poniedziałek, 6 lipca 2015

Rozdział 53.


**Oczami Zayna**
Nie mogłem się opanować po tym co usłyszałem od Jess. Próbowałem przy niej być normalny, ale nie wychodziło. Nie mogłem jej nic powiedzieć oprócz tego, że ją kocham. Po rozłączeniu się rzuciłem jak dobrze pamiętam pilotem o ścianę. Rozjebał się na małe kawałeczki, a ja sam uderzyłem kilka razy pięścią o ścianę, aż przyszli do mnie chłopaki sprawdzić co się ze mną dzieje. Nie byłem w stanie im nic wytłumaczyć. Wyszedłem zabierając portfel z telefonem. Zamówiłem taksówkę i pojechałem jak najdalej do jakiegoś baru. Zapłaciłem tyle ile kazał kierowca i opuściłem pojazd wchodząc szybko by nikt mnie nie zobaczył do środka. Na szczęście o tej porze mało kto tu przebywał. Mogłem spokojnie usiąść za barem i zamawiać kolejki czystej. Barmanka mnie nie rozpoznała i tylko się miło uśmiechała wypełniając kolejne kieliszki trunkiem dla mnie. Nie mogłem chwilami wytrzymać i wypijając już któryś z kolei zacząłem płakać. Nie mogłem przestać myśleć o słowach dziewczyny, które dotarły do mnie. Siedziałem szlochając i pijąc alkohol, nie obchodziło mnie, że wyglądam jak jakiś pijak użalający się nad swoim życiem. Obchodziło mnie życie mojej małej kruszynki. Mam zamiar zrobić wszystko, żeby jej pomóc nawet jeśli musiałbym umrzeć.
**
-Stary gdzie ty jesteś?- odebrałem telefon od Liama bynajmniej tak mi się zdaje, że to on. Chwilowo jakoś nie funkcjonuje dobrze, bo zalałem się w trzy dupy.
-Nie wiem, może pani powiedzieć mojemu przyjacielowi gdzie jestem? - poprosiłem barmankę, które chętnie wzięła i powiedziała jaki jest tutaj adres, a ja dalej mogłem zasypiać na barze. Payno przyjechał z Lou.
-Przepraszamy za niego – Liam wyciągnął portfel i dał jej tyle pieniędzy ile tu przepiłem. Wzięli mnie oboje pod ramię i wyprowadzili tylnym wyjściem z baru. Wpadłem na tylne siedzenia i leżałem nie ruszając się. Przemyślałem chwilę to co się stało i musiałem im powiedzieć co się dzieje z Milton.
-Zatrzymaj się – powiedziałem cicho.
-Daj spokój, zaraz będziemy w hotelu – zaprotestował.
-Zatrzymaj się do cholery! - krzyknąłem unosząc się. Ten zjechał i popatrzył na mnie piorunującym wzrokiem.
-Czy mógłbyś się zamknąć?! Nie dość, że pijany to jeszcze się tak zachowujesz – skarcił mnie i chciał ruszać, ale musiałem im to powiedzieć.
-Jessica umiera.
-Co? ! 

-Ona umiera! - znów złapała mnie histeria i nie mogłem się opanować.
-Co ty pierdolisz?! Za dużo wypiłeś? - spytał Louis nie wierząc w moje słowa.
-Przed wyjściem z hotelu zadzwoniła i mi to powiedziała. Ona musi mieć przeszczep serca, żeby żyć..
-Stary, nie mówisz poważnie – widziałem jak twarz Liam'a zmienia się w smutek Odwrócił się przodem do drogi i uderzył w kierownicę. Mimo, że Jess nie jest rodziną dla nas to zależy nam na niej jakoś bardzo. Ruszyliśmy w drogę. W głowie już sobie układałem mój plan na następne dni. Zaraz każę, któremuś z chłopaków do gazet dzwonić, a sam za niedługo wracam do domu i robię badania. Odwołamy koncerty przynajmniej chwilowo, fani powinni zrozumieć, że ru chodzi o zdrowie kogoś dla nas bliskiego. A moim szczególnym zadaniem jest powiedzieć światu, że Perrie nie jest moją dziewczyną.
..
-Jess?! Halo, kochanie! Słyszysz mnie?! - nie wiedziałem co się stało jak dziewczyna nagle się nie odzywała. Ale wsłuchałem się w jeszcze trwającą rozmowę i dosłyszałem jak jej ciocia mówi do dziewczyny jak ją kocha, ale nie może nic dla niej takiego zrobić. Czyli, że Jess zasnęła, a ja się wystraszyłem. Odetchnąłem głęboko. Sam byłem już na nogach, bo chciałem za jakąś godzinę w wywiadzie powiedzieć kim jest dla mnie Jessica Milton. Musiałem to w końcu powiedzieć. Nawet jeśli Modest wyjebie mnie z zespołu to powiem cała prawdę o jej zdradzie, o tym jak leci na moje pieniądze, i wybija sama siebie nie na muzyce tylko właśnie na mojej sławie. Głowa mnie lekko pobolewa po wczorajszym upiciu się, ale już mam wszystko poukładanie i wiem co powiem. Przynajmniej wywołam uśmiech na ustach Jess. A nawet ja mnie wyrzucą to i tak mam zamiar wrócić do Londynu. Chłopaki będą musieli sobie dać radę beze mnie. Niestety żałuje, że tak musi być, ale inaczej nie mogę postąpić.
-Malik, dziennikarze już czekają – zawołał Lou, a na ostatni raz spojrzałem w lustro i wyszedłem. Zaprosiłem parę gazet i dwie stacje telewizyjne.
-Nie będziesz tego żałować? - spytał Liam. On już wcześniej pisał o pomoc dla Jess jako przyjaciółki zespołu, a ja powiem prawdę.
-Dla niej niczego nie będę żałować – wyszedłem do nich i zająłem miejsce na podeście na samym środku.
-Witam państwa zgromadzonych tu. Mam coś ważnego do przekazania światu – zaczęły się szmery między sobą i ciche rozmowy. Ale mimo tego wszyscy trzymali w rękach długopisy, a inny wszystko kamerowali oraz nagrywali sam dźwięk. Odchrząknąłem i zacząłem przedstawienie. - Jak wszyscy wiedzą przyjaciółka chłopaków potrzebuje pomocy.
-Jak to chłopaków? Nie lubisz jej? - spytała jedna kobieta, a ja się zaśmiałem.
-Hmmm zaraz odpowiem, ale najpierw coś o Perrie.
-Znamy waszą miłość, może teraz coś lepszego? - udzielił się mężczyzna z kamerą.
-Perrie mnie zdradziła – powiedziałem bez emocji w głosie. Wszyscy nagle zamilkli.
-Jak? Kiedy? Czemu jesteście dalej razem? - wypytywali po chwili spokoju.
-Już jakiś czas temu. Dlatego z nią zerwałem, ale Modest mi nie pozwolił. Tak dobrze słyszycie to oni każą mi z nią być i promować ją i czasem jej zespół. Teraz mogę pożałować czegoś, ale co do Jessicii. Mówię, że jest to przyjaciółka chłopaków, bo dla mnie jest hmm miłością życia – wydusiłem, a wszyscy byli w szoku.
-Wiedzieliśmy, że to coś będzie z nią. Ale jak na to Harry? Przecież byli razem.
-Owszem byli, ale to czas przeszły i wszyscy sobie to wyjaśniliśmy i jest dobrze. A teraz powiedziałem co chciałem. Więc proszę jeszcze raz od siebie o pomoc mojej dziewczynie Jessice Milton – tymi słowy zakończyłem wywiad i szybko opuściłem pomieszczenie wychodząc z dwoma ochroniarzami do hotelu. Chłopaki siedzieli na sofie i nerwowo spoglądali w stronę drzwi, bo transmisja nie była na żywo. Zaraz jedna to się zmieni, bo za jakieś 10 minut będą wiadomości i gorące tematy z tej chwili. Pogłośniłem telewizor i sprawdziłem godzinę. U nas jest dopiero południe co oznacza, że moje słońce jeszcze sobie smacznie śpi. Będzie miała na poprawienie jutrzejszego dnia mnóstwo gazet do czytania i do oglądanie kilku stacji w tv. No, ale mam nadzieję, że zadzwoni i powie, że mnie Kocha. A teraz będzie przesrane. Na prawdę nie będę mógł nigdzie z nią wyjść nie przebierając się ówcześnie. Dziennikarze nie dadzą nam żyć, a Modest mnie wypierdoli zaraz na zbity pysk. Mówi się trudno i żyje się chwilą...

**Oczami Jess**
-Ciociu! Tak mnie już boli! No nie mogę! - krzyczałam wymiotując w toalecie już jakąś godzinę. Spałam sobie dobrze, miałam miły sen i tu nagle drapie się po nosie i czuje mokre. Otworzyłam oczy, zapaliłam lampkę i zobaczyłam krew lecącą z nosa. Wystraszona obudziłam ciocię, która pobiegła po dyżurującego lekarze. Natomiast ja usiadłam trzymając tak jak mi kazał Derec kiedyś i poczułam kłucie w żołądku. Momentalnie pognałam do toalety. Upadłam na kolana przed wc i zaczęłam wymiotować. Lekarz przyleciał za ciocią i sprawdził co się dzieje. Wyjaśniłam pomiędzy zwracaniem co jest grane. Ten pomógł mi z krwotokiem, a z drugą rzeczą kazał wymiotować, a ja będzie to się dłużyło to wróci i da mi jakieś tabletki czy coś. Nienawidzę takich bufonów, którzy myślą, że są lekarzami, a olewają pacjentów, gdyż oni sami idą i śpią na dyżurze. Przez tą godzinę ciocia trzymała moje włosy i podawała ręcznik namoczony do wycierania twarzy. Miałam ochotę spać, a nie siedzieć na zimnej podłodze i przytulać się do kibla. Ja pierdole ile można? Nic takie nie jadłam, a cały czas zwracam. Może to jest uboczne działanie choroby? Bo w sumie nigdy nic nie wiadomo.
-Wiem skarbie, ale zaraz przyjedzie Derec, On pomoże Ci z tym bólem – upewniła mnie kolejny raz dzwoniąc do lekarza. Wzięła go ściągnęła z łózka o 5 nad ranem tylko dlatego, że ja siedzę w toalecie i się przeczyszczam jakąś godzinę. Niech on się rusza szybciej, bo nie wytrzymam z bólu. Ile można haftować? To jest już taki ból nie do zniesienia, że nie wiem. W końcu usłyszałam jak wchodzi ktoś do pomieszczenia i pyta ciocię ile to trwa.
-Ona cały czas i bue ble i nie ma tego końca. Nie dość, ze krwotok wrócił to jeszcze to – powiedziała nie puszczając nawet na chwilę moich włosów. On coś pomyślał i w końcu dał mi tabletkę wielkości mojego paznokcia, a paznokcie to mam długie. Połknęłam krzywiąc się, ale przeszło i ja mogłam odetchnąć ulgą. Wstałam i po 5 minutach poczułam się lepiej więc obolała wróciłam do łózka. Jak tylko poczułam miękki materac pode mną to byłam w niebie. Najlepsze uczucie leżąc po godzinnym męczeniu się na wymiotach. Jest już 6 więc mogłabym jeszcze pospać, ale tak o 8 i tak się stąd wynoszę więc leżałam nie śpiąc tylko odpoczywając. Wszystko mnie bolało, a szczególnie brzuch i gardło. Nigdy tak nie wymiotowałam długo intensywnie. Dobrze, że jednak mamy takiego Dereca, który zawsze pomoże. On z ciocią powinni być razem szczególnie, że ona teraz z nim gdzieś poszła. Szykuje się mam nadzieję coś grubszego. Wzięłam telefon i weszłam w internet przeglądając jakieś strony internetowe z plotkami. Na jednej przeczytałam coś co mnie zszokowało. Z otwartymi ustami czytała linijkę po linijce wywiadu z moim chłopakiem. Kurwa mać! Co on zrobił?! Przecież nie musiał się dla mnie poświęcać i wyjawiać wszystko. Teraz go wyrzucą i jak ja umrę to będzie miał ciekawe co. Ale mimo wszystko byłam w siódmym niebie, bo teraz ta jebana szmata się od niego odpieprzy i będę miała dla siebie całego Zayna Malika. Moja ciocia po godzinie do mnie przyszła z kilkoma gazetami. Mówiła, że zobaczyła wszędzie podobne tematy więc wzięła dla mnie do poczytania i owszem wszędzie o tym bębnili. Ellie dzwoniła i mówiła, że w telewizji przed szkołą też to oglądała i słuchała w autobusie w radiu jadąc na zajęcia. Byłam mega szczęśliwa dlatego nie czekając długo wykręciłam do niego numer, a ciocia poszła po mój wypis.
-Halo? - usłyszałam zachrypnięty głos i właśnie uświadomiłam sobie, ze zapomniałam o tych jebanych strefach czasowych.
-Kur.. Kotek przepraszam, ale zapomniałam.
-Jessi, kochanie ty zawsze możesz do mnie dzwonić – odpowiedział odchrząkając.
-Kocham cię Zayn najmocniej na tym świecie – powiedziałam to co miałam w planach.
-Już czytałaś?
-Mhmm i jestem zła, a zarazem zadowolona.
-Zrobiłem to tylko i wyłącznie do Ciebie, bo już nie mogą słysząc jak to niby kocham Perrie, a ty jesteś tylko znajomą zespołu. To bolało strasznie – wytłumaczył, a mi się zrobiło smutno.
-Nie będę się o to kłócić, bo to wiele dla mnie znaczy. A teraz śpij ja wracam do domu po nieprzespanej nocy.
-Jak to nieprzespanej?
-Wymiotowałam i znów miałam krwotok, ale wszystko pod kontrolą Dereca. Więc wracam, a ty śpij i śnij o mnie. Kocham cię!
-Jess, skarbie jak ja bym chciał być koło Ciebie – usłyszałam jak się załamuje po tonie głosu.
-Ja też bym chciała, ale nie można mieć wszystkiego naraz – odpowiedziałam siadając na krawędzi łóżka.
-Dobrze, zobaczymy się. Kocham cię najmocniej i odezwę się za niedługo – rozłączyłam się pierwsza próbując nie płakać z tęsknoty za tym debilem. Jednak mimo tego, że sobie zaszkodził, a zrobił to dla mnie to nie mogę się złościć na niego. Życie jest za krótkie na takie zabawy. Miłość jest teraz najważniejsza, ale niestety kilometry potrafią dobijać człowieka. Otarłam samotnie spływająca łezkę po moim policzku i wstałam się ubierając w jeansy i sweter. Spakowałam się do końca i czekałam na ciocią przeglądając jeszcze parę gazet. Teraz tylko oglądnę telewizor. Mam nadzieję, że w domu Matt i Tom czekają na mnie. Mam ochotę wejść legnąć się na sofę z kocem, poduszką i pyszną gorącą czekolada, a sama się przebiorę w dres. To będzie pierwsze co zrobię, bo dłużej tu nie wysiedzę. Mam dość wszystkiego. Personelu, pacjentów, jedzenia, tabletek, białego i tej posanej piżamy. W końcu do tego obskurnego pokoju weszła moja ciocia, która uradowana trzymała w ręce papierek i wesoło nim machała. Ucieszonoa podniosłam z ziemi moją torbę. Poczułam ukłucie i ją upuściłam wraz ze swoim ciałem. Złapałam się mocno za mój mięsień sercowy i chwilę musiałam odsapnąć. Tłumaczyłam sobie to w głębi, że to nie wina mojej choroby tylko za szybko wstałam i wszystko się pozmieniało mi w oczach. Wiedziałam, że staram się sama siebie okłamać, ale nie mogłam inaczej. Moja ciocia jak zwykle chciała płakać, ale jest silna i tylko pomogła mi wstać, a sama zadzwoniła po Matt'a, który zjawił się po 15 minutach naszego czekania.
-O królewna wraca – otworzył drzwi i się ze mną przywitał. Mocno go przytuliłam.
-No wracam, żeby zobaczyć jak się zajmowaliście moim królestwem – odpowiedziałam i wyszłam z tej klitki, która zastępowała mój pokój od prawie miesiąca. Ochroniarz wziął moją torbę i mnie pod ramię. Zapewne ciocia mu powiedziała, że ma na mnie uważać tak samo w domu, bo go wybije jak muchy latem. Westchnęłam, ale sama się o siebie zaczynałam bać. Na szczęście na dworze nie pasało tylko nawet wyszła słonko zza chmur. Muszę przyznać, że będzie to dobry dzionek na reszcie w domu i ze znajomymi. A jutro szkoła – nawet się cieszę słysząc to w mojej głowie. Nie lubię się uczyć, ale w końcu spotkam moich znajomych. Wsiadłam na tylne siedzenie i ostatni raz spojrzałam w stronę szpitalu. Olbrzymi budynek, ale w środku okropny. Tylko bym nie wróciła tu tak szybko. Chcę trochę pożyć moim życie, życiem Jessici Milton. Bardzo o tym marzę. Zrobiłam sobie nawet listę rzeczy d zrobienia przed śmiercią. Muszę ją wyciągnąć z portfela i sobie przypiąć nas łóżkiem w pokoju. Jest tak kilka rzeczy ważnych i mniej ważnych, ale będę robiła wszystko przez te dwa lata, i zdecydowałam iż będę się jakoś leczyć, żeby opóźnić mój wyrok śmierci. Mam nadzieję, że pielęgniarka która będzie u nas pracować całą dobę to jakaś ogarnięta i sympatyczna, a przy tym nauczona osoba, bo innej nie potrzebuję u siebie pod dachem. W głębi mam nadzieję, że to Derec tu będzie przyjeżdżał i zeswatam ciocię z nim – to jest któryś z punktów u mnie na kartce do zrobienia. Mam jeszcze kilka, ale dwa są niemożliwe dlatego mam dużo do robienia przez dwa lata.
-Jesteśmy – obudził mnie z przemyśleń Matt, a cioci a wyszła pierwsza.
-Trochę się obawiam – powiedziałam odpinając pasy i patrząc na dom, w którym kiedyś mieszkałam z mamą.
-Ja też. Ale będę cię wspierał jak przyjaciel, a teraz chodź bo się zaziębisz i będzie – wysiadł i wziął moje rzeczy, a następnie podał mi rękę bym wyszła. Trzymałam ją cały czas idąc do domu, bo jeszcze śnieg gdzieniegdzie leży, a ja nie chcę połamać sobie znowu nogi czy coś. Weszliśmy do domu. Wszystko dokładnie analizowałam i rozebrałam się ubierając moje cieplutki kapcie. Wciągnęłam zapach róży, który ciocia kocha i wszędzie daje takie zapachy. Czasem też miesza z lawendą, bo uwielbia ogólnie jak kwiaty w jej mieszkaniu pachną, chociaż ich nie ma. Weszłam do salonu zapalając światło, bo ktoś zrobił z zasłonami tutaj ciemnię jak w nocy. Kiedy tylko żarówki się zapaliły zobaczyłam moich kochanym przyjaciół.
-Witaj w domu! - wykrzyczały dziewczyny, Eathan podbiegł i mocno mnie przytulił. Tak się cieszyłam, że podeszłam i wszystkich przywitałam po kolei.
-Jesteście wspaniali – powiedziałam siadając, bo się już zmęczyłam.
-Jutro Milton widzimy się w szkole – powiedział Alfie, który mnie nie odwiedzał, bo za bardzo się bał.

-Tam jest jeszcze ktoś do przywitania się z tobą – powiedziała moja ciocia, a ja spojrzałam na wejściowe drzwi. Weszli dopiero teraz, a ja się podniosłam i z całych sił pognałam w ich stronę. Najważniejszy jednak był ten na samym końcu. Warto było się zmęczyć biegnąć 10 metrów i wskoczyć w jego ramiona...
________________________
Hej! 
Jest nowy rozdział ^^ 
Jak tam wakacje wam mijają? Ja wczoraj leczyłam kaca i byłam bardzo blisko z miską xdd Taaa sobota była najlepsza xd 
Wiecie tak coraz bardziej zbliżamy się do końca ;c Też mi jest właśnie z tego powodu smutno, ale trzeba skończyć to co zaczęłam i pisać dalsze opowiadania :< Mi strasznie będzie ciężko się żegnać tutaj z Jess, ale mus to mus ;> Spokojnie już mam jedno zaczęte ff, a już rodzi mi się pomysł na jeszcze jedno xd 
No cóż do następnego! ; ** 
POZDRAWIAM! 
CZYTASZ=KOMENTUJESZ! 






3 komentarze:

  1. Wciąż mam przypuszczenie, że to Zayn odda jej serce. Ale powtarzam. NIE

    OdpowiedzUsuń
  2. Cuudo*_* ile ja się napłakałam..
    Boże jak któryś z chłopaków, przyjaciół czy rodziny odda jej serce to się załamię. O też nie chce żeby umarła;C jak ja chcę bardzo happy end!!:) kochany Zayn..wszystko powiedział ^_^ czekam z niecierpliwością na next♡

    OdpowiedzUsuń
  3. Zayn nie może jej oddać serca!! Błagam ;c
    Zapraszam do mnie na kolejny rozdział :*
    http://if-we-could-opowiadanie-1d.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń

Obserwatorzy