Wiem, że spodziewacie się nowego rozdziału, ale nie napisałam go teraz. Chyba wiecie o co chodzi, Zayn i te sprawy. Smutno mi z tego powodu i nic nie mogłam poukładać w głowie, żeby powstało coś nie smutnego xd Tak więc jeszcze dwa dni szkoły, a ja w środę nie idę więc postaram się do czwartku coś dodać, ale ostrzegam będzie to pewnie coś smutnego, bo no źle jest. Nie okłamujmy się ;c Ale jego miejsce jest w zespole i ton się nie zmieni ; >
A wy ? Jak to znosicie? Jest tak samo źle jak u mnie? W sumie to pewnie trzeba się przyzwyczaić, ale no to nie to samo ; ( Pozdrawiam was gorąco ; *
Wiem, ze mało osób tu wchodzi, ale i tak za to dziękuje! ; ***
Tutaj : you-are-fire-starting-in-my-heart.blogspot.com
Już za niedługo pierwszy rozdział, który trzymamy, bo chcemy by każda napisała po jednym nowym i mieć w zapasie kilka rozdziałów na czarną godzinę C:
poniedziałek, 30 marca 2015
niedziela, 22 marca 2015
Rozdział 45!
-Przepraszam,
ale nim nie jestem – powiedział mi dobrze znany zachrypnięty
głos.
-Ha-ary? -
spytałam drugą ręką przeczesując włosy ze zdziwienia.
-Tak.
-Coś się
stało? Zayn wrócił? Odzywał się? - pytałam, bo jestem pewna, że
po to dzwoni.
-Jeśli się
odezwie to na pewno dowiesz się pierwsza, ale dzwonię spytać jak
się trzymasz?
-Emmm...
Trzymam się jakoś, ale no nie jest miło nie mieć kontaktu z
chłopakiem do długiego czasu – odpowiedziałam.
-Tak myślałem.
A jak zdrowie? – powiedział nie pewnie.
-Zdrowie jak to
ono. Płata mi figle. Coś mam z sercem, ale nie mówmy o tym. –
stwierdziłam już kładąc się z powrotem wygodnie w łóżku. Czy
ta rozmowa jest dziwna? Według mnie każdy ma prawo utrzymywać
normalne relacje ze swoją byłą połówką.
-Wiesz Jess, o
twoim związku z Zayn'em dowiedziałem się niedawno – powiedział.
W sumie to nie miałam pojęcia, że on jeszcze nie wie. Myślałam,
że się domyślił.- Wolałbym dowiedzieć się od Ciebie o tym niż
od chłopaków i to przez przypadek.
-Nie chciałbyś
tego słyszeć ode mnie Harry, bo to byłoby najgorszą rzeczą jaką
mogłabym Ci wyrządzić. Przepraszam, ale jestem zmęczona. Jak Zayn
się odezwie daj znać.
-Dobranoc Jess
– zakończyłam połączenie i odłożyłam telefon na półkę.
Położyłam się na boku i zamknęłam oczy nie myśląc o niczym,
żeby tylko zasnąć. Mam nadzieję, że Malik napisze mi chociaż
wiadomość gdzie jest, bo oszaleję. Nie jestem na niego obrażona
czy coś w tym stylu, ale martwię się. Muszę się natychmiast
dowiedzieć o co im poszło. Bo jeśli o jakiś drobiazg to raczej by
się odezwał. A jeśli nie ma z nim kontaktu to nie jest za dobrze.
Może to coś z koncertami? A może dowiedzieli się o naszym związku
i zabraniają mu się ze mną spotykać? Kurde.
Jess musisz
szybko zasnąć, bo rano trzeba wstać i niestety do szkoły.
**
-Dobrze
ciociu po lekcjach od razu wracam do domu. Tak wiem, że mamy
spotkanie w szpitalu więc spokojnie, aż tak nieodpowiedzialna nie
jestem – powiedziałam do swojej opiekunki, która dziś odwoziła
mnie do szkoły. Jak tylko wstałam to pierwsze co znalazło się w
mojej ręce to telefon i sprawdzenie czy nie odzywał się Malik.
Niestety nie było po tym śladu. Przez niego zaczynam obgryzać
paznokcie, które już są śliczne i długie, ale jak się stresuje
to tak mam. Wysiadłam z samochodu i ruszyłam w stronę budynku
szkoły. Cały czas patrzyłam w ekran mając nadzieję, że zaraz
pojawi się na nim jego zdjęcie i będę mogła porozmawiać w
reszcie. Weszłam do budynku i stanęłam obok klasy gdzie miałam
pierwszą lekcje czyli matmę. Do dzwonka zostało około 10 minut
dlatego mogę jeszcze się rozmyślić i wyjść ze szkoły. Niestety
przynajmniej na trzy lekcję muszę zostać, bo na drugiej mam
kartkówkę z fizyki. Nie będzie łatwo, ale jakoś sobie poradzę.
Do budynku weszła Ellie, a z nią dobrze mi znany blondyn.
Spojrzałam na niego z uniesioną brwią.
-Musisz
jechać ze mną – powiedział.
-Coś
się stało?
-Malik
jest w domu, ale najebany w trzy dupy i chce tylko z Tobą rozmawiać
– stwierdził z mieszana miną. Akurat teraz?! Przecież uczyłam
się... Jak mus to mus.
-Ell,
jak coś to nie było mnie od rana. Odezwę się potem –
przytuliłam dziewczynę i wyszłam z Horanem na parking gdzie
zaparkował samochód.
-A
reszta gdzie? - spytałam wsiadając do pojazdu.
-Bawią
się w niańkę. To znaczy Liam, bo Harry chyba jeszcze śpi, a Louis
miał zrobić śniadanie czego się obawiam. - Zaśmiałam się, bo
wiem co to znaczy. Lou w kuchni powodzenia z jedzeniem tego. Niall
nie mówił już nic chwilowo o moim chłopaku, bo raczej nie chciał
bardziej mnie denerwować niż już byłam. Moja pikawa ledwo chodzi
więc niech ten idiota się ogarnie i będzie już dobrze.
Pogoda
nie jest najgorsza, ale zimno biało jest jak na zimę to i tak
nawet dobrze. Horan zaparkował samochód przed domem i razem
wysiedliśmy z niego. Plecak on mi wziął, a ja szłam pierwsza.
Drzwi otworzył mi jeden z ochroniarzy, a w środku zobaczyłam kupę
dymu i usłyszałam czyjś kaszel. Złapałam się za głowę i
pobiegłam do kuchni. Zobaczyłam Tommo w fartuchu, czapce kucharza,
który próbowała ugasić jedzenie na patelni.
-Kurwa
mać! Louis co ty wyprawiasz?!- podbiegłam i zgasiłam gaz, a
następnie szklanką wody ugasiłam ''ognisko''. Otworzyłam szybko
okno na oścież, a Louis'a uderzyłam w głowę.- Nigdy więcej nic
nie gotuj! Najlepiej trzymaj się z dala od kuchni! - nakrzyczałam
na chłopaka, a ten z miną zbitego psa pokiwał głową i wyszedł
chyba się przebrać, bo na twarzy miał jakąś nieznaną mi
substancję i we włosach chyba jajko. Złapałam się za głowę i
tak stałam chwilę, aż wywietrzeje wszystko. Zamknęłam okno i
mogłam teraz iść do pokoju Mulata.
Przed drzwiami
spotkałam Liam'a, który siedział pod ściana i się zastanawiał
nad czymś.
-Hej –
powiedziałam na jego widok. Wstał i pocałował mnie w policzek na
przywitanie.
-Jest w
nieciekawym stanie, ale chciał się z Tobą zobaczyć więc idź –
otworzyłam niepewnie drzwi i zobaczyłam chłopaka siedzącego na
parapecie z papierosem w dłoni. Przygryzłam dolną wargę i
zamknęłam za sobą drzwi. Usłyszał to i odwrócił się do mnie
przodem. Wyrzucił fajkę przez okno i podbiegł do mnie. Wziął
mnie w ramiona i mocno przytulił. Nic nie powiedziałam tylko z
całych sił objęłam go. Niby tak dawno znowu się nie widzieliśmy,
ale brak miłości przez jeden dzień to jest horror. Czułam jak
jego ręce błądzą po moich plecach, natomiast ja swoją prawą
rękę dałam na jego włosy, które są wyjątkowa w nieładzie. U
Malika włosy stoją chyba na pierwszym miejscu jeśli chodzi o
wygląda, a po tym już ubiór. Czułam się w tych silnych ramionach
bardzo bezpiecznie.
-Czemu się nie
odzywałeś? - spytałam stojąc dalej przytulona do chłopaka.
-Musiałem
ochłonąć – wyszeptał normalnie. Nie zauważyłam, żeby w jakiś
nie typowy sposób się zachowywał. A podobno jest mega pijany.
-Mogłeś
chociaż napisać mi krótką wiadomość, że jest okej i jutro się
zobaczymy – powiedziałam już puszczając go i patrząc prosto w
czekoladowe oczy. Kiedy mnie puścił i chciał iść w stronę łózka
widziałam jak się chwieje i potknął się i upadł. Cofam teraz
poprzednie zdanie na temat jego stanu trzeźwości.
-Nic Ci się
nie stało? - podbiegłam i pomogłam mu się podnieść. Co było
trudne, bo musiałam zaprzeć się by podnieść półprzytomnego
Mulata.
-Jess
przepraszam za to, ale jak dowiesz się dlaczego to zrobiłem to
zrozumiesz – wybełkotał siadając już na łóżko.
-To powiedz mi.
-Zarząd chce,
żeby Perrie jechała ze mną w trasę – wyszeptał chowając głowę
w dłoniach. Co?! Przecież to może się wydarzyć. Ta szmata będzie
chciała się dobrać do Zayn'a podczas tej trasy. Dlaczego Ci ludzie
nie widzą, że oni się nie kochają? Załamałam się tym faktem.
Wiem, ze to nie jego wina, ale no ….
-Wiem, że
musisz to zrobić. Nie przejmuj się rób to co musisz – sama
siebie tym zaskoczyłam. Wiem, że podkładam sobie sama kłodę pod
nogi, ale ta praca polega właśnie na takim okłamywaniu ludzi i
wybijaniu się takich suk jak Edwards. Poczułam pieczenie w oczach.
Pomrugałam kilka razy, żeby tylko się nie popłakać, bo to byłoby
za dużo jak na taką dziewczynę.
-Kochanie...-
powiedział Zayn stając koło mnie i obracając do siebie twarzą. -
Nie przejmuj się nią. Wrócę za trzy miesiące, a ona będzie ze
mną tylko na zdjęciach. Kocham cię – wyszeptał i mnie
pocałował. Uśmiechnęłam się i oddałam pocałunek. Postaliśmy
tak chwilę, ale zobaczyłam, że mój towarzysz zasypia na stojąco.
Dlatego podprowadziłam go do łóżka i kazałam się położyć.
Zrobił to, a ja chciałam iść, ale poprosił bym została.
Westchnęłam głośno i się położyłam obok. Przygarnął mnie
ramieniem i ucałował w czoło. Poczekam, aż uśnie i pójdę do
chłopaków. Mam chwilę na przemyślenia, które są masakryczne. Ta
Perrie to wie jak zadziałać mi na nerwach, a co dopiero na moim
sercu. Zamknęłam na chwilę oczy i wyobraziłam sobie to co będzie
podczas tych trzech miesięcy spędzania czasu ich razem. Zacisnęłam
dłonie w pięści i poczułam kłucie w klatce. Otworzyłam
przerażona oczy.
Usłyszałam
ciche chrapanie mojego chłopaka więc wstałam i na palcach
opuściłam pokój. Przy drzwiach usłyszałam jak szepcze moje imię.
Zamknęłam za sobą po cichu drzwi i udałam się na dół trzymając
jedna rękę tam gdzie czułam nie przyjemny ból. Muszę się
ogarnąć, bo nie chcę jeszcze zejść z tego świata. W salonie
zobaczyłam Liam'a siedzącego na kanapie i piszącego SMS. Usiadłam
na fotelu i zaczęłam ciężko oddychać. Rozpięłam koszulę,
którą miałam zapiętą do końca.
-Co się
dzieje? - spytał kucając przy mnie Payne.
-Jest okej –
uśmiechnęłam się blado.
-Jessica, nie
okłamuj mnie. Źle się czujesz? Mam dzwonić po lekarza? - spytał
przerażony moim wyglądem.
-Nie. Zaraz mi
przejdzie. Daj mi tylko szklankę wody – poprosiłam i starałam
się uspokoić. Czy to jest ten atak? Nie mam pojęcia. Ogólni nie
wiem co się ze mną dzieje. Po chwili wrócił brunet ze szklanką
wody. Wypiłam ją duszkiem i się pomału ogarnęłam.
-Lepiej?
-O wiele –
stwierdziłam już siadając normalnie i zapinając koszulkę.
Dobrze, że pod spodem mam koszulkę na ramiączkach.
-Wyglądałaś
okropnie. Nie rób już takich numerów – powiedziała siadając na
kanapie obok i się mi przyglądając. - Co Ci powiedział?
-Całą prawdę
dotyczącą waszego wyjazdu w trasę z tą blondyną.
-W sumie to
dobrze, że on Ci to powiedział.
-Wiem, ale i
tak jest to straszne do przyjęcia. Poznałam już ją i myślę, że
wiem do czego jest zdolna – stwierdziłam wzdychając.
-Znam ją od
początku ich związku i tak jest do wszystkiego zdolna – pokiwał
głową.-A on poszedł spać czy jak?
-Porozmawialiśmy
i go ''uspałam''. Jak się obudzi to powiedz, że jadę do szpitala
na wizytę kontrolną – poprosiłam Liam'a i wstałam. Rozglądnęłam
się w celu znalezienia plecaka, ale nigdzie go nie było.
-Niall zabrał
go do kuchni – usłyszałam więc tam poszłam. Już po dymie nie
było śladu. Zabrałam swój plecak i wróciłam do salonu.- Chodź
odwiozę cię do domu.- Pokiwałam głową i wyszłam ubierając
kurtkę i szalik. Liam otworzył samochód ten co przedtem Horan mnie
tu przywiózł. Ruszyliśmy jak tylko zapięłam pasy. Dopiero
dochodzi godzina 9. Więc do szkoły mi się nie chce już iść, a w
domu przynajmniej jest ciepło i odpocznę. Przecz cała drogę mój
wzrok był uwięziony na panoramie za oknem. Wsłuchałam się w
muzykę lecącą w radiu i przymknęłam na chwilę oczy. Chyba
przysnęłam....
**
-Wstawaj
kochanie, bo spóźnimy się do lekarza – usłyszałam nad swoim
uchem spokojny głos cioci. Otworzyłam powoli oczy i ją zobaczyłam.
Rozejrzałam się i zdałam się sprawę,że jestem u siebie w łóżku.
-Jak-jak się
tu znalazłam? - spytałam przecierając zaspane oczy. Cholera!
Zapomniałam, że mam tusz na rzęsach.
-Twój kolega
cię przywiózł i zasnęłaś w trakcie jazdy. Powiedział, że źle
się czułaś i przyniósł cię do samego łóżka.– zaśmiała
się. No tak Liam, to ten odpowiedzialny więc czego mogłam się
spodziewać? Wstałam pomału z łóżka i udałam się do łazienki.
Poprawiłam włosy, które były rozproszone każdy w inną stronę,
następnie zajęłam się makijażem i mogłam zejść na dół.
Spojrzałam na zegarek, który wskazywał już 13. Weszłam do kuchni
wy wziąć sobie coś do picia i jedzenia. Padło na wodę oraz
czekoladowego batona. Miałam taką ochotę na coś słodkiego jak
jeszcze nigdy. Zjadłam słodkość i popiłam mineralną wodą.
Usłyszałam jak ciocia mnie woła więc wzięłam ze sobą napój i
udałam się do wyjścia. Nałożyłam puchową brązową kurtkę do
pasa i kolorowy komin. Na nogi założyłam czarne trapery i mogłam
wyjść. Sprawdziłam czy na pewno mam w kieszeni telefon – jest.
Więc wyszłam zamykając drzwi na klucz, bo chłopaki jadą z nami
więc w domu nikt nie zostaje. Usiadłam na tyle koło kobiety i
ruszyliśmy w drogę. Zobaczyłam, że mam SMS więc sprawdziłam od
kogo.
Napisz mi
jak będzie w domu Xx.
Wiadomość
od Malik'a. Uśmiechnęłam się i odpisałam, że dam znać.
Zablokowałam komórkę i znowu się zapatrzyłam na krajobraz
rozmywający się za oknem. Chcę już lato! Wraz z latem przyjdą
moje urodzinki i będzie fajnie. Pełnoletność nadchodzi dużymi
krokami, a ja się ciesze, ale z drugiej strony chyba wolałabym
zostać dzieckiem, które nie musi się przejmować niczym i nikim. I
teraz sobie uświadomiłam, że nie byłam dawno u mamy. Muszę jakoś
nadrobić ten czas i posprzątać chyba grób. Przydałoby się
odwiedzić kilka cmentarzy i rodzinę, która tam leży. A przy
okazji muszę spotkać się z ojcem, bo też minęło parę dni od
naszego ostatniego spotkania.
Nim
się obejrzałam już byliśmy na miejscu. Wysiadłam i szłam z
ciocią ulicą do wielkiego budynku, który nie wygląda na
przyjemny, ale powiedzmy sobie prawdę szpital nigdy nie jest
przyjemnym miejscem. Przynajmniej dla mnie. Wiążą się z nim same
niedobre rzeczy.
Wypadki.
Śmierć.
Wypadki.
Śmierć
I tak w
kółko...
Dobrze,
że dziś tylko mam badania, a nie muszę tu czasem zostać na noc
czy coś podobnego. I plusem jest to, że mój lekarz jest najlepszym
jakiego kiedykolwiek spotkałam na swojej drodze. Weszłyśmy
do środka i tam ciocia podeszła do recepcji by zapytać na, które
piętro mamy się udać. Miła starsza Pani pokierowała nas i
udałyśmy się windą na trzecie piętro. Tam jest gabinet Derec'a.
On i moja ciocia to coś chyba więcej niż kontakty pacjent lekarz.
Ale chwilowo wolę nie zapeszać. Znalazłyśmy się tam gdzie
trzeba. Nie było żadnych ludzi. Zapukałam do białych drzwi i
kiedy usłyszałam proszę to weszłam jako pierwsza do środka.
-Witaj
Jess – przywitał się ze mną uśmiechem koleś w białym
fartuchu.
-Dzień
Dobry – odpowiedziałam siadając naprzeciw.
-Jak
się dziś masz? - spytałam przeglądając jakieś papierki.
-Z
rana chyba z nerwów czułam duszność i ból w klatce, który
przeszedł po krótkiej chwili męczenia się – odpowiedziałam
bawiąc się swoimi palcami. Uniósł na mnie wzrok, a następnie na
moją ciocię. Wymienili krótkie, ale dosyć jednoznaczne spojrzenia
i wrócił oczami na mnie.
-Więc
rozbierz się od pasa w górę. Tak chodzi mi tylko o koszulę i
koszulkę – stwierdził lekko się śmiejąc, bo wyczuł moje
pytanie na kilometr. Nie chciałam być chamska, ale w moim zwyczaju
już jest takie coś. Ściągnęłam to co mi kazano i położyłam
się na zimne łóżko lekarskie. Tam Derec coś porobił przy mnie,
coś zbadał, kazał głęboko oddychać, potem nie oddychać.
Musiałam wskazać, które miejsce mnie tak bardzo bolało.
Postarałam się wskazać tam gdzie bolało. Kazał mi usiąść i
musiał pobrać trochę krwi do zbadania. Musiałam robić to co mi
kazał, bo w końcu on wie najlepiej. Bałam się igły, ale jak wbił
ją ostrożnie w moją skórę to prawie nie poczułam, że coś się
dzieje. Na koniec zostawił ciśnienie. Coś pod nosem pomruczał,
ale nie dopytywałam, bo chciałam jak najszybciej już wrócić do
domu i odpocząć, bo jutro jest impreza urodzinowa Zayn'a, bo w
końcu sobota. Muszę też spędzić dużo czasu z chłopakami, bo
jak jadą w trasę to zobaczymy się za długi czas.
-Nie
jest najlepiej Jess, ale badania krwi wykażą więcej niż mogę
stwierdzić. Jutro przywiozę Ci wyniki i omówimy je razem.
-Dobrze tylko
nie wiem czy będę, bo są urodziny mojego chłopaka i nie będzie
mnie w domu od około 12 – odpowiedziałam zapinając na ostatni
guzik koszulę.
-Nie zapinaj
się do końca, bo to źle działa na pracę układu oddechowego –
powiedziała coś zapisując na kartce. Odpięłam trzy od góry
guziki i ubrałam kurtkę.
-To jak będzie
Pan jutro?
-Jak tylko
ukażą się wyniki zadzwonię do twej cioci i powiem jej co jest
grane, a potem spotkamy się w najbliższym czasie.
-Dobra to do
zobaczenia – podałam mu rękę, którą uścisnął i wyszłam
sama rozglądając się za ciocią, która wyszła jakieś 15 minut
temu w celu kupienia czegoś do picia. Szłam przed siebie pisząc
SMS.
Jestem już
wolna. Wytrzeźwiałeś? ;c
Napisałam
i wysłałam chowając telefon do kieszeni. Szłam schodami w dół i
zobaczyłam swoją ciocię, która rozmawia z jakąś kobietą z
dzieckiem. Na początku nie rozpoznałam kto to, ale jak usłyszałam
ten głos to od razu się zorientowałam.
-Jessica!
- krzyknęłam mała dziewczynka biegnąć w moją stronę...
___________________________________________________
Hej! ; >
Tak jak widzicie obiecałam i słowa dotrzymałam, że dodam rozdziała w tym tygodniu. Tak więc zmagałam się z nim od wczoraj i dziś go dokończyłam i dodaję ; >
Wiem, że pewnie większość przestała czytać moje ff :C Ale i tak dziękuje, że komentujecie jeszcze niektórzy co czytają moje nędzne wypociny ; (
Jak wam się podoba? Co myślicie o chorobie Jess? Umrze? Czy będzie okej?
Ja się zastanawiam nad zakończeniem opowiadania i mam dwie propozycje, ale wam nie mogę zdradzić. Pomoże mi z wyborem przyjaciółka więc będzie dobrze ^^
A z innej beczki co się dzieje z naszymi chłopcami? Kurde, wchodzę na fb, a tam, że Zayn zdradza Perrie ( no cóż ucieszyłam się, bo ich nie shipuje ) Lou z jakąś dziewczyną, Zayn'a nie ma na koncertach biedny ;C Itd. Ale mam nadzieję, ze ułożą sobie wszystko dokładnie i będzie jak zawsze czyli super i szczęśliwie ^^ Bo wiem, że są dorośli i to ich życie, ale nic nie poradzę, że się martwię ;c
Dajcie znać jak rozdział i do następnego! ; 3
CZYTASZ=KOMENTUJESZ!
niedziela, 15 marca 2015
Rozdział 44.
***Oczami Zayn'a***
7
styczeń....
Ta
data będzie obijać się o moje uszy do końca życia tak samo jak
jeden z dni września ja tylko poznałem swoją ukochaną osobę.
Właśnie dziś dziewczyna ok, którą zabiegałem przez tyle
miesięcy jest moja. Nie chodzi z moim przyjacielem, lecz ze mną.
Teraz jestem jednym z tych ludzi co są szczęśliwi i zakochani. Nie
pamiętam kiedy ostatnio byłem w takim stanie.
Po
mile spędzonym dniu musiałem odwieść swoją już dziewczynę do
domu, bo jutro o 7 rano mamy spotkanie z Simonem w sprawie naszej
trasy koncertowej. Podobno za niedługo po moich urodzinach musimy
ruszać w świat. Cieszę się, że spotkam znowu tylu fanów, ale
nie chcę zostawiać Jess. Jeszcze podczas tej choroby. Właśnie
siedzę u siebie w pokoju i przeglądam na laptopie zdjęcia, które
nie kto inny jak Louis zrobił Jess i mi dziś w parku. Ubrał się
na ciemno, kaptur na głowę, okulary i kupił sobie specjalnie
lustrzankę. Nie wiem po co, ale stwierdził, ze będzie się bawił
w fotografa. Tak wiec pozwoliłem mu na to. W głębi duszy bałem
się o to by jakiś prawdziwy paparazzi nie zjawił się i nie zrobił
nam zdjęć do gazet. Wtedy wybuchł by skandal na miarę świata. Co
to by się rozpętało w sieci, wokół fanów, którzy są za
Perrie, a inni twierdzą, że Zerrie to fake. Owszem popieram drugą
grupę, ale nie mogę tego okazywać publicznie. Zrobiłem specjalny
folder ze zdjęciami i wszedłem na twittera. Tam przejrzałem nowe
wpisy, jakieś wiadomości i zajrzałem do dziewczyny na konto. Jakąś
godzinę temu dodała nowy wpis.
"Tak
bardzo cudownie! Dziękuje Tobie ; * Xx.. 7 styczeń.."
Zrobiło
mi się bardzo przyjemnie czytając ten post. Chciałem napisać
podobny, ale to już byłoby podejrzliwe. Więc napisałem coś
innego, ale tak samo ważnego.
"Co
się tu dzieje, 7 styczeń? ; 3 Jeszcze trochę i będę starszy
rok!.. Dziękuje, kocham! <3.."
Niby
coś o moich urodzinach, ale raczej chodziło o tą ważną datę. Od
razu miałem polubione to przez kilka setek osób. Więc wylogowałem
się i położyłem na łóżku wpatrując się w sufit. Przydałoby
się odświeży c ten niebieski kolor na ścianach i może dodać coś
zimniejszego? Czerń, granat. Coś w tym kierunku. Nie znam się na
kolorach, ale wystarczy zapytać dziewczynę.
-Aj
Malik, jesteś idiotą - Powiedziałem sam do siebie wstając i
kierując się do łazienki. Szybki prysznic dobrze mi zrobi. Zlałem
się letnią wodą i umyłem. Jak nowy wyszedłem ubierając jakieś
dresy i koszulkę. Zgasiłem światło i wycierając mokre włosy w
ręcznik opuściłem łazienkę. Stanąłem w miejscu widząc jak na
łóżku siedzi Harry. Miał głowę skierowana na swoje dłonie,
którymi się bawił. Nie wiem czy mnie od razu zauważył, ale po
chwili podniósł na mnie swój zmartwiony wzrok.
-Musimy
chyba pogadać co nie?- Spytał, a ja ruszyłem w jego stronę.
Usiadłem po drugiej stronie łoża i czekałem o czym to on chce ze
mną porozmawiać..- Wiesz co mam na myśli? - Spytał patrząc na
mnie tym wzrokiem kiedy chce być szczerym.
-Chyba
się domyślam - Odpowiedziałem, gdyż już wiem, że chodzi o Jess
i mnie.
-Wiesz,
że jak się w niej zakochałem to ty i chłopaki jako pierwsi o tym
wiedzieliście - Pokiwałem głową przypominając sobie ten dzień
wrześniowy.- Wiedziałeś o wszystkim zawsze. O pocałunku, o
kłótniach, nawet o naszym seksie. A ty nawet nie masz odwagi
powiedzieć mi, że łączy cię coś więcej niż przyjaźń -
Westchnąłem głośno wiedząc, że mimo tylu nie porozumień między
nami to nadal się przyjaźnimy i powinienem mu o tym powiedzieć
prędzej czy później.
-Harry,
ja to nie tak iż nie chciałem byś wiedział czy coś. Tylko bałem
się twojej reakcji. Przecież kochałeś ją..
-Dalej
ją kocham i właśnie chciałem być z Tobą szczery i Ci to
powiedzieć prosto w oczy. Malik, mam nadzieję, że nie popełnisz
takich błędów jak ja i nie stracisz jej - Jego ton głosu był
bardzo poważny jak nigdy.
-Ufam
Ci na słowo. A następnym razem musisz mi to powiedzieć, bo nawet
jak czuje się chujowo to i tak chciałbym wiedzieć – Miałem
swoje powody, żeby mu nie mówić. Ze względu na Jess, ostatnią
akcję na imprezie i jego stan psychiczny po tej wiadomości. Mogłoby
być źle, ale teraz widząc jego reakcję wiem, że prawda nawet
najgorsza jest lepsza niż obrzydliwe kłamstwa.
-Czyli
wiesz już wszystko? Ale skąd? - Spytałem ciekawy zanim Harry
opuścił mój pokój.
-Na
początku myślałem, że tylko ją pocieszasz, te przytulania to
norma u przyjaciół. Ale już później wątpiłem w tą waszą
zwykłą relacje. Aż dowiedziałem się od chłopaków na dole, że
dziś zapytałeś ją o chodzenie – Wyjaśnij blado się
uśmiechając. Oni to jednak nie potrafią trzymać języka za
zębami. Ehh.
-No
nic, oni plotkują gorzej niż baby – dopowiedziałem. Pokiwał
głową i wyszedł z mojego pokoju. Czyli to była ta trudno rozmowa?
Chyba tak, chociaż nie stresowałem się jakoś w szczególny
sposób. Na szczęście między mną a Styles'em jest w porządku.
Więc to lepiej dla naszego zespołu, który powinien żyć w
zgodzie. Bo jak by to wyglądało, gdybyśmy się kłócili i
mieszkali pod jednym dachem? Nie za ciekawie by nam było śpiewać,
jeździć razem, udzielać wywiadów, a co dopiero fani by zrobili?
Dlatego jak jest dobrze to tak będzie. Zegarek wskazywał już 22, a
ja jak zwykle się nie wyśpię na spotkanie. No nic, ustawiłem
budzić na 6, żeby się wyszykować, a sam pogasiłem światła i
położyłem się wygodnie do łóżka. Jeszcze wziąłem na chwilę
telefon i napisałem SMS do swojej dziewczyny.
Właśnie
zasypiam i myślę o Tobie. Jutro mam ciężki dzień, Dobranoc
kochanie! ;*
Przytrzymałem
komórkę przy swojej piersi czekając na odpowiedź.
Mam
podobnie, chcę cię obok ;c Jutro się spotkamy co nie? Śpij
dobrze, Dobranoc!
Teraz
mogłem spokojnie zasnąć z lekkim satysfakcjonującym uśmiechem na
ustach.
**
-Jak
zwykle Zayn spóźniasz się! Miałeś być na dole o 6:45, a jest
już 55! - wykrzyczał Liam wchodząc do mojego pokoju. Właśnie
skończyłem układać włosy i się ubierać. Musiałem tylko wziąć
telefon i zbiegłem razem z chłopakiem na dół. Reszta już
siedziała w odpalonym samochodzie czekając na nas. Wsiedliśmy do
tyłu i ruszyliśmy. Przeze mnie jak zwykle się spóźnimy, ale
Simon powinien chyba się przyzwyczaić, że jak mi każe tak
wcześnie wstać to zawsze nie przyjedziemy na czas. W czasie tej
jazdy każdy był nieobecny. Niall i Louis jeszcze trochę spali na
siedząco, Liam coś robił na telefonie, a Harry był odchylony do
tyłu i miał zamknięte oczy co znaczy, że się nad czymś
zastanawiał. Ja natomiast Wpatrywałem się na to co się dzieje za
oknem. Na szczęście nie było jakiś wielkich korków więc o 7:25
byliśmy już na miejscu. W szybkim tempie wjechaliśmy windą na
odpowiednie piętro i weszliśmy bez pukania do biura naszego
szefunia.
-Jak
zwykle spóźnieni! Co tym razem? Włosy źle się ułożyły, Zayn?
- zwrócił się od razu do mnie.
-No
wiesz..- przeciągnąłem, ale ten machnął ręką uciszając mnie i
zaczął wygłaszać swoje rzeczy.
-Więc
za niedługo wyjeżdżacie w trasę. Wiem, że są urodziny Zayn'a
więc znajcie moją dobroć i wytyczyłem termin dopiero na 14, więc
będziecie mieli dzień na świętowanie, a potem na kaca. Tylko
pamiętajcie! Bez zdjęć na golasa na pierwszych stronach gazet! -
krzyknął patrząc na Lou i Harr'ego. Zaśmialiśmy się, ale to
była prawda. Tylko oni chyba tak umieją.
-Przypilnuje
tych idiotów – oznajmił Liam. Simon się zgodził i dalej gadał,
że nowa płyta dobrze się sprzedaje, bilety już dawno temu zostały
wykupione i jakieś inne brednie, których nie słuchałem. Poczułem
wibracje w swojej kieszeni. Gramoląc się wyciągnąłem komórkę i
chciałem odebrać, ale Simon zwrócił mi uwagę.
-Malik,
jeśli to nie Perrie to nie odbieraj – co oni wszyscy mają z tą
Perrie? Czy każdy z zarządu musi o niej wspominać?
-Czemu
akurat ona?
-Bo, to ty nic jeszcze nie wiesz?
-Powinienem?
-Perrie będzie wam towarzyszyła przez pewien czas w trasie – zakomunikował, a ja się załamałem.
-Powinienem?
-Perrie będzie wam towarzyszyła przez pewien czas w trasie – zakomunikował, a ja się załamałem.
-Przecież
wiesz, że ja nic do niej nie czuje! - lekko uniosłem głos.
-Już miałeś o tym nie
mówić. Umowa to umowa jeszcze się musisz
pomęczyć – powiedziała, a ja rozłączyłem połączenie Jess.
-Ile konkretnie? Bo ja mam
już jej dość i ogólnie całego przedstawienia. Nie mogę
normalnie się zakochać?! - wiem, że to nie jest do końca jego
wina, ale w końcu on się zgodził na taką umowę. Która już
dawno miała się zakończyć, ale ją przedłużono.
-Malik, nie unoś się.
Przecież dali Ci dwa miesiące na znalezienie dziewczyny, którą
pokochasz, a ty nic nie znalazłeś więc wybrali Ci nie kogo innego
jak ją. Ponieważ chcą by Little Mix się wybiło i taka oto
tajemnica – zaklaskał w ręce i poruszał brwiami.
-Kto normalny znajduje na
zawołanie dziewczynę?!
Jessie, jest u Ciebie Zayn?
-Dobra Malik, tak
postanowiła góra, a ty masz spełnić to co oni mówią – uderzył
ręką w biurko. Zdenerwowałem się, bo nie lubię jak ktoś mi każe
coś robić.
-Nie chce mi się już o
tym gadać. Na razie – Wstałem i opuściłem jego biuro w
pośpiechu. Musiałem się odstresować paląc papierosa. Tak
zrobiłem i wyszedłem z budynku idąc jak najdalej z kapturem na
głowie....
***Oczami
Jess***
-Tak, tak,
tak!! Wiedziałam, że tak się ta przyjaźń skończy – zaśmiała
się Ell wychodząc ze mną ze szkoły. Tak wróciłam już na
lekcje, bo mimo moich problemów zdrowotnych zamierzam skończyć
szkołę. Mieliśmy dziś tylko 6 lekcji więc był totalny luzik ze
względu na małą ilość osób w naszej i tak nie zbyt dużej
klasie. Musiałam napisać dziś dwie kartkówki z biologii i
matematyki. Nie były zbyt trudne, bo jak siedziałam w domu nie
miałam odpoczynku od książek, gdyż ciocia cały czas mnie
musztrowała, że mam się uczyć. Ale teraz jestem jej wdzięczna.
Mamy dziś czwartek czyli jeszcze tylko cztery dni do urodzin Malika.
Na szczęście mam już dla niego prezent. Matt mi chyba pomógł w
jakiś sposób, bo kupiłam Zayn'owi ramkę elektroniczną i wgrałam
jakieś zdjęcia, które miałam na telefonie i laptopie. Myślę, że
mu się spodoba, bo trochę czasu spędziłam na szukaniu tego. Rose
zachorowała i nie było jej dziś w szkole jak i podobno cały ten
tydzień. Nic mi nie mówiła, ale jak widać chyba nie chciała.
-No może i
tak, ale nic mi nie mówiłaś – odpowiedziałam przyjaciółce, bo
właśnie jej powiedziałam o moim związku z Malikiem. Szczerze to
była nie zaskoczona lecz bardzo zadowolona.
-To ja lecę do
domu. Odezwij się później – przytuliła mnie bardzo mocno i
ruszyła przed siebie, a ja skręciłam w drugą stronę kierując
się na przystanek gdzie miał czekać na mnie Tom. Chwilę pomarzłam
na powietrzu i zobaczyłam znany mi dobrze ciemny samochód. Wsiadłam
na tylne siedzenie odkładając plecak na siedzenie obok.
-Cześć –
przywitał się jako pierwszy chłopak. Odpowiedziałam tym samym i
zapięłam pasy.- Jak w szkole?
-Nie najgorzej,
ale może być. - Zaczął mi wibrować telefon. Wyciągnęłam go z
kieszeni kurtki i zobaczyłam, że mam SMS. Odblokowałam i weszłam
w skrzynkę odbiorczą, a tam miałam wiadomość od Liam'a.
Jessie, jest u Ciebie Zayn?
Nie
odpisałam tylko od razu do niego wykręciłam.
-O
co chodzi? - spytałam na wejściu.
-Spokojnie,
nie denerwuj się i tylko powiedz czy jest gdzieś tam Malik.
-A
powinien? Liam powiedz co się stało.
-Byliśmy
na spotkaniu z Simonem i Zayn pokłócił się z nim po czym wyszedł.
Teraz go szukamy, bo nie wrócił do domu...
-Zadzwonię
do niego i dam Ci znać- rozłączyłam się szybko i zadzwoniłam do
Mulata.
Jeden
sygnał, drugi... trzeci.. czwarty i poczta! Kurwa...
-Zayn,
dlaczego nie dobierasz? - spytałam samą siebie dzwoniąc jeszcze
raz.
-Coś
się stało ? -spytał Tom wjeżdżając już na nasze podwórko.
-Nie,
chyba nie – odpowiedziałam wbiegając od domu. Ściągnęłam buty
w pośpiechu i wpadłam na ciepły czyjś tors.
-Gdzie
tak biegniesz? Miałaś odpoczywać – usłyszałam głos Derec'a.
-Wiem,
ale to sprawa bardzo ważna – powiedziałam odchodząc od niego i
rzucając plecak na stół.
-Kochanie,
dobrze, że jesteś – usłyszałam przyjemny głos mojej cioci.-
Jak w szkole?
-Dobrze
ciociu. Sprawdziany dobrze mi poszły jeśli o to pytasz – chciałam
iść już na górą, ale jeszcze kontynuowała rozmowę.
-Cieszę
się bardzo. Musimy porozmawiać o czymś bardzo ważnym –
stwierdziła. Westchnęłam i odwróciłam się do niej przodem.
-To
ja was zostawię. Jess, będę wieczorem i zbadamy ciśnienie i kilka
innych pierdoł.
-Okej,
do zobaczenia- pożegnaliśmy się i opuścił nasz dom. - To co się
stało ciociu ?
-Wiem,
że teraz masz problemy ze zdrowiem więc nie chce cię zostawić
tutaj samej.
-Ale
przecież nie jestem sama – stwierdziłam lekko się śmiejąc.
-Wiem,
ale za niedługo muszę wyjechać na dwa tygodnie w delegację i
postanowiłam zabrać cię ze sobą. Tak jest to nie odpowiedzialne
co do szkoły i twoich ocen, ale...
-Ciociu,
nie jestem małą dziewczynką i mogę zostać sama te dwa tygodnie.
Wolę zostać tu i się uczyć, a potem zdać z dobrymi ocenami.
-Jess
to nie jest dobry pomysł.
-To
nie wyjeżdżaj teraz – stwierdziłam opierając się łokciami o
fotel.
-Muszę,
to moja praca. Nie będziemy się kłócić, ale jeśli tutaj
zostaniesz to będziesz miała dodatkową opiekę medyczną –
powiedziała wychodząc z salonu i idąc do swojego biura. Pokręciłam
głową i weszłam do kuchni. Miałam coś zjeść, ale przypomniałam
sobie o szybkim skontaktowaniu się z Zayn'em. Szybkim krokiem szłam
do swojego pokoju. Tam ponownie zadzwoniłam do Mulata, ale po jakiś
10 razach nie odbierania wkurzona napisałam do Liam'a, że nie mam z
nim kontaktu. Payne jak to Payne powiedział, żebym się nie
przejmowała i on go poszuka z chłopkami. Zgodziłam się i zeszłam
na dół coś zjeść. Weszłam do kuchni i otworzyłam lodówkę.
Wyjęłam jakąś zupę i ją dałam na gaz. Wstawiłam też czajnik
na herbatę. Wszystko przyszykowałam po czym nalałam sobie zupy i
ją zjadłam. Nawet była dobra. Z herbatą udałam się do pokoju
przed telewizor. Jutro w szkole mamy filharmonię więc nie muszę
odrabiać lekcji na dwie pierwsze lekcję, a pięć pozostałych to
w-f, angielski, religia, wychowawcza i chyba biologia. Więc nie jest
tak tragicznie. Włączyłam telewizor i przełączając kanały
natrafiłam na swój serial pamiętniki wampirów. Oglądnęłam
odcinek i poszłam do siebie położyć się do łóżka. Nie miałam
co robić, aż do przyjazdu mojego lekarza. Coś mi się zdaje, że
on nie przyjeżdżał by tu tak często, gdyby nie moja ciocia, ale
cóż to tylko moje wyobrażenia.
*
-Miałaś
się nie denerwować – powiedział badając moje tętno Derec.
Westchnęłam głośno. Przecież to wiem, ale jak Zayn się nie
odzywał jeszcze to nic nie poradzę na mój stan. Co z tego, że
dzwoniłam do niego jakieś 50 razy, co z tego! Przecież wcale nie
trzeba oddzwaniać do mnie, bo po co?! Liam i chłopaki uspokajał
mnie, a Ellie to nawet chciała do mnie przyjechać, żebym tylko
była spokojna i się nie denerwowała. Ale ja powiedziałam jej, że
nie jestem małą dziewczynką i umiem chyb o siebie jakoś zadbać.
Co tego, że było to kłamstwo? Co z tego.
-Jess,
słuchasz nas? - dotarł do mnie głos mojej ciotki.
-Nie.
-Jak
zawsze szczera- zaśmiał się brunet zapisując jakieś cyfry w
książeczce mojego zdrowia czy jakoś tak.- Mówiłem, że jutro
musisz przyjechać do szpitala na badanie krwi.
-Czemu?
Mój stan się nie poprawił?
-W
jakiś sposób coś się zmieniło, ale dalej nie jest dobrze. Więc
jako lekarz chcę cię widzieć jutro w szpitalu o 12, bo wtedy
jestem wolny więc się Tobą zajmę – stwierdził Derec chowając
swój medyczny sprzęt do czarnej teczki.
-Co
mi dokładnie jest? Potrzebny jakiś przeszczep? Czy raczej zawał i
śmierć? - wolę jak ludzie są ze mną szczerzy do bólu, dlatego
też lubię tego doktorka, bo wie co kiedy powiedzieć. Ale tym razem
nie odpowiedział na moje pytanie tylko krzywo się uśmiechnął i
wstał z kanapy.
-Do
jutro – powiedział i wyszedł zostawiając mnie samą swoim myślą.
Co to może znaczyć? Pewnie nic dobrego, ale aż tak? Powinnam się
obawiać jeszcze bardziej niż teraz? Przygryzłam dolną wargę i
wstałam idąc do swojego pokoju. Dobrze, że już wzięłam prysznic
więc teraz mogłam tylko ubrać swoją ciepłą piżamę i wskoczyć
do łózka spać. Oczywiście jeśli zasnę, bo z tym idiotą w
głowie szczerze w to wątpię. Ale muszę spróbować tak też
położyłam się i trzymałam kurczowo telefon w rękach jakby
jeszcze zadzwonił. Usłyszałam piosenkę i wibracje. Odebrałam nie
patrząc na ekran.
-Zayn?
- spytałam z nadzieją w głosie.
-Przepraszam,
ale nim nie jestem – powiedział dobrze mi znany zachrypnięty
męski głos...
___________________________________
Hej wiem zawaliłam po całości nie dodając tego rozdziału szybciej, ale cóż chyba nie miałam pomysłu co napisać? Tak muszę się przyznać, że nie wiedziałam co dalej tu dopisać. Miałam połowę, ale nad drugą połowę męczyłam się ten tydzień ;/
Jak zwykle straciłam rachubę czasu z terminem i PRZEPRASZAM! ; c
Ale może jakoś dam radę napisać następny rozdział szybciej,ale nie obiecuję, bo to nie jest pewne jak to z tą pieprzoną szkołą ; / Niby dobrze jest, ale męczą nas sprawdzianami niby przygotują nas dobrze tym do tych testów gimnazjalnych, ale o dupę takie coś rozbić jak nas jeszcze bardziej stresują ;c
No nic ; ( A jak u was? Gniewacie się bardzo?
A tak to już jest epilog pierwszej części zapraszam do czytania ; >
Właśnie też pracuje nad pierwszym rozdziałem, bo mi przypadł ;3
No cóż to chyba do zobaczenia za niedługo ^^
Pozdrawiam was gorąco! ; **
CZYTASZ=KOMENTUJESZ!
Subskrybuj:
Posty (Atom)