niedziela, 15 marca 2015

Rozdział 44.

***Oczami Zayn'a***
7 styczeń.... 
Ta data będzie obijać się o moje uszy do końca życia tak samo jak jeden z dni września ja tylko poznałem swoją ukochaną osobę. Właśnie dziś dziewczyna ok, którą zabiegałem przez tyle miesięcy jest moja. Nie chodzi z moim przyjacielem, lecz ze mną. Teraz jestem jednym z tych ludzi co są szczęśliwi i zakochani. Nie pamiętam kiedy ostatnio byłem w takim stanie. 
Po mile spędzonym dniu musiałem odwieść swoją już dziewczynę do domu, bo jutro o 7 rano mamy spotkanie z Simonem w sprawie naszej trasy koncertowej. Podobno za niedługo po moich urodzinach musimy ruszać w świat. Cieszę się, że spotkam znowu tylu fanów, ale nie chcę zostawiać Jess. Jeszcze podczas tej choroby. Właśnie siedzę u siebie w pokoju i przeglądam na laptopie zdjęcia, które nie kto inny jak Louis zrobił Jess i mi dziś w parku. Ubrał się na ciemno, kaptur na głowę, okulary i kupił sobie specjalnie lustrzankę. Nie wiem po co, ale stwierdził, ze będzie się bawił w fotografa. Tak wiec pozwoliłem mu na to. W głębi duszy bałem się o to by jakiś prawdziwy paparazzi nie zjawił się i nie zrobił nam zdjęć do gazet. Wtedy wybuchł by skandal na miarę świata. Co to by się rozpętało w sieci, wokół fanów, którzy są za Perrie, a inni twierdzą, że Zerrie to fake. Owszem popieram drugą grupę, ale nie mogę tego okazywać publicznie. Zrobiłem specjalny folder ze zdjęciami i wszedłem na twittera. Tam przejrzałem nowe wpisy, jakieś wiadomości i zajrzałem do dziewczyny na konto. Jakąś godzinę temu dodała nowy wpis. 

"Tak bardzo cudownie! Dziękuje Tobie ; * Xx.. 7 styczeń.."

Zrobiło mi się bardzo przyjemnie czytając ten post. Chciałem napisać podobny, ale to już byłoby podejrzliwe. Więc napisałem coś innego, ale tak samo ważnego. 

"Co się tu dzieje, 7 styczeń? ; 3 Jeszcze trochę i będę starszy rok!.. Dziękuje, kocham! <3.."

Niby coś o moich urodzinach, ale raczej chodziło o tą ważną datę. Od razu miałem polubione to przez kilka setek osób. Więc wylogowałem się i położyłem na łóżku wpatrując się w sufit. Przydałoby się odświeży c ten niebieski kolor na ścianach i może dodać coś zimniejszego? Czerń, granat. Coś w tym kierunku. Nie znam się na kolorach, ale wystarczy zapytać dziewczynę.
-Aj Malik, jesteś idiotą - Powiedziałem sam do siebie wstając i kierując się do łazienki. Szybki prysznic dobrze mi zrobi. Zlałem się letnią wodą i umyłem. Jak nowy wyszedłem ubierając jakieś dresy i koszulkę. Zgasiłem światło i wycierając mokre włosy w ręcznik opuściłem łazienkę. Stanąłem w miejscu widząc jak na łóżku siedzi Harry. Miał głowę skierowana na swoje dłonie, którymi się bawił. Nie wiem czy mnie od razu zauważył, ale po chwili podniósł na mnie swój zmartwiony wzrok.
-Musimy chyba pogadać co nie?- Spytał, a ja ruszyłem w jego stronę. Usiadłem po drugiej stronie łoża i czekałem o czym to on chce ze mną porozmawiać..- Wiesz co mam na myśli? - Spytał patrząc na mnie tym wzrokiem kiedy chce być szczerym.
-Chyba się domyślam - Odpowiedziałem, gdyż już wiem, że chodzi o Jess i mnie.
-Wiesz, że jak się w niej zakochałem to ty i chłopaki jako pierwsi o tym wiedzieliście - Pokiwałem głową przypominając sobie ten dzień wrześniowy.- Wiedziałeś o wszystkim zawsze. O pocałunku, o kłótniach, nawet o naszym seksie. A ty nawet nie masz odwagi powiedzieć mi, że łączy cię coś więcej niż przyjaźń - Westchnąłem głośno wiedząc, że mimo tylu nie porozumień między nami to nadal się przyjaźnimy i powinienem mu o tym powiedzieć prędzej czy później.
-Harry, ja to nie tak iż nie chciałem byś wiedział czy coś. Tylko bałem się twojej reakcji. Przecież kochałeś ją..
-Dalej ją kocham i właśnie chciałem być z Tobą szczery i Ci to powiedzieć prosto w oczy. Malik, mam nadzieję, że nie popełnisz takich błędów jak ja i nie stracisz jej - Jego ton głosu był bardzo poważny jak nigdy.
-Możesz być pewny, że nie skrzywdzę jej nigdy - Zadeklarowałem przyjacielowi.


-Ufam Ci na słowo. A następnym razem musisz mi to powiedzieć, bo nawet jak czuje się chujowo to i tak chciałbym wiedzieć – Miałem swoje powody, żeby mu nie mówić. Ze względu na Jess, ostatnią akcję na imprezie i jego stan psychiczny po tej wiadomości. Mogłoby być źle, ale teraz widząc jego reakcję wiem, że prawda nawet najgorsza jest lepsza niż obrzydliwe kłamstwa. 
-Czyli wiesz już wszystko? Ale skąd? - Spytałem ciekawy zanim Harry opuścił mój pokój.
-Na początku myślałem, że tylko ją pocieszasz, te przytulania to norma u przyjaciół. Ale już później wątpiłem w tą waszą zwykłą relacje. Aż dowiedziałem się od chłopaków na dole, że dziś zapytałeś ją o chodzenie – Wyjaśnij blado się uśmiechając. Oni to jednak nie potrafią trzymać języka za zębami. Ehh.
-No nic, oni plotkują gorzej niż baby – dopowiedziałem. Pokiwał głową i wyszedł z mojego pokoju. Czyli to była ta trudno rozmowa? Chyba tak, chociaż nie stresowałem się jakoś w szczególny sposób. Na szczęście między mną a Styles'em jest w porządku. Więc to lepiej dla naszego zespołu, który powinien żyć w zgodzie. Bo jak by to wyglądało, gdybyśmy się kłócili i mieszkali pod jednym dachem? Nie za ciekawie by nam było śpiewać, jeździć razem, udzielać wywiadów, a co dopiero fani by zrobili? Dlatego jak jest dobrze to tak będzie. Zegarek wskazywał już 22, a ja jak zwykle się nie wyśpię na spotkanie. No nic, ustawiłem budzić na 6, żeby się wyszykować, a sam pogasiłem światła i położyłem się wygodnie do łóżka. Jeszcze wziąłem na chwilę telefon i napisałem SMS do swojej dziewczyny.

Właśnie zasypiam i myślę o Tobie. Jutro mam ciężki dzień, Dobranoc kochanie! ;*

Przytrzymałem komórkę przy swojej piersi czekając na odpowiedź.

Mam podobnie, chcę cię obok ;c Jutro się spotkamy co nie? Śpij dobrze, Dobranoc!

Teraz mogłem spokojnie zasnąć z lekkim satysfakcjonującym uśmiechem na ustach.
**
-Jak zwykle Zayn spóźniasz się! Miałeś być na dole o 6:45, a jest już 55! - wykrzyczał Liam wchodząc do mojego pokoju. Właśnie skończyłem układać włosy i się ubierać. Musiałem tylko wziąć telefon i zbiegłem razem z chłopakiem na dół. Reszta już siedziała w odpalonym samochodzie czekając na nas. Wsiedliśmy do tyłu i ruszyliśmy. Przeze mnie jak zwykle się spóźnimy, ale Simon powinien chyba się przyzwyczaić, że jak mi każe tak wcześnie wstać to zawsze nie przyjedziemy na czas. W czasie tej jazdy każdy był nieobecny. Niall i Louis jeszcze trochę spali na siedząco, Liam coś robił na telefonie, a Harry był odchylony do tyłu i miał zamknięte oczy co znaczy, że się nad czymś zastanawiał. Ja natomiast Wpatrywałem się na to co się dzieje za oknem. Na szczęście nie było jakiś wielkich korków więc o 7:25 byliśmy już na miejscu. W szybkim tempie wjechaliśmy windą na odpowiednie piętro i weszliśmy bez pukania do biura naszego szefunia.
-Jak zwykle spóźnieni! Co tym razem? Włosy źle się ułożyły, Zayn? - zwrócił się od razu do mnie.
-No wiesz..- przeciągnąłem, ale ten machnął ręką uciszając mnie i zaczął wygłaszać swoje rzeczy.
-Więc za niedługo wyjeżdżacie w trasę. Wiem, że są urodziny Zayn'a więc znajcie moją dobroć i wytyczyłem termin dopiero na 14, więc będziecie mieli dzień na świętowanie, a potem na kaca. Tylko pamiętajcie! Bez zdjęć na golasa na pierwszych stronach gazet! - krzyknął patrząc na Lou i Harr'ego. Zaśmialiśmy się, ale to była prawda. Tylko oni chyba tak umieją.
-Przypilnuje tych idiotów – oznajmił Liam. Simon się zgodził i dalej gadał, że nowa płyta dobrze się sprzedaje, bilety już dawno temu zostały wykupione i jakieś inne brednie, których nie słuchałem. Poczułem wibracje w swojej kieszeni. Gramoląc się wyciągnąłem komórkę i chciałem odebrać, ale Simon zwrócił mi uwagę.
-Malik, jeśli to nie Perrie to nie odbieraj – co oni wszyscy mają z tą Perrie? Czy każdy z zarządu musi o niej wspominać?
-Czemu akurat ona?
-Bo, to ty nic jeszcze nie wiesz? 
-Powinienem? 
-Perrie będzie wam towarzyszyła przez pewien czas w trasie – zakomunikował, a ja się załamałem.
-Przecież wiesz, że ja nic do niej nie czuje! - lekko uniosłem głos.
-Już miałeś o tym nie mówić. Umowa to umowa jeszcze się musisz pomęczyć – powiedziała, a ja rozłączyłem połączenie Jess.
-Ile konkretnie? Bo ja mam już jej dość i ogólnie całego przedstawienia. Nie mogę normalnie się zakochać?! - wiem, że to nie jest do końca jego wina, ale w końcu on się zgodził na taką umowę. Która już dawno miała się zakończyć, ale ją przedłużono.
-Malik, nie unoś się. Przecież dali Ci dwa miesiące na znalezienie dziewczyny, którą pokochasz, a ty nic nie znalazłeś więc wybrali Ci nie kogo innego jak ją. Ponieważ chcą by Little Mix się wybiło i taka oto tajemnica – zaklaskał w ręce i poruszał brwiami.
-Kto normalny znajduje na zawołanie dziewczynę?! 
-Dobra Malik, tak postanowiła góra, a ty masz spełnić to co oni mówią – uderzył ręką w biurko. Zdenerwowałem się, bo nie lubię jak ktoś mi każe coś robić.
-Nie chce mi się już o tym gadać. Na razie – Wstałem i opuściłem jego biuro w pośpiechu. Musiałem się odstresować paląc papierosa. Tak zrobiłem i wyszedłem z budynku idąc jak najdalej z kapturem na głowie....
***Oczami Jess***
-Tak, tak, tak!! Wiedziałam, że tak się ta przyjaźń skończy – zaśmiała się Ell wychodząc ze mną ze szkoły. Tak wróciłam już na lekcje, bo mimo moich problemów zdrowotnych zamierzam skończyć szkołę. Mieliśmy dziś tylko 6 lekcji więc był totalny luzik ze względu na małą ilość osób w naszej i tak nie zbyt dużej klasie. Musiałam napisać dziś dwie kartkówki z biologii i matematyki. Nie były zbyt trudne, bo jak siedziałam w domu nie miałam odpoczynku od książek, gdyż ciocia cały czas mnie musztrowała, że mam się uczyć. Ale teraz jestem jej wdzięczna. Mamy dziś czwartek czyli jeszcze tylko cztery dni do urodzin Malika. Na szczęście mam już dla niego prezent. Matt mi chyba pomógł w jakiś sposób, bo kupiłam Zayn'owi ramkę elektroniczną i wgrałam jakieś zdjęcia, które miałam na telefonie i laptopie. Myślę, że mu się spodoba, bo trochę czasu spędziłam na szukaniu tego. Rose zachorowała i nie było jej dziś w szkole jak i podobno cały ten tydzień. Nic mi nie mówiła, ale jak widać chyba nie chciała. 
-No może i tak, ale nic mi nie mówiłaś – odpowiedziałam przyjaciółce, bo właśnie jej powiedziałam o moim związku z Malikiem. Szczerze to była nie zaskoczona lecz bardzo zadowolona.
-To ja lecę do domu. Odezwij się później – przytuliła mnie bardzo mocno i ruszyła przed siebie, a ja skręciłam w drugą stronę kierując się na przystanek gdzie miał czekać na mnie Tom. Chwilę pomarzłam na powietrzu i zobaczyłam znany mi dobrze ciemny samochód. Wsiadłam na tylne siedzenie odkładając plecak na siedzenie obok.
-Cześć – przywitał się jako pierwszy chłopak. Odpowiedziałam tym samym i zapięłam pasy.- Jak w szkole?
-Nie najgorzej, ale może być. - Zaczął mi wibrować telefon. Wyciągnęłam go z kieszeni kurtki i zobaczyłam, że mam SMS. Odblokowałam i weszłam w skrzynkę odbiorczą, a tam miałam wiadomość od Liam'a.

Jessie, jest u Ciebie Zayn?

Nie odpisałam tylko od razu do niego wykręciłam.
-O co chodzi? - spytałam na wejściu.
-Spokojnie, nie denerwuj się i tylko powiedz czy jest gdzieś tam Malik.
-A powinien? Liam powiedz co się stało.
-Byliśmy na spotkaniu z Simonem i Zayn pokłócił się z nim po czym wyszedł. Teraz go szukamy, bo nie wrócił do domu...
-Zadzwonię do niego i dam Ci znać- rozłączyłam się szybko i zadzwoniłam do Mulata. 
Jeden sygnał, drugi... trzeci.. czwarty i poczta! Kurwa...
-Zayn, dlaczego nie dobierasz? - spytałam samą siebie dzwoniąc jeszcze raz.
-Coś się stało ? -spytał Tom wjeżdżając już na nasze podwórko.
-Nie, chyba nie – odpowiedziałam wbiegając od domu. Ściągnęłam buty w pośpiechu i wpadłam na ciepły czyjś tors.
-Gdzie tak biegniesz? Miałaś odpoczywać – usłyszałam głos Derec'a.
-Wiem, ale to sprawa bardzo ważna – powiedziałam odchodząc od niego i rzucając plecak na stół.
-Kochanie, dobrze, że jesteś – usłyszałam przyjemny głos mojej cioci.- Jak w szkole?
-Dobrze ciociu. Sprawdziany dobrze mi poszły jeśli o to pytasz – chciałam iść już na górą, ale jeszcze kontynuowała rozmowę.
-Cieszę się bardzo. Musimy porozmawiać o czymś bardzo ważnym – stwierdziła. Westchnęłam i odwróciłam się do niej przodem.
-To ja was zostawię. Jess, będę wieczorem i zbadamy ciśnienie i kilka innych pierdoł.
-Okej, do zobaczenia- pożegnaliśmy się i opuścił nasz dom. - To co się stało ciociu ?
-Wiem, że teraz masz problemy ze zdrowiem więc nie chce cię zostawić tutaj samej.
-Ale przecież nie jestem sama – stwierdziłam lekko się śmiejąc.
-Wiem, ale za niedługo muszę wyjechać na dwa tygodnie w delegację i postanowiłam zabrać cię ze sobą. Tak jest to nie odpowiedzialne co do szkoły i twoich ocen, ale...
-Ciociu, nie jestem małą dziewczynką i mogę zostać sama te dwa tygodnie. Wolę zostać tu i się uczyć, a potem zdać z dobrymi ocenami.
-Jess to nie jest dobry pomysł.
-To nie wyjeżdżaj teraz – stwierdziłam opierając się łokciami o fotel.
-Muszę, to moja praca. Nie będziemy się kłócić, ale jeśli tutaj zostaniesz to będziesz miała dodatkową opiekę medyczną – powiedziała wychodząc z salonu i idąc do swojego biura. Pokręciłam głową i weszłam do kuchni. Miałam coś zjeść, ale przypomniałam sobie o szybkim skontaktowaniu się z Zayn'em. Szybkim krokiem szłam do swojego pokoju. Tam ponownie zadzwoniłam do Mulata, ale po jakiś 10 razach nie odbierania wkurzona napisałam do Liam'a, że nie mam z nim kontaktu. Payne jak to Payne powiedział, żebym się nie przejmowała i on go poszuka z chłopkami. Zgodziłam się i zeszłam na dół coś zjeść. Weszłam do kuchni i otworzyłam lodówkę. Wyjęłam jakąś zupę i ją dałam na gaz. Wstawiłam też czajnik na herbatę. Wszystko przyszykowałam po czym nalałam sobie zupy i ją zjadłam. Nawet była dobra. Z herbatą udałam się do pokoju przed telewizor. Jutro w szkole mamy filharmonię więc nie muszę odrabiać lekcji na dwie pierwsze lekcję, a pięć pozostałych to w-f, angielski, religia, wychowawcza i chyba biologia. Więc nie jest tak tragicznie. Włączyłam telewizor i przełączając kanały natrafiłam na swój serial pamiętniki wampirów. Oglądnęłam odcinek i poszłam do siebie położyć się do łóżka. Nie miałam co robić, aż do przyjazdu mojego lekarza. Coś mi się zdaje, że on nie przyjeżdżał by tu tak często, gdyby nie moja ciocia, ale cóż to tylko moje wyobrażenia.
*
-Miałaś się nie denerwować – powiedział badając moje tętno Derec. Westchnęłam głośno. Przecież to wiem, ale jak Zayn się nie odzywał jeszcze to nic nie poradzę na mój stan. Co z tego, że dzwoniłam do niego jakieś 50 razy, co z tego! Przecież wcale nie trzeba oddzwaniać do mnie, bo po co?! Liam i chłopaki uspokajał mnie, a Ellie to nawet chciała do mnie przyjechać, żebym tylko była spokojna i się nie denerwowała. Ale ja powiedziałam jej, że nie jestem małą dziewczynką i umiem chyb o siebie jakoś zadbać. Co tego, że było to kłamstwo? Co z tego.
-Jess, słuchasz nas? - dotarł do mnie głos mojej ciotki.
-Nie.
-Jak zawsze szczera- zaśmiał się brunet zapisując jakieś cyfry w książeczce mojego zdrowia czy jakoś tak.- Mówiłem, że jutro musisz przyjechać do szpitala na badanie krwi.
-Czemu? Mój stan się nie poprawił?
-W jakiś sposób coś się zmieniło, ale dalej nie jest dobrze. Więc jako lekarz chcę cię widzieć jutro w szpitalu o 12, bo wtedy jestem wolny więc się Tobą zajmę – stwierdził Derec chowając swój medyczny sprzęt do czarnej teczki.
-Co mi dokładnie jest? Potrzebny jakiś przeszczep? Czy raczej zawał i śmierć? - wolę jak ludzie są ze mną szczerzy do bólu, dlatego też lubię tego doktorka, bo wie co kiedy powiedzieć. Ale tym razem nie odpowiedział na moje pytanie tylko krzywo się uśmiechnął i wstał z kanapy.
-Do jutro – powiedział i wyszedł zostawiając mnie samą swoim myślą. Co to może znaczyć? Pewnie nic dobrego, ale aż tak? Powinnam się obawiać jeszcze bardziej niż teraz? Przygryzłam dolną wargę i wstałam idąc do swojego pokoju. Dobrze, że już wzięłam prysznic więc teraz mogłam tylko ubrać swoją ciepłą piżamę i wskoczyć do łózka spać. Oczywiście jeśli zasnę, bo z tym idiotą w głowie szczerze w to wątpię. Ale muszę spróbować tak też położyłam się i trzymałam kurczowo telefon w rękach jakby jeszcze zadzwonił. Usłyszałam piosenkę i wibracje. Odebrałam nie patrząc na ekran.
-Zayn? - spytałam z nadzieją w głosie.

-Przepraszam, ale nim nie jestem – powiedział dobrze mi znany zachrypnięty męski głos...
___________________________________
Hej wiem zawaliłam po całości nie dodając tego rozdziału szybciej, ale cóż chyba nie miałam pomysłu co napisać? Tak muszę się przyznać, że nie wiedziałam co dalej tu dopisać. Miałam połowę, ale nad drugą połowę męczyłam się ten tydzień ;/ 
Jak zwykle straciłam rachubę czasu z terminem i PRZEPRASZAM! ; c 
Ale może jakoś dam radę napisać następny rozdział szybciej,ale nie obiecuję, bo to nie jest pewne jak to z tą pieprzoną szkołą ; / Niby dobrze jest, ale męczą nas sprawdzianami niby przygotują nas dobrze tym do tych testów gimnazjalnych, ale o dupę takie coś rozbić jak nas jeszcze bardziej stresują ;c 
No nic ; ( A jak u was? Gniewacie się bardzo? 
A tak to już jest epilog pierwszej części zapraszam do czytania ; > 
Właśnie też pracuje nad pierwszym rozdziałem, bo mi przypadł ;3 
No cóż to chyba do zobaczenia za niedługo ^^ 
Pozdrawiam was gorąco! ; ** 
CZYTASZ=KOMENTUJESZ! 




3 komentarze:

  1. Superrr ❤❤ czyzby byl to hazz ? Aaa ❤❤❤❤❤❤❤❤❤mega szybko mega

    OdpowiedzUsuń
  2. Super ;) jezu..niech w końcu ta umowa się zakończy z Perrie..jak przeczytałam że ma z nimi wyjechać w tą trasę to się troszkę wkurzyłam ;/ ciekawe po co zadzwonił Harry do Jess ;3 (pewnie to on xD) nie jestem wkurzona i czekam na next•_•

    OdpowiedzUsuń
  3. Świetny ^^
    + Zostałaś nominowana do Liebster Award http://my-immortal-ff.blogspot.com/2015/03/liebster-awards.html

    OdpowiedzUsuń

Obserwatorzy