**Oczami
Zayna**
-Liam,
zabukowałeś już bilety? - spytałem po raz setny tego dnia. Payne
potakiwał mimo wszystko i coś szukał w internecie.
Zarezerwowaliśmy sobie domek na Dominikanie niedaleko plaży. To
będą jej najlepsze wakacje z nami. Spakowałem się już wczoraj
jak wróciłem od dziewczyny, bo dziś dokładnie za 20 minut jadę
do szpitala na badania. Chłopaki sądzą, ze jadę po coś do
jedzenia, ale się mylą. Niestety już rano o 7 miałem nieprzyjemną
pogawędkę z naszym menadżerem o moim występie w telewizji bez
uprzedzenie. Powiedział, ze moje być, albo nie być w zespole już
nie zależy od niego tylko do tych wyżej posadzonych ludzi.
Powiedziałem, że mi to już wszystko zwisa, najważniejsze już
powiedziałem i jestem szczęśliwy.
-Kup mi
marchewki jak będziesz wracał. Tak z 5 kg – rozszerzyłem oczy,
ale no czego mogę się spodziewać po Lou? Ubrałem kurtkę i klucze
od samochodu po czym wyszedłem z budynku idąc do samochodu, którym
ochroniarz wyjechał mi przed dom. Wsiadłem do niego i ruszyłem w
głąb miasta. Zapiąłem w międzyczasie pasy oraz odpaliłem
papierosa. Uchyliłem szybę. Poczułem od razu zimne powietrze
wpływające do wnętrza mojego pojazdu. Ale co się dziwić jak mamy
już prawie prawie marzec. I właśnie przez trasę i inne duperele
nic nie kupiłem Jess na walentynki, które były jakoś dwa tygodnie
temu. Składaliśmy sobie „życzenia”, ale to nie to samo.
Dlatego jak wylądujemy na wyspie to zaplanowałem już dla niej
romantyczną kolację, a potem cudowną noc spędzoną aktywnie ze
mną. Zamyśliłem się, ale dojechałem na miejsce. Zgasiłem kiepa,
wysiadłem trzaskając drzwiami. Uzbroiłem alarm w pojeździe po
czym oddaliłem się prawie, że biegiem do wejścia. Nie chciałem
by prasy o mnie pisały „Zayn Malik w szpitalu! Czy on też ma
problemy ze zdrowiem?!” „Zayn Malik widziany w szpitalu! Jednak
ma anoreksję?!” I takiego typu artykuły jutro by widniały w
każdym kiosku. A chcę tego uniknąć, bo Jessica by mnie wypytywała
o to i nie mógłbym jej okłamać. Przecież to co robię codziennie
robię tylko i wyłącznie dla niej. Wszedłem po schodach na drugie
piętro gdzie czekał już na mnie lekarz, który zajmuje się Jess.
-Dzień dobry –
podałem mu rękę, a ten ja uścisnął.
-Zapraszam
najpierw badania krwi – odetchnąłem z myślą, że to dla niej i
wszedłem do środka...
**
-Tak jak
mówiłem, wszystko zostaje między nami – powiedział Derec, który
po godzinie różnych badań uzgodnił ze mną parę ważnych rzeczy.
-To dobrze,
dwa, trzy ? Tyle starczy? - spytałem ubierając kurtkę na siebie.
-Jak się
pogorszy to dwa – odpowiedział i się pożegnaliśmy. Dochodzi już
2 więc zdążę zajechać już po Jess. Wyszedłem ze szpitala na
deszcz. Stanąłem chwilę na nim rozkoszując się zimnem oraz
spojrzałem w niebo. Chmurzyło się oraz ściemniło. Tak to tutaj
już bywa. Zacząłem biec do samochodu. Wsiadłem odpalając i
ruszając z piskiem opon do szkoły. Napisałem do Liam'a SMS, ze
już czekam pod szkołą na Milton, a oni już niech zanoszą torby
do busa, bo jak przyjedziemy do pojedziemy na lotnisko. Musiałem
czekać z 10 minut na ostatni dzwonek, aż w końcu zobaczyłem
wychodzące osoby z budynku. Jakieś mało znane mi osoby i w końcu
zauważyłem Jessice, która idzie pod ramieniem z Eathane'm, a obok
niej Alfie, Ell i Rose, którzy śmieją się wniebogłosy. Jak
zobaczyłem ją z nim to poczułem się zazdrosny, ale wiem że z nim
jej się nic nie stanie. Tak o tym z nim też będę musiał
porozmawiać jak wrócimy z wakacji. Wysiadłem opierając się o
drzwi samochodu. Dziewczyna dostrzegła mnie i pożegnała się ze
znajomymi, a następnie zaczęła do mnie biec. Wskoczyła na mnie
mocno się wtulając.
-Jeśli mam
mieć codziennie takie miłe podwózki to jestem za – pocałowała
mnie w usta. Z uśmiechem otworzyłem jej drzwi i kiwnąłem do jej
znajomych głową. Dziewczyny mi pomachały, a chłopaki pokiwali i
dalej zajęli się sowimi rozmowami. Odpaliłem papierosa oraz
ruszyłem do domu brunetki. Opowiadały mi co słychać było w
szkole, że nie ma zaległości i żaden z nauczycieli się jej nie
czepia. Jak zajechaliśmy na miejsce to Pani Veronika zajechała tuż
za nami. Przywitaliśmy się i weszliśmy razem do domu. Dziewczyna
pochwaliła się ciotce wydarzeniami ze szkoły, a ja usiadłem na
sofie i słuchałem. Wole się nasłuchać, bo potem będzie tylko
pustka...
**Oczami
Jess**
-To świetnie
kochanie! Teraz jedź na te wakacje z chłopakami, a jak wrócisz to
wiesz, że zaczną się matury i będziesz musiała zasuwać z nauką
– przytuliła mnie, a ja się czuje zaskoczona po raz kolejny tym
co ta kobieta mówi. Przetarłam oczy i spojrzałam na chłopaka,
który siedział i wsłuchiwał się w każde nasze słowo. Chcę
zawsze go takiego zapamiętać. W końcu wzięłam go za rękę i
pobiegliśmy na gorę. Wyciągnęłam wielką niebieską walizkę.
-Czy będzie
ciepło?
-I to jak –
odpowiedział uśmiechając się dwuznacznie za co dostał spodniami
w głowę. Roześmiał się jak nigdy głośno i odrzucił je w moją
stronę. Otworzyłam walizkę do, której wkładałam korygując
każdy element garderoby. Zaczęłam od bielizny. Oczywiście co mój
chłopak robił? Siedział i się przyglądał badawczo co takiego
tam pakuje i czy ma koronkę – jak to on lubi. Specjalnie
przeglądałam kilka razy figi by zrobić mu „chętkę”.
Wychodziło za każdym razem, bo zamykał oczy i lekko drapał się
po karku. Przygryzłam dolną wargę patrząc w jego oczy. Po
bieliźnie zabrałam się za jeansy, dresy, dużo spodenek i
spódniczek, jakieś trzy sukienki zwiewne i na imprezę z pięć
wzięłam. Koszulki, sweter, dwie zapinane bluzy i dwie przez głowę.
Do tego buty i po męczącym pakowaniu spocona usiadłam na podłodze
łapiąc się na klatkę piersiową. Zayn widząc to z zaniepokojoną
mina wstał i przykucnął koło mnie.
-Kotek,
oddychaj – robiłam to co kazał – Lepiej? - pokiwałam głową,
a on pomógł mi wstać i usiąść na łóżku.
-Podaj mi
proszę z szafki te fioletowe tabletki – powiedziałam biorąc
butelkę wody. Dostałam to co prosiłam i połknęłam. Po chwili
ciszy poczułam ulgę. -Kocham cię.
-Ja Ciebie też
głuptasie – pocałował mnie i dalej on mnie pocałował. Kazałam
mu iść po żel pod prysznic, szampon, odzywkę, peeling, żel do
twarzy, tonik, kremy, płyn do demakijażu, szczoteczkę, pastę oraz
wiele innych. Zmęczony spakował mi wszystko łącznie z piżamą
oraz ręcznikami i kocami. Podziękowałam mu. Zapiął mój bagaż i
zniósł go na dół. Szłam za nim biorąc torbę podręczną gdzie
wzięłam w razie „w” podpaski, maszynki i takie moje rzeczy.
Zeszłam na dół gdzie ciocia miała w ręce reklamówkę, a tam
lekarstwa na długi czas. Wzięłam je i do tego dała mi kartę
kredytową, która chwila. To sen? Dała mi kartę „no limits”
przecież to sen.
-Tylko zostaw
coś na jedzenie bym mogła żyć – zaśmiała się całując mnie
i czule ściskając. Pożegnałyśmy się i wyszłam za chłopakiem
do samochodu. Czyli mogę sobie poszaleć jak będę chciała.
-Będę dzwonić
..
-Jak nie to ja
będę nękać cię telefonami z pięć razy na dzień – zaśmiała
się całując mnie w czoło – Dbaj o nią – zwróciła się do
szatyna na co te odpowiedział „Oczywiście” i wyszedł pierwszy.
Pożegnałam się z nią i ubrana wyszłam na hmm w sumie dziś jest
ciepło. Powędrowałam do bramy gdzie w samochodzie czekał już
Mulat. Wsiadłam po czym ruszyliśmy w stronę ich domu. Zayn włączył
radio. Na początku cicho, ale jak usłyszeliśmy kawałek Abby
pogłośnił i zaczęliśmy wywijać oraz śpiewać jak tylko
umieliśmy słowa. I tak w kółko jak leciały piosenki, które
znamy, albo mniej więcej znamy. Droga minęła nam zaskakująco
szybko. Bo jak to się mawia? W dobrym towarzystwie wszystko zawsze
szybko mija. Wysiadłam z auto, a Malik poszedł po moją walizkę i
dał ją ochroniarzowi by przeniósł ją do dużego busa stojącego
przed domem. Na dworze dostrzegłam Liam'a, który miał kartkę z
długopisem. Obserwował co chłopaki niosą i to wykreślał – no
tak głównodowodzący Payne w grze. Wyglądało to zabawnie jak
krzyczał na Nialla by nie brał tyle jedzenia, biedny blondynek ze
smutną miną pognał do domu. Przywitałam się ze wszystkimi i
weszłam do środka gdzie panował chaos. Zatrzymał się w drzwiach
i nie wierzyłam. Harry ciągnął po schodach kilka toreb i był w
samych bokserkach, Niall pakował jedzenie do reklamówek chowając
je przed wzrokiem Liam'a, Louis? Kurde co on robi? Biega po pokoju
krzycząc „gdzie są moje kochane marchewki?!'' Wywrócił się na
zakręcie i zaczął biec na górę, bo chyba przypomniał sobie o
walizce. Wpadł na Hazze i razem wylądowali na dole na dupach
krzycząc na siebie. A do tego w radiu na maksa grała muzyka
Country. Ja się pytam o co chodzi?!
-Haha, dobrze,
że byłem u Ciebie, bo pewnie bym tak biegał może i nago szukając
lusterka – zaśmiał się Zayn widząc moją reakcję. To co
powiedział oznacza, że oni tak zawsze. No to czas się
przyzwyczaić. Ale jak jechali w trasę to byli spokojni.... no tak.
Wtedy wiedzieli, że jadą od dawna i mieli okazję się spakować. A
teraz pewnie dowiedzieli się z dwa dni temu i szaleją.
-No moi Panowie
i Pani. Macie 15 minut i wyjeżdżamy na samolot – wpadł Liam
powiedział co wiedział i pognał biegiem na górę. Oszołomiona
podeszłam do radia, aki samolot?! Boje się.. poszperałam w ich
płytach szukając jakiejś fajnej muzyki. Włączyłam Backstreet
Boys. Skąd oni to mają? To muzyka mojej cioci. I teraz mogłam
sobie spokojnie oglądać jak już ubrani chłopcy noszą grzecznie
bagaże w dół pod dyktaturą Payne. Śmiałam się w niebo głosy.
Zayn poszedł sprawdzić czy wszystko ma i po odniesieniu walizki do
auta wrócił do mnie. Razem staliśmy przytuleni i kołysaliśmy się
w rytm muzyki lecącej z głośników. Jak wszystko już było
dopięte na ostatni guzik Liam wyłączył wszystko i wygonił nas z
domu. Zajęłam miejsce między Lou, a Niallem. Bo to było wolne.
Zadowolona patrzyłam raz na jednego, a raz na drugiego, którzy
intensywnie próbowali coś przede mną ukryć.
-Chłopaki i
tak mi powiecie – szturchałam ich na przemian w bok. Ale nic nie
mówili. Zrezygnowana patrzyłam przed siebie gdzie za kierownicą
był mój chłopak, a koło niego Hazz i Liam, którzy też o czymś
dyskutowali. Zajęłam się swoim telefonem i esemesowaniem z Ell,
która była bardzo ciekawa gdzie jedziemy. Niestety nie wiedziałam
więc jej nie mogłam odpowiedzieć. Lecz obiecałam iż jak wyląduje
to od razu jej prześle fotkę naszej szóstki w tym miejscu.
Ucieszyła się i życzyła miłych wakacji, bo takie mi się
przydadzą. Z uśmiechem na twarzy dalej jechałam słuchając muzyki
i rozmów chłopaków. W końcu dojechaliśmy nie gdzie indziej, ale
na lotnisko. Aż mną wstrząsnęło jak tylko usłyszałam i
zobaczyłam samoloty. Bałam się wysiąść, ale kochany Tommo
wypchał mnie z samochodu. Stałam w bezruchu przez chwilę, aż nie
znalazł się koło mnie Malik. Wziął mnie za rękę.
-Jestem przy
tobie i nie musisz się bać – powiedział, a ja się z nim
zgodziła.
Chłopaki po
zjawieniu się na lotnisko rozdali autografy i zrobili sobie zdjęcia
z dziewczynami. Ja czekałam koło lotniska patrząc na nich. W końcu
poszli powiedzieć obsłudze, że to oni zamawiali prywatny lot.
Niestety nie powiedzieli gdzie. Więc udaliśmy się za starszą
panią, która doprowadziła nas do samolotu. Który z bliska jest
jeszcze większy niż przypuszczałam. Wszyscy wsiedli tylko ja z
Zaynem , który dotrzymywał mi kroku zostałam na dole. Po kilku
głębokich oddechach weszłam z nim na pokład machiny. Na nogach z
waty doszłam na siedzenie blisko okna, bo przynajmniej chce coś
widzieć ciekawego z tego piekła. Jak chwiejąc się usiadłam
zapięłam pasy i zamknęłam oczy. Oddychałam głośno i szybko ze
strachu.
-Czy już
ruszyliśmy? Jesteśmy w powietrzu? Żyjemy jeszcze? - zadawałam
pytanie za pytaniem.
Kiedy
otworzyłam oczy przede mną stało pięciu chłopaków wpatrujących
się we mnie. Nie mogli ze śmiechu i jak posłałam im srogie
spojrzenie wybuchli gromkim śmiechem. Ja tam prawie płacze, a Ci
bezczelnie się ze mnie śmieją. No to ja dziękuje za takich
przyjaciół, kurde... Po chwili zwijania się ze śmiechu usiedli na
swoje miejsca i czekaliśmy, aż wzniesiemy się w górę. Złapałam
mocno na kolano chłopaka, na co on aż zajęczał z bólu
wbijających się paznokci. Ale gładził mnie po włosach nie
pokazując bólu. Jak byliśmy w powietrzu wszystko wydało się
okej. Spojrzałam jednym okiem na chłopaków, którzy byli już
zajęci oglądaniem telewizora, który wisiał na ścianie pokładu.
Fotele były beżowe, zasłony granatowe, okna duże okrągłe,
obsługa miała swoje uniformy, a muzyka, która leciała była
przyjemna dla uszu. Malik siedział i miał oczy skupione na
programie. Zabrałam już rękę z jego kolana i usłyszałam jak
odetchnął. Zaśmiałam się spoglądając za okno.
Boże. Co. To.
Za. Widok. Warty normalnie wszystkiego! Wyciągnęłam telefon i
zrobiłam kilka fotek. Przy okazji wysłałam Ellie. Tak się bała,
a podróż wydaje się ciekawa i przyjemna. Włożyłam do uszu
słuchawki i wpatrywałam się w niebo. Piękne, niebieskie, a te
chmury? Genialne z bliska. Ciekawe czy ludzie, którzy są w „niebie”
widzą teraz nas jak fruniemy. A może są gdzieś tutaj koło nas i
fruną z nami? To jest ciekawe. Poczułam jak ktos składa pocałunek
na moim ramieniu.
Uśmiechnęłam się i oparłam głowę na
chłopaku. Wyciągnęłam słuchawki i zamknęłam oczy bi być
jeszcze bliżej niego. Pocałował mnie w usta co było słodkie i
namiętne jednocześnie. Ten gest wydał mi się dwuznaczny „Kocham
cię!” „Nie mogę się doczekać, aż będziemy sami „ Taaa
ciekawe co on ma na myśli. Ale to facet, więc pewnie to drugie.
Moja podświadomość upomniała mnie, że ja też go pragnę od
dłuższego czasu bez seksu. Dokładnie mam ochotę prosić go o
seks, ale to nie na miejscu. W końcu mam małe wakacje więc tam
będzie mam nadzieję tak jak chcę.
**
Lot minął nam
niesamowicie. I jak wylądowaliśmy to dowiedziałam się gdzie
jesteśmy. Ucieszona ucałowałam chłopaków i kazałam im stanąć
ze mną do selfie dla Ell. Zrobili głupie miny jak zawsze. Ja ni
byłam inna – również się wygłupiałam i tak zrobiłam kilka
fajnych zdjęć. Puściłam SMS do przyjaciółki i wyciszyłam
telefon by mieć spokój na ten dzień. Oczywiście przedzwoniłam do
cioci z informacją, że jestem na Dominikanie i jest gorąco. Więc
musiałam się przebrać w krótkie spodenki. Tutaj na szczęście
fanki nas nie dopadły, bo nie wiedziały gdzie lecimy. Jak dobrze,
ze udaliśmy się bez zatrzymywania do domu na plaży. Jak tam
podjechaliśmy nie mogłam uwierzyć, że takie piękne domki są na
plażach do wynajęcia. Ale dla One Direction każdy wynajmie swój
dom. Na szczęście na posesji znajduje się wielki basen. Tak samo
jacuzzi i wiele innych relaksujących przyjemności. Domek sam w
sobie jest duży i piękny. Taras z białego drewna, a na nim
huśtawka, bujane krzesła, stolik. A w środku podobnie.
Najwidoczniej ktoś urządził to tak samo, ale z gustem. Bo meble są
dobrane tak ja trzeba oraz wszystko inne. Malik wybrał nam sypialnie
z balkonem na plaże. Piękny widok – mogę siedzieć tu godzinami
patrząc przed siebie. Jak miło iść się kąpać marcu. To takie
super uczucie. Zamknęłam oczy i oddychałam morską bryzą stojąc
na balkonie oparta o poręcz. Zayn w miał nas rozpakować, ale co
on robi? Podszedł od tyłu i mocno mnie przytulił.
-Podoba się? -
spytał patrząc przed siebie.
-Pewnie
-odpowiedziałam kiwając głową. - Chodź kochanie rozpakujemy się,
bo potem nie będzie na to czasu. A jednak jak weszłam do pokoju to
moje ciuchy były w szafie ułożone tak jak wkładałam je do
walizki. Nie mogłam w to uwierzyć.
-Musisz tylko
wyłożyć swoje kosmetyki – zaśmiał się widząc moją minę i
kończył się wypakowywać. Wzięłam się za łazienkę i po chwili
wszędzie były moje rzeczy jak i jego. Zadomowiliśmy się na
całego. Po wszystkim padłam na łóżko zmęczona. Jak dobrze jest
leżeć i móc się przytulić do osoby, którą się kocha.
-To co dziś
robimy?
-Idziemy
pozwiedzać, a jutro chłopaki wieczorem wybywają i mamy czas tylko
dla siebie – przygryzł płatek mojego ucha, a ja zadrżałam pod
wpływem tych słów. Na reszcie będziemy sami dla siebie.
-Gołąbeczki!
Ubierajcie się, bo idziemy do tutejszego baru spróbować dań stąd
– wparował do nas Lou podekscytowany i wyszedł. Przebrałam się
i byłam gotowa. Wyszliśmy z pokoju trzymając się za ręce. Reszta
już na nas czekała na dole więc zamknęliśmy domek i wyszliśmy
zwiedzać...
..................
Tak jak mówiłam skończyłam dla was jak tylko szybko mogłam rozdział xd
Jestem nad morzem więc trudno mi pisać, ale daje radę wieczorem przysiąść ; >
Mam nadzieję, że nie zanudziłam was rozdziałem, ale następny będzie ciekawy xX Wierzcie na słowo xd
Jest późno więc nie zanudzam, bo idę spać xd
Miłego czytania i wakacji i ogólnie buziaki!
A na moim nowy blogu tutaj możecie już zobaczyć zwiastun i bohaterów. : >