ważna notatka ; c
ur.12.01.1993
r.- zm. 25.03.2015 r
Tutaj
spoczywa Zayn Malik.
Kochający
chłopak i przyszły ojciec.
Oddał swoje
życie dla miłości.
,, Żyć możesz tylko dzięki temu, za co mógłbyś umrzeć...”
Wróciłam
tutaj. Do tych wszystkich wspomnień. Po tylu latach postanowiłam
znowu postawić swoją stopę na ulicach Londynu. Miasta, które było
dla mnie wszystkim, aż do 25 marca. Dalej nie wierzę w to co on dla
mnie zrobił. Ja mogłam tutaj leżeć, a nie on. To uczucie tak
boli. Tak dalej po tych 6 latach boli, gdy tutaj stoję i czytam
godzinami napis na nagrobku. Kiedy lekarz powiedział, że czas na
operacje wiedziałam... wiedziałam, że odszedł...
*wspomnienie*
-Nic
nie rozumienie, tracę go! Nie, nie, nie.. błagam tak boli! Proszę
zabierzcie ten ból – krzyczałam wijąc się z bólu serca nie ze
względu na chorobę tylko wtedy moje serce uległo rozsypce na
kawałki. Moi przyjaciele weszli i próbowali pomóc pielęgniarką
mnie uspokoić co i tak nie wyszło, bo nie byli Zayn'em.-Proszę! To
tak boli.. Zayn! Nie rób tego dla mnie.. Wróć, błagam, błagam! -
dławiłam się własnym płaczem odczuwając potrójne uderzenie
wewnątrz z każdego mojego słowa i myśli.
-Proszę,
Jess uspokój się – pomóc mi najbardziej próbował Liam, który
widziałam jak reszta chłopaków ciężko znosi to co się właśnie
działo. Nie chciałam ich słuchać więc tylko kręciłam głową i
uderzałam o łóżko rękoma.
-On
to robi dla ciebie! Rozumiesz? Odszedł, dla ciebie – odezwał się
po długiej chwili Louis. - Musisz być dla niego silna – wyszeptał
patrząc mi w oczy. Nie chciałam tego przyjąć do swojej
świadomości, bo po co?! Nie chcę żyć bez niego. On był sensem
tego co się ze mną działo każdego jebanego dnia. Mój krzycz i
płacz przerwał Derec wchodząc do sali. Wszyscy spojrzeli na niego.
Miał opuszczoną głowę, ale szedł pewnie do mnie. Wiedziałam..
Nie ma go już z nami..
-Jessica
czas na operacje – powiedział zabierając jakieś papiery.
-Czy
to oznacza ..
-Zayn
Malik odszedł – odpowiedział wychodząc. Wszyscy zaczęli głośno
płakać i wyrażać swój żal. Ja nie mogłam się ruszać ani
mówić. Moja miłość opuściła mnie. Zrobił coś takiego dla
mnie, żebym mogła dalej stąpać po ziemi bez niego...
**
-Prosił
bym to ja zrobił zabieg – zagadał mnie Derec bym się uspokoiła.
- I kazał, żebym przekazał Ci jego ostatnie słowa.
-Słucham
– otarłam kolejne łzy cieknące po policzkach.
-Byłaś
jego ostatnią myślą przed śmiercią i masz się nie poddać nigdy
– Tylko Zayn mógł mi kazać być silną, a potem odszedł
kochając mnie cały czas.
-Zaczynajmy
już – oznajmiłam zamykając oczy. Moje myśli krążyły tylko
wokół niego i nawet nie poczułam jak zasnęłam widząc przed
oczami jego postać uśmiechającą się do mnie..
*koniec
wspomnienia..*
Po
operacji nic nie mówiłam, nie jadłam kompletnie nic tylko
siedziałam i zażywałam jakieś potrzebne tabletki by serce się
przyjęło. Dalej je zażywam, by nie wystąpiły jakieś prze
wikłania. Cały miesiąc byłam w szpitalu jak nie dłużej.
Przyjaciele starali się ze mną rozmawiać, ale nie odpowiadałam.
Słuchałam tylko radia, gdzie przez ten okres było głośno na ten
temat. Wybuchła wielka afera, ale nie odpowiadałam na żadne
pytania ze strony mediów. Byłam w innym świecie wyobrażając
sobie mnie w naszym wspólnym domu z Nim. Zaczęto mnie karmić przez
kroplówkę. Ale mnie to nie obchodziło. Nie chciałam żyć, ale
musiałam. Obiecałam to jemu. Pojawiłam się na pogrzebie, bo jego
mama tego chciała. Po paru miesiącach jednak się dowiedziałam, że
zostawił coś po sobie. Było to takie nieprawdopodobne, że lekarze
nie zauważyli przed operacją. Chodziłam codziennie rano na
cmentarz i przesiadywałam tam godzinami. Najbliższy stał mi się
Eathan, który miał się mną opiekować. Chłopaki z zespołu raz
na jakiś czas dzwonili mówiąc jak u nich i pytali co u mnie. Nasze
kontakty się popsuły. Ja natomiast nie ubolewałam nad tym. Cały
czas nosiłam żałobę w sercu – w jego sercu. Patrząc w lustro
nie mogę przestać patrzeć w miejsce gdzie jest ślad po operacji.
To jest znak, że on jest ze mną i zawsze będzie.
Po
roku otrząsnęłam się na tyle by rozmawiać z bliskimi. Jednak
ciągle słuchałam jego głosu i oglądałam film, który mi nagrał.
Nie zauważyłam kiedy zbliżyłam się do Eathan'a. Skończyłam w
jakiś sposób szkołę i wraz z Eathanem wyjechałam do Ameryki
gdzie zamieszkaliśmy wspólnie. Do Londynu wracałam tylko 25 marca
co roku. Nie mogłam tam mieszkać i codziennie mijać wszystkie
miejsca gdzie byliśmy we dwoje. Gdzie się spotkaliśmy,
całowaliśmy, przytulaliśmy. To dalej tak boli. Wspomnienia o tej
miłości, którą człowiek przeżywa raz w życiu. To jest ból nie
do opisania, gdy traci się część siebie.
Stoję
i patrzę się w grób. Płaczę. Wspominam wszystko od początku jak
robię co roku i prawie codziennie.
-Mimo
tego co się stało dalej cię kocham – odezwałam się. To mi
jakoś pomaga i uświadamia, że on tu dalej jest. - Codziennie pytam
się dlaczego to zrobiłeś? Ale nie mam odpowiedzi. Zrobiłam tak
jak chciałeś. Jestem silna, mam męża, rodzinę. Ale brakuje mi
Ciebie zamiast tych wszystkich ludzi wkoło. Tak tęsknie –
zaszlochałam kucając..- Dlaczego? Dlaczego to zrobiłeś? Proszę.
Odpowiedz, tak bardzo chcę wiedzieć czy dobrze postąpiłeś–
łkałam patrząc na swoje splecione ręce do nieba. Rozpłakałam
się jak zwykle tutaj. W domu staram się tego nie ukazywać. Za dnia
jestem pochłonięta pracą, rodziną, obiadem, sprzątaniem,
sportem, znajomymi, wyjściami służbowymi. A natomiast wieczorem
jak tylko Eathan zasypia płaczę widząc w swojej głowie jego i
mnie. Potem jednak usypiam z jego imieniem na ustach i śnię o tym
co najlepsze..
-Mamo,
mamo – usłyszałam krzyki dzieci biegnących w moją stronę.
Wstałam i otrzepałam się ze śniegu. Otarłam łzy kiedy poczułam
na nogach dotyk dzieci.
-Czemu
płaczesz mamusiu? - spytał Max. Tak mam dzieci. Właśnie mój
starszy synek jest pamiątką po Zaynie Malik'u. Jest to niesamowite,
ale jak najbardziej prawdziwe. Eathan nie zgadzał się by nazwać
dziecko imieniem jego prawdziwego ojca więc przeszliśmy na
kompromis i nazwaliśmy go Max..
*6
lat wcześniej *
-Jessica
dopiero teraz to zauważyłem- spojrzałam tylko na lekarza, który
nagle wszedł i coś chciał ogłosić. Jednak ja byłam zajęta
myśleniem, bo w końcu to dopiero miesiąc bez niego. - Jesteś w
ciąży. Nie wiem jak to możliwe, ale nie wykryliśmy tego, bo było
za wcześnie – jego słowa mną wstrząsnęły. Nie odezwałam się
tylko odwróciłam wzrok zaczynając ponownie płakać. Poczułam
jego rękę na sowim ramieniu. - Powinnaś się cieszyć to wielkie
szczęście. - nie odpowiedziałam tylko dalej szlochałam nie
wierząc w jego słowa.- Jak coś daj znać, a co do dziecka to
rośnie zdrowo - Usłyszałam zamykane drzwi. Gwałtownie odkryłam
się podwijając koszulkę w górę zerknęłam na swój brzuch. Nie
spałam z nikim. Ta istota co we mnie rośnie jest jego dzieckiem,
które planowaliśmy wspólnie. Wpadłam w atak. Rzucałam wszystkim
co miałam pod ręką. Rozwaliłam telefon, komputer, dzbanek,
szklanki. Wszystko. Jednak kiedy w mojej ręce znalazła się ramka
ze zdjęciem, którą kazałam tu przynieść nie odważyłam się
nią rzucić. Usiadłam na łóżku i przyglądając się szczęśliwej
dwójce zakochanych, przytuliłam się do przedmiotu.
-Będziemy
mieli dziecko... - wyszeptałam nie wierząc. - Będziesz ojcem, a ja
samotną matką. Nie chcę żyć, mam dość patrzenia na innych
próbując znaleźć ciebie w tym tłumie ludzi będących na tej
ziemi..
*teraz
*
-Kochanie,
mama odwiedza osobę, która była dla mnie ważna – odpowiedziałam
sześciolatkowi, który bacznie przyglądał się nagrobkowi. Max
Brown. Chciałam by na drugie miał Zayn, ale kiedy mój mąż
wszczął pod tym względem awanturę to zrezygnowałam w ogóle z
drugiego imienia. Uwielbiam patrzeć jak mój mały synek śpi. Wtedy
wygląda identycznie jak Zayn. Marzyliśmy by mieć dwójkę dzieci i
teraz tak jest. Syn jest jego potomkiem, natomiast Molly jest córką
Eathana i moją. Założyłam rodzinę, jestem z tym kim chciał Zayn
i się nie poddałam. Zrobiłam wszystko co chciał, ale co mi po
tym? To mi go nie zwróci. Zamyśliłam się patrząc przed siebie.
Poczułam dotyk na ramieniu i perfumy mojego męża, które dostał
ode mnie na mikołaja.
-Możemy
jechać do domu? - nie lubił tu przychodzić. Denerwowało go to, że
nie kochałam go całą sobą. Wiedział, że Zayn jest dalej dla
mnie najważniejszy, on dalej był częścią mnie nawet po tylu
latach rozłąki.
-Tak,
jedźmy ciocia i Derec pewnie czekają – otarłam łzy i wzięłam
za rękę córeczkę ruszając na mężem i synem. Całą drogę do
domu rodziny milczałam wspominając jak najlepsze czasy. Mijaliśmy
każdy zakątek jaki znałam. Widziałam ławkę gdzie całowałam
się z Harry'm, przejeżdżaliśmy obok London Eye, sali gdzie
balowej tyle wspomnień. Tego dnia staram się mieć przed oczami te
najpiękniejsze momenty w naszym życiu. Czasem mam ochotę stracić
pamięć by nie czuć już tego bólu i nie wiedzieć, że kochałam
kogoś tak bardzo. Ale potem zatrzymuje się w swoim myśleniu i
mówię do siebie „ Chwila, chcę pamiętać. Chcę wiedzieć, że
była osoba, która odeszła bym ja żyła..” I po tych słowach
rozumiem co to znaczy mieć pamięć.
-Kupiłem
ulubione wino Derec'a i kwiaty dla Veronici – odezwał się Eathan
tak bym spojrzała na niego. Wiedział, że jestem wyłączona.
-To
dobrze – tak, dobrze wszystko rozumiecie. Moja ciocia i mój lekarz
wzięli ślub i mieszkają razem. Tylko nie w moim rodzinnym domu
tylko w willi doktorka. Wszystko pięknie się układa, widzimy się
raz czasem dwa do roku. A ja sama żyje w Ameryce dosyć dobrze
pracując jako architekt wnętrz. Nie narzekamy jako rodzina na
pieniądze, możemy pozwolić sobie na co tylko chcemy. Ja odkładam
jakiś procent ze swojej wypłaty na fundacje chorych ludzi, który
mają problemy z sercem. To było moje powołanie odkąd wyszłam ze
szpitala. Nie chcę by ktoś cierpiał tak samo jak ja lub by się
ktoś poświęcał tak jak Zayn. Wiem co druga połówka przechodzi
po takim czynie i nikomu nie polecam takich chwil. Próby samobójcze
są w głowie na pierwszym miejscu, ale jednak odganiają je myśli o
obietnicy złożonej właśnie jemu. To mnie zatrzymało na świecie.
Codziennie marzyłam by podciąć sobie żyły, albo wziąć garść
tabletek i zasnąć, ale obietnica to obietnica. Natomiast kiedy moje
dzieci wyszły na świat też już byłam pewna, że muszę być
silna dla nich. Dlatego wszystko jest pięknie tylko nie wieczorami.
Wtedy emocje puszczają najbardziej..
**
-Jak
dawno was nie widziałam! Chyba urosłeś – moja ciocia zajęła
się dziećmi. Stałam i witałam się z nimi wesoło rozmawiając.
-Ciociu!
A Max ostatnio mnie ugryzł – krzyknęła Molly skarżąc się na
starszego brata, który chciał ja uderzyć w ramię, ale napotkał
moje spojrzenie i zaprzestał.
-Nie
prawda, ona zaczęła – wyjaśnił chłopczyk potulnie się
uśmiechając.
-Dobrze
nie kłóćcie się już. Idźcie się pobawić, a potem może coś
nam zaśpiewacie? - dzieci pokiwały głowami i pobiegły na piętro.
Tam mają swój pokój zabaw, gdzie jest fortepian dla Maxa i
mikrofon dla Molly. Oczywiście Mój syn odziedziczył talent w
śpiewaniu po Zaynie. Tak samo pięknie ciągnie i można naprawdę
wyobrazić sobie, że Zayn Malik żyje i za niedługo wejdzie na
scenę gdzie przywita go milion fanek płaczących tak samo jak ja za
nim cały ten czas. Najgorsze są te samobójstwa, które zostały
popełnione kiedy on odszedł. One nie zdawały sobie sprawy, że
ktoś je kocha. Były tak zauroczone w nim, że nie zauważyły
rodziny, która teraz tak jak ja nosi żałobę.
-A
co u was? Jess, jak praca? - ocknęłam się z zamyślenia popijając
zieloną herbatę.
-Normalnie,
praca jak praca. Dobre pieniądze, satysfakcja z pracy i ogólnie
jestem zadowolona. Ale to już wiecie przecież Los Angeles jest dla
mnie wyśmienite – odpowiedziałam zgodnie z prawdą, bo naprawdę
po tylu latach mieszkania tam zakochałam się w tym mieście i
ludziach, którzy są tak samo wspaniali jak w Londynie.
-To
tak jak u nas. Derec ma jakiś wyjazd służbowy za tydzień tam w
wasze strony może się spotkacie. Ja natomiast mam pracę w kraju i
nigdzie się nie wybieram chwilowo – powiedziała uśmiechając się
i nie spuszczając mnie z oka..
-To
co Eathan zostawmy kobiety, a sami chodźmy sprawdzić moją
piwniczkę – zaproponował Derec, co oznacza iż będą pić
wytrawne wina, które są tam tak stare jak historia całego miasta.
Kiedy wyszli ciocia przyszła do mnie i przytuliła tak bez słowa.
Odwzajemniłam ten gest dając upust emocjom.
-Jak
się dziś trzymasz?
-To
już 6 lat ciociu bez niego. Mam ochotę zamknąć się gdzieś i
płakać cały dzień patrząc na jego podobiznę – odpowiedziałam
zgodnie z tym co czułam w sercu.
-Wiem
skarbie, ale musisz dać radę, bo Eathan ciężko to znosi.
-Nie
będę nigdy wiedzieć co czuje mój mąż, bo ja czuje co innego
jeśli chodzi o ten zgryźliwy dla niego temat. Nie wiem czy byłabym
z nim, gdyby nie Zayn. To takie chore ciociu – załkałam nie
puszczając jej ze swoich objęć. Czułam jak gładzi moje plecy
szepcząc, że rozumie i wszystko będzie dobrze, ale nie będzie ja
to wiem. Nagle nasze smutki przerwał dzwonek do drzwi. Kobieta
wstała i poszła otworzyć. Ja podkuliłam nogi i siedziałam
patrząc bez mrugania w jeden punkt na ścianie. Była to sklejka
zdjęć moich, cioci, dzieci, ale z boku niby nie widoczne dla innych
oczu było moje i jego zdjęcie z sylwestra. Wyglądaliśmy na
szczęśliwych i zakochanych. Pamiętam jak przepraszał mnie
publicznie i wyznawał miłość jakby to było wczoraj.
-Wchodźcie,
trafiliście doskonale w czasie – prowadziła gości ciocia do
salonu gdzie siedziałam dalej patrząc na zdjęcia. Kiedy weszli to
spojrzałam w tamtą stronę. Wstałam ocierając o czy i podbiegłam
by się do nich przytulić.
-Chłopaki,
tęskniłam – wyszeptałam ocierając łzy i szeroko się
uśmiechając.
-A
my to nie? Przylecieliśmy specjalnie z Niemiec dla Ciebie w ten
dzień – wyjaśnił Niall ściskając mnie mocno.
-To
wiele dla mnie znaczy..
-Dla
nas – poprawił mnie Eathan wychodząc z pokoju z Derec'iem.
Spojrzałam na niego z uniesioną brwią, ale tylko tuszył
ramionami. Chłopaki się przywitali podaniem ręki. Nie przepadają
za sobą w jakiś szczególny sposób. Zrobiła się chwila
niezręczności, ale przybiegły dzieciaki.
-Wujek
Niall, Louis, Liam i Harry – krzyknął Max wskakując na ich
ramiona.
-Mamy
prezenty – oznajmił Hazz dziko się szczerząc i wyciągając zza
pleców małe opakowania ładnie zapakowane dla moich pociech. Z
uśmiechami wzięli dziękując i zaczęli rozpakowywać. Natomiast
my zajęliśmy się rozmową. Chłopaki opowiedzieli jak mijają im
miesiące na trasie koncertowej, Harry oznajmił, że wreszcie możemy
się szykować na ślub. On jako jedyny do niedawno był sam. Niall
ożenił się z Ellie, Liam i Rose są razem, ale bez ślubu, a Louis
miał małą wpadkę ze swoją dziewczyną i spodziewają się
dziecka i ślubu. Więc czekają mnie dwa śluby. Rozmawiając o tym
wszystkim zapomniałam chwilowo o smutku. Jednak przed wyjazdem jutro
mam zamiar jeszcze się tam udać i zanieść czarną róże na grób
to taka moja tradycja..
**
Jak
tylko chłopaki opuścili nasz dom udając się na cmentarz poszłam
do sypialni położyć się. Ciocia miała położyć moje dzieciaki,
a po chwili przyszedł do mnie Eathan kładąc się i przyciągając
moje ciało do jego. Gładził ręką mój brzuch i całował szyi.
Westchnęłam głośno zamykając oczy i myśląc nad jutrzejszym
powrotem do domu.
-Jess
? -spytała szeptem brunet.
-Hmm?
-Wiem,
że on był dla ciebie ważny i pewnie dalej będzie. Ale czy
mogłabyś chociaż spróbować zapomnieć o nim, gdy jesteśmy sami?
-jego prośba mnie wybiła z tropu. Nigdy mu o tym nie mówiłam i
nie okazywałam, że podczas zbliżeń widzę Zayn'a..
-Przecież
jak jesteśmy sami to nie myślę już o Zaynie.. - skłamałam
wiedząc co robię.
-Nie
kłam, proszę. Tak bardzo cię kocham, że chciałbym jednak być
tym jedynym – odpowiedział, a w jego głosie słychać było ten
ból, kiedy zawsze mówimy o Nim.
-Porozmawiamy
jutro, proszę nie dziś – otarłam łzę lecącą po moim policzku
i chciałam się odsunąć od mężczyzny, ale nie pozwolił za co
mu dziękuje, bo potrzebowałam tego wsparcia...
**
-Jeszcze
zajedź skarbie na cmentarz muszę się pożegnać – usłyszałam
jego głośne westchnięcie, ale pojechał tam gdzie kazałam.
Wyszłam sama z samochodu i poszłam tam gdzie wczoraj. Położyłam
czarny kwiat na pomniku obok nowych zniczy, które najwidoczniej są
z wczoraj od chłopaków. Usiadłam na ławeczce patrząc przed
siebie. Wyjeżdżam i wracam za rok. Wtedy się znowu zobaczymy w tym
samym miejscu, o tej samej porze i znowu z tym czarnym kwiatkiem co
teraz tutaj dałam. Jak zwykle będę płakać, prosić, przepraszać
i żegnać się jak teraz. To już jest moją tradycją jeśli chodzi
o ten dzień jeden z najważniejszych dla mnie.
-Więc
znowu się żegnam, wrócę za rok do Ciebie. Jadę do nowego życia,
które rozpoczęłam kilka lat temu specjalnie dla Ciebie. Twój syn
rośnie i będę go pilnować. Ale wiesz co mnie boli najbardziej?
To, że dalej będę na ulicy wypatrywać twojej twarzy, że kiedy
będę z nim w łóżku i poczuje jego dotyk to pomyślę o Tobie.
Wszystkie czynności wykonywane z nim są tak jakbym to robiła z
tobą. Nie mogę funkcjonować inaczej. Zmarnowałam mu życie, ale
obiecałam prawda? Zayn, jestem bezsilna, ale walczę. Jednak wczoraj
jego słowa uderzyły we mnie i zastała mnie chwila zastanowienia.
Może powinnam spróbować? Może właśnie oczekujesz ode mnie
pokochania go tak jak kochałam Ciebie? - spytałam patrząc w górę.
- Ale taka miłość nie zdarza się dwa razy, składam nową
obietnicę, będę z dnia na dzień próbować, ale nie obiecuję, że
zapomnę o Tobie to się nie zdarzy, Kocham cię – wyszeptałam
wstając i jak najszybciej wychodząc z tej alejki. Łzy same się
cisnęły do oczu. Musiałam chwilę odczekać, żeby dzieci i On nie
zauważyli co jednak jest mało prawdopodobne. Odetchnęłam głęboko
spoglądając w niebo. Przeleciało nade mną stado białych gołębi,
które uznałam za znak lepszego jutra. Wiem, że on jest ze mną. Z
lekkim uśmiechem wróciłam do samochodu gdzie moje pociechy
zaczynały już wariować, a mąż wychodził z siebie.
-Możemy?
- spytał kładąc rękę na moim kolanie. Spojrzałam na nią i
złączyłam nasze dłonie. Zaskoczyłam go tym gestem co było widać
po jego wzroku.
-Wracajmy
do domu – uśmiechnęłam się, próbując nie płakać. Odwróciłam
wzrok na okno i spojrzałam w górę. Robię to tylko i wyłącznie
dla Ciebie, żebyś był zadowolony i wiedział, że dalej cie kocham
i nie przestanę nigdy, aż do końca moich dni.
-Kocham
cię Jessi – szepnął Eathan ściskając moje kolano. Wciągnęłam
gwałtownie powietrze do płuc próbując coś odpowiedzieć. Nie
mówiłam mu tego często, słyszał to może raz - dwa w miesiącu.
Ale przyzwyczaił już się do okazywania takich uczuć jak ja to
robię. Przygryzłam dolną wargę cały czas patrząc przez okno.
Odwróciłam się do niego i zobaczyłam Zayn'a... Jedna sekunda.
Serce zaczęło bić jak oszalałe. Oczy się zaszkliły z dużym
uśmiechem. Jednak kiedy tylko mrugnęłam to wróciłam do
rzeczywistości widząc już mojego męża. Nie mogłam uwierzyć w
to co właśnie się wydarzyło. To jakiś znak? Mam halucynacje i
już po mnie? Może nie mam zapomnieć? To co się ze mną dzieje
jest nie do opisania w normalny sposób..
-Będę
próbować, ale jest to dalej dla mnie ciężkie, przepraszam jak cie
zawiodę – odpowiedziałam bacznie przyglądając się jego
reakcji, jednak tylko się uśmiechnął.
-Razem
przez to przejdziemy – pokiwałam głową sięgając do torebki po
telefon. Włączając go od razu w oczy rzuciło mi się moje tło –
Zayn. Ponownie go dziś widzę. Wszystko znów wróciło w jednym
momencie, ale próbować można wiele razy i ja spróbuje dla niego..
Wracam
do domu, nowego domu bez niego z nową rodziną. Lecz w sercu mam
dalej go i jakby mnie torturowano nikt go stamtąd nie wyrzuci, ale
może dam rade podzielić serce na dwie połowy. Zobaczymy co
przyniesie jutro, nowe jutro, które musi być ..
________________________________
Hej kochani! Piszę tu do was ostatni raz... :/
Płaczę i nie wiem co napisać...
Czuje smutek i małą pustkę, bo kończę coś dzięki czemu zaczęłam być Directioners ;/ To taki mój mały był początek do wielkiej miłości do chłopaków ; <
Widzę po waszych komentarzach, że zdania są podzielne jeśli chodzi o koniec bez happy endu..
Dlatego tak myślę i tak jak zaproponowałam w jednym z komentarzy, że nie napiszę 2 części, bo raczej nie dam rady ; // Ale mogę zrobić takie ala bonusowe rozdziały. Tylko nie wiem czy będzie wam się podobało życie bez Zayna w tym opowiadaniu? Napiszcie co sądzicie na ten temat, bo to ważne jeśli chcecie jeszcze bym was tutaj męczyła ; *
A teraz takie pożegnanie i podziękowania...
BARDZO DZIĘKUJE WSZYSTKIM, KTÓRZY ZE MNĄ BYLI, CZEKALI NA ROZDZIAŁY CIERPLIWIE, I KOMENTOWALI, A TAKŻE PO PROSTU CZYTALI MOJE WYPOCINY...
Takie szczególnie podziękowania mam do na pewno 2 osób..
Edyta Swiderska - kochana tak bardzo dziękuje, że byłaś ze mną i dzieliłaś się swoją opinią na temat rozdziałów. Kocham cie tak bardzo i przepraszam jeśli cie zawiodłam zakończeniem wybacz ;c Ale dla Ciebie bym napisała chętnie takie bonusy ; **
Pauli Cwynar - przepraszam kochana za dodanie rozdziału w twoje urodziny ;/ tak samo cie kocham i tak jak pisałam odp. do twojego komentarza jesteś jedna z osób dla których warto pisać ^^
Dziękuje również każdej osobie, która tu była od samego początku i śledziła moje gorsze rozdziały i te lepsze ; ) Nie jestem w stanie każdego wymienić, bo raz ktoś skomentował, a potem nie i tak trudno znaleźć takich pewne osoby, ale no nie ważne, bo KOCHAM każdego kto tu był i czytał ;*
Może kiedyś wrócicie do tego opowiadania przypominając sobie, że była taka dziewczyna z marzeniami i napisała fajne ff ; 3
Na dzień dzisiejszy jest 484 komentarzy
69 039 wyświetleń
Prawie jestem tu 2 lata z wami za co dziękuje jeszcze raz ; *
Możecie mnie znaleźć od dziś tutaj, bo tam uaktywniam nowego bloga ; *
JESZCZE RAZ DZIĘKUJE I DAJCIE ZNAĆ CO MYŚLICIE O BONUSACH, A NA PEWNO COŚ WYMYŚLE ; C
Teraz idę trochę smutać, ale było warto tylko pożegnania tak bardzo bolą ; ccc
Kocham i już tęsknie ; ((
Wasza Misia..