocyk, który mi podał. Przykryłam się nim i o wiele cieplej się zrobiło.
-Dzięki – mruknęłam patrząc jak cały czas mnie obserwuje. - Coś się stało? Jesteś jakiś taki hmm nie jesteś sobą?
-Tak się dzieje ze mną jak ktoś bliski cierpi. Ja też cierpię – odparł patrząc mi w oczy. Zrobiło mi się smutno, ale nie mogę tego naprawić w jakiś magiczny sposób by wszystko było pięknie, wspaniale i w ogóle. Nie ja chciałam mieć problem z sercem i jeszcze potrzebować nowego! To już jest kosmos. Niestety pogodziłam się jakoś z myślą opuszczenia tego świata pod jednym względem, bo zobaczę znów swoją mamę, która pewnie nie będzie zadowolona, że odeszłam tak szybko. Ale przynajmniej będę pochowana razem z nią.
-Nie chcę, żeby ktoś z moich bliskich cierpiał przeze mnie – powiedziałam przygryzając dolną wargę i patrząc za okno.
-A my nie chcemy cię tracić – szepnął wstając i wychodząc.
-Harry? - odwrócił się na chwilę do mnie. - Też nie chcę się żegnać – załkałam zamykając oczy, a raczej zaciskając je bardzo mocno. Westchnął głośno po czym wyszedł nic nie robiąc za co chyba mu dziękuje, bo nie chce płakać. Szczególnie w ostatnie dni wakacji na, których miałam odpoczywać. Siedziałam rozmyślając nad sensem tego życia. Bo i tak jest tak jak w jakiejś układance. Każdy element do czegoś pasuj. Takie samo jest życie. Każda osoba pasuje do kogoś. Albo jest początek, bo się rodzimy, a także koniec gdyż umieramy. Nie ważne kiedy odejdziemy, lecz w jaki sposób się to stanie. Niestety nie wszyscy zostawią po sobie nowe pokolenie, ale rodzina będzie o nich pamiętać. Może Zayn znajdzie sobie odpowiednią dziewczynę, z którą będzie miał dziecko. Kto wie może nawet opowie kiedyś swojemu synkowi lub córeczce jaką to miał wspaniałą ciocię, która była dla niego wszystkim. A może nie poruszy nigdy mojego tematu już z nikim tylko będzie przysyłał kwiaty na mój grób. Kto to wie? No właśnie.. Nikt nie wie co się stanie jak Cię nie będzie. Świat lubi nam płatać figle. Usłyszałam ciche pukanie więc się otrząsnęłam patrząc kto wchodzi. Uśmiechnęłam się szeroko na widok Niall'a, Lou i Liam'a. Byli lekko przerażeni patrząc na mnie, ale odwzajemnili uśmiech.
-Jak się... - zaczął Lou.
-Mam się dobrze – uprzedziłam pytanie na co się zaśmiał. - A wy?
-Oprócz nieprzespanej nocy to ujdzie – odezwał się Payno.
-Widać – zaśmiałam się by rozluźnić atmosferę, która jak dla mnie była zbyt dziwna jeśli chodzi o rozmowy na temat wczorajszego wydarzenia.- Zrobicie coś dla mnie? - pokiwali głowami.-Nie mówmy o mojej chorobie. Chcę przeżyć ostatnie chwile nie martwiąc się o koniec ..
-Jess, dla Ciebie co tylko chcesz, ale ehhh spróbujemy – blondyn miał podpuchnięte oczy co oznaczało płacz i zmęczenie. Biedny mój Horan. Chłopaki chwile stali nie wiedząc co powiedzieć, ale w końcu jakoś rozluźnili się i rozmawialiśmy o dzisiejszym dniu. Oczywiście mieliśmy w planach jakiś rejs statkiem, ale zmienili plany na pójście do lodziarni, a potem na na bieżąco się coś wymyśli. Jednak ja chciałam płynąc, ale jak nie to nie i tak dobrze, że nie wracamy chwilowo do domu. Chociaż jeszcze nie rozmawiałam z Zaynem, który pewnie jest innego zdania, znając życie będziemy się zaraz pakować. Poczułam się rozluźniona i szczęśliwa, dlatego chłopaki wyszli robić mi śniadanie, a ja ubrałam się oraz umyłam w tym czasie. Zajęło mi to dłuższą chwilę. Stałam pod prysznicem nago nie myśląc o niczym tylko i gorącej wodzie lejącej się ze słuchawki. Najlepszy sposób na pozbycie się stresu akurat w moim przypadku działa. Z uśmiechem na ustach opuściłam kabinę zawijając swoje ciało w gruby bawełniany ręcznik wiszący na wieszaku. Podeszła do lustra patrząc na swoje odbicie.
-Nie jest najgorzej jak na umierającą – powiedziałam śmiejąc się i wyciągając szczoteczkę by umyć swoje zęby. W międzyczasie wyszłam po ciuchy do sypialni. Wzięłam boyfriendy oraz sweter w kolorze granatowym. Do tego bielizna i skarpetki z misiami po bokach. Urocze były jak je dostałam od Ellie i teraz mam zamiar je nałożyć chociaż raz w życiu, bo jak znalazły się w moich rękach to niestety przechodziłam przez zły czas w moim życiu i nosiłam same ciemne, „smutne” i pozbawione szczęścia ciuchy. Niestety każdy chyba takie coś przeżywał chociaż przez chwilę w życiu. Ja tak miałam ostatnio, ale zmieniło się wszystko za co jestem wdzięczna każdemu kto był i jest przy mnie. Wypłukałam dokładnie buzię wypluwając resztę piany. Odłożyłam szczoteczkę i zaczęłam się ubierać. Szybko się uwinęłam więc mogłam ubrać trampki. Włosy rozczesałam zostawiając w nieładzie. Najlepiej się tak teraz czułam – tak na luzie. Opuściłam pokój idąc na dół. Czułam zapach naleśników co wywołało jeszcze większy uśmiech na moich ustach. Zeszłam od razu kierując się do kuchni. Stali tam moi przyjaciele rozmawiając i słuchając radia.
-Gdzie jest Zayn? - spytałam Liam'a, który nakładał na talerz kopkę naleśników.
-Na tarasie – odpowiedział dziko poruszając się z patelnią w rytm muzyki. Uwielbiam go jako tancerza zawsze mu to chyba najlepiej wychodziło. 

-A teraz dla was kochani mamy nowy kawałek Demi Lovato „ Cool for the summer” - powiedział koleś z radia na co się ucieszyłam. Miałam wychodzić, ale ta piosenka mnie zmusiła do zostanie. Od jakiegoś czasu słucham Demi, a ta piosenka bardzo mi się podoba. Dlatego ruszałam się w rytm razem z Payne, który starał się smażyć naleśniki. Na refren skakałam jak głupia razem z Lou, który się dołączył. Horan wziął banana do którego zaczął śpiewać i „seksownie” się ruszać. Wybuchłam śmiechem widząc ich wyczyny, ale dopasowałam się do ich podniecających ruchów. Cóż wyglądaliśmy okropnie, ale na tym polega zabawa. Niall wszedł na stołek i śpiewał tak jak Demi.
Got my mind on your body
And your body on my mind
Got a taste for the cherry
I just need to take a bite
Postanowiłam mu pomóc i przejęłam drugą część zwrotki.
Don't tell your mother
Kiss one another
Die for each other
We're cool for the summer

Podskoczyłam w górę, a biedny Horan zjebał się na tyłek. Nie mogłam ze śmiechu szczególnie jak widziałam ból na jego twarzy, a ten dalej próbował się wyginać w rytm. Pomogłam mu wstać, a ten pokazał, że nic mu nie jest i z ledwością wrócił do gibania się. Pokręciłam tylko głową i dalej się wygłupiałam. Dołączył do nas Liam niosąc talerz ze śniadaniem na stół. Zaczął się moment gdzie każdy przyłożył palec do ust i cóż nie da się opisać jak to się dalej potoczyło, że Louis leżał na stole machając jak pies nogami i rękoma, a Horan trzymając się za tyłem skacząc. Wzięłam sobie naleśnika i wyszłam z kuchni idąc na taras gdzie podobno znajduje się mój chłopak. Owszem napotkałam go tam stojącego tyłek i palącego papierosa. Podeszłam zakrywając mu oczy.
-Co ty robisz? - spytał obracając się do mnie przodem. Pocałowałam go na przywitanie w usta. 
-Witam się z chłopakiem – odpowiedziałam przytulając się do niego. Wyrzucił fajkę i mocno mnie przyciągnął do swojego ciała. Tak bardzo chciałam poczuć jego bliskość.
-Nie pytam o to, bo to jak najbardziej mi odpowiada – powiedział w moje włosy, które na wietrze jeszcze bardziej żyły swoim własnym życiem.
-To o co?
-Widziałem jak bawisz się w kuchni. Przecież mogłaś się przewrócić, albo przekręcić kolano – zaczął swoje zamartwienia na co westchnęłam głośno.
-Kochanie, ja staram się żyć chwilą. Proszę żyj razem ze mną – odpowiedziałam nie puszczając go ze swoich objęć.
-Kocham cię i martwię się. Bo wczoraj jakby Ci się coś stało to nie wiem co bym sobie zrobił – powiedział na jednym tchu.
-Też cie kocham więc nie mówmy o tym – uśmiechnęłam się do niego już stając przed nim. Zrobiło się chłodno więc pociągnęłam chłopaka do środka. Tam poszliśmy coś zjeść, bo w końcu Liam smażył naleśniki specjalnie dla mnie.
**
-To nie jest konieczne, żeby wracać do Londynu – wyszeptałam kurczowo kucając przy szafce w salonie. Po śniadaniu poszliśmy tak jak planowaliśmy na spacer i pozwiedzać. Jednak jak już mieliśmy wychodzić z baru coś mi się stało i tym sposobem teraz klęczę z bólu w swojej sypialni patrząc jak Malik pakuje nasze ciuchy do walizek, a Payne chodzi dzwoniąc o 6 biletów do Anglii na teraz.
-Nie wkurwiaj mnie Jessica – warknął Mulat wrzucając byle jak końcówkę z mojej garderoby. Nie byłam na ziemi sama, bo Niall siedział i trzymał mnie ostrożnie obserwując każdy mój ruch. No tak zapomniałam dziś rano połknąć tabletki. Brawo Jess chcesz chyba szybciej umrzeć. Jak mogłam być taka bezmyślna? Przecież o mały włos nie wkopałam się sama do grobu. A zapowiadał się piękny dzień. Postanowiłam się podnieść i przenieś na łóżko lub zejść na dół gdzie nie będzie wściekłego Zayn'a.
-Chcę wstać – powiedziałam do Niall'a, który podniósł się i złapał mnie za rękę pomagając wstać. Stałam w miejscu obserwując co się dzieje. Te tabletki chyba mi pomagały hmm na wszystko? Nie mogę się teraz uspokoić, boli mnie serce, mam jakiś skurcz żołądka, głowa mnie napierdala i jakaś masakra chyba się psuje do reszty.
-Chodź zejdziemy na dół – Horan podparł mnie ramieniem kierując do wyjścia. Ostatni raz spojrzałam na zdenerwowanego Zayn'a zapinającego walizki i wyszłam z pokoju. To było piękne miejsce gdzie chciałabym wrócić, ale ehh. Na korytarzu biegał Louis z torbami na dół, a Harry pakował wszystkich dając Tommo torby. Po schodach szłam na nogach z waty, ale na szczęście miałam po jednej stronie blondyna, a po drugiej poręcz. Doszłam do sofy gdzie usiadłam. Niall dostał najgorsze zadanie – pilnowanie mnie. Współczuje mu, że musi mnie mieć na oku przez ten cały czas.
-Mamy bilety na za 30 minut więc się szykujcie -zbiegł Liam wykręcając dalej do kogoś. - Tak już lecimy.. Do szpitala? Tak od razu? - spojrzał na mnie z współczuciem. - Będziemy – rozłączył się i już wiedziałam, ze rozmawiał albo z moją ciocią, albo z doktorem. Więc koniec życia czas na białe ściany jej! Jestem po prostu w siódmym niebie.
-Masz tabletki, Derec powiedział, ze mogą jeszcze pomóc i mam dobrą wiadomość– podał mi je Lou wraz ze szklanką wody. Od razu wszystkie popiłam i zamknęłam oczy.-Liam właśnie mi powiedział, że masz dawcę! - wykrzyczał na co podskoczyłam. Byłam zaskoczona chociaż to coś znaczy. Może będę mogła żyć?
-I tak nic nie jest pewnie, przeszczep może nie wypalić i..
-Nie bądź pesymistką tylko myśl, że będzie dobrze – powiedział, a mi zachciało się spać tak więc oparłam się na ramieniu przyjaciela i pomału zasypiałam..
**Oczami Zayn'a**
Jak mogliśmy zapomnieć o tabletkach?! Przecież to one jej pomagają przeżyć, a my tak po prostu poszliśmy sobie na miasto i zapomnieliśmy o najważniejszym. Jestem tak wkurwiony nie na dziewczynę, ale na samego siebie, bo rano martwiłem się, a potem zapomniałem jak wszystko dobrze szło. Mogłem sobie gdzieś zapisać, ale nie, bo po co? Kurwa mać! Nie dość, że Jess wygląda strasznie blado to jeszcze wszystko ją boli i nie może zostać sama. Dobrze, że Horan się nią zajmuje. Spakowałem już wszystko i wystawiłem na korytarz by Lou, który się zajmuje znoszeniem rzeczy wziął i to na dół do samochodu. Ostatni raz sprawdziłem pokój i jak okazało się, że nic nie ma oprócz bluzy dla dziewczyny oraz mojego telefonu to zgasiłem światło wychodząc. Wszyscy coś robili dlatego szybko się uwinęliśmy. Na dole zastałem śpiąca na Niall'u dziewczynę. Kiedy już wszystko zabraliśmy wziąłem ją na ręce i wyszedłem do samochodu, który na nas czekał. Nałożyłem jej bluzę by nie zmarzła, bo w końcu mamy już zimną noc. Chłopaki dołączyli do nas i ruszyliśmy na lotnisko. Dobrze, że Liam załatwił dla nas bilety na ostatnią chwilę, bo następny lot mielibyśmy jutro popołudniu, a kto wie co może się stać do jutra. Na miejscu ma czekać już jej ciocia, a także przyjaciele do których zadzwoniłem. Muszę z nimi pogadać a raczej z Eathanem, bo mam ważną sprawę do niego chociaż nie wierzę, że mu to powiem. Po 5 minutach już czekaliśmy w kolejce z innymi ludźmi. Cały czasem trzymałem moją kobietę w ramionach. Ludzie z obsługi pytali co się stało, ale Liam wszystko wyjaśniał, że dziewczyna jest chora i szybko musimy wracać na operację. No tak oni też nie wiedzą. Będę musiał im też powiedzieć, bo w końcu są moimi przyjaciółmi odkąd nas połączono w jeden wielki zespół.
**
-Gdzie ja jestem? - spytała budząc się na moich kolanach.
-Właśnie jedziemy do szpitala skarbie – odpowiedziałem całując ją w czoło.
-Tak szybko?
-Trwało to parę godzin, ale spałaś więc minęło Ci szybko – odezwał się śpiący Liam, który jednak przez cały lot tak samo jak ja czuwał kiedy chłopaki spali. Jednak się im nie dziwię, bo byli padnięci po całym dniu chodzenia i jeszcze na szybko wszystko robiliśmy, a do tego martwią się tak jak ja o Jess. Jej ciocia dzwoniła co chwilę jak lecieliśmy i pytała co z nią. Myślałem, ze prze teleportuje się do samolotu by zobaczyć swoją chrześnice śpiącą obok mnie na siedzeniu. Rozdzieliliśmy się teraz, bo Harry i Louis pojechali odwieźć nasze bagaże i zaraz do nas wrócą, Niall pojechał po Ellie i Rose, a Liam cały czas jest ze mną. Kierowca jechał bardzo szybko, bo co chwilę powtarzałem, ze musimy tam być za chwilę. W radiu leciały wolne piosenki, a godzina wybiła równo 5 nad ranem. Już się robiło szarawo, a ja chciałem spać. Ale nie mogłem wiedząc, że najważniejsza osoba dla mnie jest tutaj przy mnie. W końcu samochód się zatrzymał a ja pomogłem dziewczynie wysiąść. Zaatakowała nas jej ciocia z lekarzami. Liam zapłacił za podwózkę i dołączył do nas.
-Boże dziewczyno jak ja się bałam – mówiła płacząc pani Veronica.
-Jeszcze żyje – odezwała się cicho brunetka.
-Sala już na ciebie czeka, tam odpoczniesz, a w południe czeka cię operacja – spojrzał wymownie w moją stronę. Wziąłem ją na ręce i niosłem do środka. Wtulała się mocno we mnie tak jakby nie chciała mnie już nigdy puszczać. Czułem dokładnie to damo mając ją przy mnie. Dotarliśmy szybko na odpowiednie piętro i do odpowiedniej sali. Położyłem ją na łóżku i przykryłem kołdrą. Była padnięta mimo że spała tyle godzin. Na stole czekało na nią 10 tabletek i szklanka wody.
-Musisz wszystko połknąć, a wy idźcie spać. Natomiast Zayn chodź ze mną – powiedział lekarz i wyszedł.
-Czemu musisz iść? - spytała z zamkniętymi oczami.
-Posiedź z ciocią ja zaraz wrócę, kocham cię.
-Ja ciebie też – ziewnęłam biorąc tabletki do ręki. Payne wyszedł za mną i postanowił pójść po kawy. Na korytarzu stał Derec patrząc na swoje papiery.
-Powiedziałeś już wszystkim?
-Nie, ale zaraz im powiem. To znaczy najpierw im, a na końcu jej.
-Zadzwoń też do szefa, niech wie. To co zrobisz jest nagradzane – poklepał mnie po ramieniu odchodząc w głąb korytarza. Zostałem sam opierając się o ścianę. Zjechałem po niej zakrywając oczy. Zacząłem płakać z tej bezsilności.
-Przepraszam, czy mogę prosić o autograf? - usłyszałem koło siebie cichutki głosik dziecka. Otarłem szybko łzy i spojrzałem na nią. To była malutka brunetka z chustą na głowie.
-Jasne, jak się nazywasz? - spytałem wstając i podchodząc do niej.
-Jessica – odpowiedziałam, a ja stanąłem w bezruchu.
-Jak moja dziewczyna – wziąłem kartkę i zacząłem pisać dla niej dedykację.
-Wiem, bardzo ją lubię. Sama jestem chora i wiem jak to jest. Ale najważniejsze to mieć bliskie osoby obok siebie – dopowiedziała, a ja się uśmiechnąłem do niej.
-Jesteś bardzo mądra – przytuliła mnie bez słowa, a ja odwzajemniłem. Była taka urocza i malutka jak na dziecko.
-Dlaczego płakałeś? To przez chorobę Jess? -Pokiwałem głową.- Masz moje wsparcie.
-Kochana jesteś.
-I szczęśliwa, bo spotkałam jednego z idoli przed zobaczeniem was na koncercie – patrzyła na kartkę papieru, którą dostała ode mnie.
-Nie wiem czy będę na koncercie, wiesz tu chodzi o Jessice – odpowiedziałem nie mówiąc całkowitej prawdy. Zasmuciła się, ale przyszedł w porę Liam i dał jej swój autograf, a następnie dziewczynka zawołana przez swoją mamę pomachała nam i odeszła. Upiłem kilka gorących łyków ciemnej cieczy i można powiedzieć, że poczułem się lepiej. Muszę mu powiedzieć, ale lepiej będzie jak wszyscy się zjawią. Nie mogę tyle czekać.
-Muszę Ci coś powiedzieć – zacząłem nie pewnie.
-Mów – spojrzał na mnie wyczekująco. Miałem już powiedzieć, ale na korytarz wpadła zapłakana Ellie i wraz z nią reszta naszych bliskich.
-Dokończę potem – wstałem kierując się w stronę Eathan'a.-Musimy pogadać.- wskazałem na niego i ruszyłem do windy. Szedł za mną zdziwiony moim zachowaniem. Tą przemowę układałem sobie kilka razy w głowie, ale nie wiem czy cokolwiek uda mi się wypowiedzieć na głos. Przecież to horror mówić takie słowa.
-O czym chcesz pogadać, aż tutaj? - wskazał na pusty korytarz prowadzący na dach.

-Chodzi o Jess - ciężko zacząłem opowiadać.. 
............
Hej! ; ** 
Tak znowu spóźniona itd xdd Ale no co mam na swoja obronę? No tak nowa szkoła i brak czasu ; / Tak teraz niestety będzie, bo liceum to chwilowo nowość dla mnie, ale jebać szkołę i tak będę robić to co kocham ^^ 
A jak u was? Bo mi już zadanie domowe dają :/ 
A tak serio to rozdział mi ciężko pisać i myśleć, że zaraz epilog i koniec.. ;c To jest najcięższa część pisania opowiadań ; <  
Co do piosenki, która tutaj "występuje" to polecam! ; > Uwielbiam Demi, a sama jestem Lovatic xoxo 
Teraz coś miłego ^^ Tutaj klik mamy już 1 rozdział! ; > Będzie epicko jak zajrzycie i powiecie co sądzicie ; * Jak to skończę to tam będę na bieżąco więc luzik hahah 
Dobra to tyle kocham was bardzo! ; 3 
CZYTASZ=KOMENTUJESZ! ; * 
Do następnego ; 3 

4 komentarze:

  1. Jak możesz uśmiercać Zayn'a? ;c ;c ;c Płaczę, nie wiem czy dam radę przeczytać następną część. ;c

    OdpowiedzUsuń
  2. Wiedziałam
    Ja wiedziałam
    Cudowne
    Ale przypomniało mi sie opowiadanie "Silence"
    Takie samo zkończenie
    Więc idk czy dam radę przeczytać kolejny rodział, bo wiem co będzie

    OdpowiedzUsuń
  3. Matko... Nie wiem, czy dam radę przeczytać kolejny rozdział...
    Cudowny...
    Czekam na next

    OdpowiedzUsuń
  4. Boże *..* boski...ile się naplakalam :"( teraz będzie tak ze poprosi Eathan'a żeby pilnował Jess i zawsze był kolo niej. A reszcie powie i jej ze on jest dawca. Wiem ze to romantyczne i wgl ale czm ma umrzeć?;cc nie może wyzdrowiec i żeby był happy end? Żeby żyli długo i szczęśliwie?;/ załamka. ..proszę nie rób tego.. czekam na next ♡

    OdpowiedzUsuń

Obserwatorzy