-Przepraszam,
ale nim nie jestem – powiedział mi dobrze znany zachrypnięty
głos.
-Ha-ary? -
spytałam drugą ręką przeczesując włosy ze zdziwienia.
-Tak.
-Coś się
stało? Zayn wrócił? Odzywał się? - pytałam, bo jestem pewna, że
po to dzwoni.
-Jeśli się
odezwie to na pewno dowiesz się pierwsza, ale dzwonię spytać jak
się trzymasz?
-Emmm...
Trzymam się jakoś, ale no nie jest miło nie mieć kontaktu z
chłopakiem do długiego czasu – odpowiedziałam.
-Tak myślałem.
A jak zdrowie? – powiedział nie pewnie.
-Zdrowie jak to
ono. Płata mi figle. Coś mam z sercem, ale nie mówmy o tym. –
stwierdziłam już kładąc się z powrotem wygodnie w łóżku. Czy
ta rozmowa jest dziwna? Według mnie każdy ma prawo utrzymywać
normalne relacje ze swoją byłą połówką.
-Wiesz Jess, o
twoim związku z Zayn'em dowiedziałem się niedawno – powiedział.
W sumie to nie miałam pojęcia, że on jeszcze nie wie. Myślałam,
że się domyślił.- Wolałbym dowiedzieć się od Ciebie o tym niż
od chłopaków i to przez przypadek.
-Nie chciałbyś
tego słyszeć ode mnie Harry, bo to byłoby najgorszą rzeczą jaką
mogłabym Ci wyrządzić. Przepraszam, ale jestem zmęczona. Jak Zayn
się odezwie daj znać.
-Dobranoc Jess
– zakończyłam połączenie i odłożyłam telefon na półkę.
Położyłam się na boku i zamknęłam oczy nie myśląc o niczym,
żeby tylko zasnąć. Mam nadzieję, że Malik napisze mi chociaż
wiadomość gdzie jest, bo oszaleję. Nie jestem na niego obrażona
czy coś w tym stylu, ale martwię się. Muszę się natychmiast
dowiedzieć o co im poszło. Bo jeśli o jakiś drobiazg to raczej by
się odezwał. A jeśli nie ma z nim kontaktu to nie jest za dobrze.
Może to coś z koncertami? A może dowiedzieli się o naszym związku
i zabraniają mu się ze mną spotykać? Kurde.
Jess musisz
szybko zasnąć, bo rano trzeba wstać i niestety do szkoły.
**
-Dobrze
ciociu po lekcjach od razu wracam do domu. Tak wiem, że mamy
spotkanie w szpitalu więc spokojnie, aż tak nieodpowiedzialna nie
jestem – powiedziałam do swojej opiekunki, która dziś odwoziła
mnie do szkoły. Jak tylko wstałam to pierwsze co znalazło się w
mojej ręce to telefon i sprawdzenie czy nie odzywał się Malik.
Niestety nie było po tym śladu. Przez niego zaczynam obgryzać
paznokcie, które już są śliczne i długie, ale jak się stresuje
to tak mam. Wysiadłam z samochodu i ruszyłam w stronę budynku
szkoły. Cały czas patrzyłam w ekran mając nadzieję, że zaraz
pojawi się na nim jego zdjęcie i będę mogła porozmawiać w
reszcie. Weszłam do budynku i stanęłam obok klasy gdzie miałam
pierwszą lekcje czyli matmę. Do dzwonka zostało około 10 minut
dlatego mogę jeszcze się rozmyślić i wyjść ze szkoły. Niestety
przynajmniej na trzy lekcję muszę zostać, bo na drugiej mam
kartkówkę z fizyki. Nie będzie łatwo, ale jakoś sobie poradzę.
Do budynku weszła Ellie, a z nią dobrze mi znany blondyn.
Spojrzałam na niego z uniesioną brwią.
-Musisz
jechać ze mną – powiedział.
-Coś
się stało?
-Malik
jest w domu, ale najebany w trzy dupy i chce tylko z Tobą rozmawiać
– stwierdził z mieszana miną. Akurat teraz?! Przecież uczyłam
się... Jak mus to mus.
-Ell,
jak coś to nie było mnie od rana. Odezwę się potem –
przytuliłam dziewczynę i wyszłam z Horanem na parking gdzie
zaparkował samochód.
-A
reszta gdzie? - spytałam wsiadając do pojazdu.
-Bawią
się w niańkę. To znaczy Liam, bo Harry chyba jeszcze śpi, a Louis
miał zrobić śniadanie czego się obawiam. - Zaśmiałam się, bo
wiem co to znaczy. Lou w kuchni powodzenia z jedzeniem tego. Niall
nie mówił już nic chwilowo o moim chłopaku, bo raczej nie chciał
bardziej mnie denerwować niż już byłam. Moja pikawa ledwo chodzi
więc niech ten idiota się ogarnie i będzie już dobrze.
Pogoda
nie jest najgorsza, ale zimno biało jest jak na zimę to i tak
nawet dobrze. Horan zaparkował samochód przed domem i razem
wysiedliśmy z niego. Plecak on mi wziął, a ja szłam pierwsza.
Drzwi otworzył mi jeden z ochroniarzy, a w środku zobaczyłam kupę
dymu i usłyszałam czyjś kaszel. Złapałam się za głowę i
pobiegłam do kuchni. Zobaczyłam Tommo w fartuchu, czapce kucharza,
który próbowała ugasić jedzenie na patelni.
-Kurwa
mać! Louis co ty wyprawiasz?!- podbiegłam i zgasiłam gaz, a
następnie szklanką wody ugasiłam ''ognisko''. Otworzyłam szybko
okno na oścież, a Louis'a uderzyłam w głowę.- Nigdy więcej nic
nie gotuj! Najlepiej trzymaj się z dala od kuchni! - nakrzyczałam
na chłopaka, a ten z miną zbitego psa pokiwał głową i wyszedł
chyba się przebrać, bo na twarzy miał jakąś nieznaną mi
substancję i we włosach chyba jajko. Złapałam się za głowę i
tak stałam chwilę, aż wywietrzeje wszystko. Zamknęłam okno i
mogłam teraz iść do pokoju Mulata.
Przed drzwiami
spotkałam Liam'a, który siedział pod ściana i się zastanawiał
nad czymś.
-Hej –
powiedziałam na jego widok. Wstał i pocałował mnie w policzek na
przywitanie.
-Jest w
nieciekawym stanie, ale chciał się z Tobą zobaczyć więc idź –
otworzyłam niepewnie drzwi i zobaczyłam chłopaka siedzącego na
parapecie z papierosem w dłoni. Przygryzłam dolną wargę i
zamknęłam za sobą drzwi. Usłyszał to i odwrócił się do mnie
przodem. Wyrzucił fajkę przez okno i podbiegł do mnie. Wziął
mnie w ramiona i mocno przytulił. Nic nie powiedziałam tylko z
całych sił objęłam go. Niby tak dawno znowu się nie widzieliśmy,
ale brak miłości przez jeden dzień to jest horror. Czułam jak
jego ręce błądzą po moich plecach, natomiast ja swoją prawą
rękę dałam na jego włosy, które są wyjątkowa w nieładzie. U
Malika włosy stoją chyba na pierwszym miejscu jeśli chodzi o
wygląda, a po tym już ubiór. Czułam się w tych silnych ramionach
bardzo bezpiecznie.
-Czemu się nie
odzywałeś? - spytałam stojąc dalej przytulona do chłopaka.
-Musiałem
ochłonąć – wyszeptał normalnie. Nie zauważyłam, żeby w jakiś
nie typowy sposób się zachowywał. A podobno jest mega pijany.
-Mogłeś
chociaż napisać mi krótką wiadomość, że jest okej i jutro się
zobaczymy – powiedziałam już puszczając go i patrząc prosto w
czekoladowe oczy. Kiedy mnie puścił i chciał iść w stronę łózka
widziałam jak się chwieje i potknął się i upadł. Cofam teraz
poprzednie zdanie na temat jego stanu trzeźwości.
-Nic Ci się
nie stało? - podbiegłam i pomogłam mu się podnieść. Co było
trudne, bo musiałam zaprzeć się by podnieść półprzytomnego
Mulata.
-Jess
przepraszam za to, ale jak dowiesz się dlaczego to zrobiłem to
zrozumiesz – wybełkotał siadając już na łóżko.
-To powiedz mi.
-Zarząd chce,
żeby Perrie jechała ze mną w trasę – wyszeptał chowając głowę
w dłoniach. Co?! Przecież to może się wydarzyć. Ta szmata będzie
chciała się dobrać do Zayn'a podczas tej trasy. Dlaczego Ci ludzie
nie widzą, że oni się nie kochają? Załamałam się tym faktem.
Wiem, ze to nie jego wina, ale no ….
-Wiem, że
musisz to zrobić. Nie przejmuj się rób to co musisz – sama
siebie tym zaskoczyłam. Wiem, że podkładam sobie sama kłodę pod
nogi, ale ta praca polega właśnie na takim okłamywaniu ludzi i
wybijaniu się takich suk jak Edwards. Poczułam pieczenie w oczach.
Pomrugałam kilka razy, żeby tylko się nie popłakać, bo to byłoby
za dużo jak na taką dziewczynę.
-Kochanie...-
powiedział Zayn stając koło mnie i obracając do siebie twarzą. -
Nie przejmuj się nią. Wrócę za trzy miesiące, a ona będzie ze
mną tylko na zdjęciach. Kocham cię – wyszeptał i mnie
pocałował. Uśmiechnęłam się i oddałam pocałunek. Postaliśmy
tak chwilę, ale zobaczyłam, że mój towarzysz zasypia na stojąco.
Dlatego podprowadziłam go do łóżka i kazałam się położyć.
Zrobił to, a ja chciałam iść, ale poprosił bym została.
Westchnęłam głośno i się położyłam obok. Przygarnął mnie
ramieniem i ucałował w czoło. Poczekam, aż uśnie i pójdę do
chłopaków. Mam chwilę na przemyślenia, które są masakryczne. Ta
Perrie to wie jak zadziałać mi na nerwach, a co dopiero na moim
sercu. Zamknęłam na chwilę oczy i wyobraziłam sobie to co będzie
podczas tych trzech miesięcy spędzania czasu ich razem. Zacisnęłam
dłonie w pięści i poczułam kłucie w klatce. Otworzyłam
przerażona oczy.
Usłyszałam
ciche chrapanie mojego chłopaka więc wstałam i na palcach
opuściłam pokój. Przy drzwiach usłyszałam jak szepcze moje imię.
Zamknęłam za sobą po cichu drzwi i udałam się na dół trzymając
jedna rękę tam gdzie czułam nie przyjemny ból. Muszę się
ogarnąć, bo nie chcę jeszcze zejść z tego świata. W salonie
zobaczyłam Liam'a siedzącego na kanapie i piszącego SMS. Usiadłam
na fotelu i zaczęłam ciężko oddychać. Rozpięłam koszulę,
którą miałam zapiętą do końca.
-Co się
dzieje? - spytał kucając przy mnie Payne.
-Jest okej –
uśmiechnęłam się blado.
-Jessica, nie
okłamuj mnie. Źle się czujesz? Mam dzwonić po lekarza? - spytał
przerażony moim wyglądem.
-Nie. Zaraz mi
przejdzie. Daj mi tylko szklankę wody – poprosiłam i starałam
się uspokoić. Czy to jest ten atak? Nie mam pojęcia. Ogólni nie
wiem co się ze mną dzieje. Po chwili wrócił brunet ze szklanką
wody. Wypiłam ją duszkiem i się pomału ogarnęłam.
-Lepiej?
-O wiele –
stwierdziłam już siadając normalnie i zapinając koszulkę.
Dobrze, że pod spodem mam koszulkę na ramiączkach.
-Wyglądałaś
okropnie. Nie rób już takich numerów – powiedziała siadając na
kanapie obok i się mi przyglądając. - Co Ci powiedział?
-Całą prawdę
dotyczącą waszego wyjazdu w trasę z tą blondyną.
-W sumie to
dobrze, że on Ci to powiedział.
-Wiem, ale i
tak jest to straszne do przyjęcia. Poznałam już ją i myślę, że
wiem do czego jest zdolna – stwierdziłam wzdychając.
-Znam ją od
początku ich związku i tak jest do wszystkiego zdolna – pokiwał
głową.-A on poszedł spać czy jak?
-Porozmawialiśmy
i go ''uspałam''. Jak się obudzi to powiedz, że jadę do szpitala
na wizytę kontrolną – poprosiłam Liam'a i wstałam. Rozglądnęłam
się w celu znalezienia plecaka, ale nigdzie go nie było.
-Niall zabrał
go do kuchni – usłyszałam więc tam poszłam. Już po dymie nie
było śladu. Zabrałam swój plecak i wróciłam do salonu.- Chodź
odwiozę cię do domu.- Pokiwałam głową i wyszłam ubierając
kurtkę i szalik. Liam otworzył samochód ten co przedtem Horan mnie
tu przywiózł. Ruszyliśmy jak tylko zapięłam pasy. Dopiero
dochodzi godzina 9. Więc do szkoły mi się nie chce już iść, a w
domu przynajmniej jest ciepło i odpocznę. Przecz cała drogę mój
wzrok był uwięziony na panoramie za oknem. Wsłuchałam się w
muzykę lecącą w radiu i przymknęłam na chwilę oczy. Chyba
przysnęłam....
**
-Wstawaj
kochanie, bo spóźnimy się do lekarza – usłyszałam nad swoim
uchem spokojny głos cioci. Otworzyłam powoli oczy i ją zobaczyłam.
Rozejrzałam się i zdałam się sprawę,że jestem u siebie w łóżku.
-Jak-jak się
tu znalazłam? - spytałam przecierając zaspane oczy. Cholera!
Zapomniałam, że mam tusz na rzęsach.
-Twój kolega
cię przywiózł i zasnęłaś w trakcie jazdy. Powiedział, że źle
się czułaś i przyniósł cię do samego łóżka.– zaśmiała
się. No tak Liam, to ten odpowiedzialny więc czego mogłam się
spodziewać? Wstałam pomału z łóżka i udałam się do łazienki.
Poprawiłam włosy, które były rozproszone każdy w inną stronę,
następnie zajęłam się makijażem i mogłam zejść na dół.
Spojrzałam na zegarek, który wskazywał już 13. Weszłam do kuchni
wy wziąć sobie coś do picia i jedzenia. Padło na wodę oraz
czekoladowego batona. Miałam taką ochotę na coś słodkiego jak
jeszcze nigdy. Zjadłam słodkość i popiłam mineralną wodą.
Usłyszałam jak ciocia mnie woła więc wzięłam ze sobą napój i
udałam się do wyjścia. Nałożyłam puchową brązową kurtkę do
pasa i kolorowy komin. Na nogi założyłam czarne trapery i mogłam
wyjść. Sprawdziłam czy na pewno mam w kieszeni telefon – jest.
Więc wyszłam zamykając drzwi na klucz, bo chłopaki jadą z nami
więc w domu nikt nie zostaje. Usiadłam na tyle koło kobiety i
ruszyliśmy w drogę. Zobaczyłam, że mam SMS więc sprawdziłam od
kogo.
Napisz mi
jak będzie w domu Xx.
Wiadomość
od Malik'a. Uśmiechnęłam się i odpisałam, że dam znać.
Zablokowałam komórkę i znowu się zapatrzyłam na krajobraz
rozmywający się za oknem. Chcę już lato! Wraz z latem przyjdą
moje urodzinki i będzie fajnie. Pełnoletność nadchodzi dużymi
krokami, a ja się ciesze, ale z drugiej strony chyba wolałabym
zostać dzieckiem, które nie musi się przejmować niczym i nikim. I
teraz sobie uświadomiłam, że nie byłam dawno u mamy. Muszę jakoś
nadrobić ten czas i posprzątać chyba grób. Przydałoby się
odwiedzić kilka cmentarzy i rodzinę, która tam leży. A przy
okazji muszę spotkać się z ojcem, bo też minęło parę dni od
naszego ostatniego spotkania.
Nim
się obejrzałam już byliśmy na miejscu. Wysiadłam i szłam z
ciocią ulicą do wielkiego budynku, który nie wygląda na
przyjemny, ale powiedzmy sobie prawdę szpital nigdy nie jest
przyjemnym miejscem. Przynajmniej dla mnie. Wiążą się z nim same
niedobre rzeczy.
Wypadki.
Śmierć.
Wypadki.
Śmierć
I tak w
kółko...
Dobrze,
że dziś tylko mam badania, a nie muszę tu czasem zostać na noc
czy coś podobnego. I plusem jest to, że mój lekarz jest najlepszym
jakiego kiedykolwiek spotkałam na swojej drodze. Weszłyśmy
do środka i tam ciocia podeszła do recepcji by zapytać na, które
piętro mamy się udać. Miła starsza Pani pokierowała nas i
udałyśmy się windą na trzecie piętro. Tam jest gabinet Derec'a.
On i moja ciocia to coś chyba więcej niż kontakty pacjent lekarz.
Ale chwilowo wolę nie zapeszać. Znalazłyśmy się tam gdzie
trzeba. Nie było żadnych ludzi. Zapukałam do białych drzwi i
kiedy usłyszałam proszę to weszłam jako pierwsza do środka.
-Witaj
Jess – przywitał się ze mną uśmiechem koleś w białym
fartuchu.
-Dzień
Dobry – odpowiedziałam siadając naprzeciw.
-Jak
się dziś masz? - spytałam przeglądając jakieś papierki.
-Z
rana chyba z nerwów czułam duszność i ból w klatce, który
przeszedł po krótkiej chwili męczenia się – odpowiedziałam
bawiąc się swoimi palcami. Uniósł na mnie wzrok, a następnie na
moją ciocię. Wymienili krótkie, ale dosyć jednoznaczne spojrzenia
i wrócił oczami na mnie.
-Więc
rozbierz się od pasa w górę. Tak chodzi mi tylko o koszulę i
koszulkę – stwierdził lekko się śmiejąc, bo wyczuł moje
pytanie na kilometr. Nie chciałam być chamska, ale w moim zwyczaju
już jest takie coś. Ściągnęłam to co mi kazano i położyłam
się na zimne łóżko lekarskie. Tam Derec coś porobił przy mnie,
coś zbadał, kazał głęboko oddychać, potem nie oddychać.
Musiałam wskazać, które miejsce mnie tak bardzo bolało.
Postarałam się wskazać tam gdzie bolało. Kazał mi usiąść i
musiał pobrać trochę krwi do zbadania. Musiałam robić to co mi
kazał, bo w końcu on wie najlepiej. Bałam się igły, ale jak wbił
ją ostrożnie w moją skórę to prawie nie poczułam, że coś się
dzieje. Na koniec zostawił ciśnienie. Coś pod nosem pomruczał,
ale nie dopytywałam, bo chciałam jak najszybciej już wrócić do
domu i odpocząć, bo jutro jest impreza urodzinowa Zayn'a, bo w
końcu sobota. Muszę też spędzić dużo czasu z chłopakami, bo
jak jadą w trasę to zobaczymy się za długi czas.
-Nie
jest najlepiej Jess, ale badania krwi wykażą więcej niż mogę
stwierdzić. Jutro przywiozę Ci wyniki i omówimy je razem.
-Dobrze tylko
nie wiem czy będę, bo są urodziny mojego chłopaka i nie będzie
mnie w domu od około 12 – odpowiedziałam zapinając na ostatni
guzik koszulę.
-Nie zapinaj
się do końca, bo to źle działa na pracę układu oddechowego –
powiedziała coś zapisując na kartce. Odpięłam trzy od góry
guziki i ubrałam kurtkę.
-To jak będzie
Pan jutro?
-Jak tylko
ukażą się wyniki zadzwonię do twej cioci i powiem jej co jest
grane, a potem spotkamy się w najbliższym czasie.
-Dobra to do
zobaczenia – podałam mu rękę, którą uścisnął i wyszłam
sama rozglądając się za ciocią, która wyszła jakieś 15 minut
temu w celu kupienia czegoś do picia. Szłam przed siebie pisząc
SMS.
Jestem już
wolna. Wytrzeźwiałeś? ;c
Napisałam
i wysłałam chowając telefon do kieszeni. Szłam schodami w dół i
zobaczyłam swoją ciocię, która rozmawia z jakąś kobietą z
dzieckiem. Na początku nie rozpoznałam kto to, ale jak usłyszałam
ten głos to od razu się zorientowałam.
-Jessica!
- krzyknęłam mała dziewczynka biegnąć w moją stronę...
___________________________________________________
Hej! ; >
Tak jak widzicie obiecałam i słowa dotrzymałam, że dodam rozdziała w tym tygodniu. Tak więc zmagałam się z nim od wczoraj i dziś go dokończyłam i dodaję ; >
Wiem, że pewnie większość przestała czytać moje ff :C Ale i tak dziękuje, że komentujecie jeszcze niektórzy co czytają moje nędzne wypociny ; (
Jak wam się podoba? Co myślicie o chorobie Jess? Umrze? Czy będzie okej?
Ja się zastanawiam nad zakończeniem opowiadania i mam dwie propozycje, ale wam nie mogę zdradzić. Pomoże mi z wyborem przyjaciółka więc będzie dobrze ^^
A z innej beczki co się dzieje z naszymi chłopcami? Kurde, wchodzę na fb, a tam, że Zayn zdradza Perrie ( no cóż ucieszyłam się, bo ich nie shipuje ) Lou z jakąś dziewczyną, Zayn'a nie ma na koncertach biedny ;C Itd. Ale mam nadzieję, ze ułożą sobie wszystko dokładnie i będzie jak zawsze czyli super i szczęśliwie ^^ Bo wiem, że są dorośli i to ich życie, ale nic nie poradzę, że się martwię ;c
Dajcie znać jak rozdział i do następnego! ; 3
CZYTASZ=KOMENTUJESZ!
Jak zwykle cudownie ! Czekam na next ! :-*
OdpowiedzUsuńCudowny ;* niestety Zayn odszedł z zespołu ;'( mam nadzieje że Jess wyzdrowieje i ogólnie będzie happy end. czekam na next ♥
OdpowiedzUsuńSupcioooo Zayn ❤❤❤ :'(
OdpowiedzUsuń