**Oczami
Zayna**
Nie mogłem się
opanować po tym co usłyszałem od Jess. Próbowałem przy niej być
normalny, ale nie wychodziło. Nie mogłem jej nic powiedzieć oprócz
tego, że ją kocham. Po rozłączeniu się rzuciłem jak dobrze
pamiętam pilotem o ścianę. Rozjebał się na małe kawałeczki, a
ja sam uderzyłem kilka razy pięścią o ścianę, aż przyszli do
mnie chłopaki sprawdzić co się ze mną dzieje. Nie byłem w stanie
im nic wytłumaczyć. Wyszedłem zabierając portfel z telefonem.
Zamówiłem taksówkę i pojechałem jak najdalej do jakiegoś baru.
Zapłaciłem tyle ile kazał kierowca i opuściłem pojazd wchodząc
szybko by nikt mnie nie zobaczył do środka. Na szczęście o tej
porze mało kto tu przebywał. Mogłem spokojnie usiąść za barem i
zamawiać kolejki czystej. Barmanka mnie nie rozpoznała i tylko się
miło uśmiechała wypełniając kolejne kieliszki trunkiem dla mnie.
Nie mogłem chwilami wytrzymać i wypijając już któryś z kolei
zacząłem płakać. Nie mogłem przestać myśleć o słowach
dziewczyny, które dotarły do mnie. Siedziałem szlochając i pijąc
alkohol, nie obchodziło mnie, że wyglądam jak jakiś pijak
użalający się nad swoim życiem. Obchodziło mnie życie mojej
małej kruszynki. Mam zamiar zrobić wszystko, żeby jej pomóc nawet
jeśli musiałbym umrzeć.
**
-Stary gdzie ty
jesteś?- odebrałem telefon od Liama bynajmniej tak mi się zdaje,
że to on. Chwilowo jakoś nie funkcjonuje dobrze, bo zalałem się w
trzy dupy.
-Nie wiem, może
pani powiedzieć mojemu przyjacielowi gdzie jestem? - poprosiłem
barmankę, które chętnie wzięła i powiedziała jaki jest tutaj
adres, a ja dalej mogłem zasypiać na barze. Payno przyjechał z
Lou.
-Przepraszamy
za niego – Liam wyciągnął portfel i dał jej tyle pieniędzy ile
tu przepiłem. Wzięli mnie oboje pod ramię i wyprowadzili tylnym
wyjściem z baru. Wpadłem na tylne siedzenia i leżałem nie
ruszając się. Przemyślałem chwilę to co się stało i musiałem
im powiedzieć co się dzieje z Milton.
-Zatrzymaj się
– powiedziałem cicho.
-Daj spokój,
zaraz będziemy w hotelu – zaprotestował.
-Zatrzymaj się
do cholery! - krzyknąłem unosząc się. Ten zjechał i popatrzył
na mnie piorunującym wzrokiem.
-Czy mógłbyś
się zamknąć?! Nie dość, że pijany to jeszcze się tak
zachowujesz – skarcił mnie i chciał ruszać, ale musiałem im to
powiedzieć.
-Jessica
umiera.
-Co? !
-Ona umiera! -
znów złapała mnie histeria i nie mogłem się opanować.
-Co ty
pierdolisz?! Za dużo wypiłeś? - spytał Louis nie wierząc w moje
słowa.
-Przed wyjściem
z hotelu zadzwoniła i mi to powiedziała. Ona musi mieć przeszczep
serca, żeby żyć..
-Stary, nie
mówisz poważnie – widziałem jak twarz Liam'a zmienia się w
smutek Odwrócił się przodem do drogi i uderzył w kierownicę.
Mimo, że Jess nie jest rodziną dla nas to zależy nam na niej jakoś bardzo. Ruszyliśmy w drogę. W głowie już sobie
układałem mój plan na następne dni. Zaraz każę, któremuś z
chłopaków do gazet dzwonić, a sam za niedługo wracam do domu i
robię badania. Odwołamy koncerty przynajmniej chwilowo, fani
powinni zrozumieć, że ru chodzi o zdrowie kogoś dla nas bliskiego.
A moim szczególnym zadaniem jest powiedzieć światu, że Perrie nie
jest moją dziewczyną.
…..
-Jess?! Halo,
kochanie! Słyszysz mnie?! - nie wiedziałem co się stało jak
dziewczyna nagle się nie odzywała. Ale wsłuchałem się w jeszcze
trwającą rozmowę i dosłyszałem jak jej ciocia mówi do
dziewczyny jak ją kocha, ale nie może nic dla niej takiego zrobić.
Czyli, że Jess zasnęła, a ja się wystraszyłem. Odetchnąłem
głęboko. Sam byłem już na nogach, bo chciałem za jakąś godzinę
w wywiadzie powiedzieć kim jest dla mnie Jessica Milton. Musiałem
to w końcu powiedzieć. Nawet jeśli Modest wyjebie mnie z zespołu
to powiem cała prawdę o jej zdradzie, o tym jak leci na moje
pieniądze, i wybija sama siebie nie na muzyce tylko właśnie na
mojej sławie. Głowa mnie lekko pobolewa po wczorajszym upiciu się,
ale już mam wszystko poukładanie i wiem co powiem. Przynajmniej
wywołam uśmiech na ustach Jess. A nawet ja mnie wyrzucą to i tak
mam zamiar wrócić do Londynu. Chłopaki będą musieli sobie dać
radę beze mnie. Niestety żałuje, że tak musi być, ale inaczej
nie mogę postąpić.
-Malik,
dziennikarze już czekają – zawołał Lou, a na ostatni raz
spojrzałem w lustro i wyszedłem. Zaprosiłem parę gazet i dwie
stacje telewizyjne.
-Nie będziesz
tego żałować? - spytał Liam. On już wcześniej pisał o pomoc
dla Jess jako przyjaciółki zespołu, a ja powiem prawdę.
-Dla niej
niczego nie będę żałować – wyszedłem do nich i zająłem
miejsce na podeście na samym środku.
-Witam państwa
zgromadzonych tu. Mam coś ważnego do przekazania światu –
zaczęły się szmery między sobą i ciche rozmowy. Ale mimo tego
wszyscy trzymali w rękach długopisy, a inny wszystko kamerowali
oraz nagrywali sam dźwięk. Odchrząknąłem i zacząłem
przedstawienie. - Jak wszyscy wiedzą przyjaciółka chłopaków
potrzebuje pomocy.
-Jak to
chłopaków? Nie lubisz jej? - spytała jedna kobieta, a ja się
zaśmiałem.
-Hmmm zaraz
odpowiem, ale najpierw coś o Perrie.
-Znamy waszą
miłość, może teraz coś lepszego? - udzielił się mężczyzna z
kamerą.
-Perrie mnie
zdradziła – powiedziałem bez emocji w głosie. Wszyscy nagle
zamilkli.
-Jak? Kiedy?
Czemu jesteście dalej razem? - wypytywali po chwili spokoju.
-Już jakiś
czas temu. Dlatego z nią zerwałem, ale Modest mi nie pozwolił. Tak
dobrze słyszycie to oni każą mi z nią być i promować ją i
czasem jej zespół. Teraz mogę pożałować czegoś, ale co do
Jessicii. Mówię, że jest to przyjaciółka chłopaków, bo dla
mnie jest hmm miłością życia – wydusiłem, a wszyscy byli w
szoku.
-Wiedzieliśmy,
że to coś będzie z nią. Ale jak na to Harry? Przecież byli
razem.
-Owszem byli,
ale to czas przeszły i wszyscy sobie to wyjaśniliśmy i jest
dobrze. A teraz powiedziałem co chciałem. Więc proszę jeszcze raz
od siebie o pomoc mojej dziewczynie Jessice Milton – tymi słowy
zakończyłem wywiad i szybko opuściłem pomieszczenie wychodząc z
dwoma ochroniarzami do hotelu. Chłopaki siedzieli na sofie i nerwowo
spoglądali w stronę drzwi, bo transmisja nie była na żywo. Zaraz
jedna to się zmieni, bo za jakieś 10 minut będą wiadomości i
gorące tematy z tej chwili. Pogłośniłem telewizor i sprawdziłem
godzinę. U nas jest dopiero południe co oznacza, że moje słońce
jeszcze sobie smacznie śpi. Będzie miała na poprawienie
jutrzejszego dnia mnóstwo gazet do czytania i do oglądanie kilku
stacji w tv. No, ale mam nadzieję, że zadzwoni i powie, że mnie
Kocha. A teraz będzie przesrane. Na prawdę nie będę mógł
nigdzie z nią wyjść nie przebierając się ówcześnie.
Dziennikarze nie dadzą nam żyć, a Modest mnie wypierdoli zaraz na
zbity pysk. Mówi się trudno i żyje się chwilą...
**Oczami
Jess**
-Ciociu! Tak
mnie już boli! No nie mogę! - krzyczałam wymiotując w toalecie
już jakąś godzinę. Spałam sobie dobrze, miałam miły sen i tu
nagle drapie się po nosie i czuje mokre. Otworzyłam oczy, zapaliłam
lampkę i zobaczyłam krew lecącą z nosa. Wystraszona obudziłam
ciocię, która pobiegła po dyżurującego lekarze. Natomiast ja
usiadłam trzymając tak jak mi kazał Derec kiedyś i poczułam
kłucie w żołądku. Momentalnie pognałam do toalety. Upadłam na
kolana przed wc i zaczęłam wymiotować. Lekarz przyleciał za
ciocią i sprawdził co się dzieje. Wyjaśniłam pomiędzy
zwracaniem co jest grane. Ten pomógł mi z krwotokiem, a z drugą
rzeczą kazał wymiotować, a ja będzie to się dłużyło to wróci
i da mi jakieś tabletki czy coś. Nienawidzę takich bufonów,
którzy myślą, że są lekarzami, a olewają pacjentów, gdyż oni
sami idą i śpią na dyżurze. Przez tą godzinę ciocia trzymała
moje włosy i podawała ręcznik namoczony do wycierania twarzy.
Miałam ochotę spać, a nie siedzieć na zimnej podłodze i
przytulać się do kibla. Ja pierdole ile można? Nic takie nie
jadłam, a cały czas zwracam. Może to jest uboczne działanie
choroby? Bo w sumie nigdy nic nie wiadomo.
-Wiem skarbie,
ale zaraz przyjedzie Derec, On pomoże Ci z tym bólem – upewniła
mnie kolejny raz dzwoniąc do lekarza. Wzięła go ściągnęła z
łózka o 5 nad ranem tylko dlatego, że ja siedzę w toalecie i się
przeczyszczam jakąś godzinę. Niech on się rusza szybciej, bo nie
wytrzymam z bólu. Ile można haftować? To jest już taki ból nie
do zniesienia, że nie wiem. W końcu usłyszałam jak wchodzi ktoś
do pomieszczenia i pyta ciocię ile to trwa.
-Ona cały czas
i bue ble i nie ma tego końca. Nie dość, ze krwotok wrócił to
jeszcze to – powiedziała nie puszczając nawet na chwilę moich
włosów. On coś pomyślał i w końcu dał mi tabletkę wielkości
mojego paznokcia, a paznokcie to mam długie. Połknęłam krzywiąc
się, ale przeszło i ja mogłam odetchnąć ulgą. Wstałam i po 5
minutach poczułam się lepiej więc obolała wróciłam do łózka.
Jak tylko poczułam miękki materac pode mną to byłam w niebie.
Najlepsze uczucie leżąc po godzinnym męczeniu się na wymiotach.
Jest już 6 więc mogłabym jeszcze pospać, ale tak o 8 i tak się
stąd wynoszę więc leżałam nie śpiąc tylko odpoczywając.
Wszystko mnie bolało, a szczególnie brzuch i gardło. Nigdy tak nie
wymiotowałam długo intensywnie. Dobrze, że jednak mamy takiego
Dereca, który zawsze pomoże. On z ciocią powinni być razem
szczególnie, że ona teraz z nim gdzieś poszła. Szykuje się mam
nadzieję coś grubszego. Wzięłam telefon i weszłam w internet
przeglądając jakieś strony internetowe z plotkami. Na jednej
przeczytałam coś co mnie zszokowało. Z otwartymi ustami czytała
linijkę po linijce wywiadu z moim chłopakiem. Kurwa mać! Co on
zrobił?! Przecież nie musiał się dla mnie poświęcać i wyjawiać
wszystko. Teraz go wyrzucą i jak ja umrę to będzie miał ciekawe
co. Ale mimo wszystko byłam w siódmym niebie, bo teraz ta jebana
szmata się od niego odpieprzy i będę miała dla siebie całego
Zayna Malika. Moja ciocia po godzinie do mnie przyszła z kilkoma
gazetami. Mówiła, że zobaczyła wszędzie podobne tematy więc
wzięła dla mnie do poczytania i owszem wszędzie o tym bębnili.
Ellie dzwoniła i mówiła, że w telewizji przed szkołą też to
oglądała i słuchała w autobusie w radiu jadąc na zajęcia. Byłam
mega szczęśliwa dlatego nie czekając długo wykręciłam do niego
numer, a ciocia poszła po mój wypis.
-Halo? -
usłyszałam zachrypnięty głos i właśnie uświadomiłam sobie, ze
zapomniałam o tych jebanych strefach czasowych.
-Kur.. Kotek
przepraszam, ale zapomniałam.
-Jessi,
kochanie ty zawsze możesz do mnie dzwonić – odpowiedział
odchrząkając.
-Kocham cię
Zayn najmocniej na tym świecie – powiedziałam to co miałam w
planach.
-Już czytałaś?
-Mhmm i jestem
zła, a zarazem zadowolona.
-Zrobiłem to
tylko i wyłącznie do Ciebie, bo już nie mogą słysząc jak to
niby kocham Perrie, a ty jesteś tylko znajomą zespołu. To bolało
strasznie – wytłumaczył, a mi się zrobiło smutno.
-Nie będę się
o to kłócić, bo to wiele dla mnie znaczy. A teraz śpij ja wracam
do domu po nieprzespanej nocy.
-Jak to
nieprzespanej?
-Wymiotowałam
i znów miałam krwotok, ale wszystko pod kontrolą Dereca. Więc
wracam, a ty śpij i śnij o mnie. Kocham cię!
-Jess, skarbie
jak ja bym chciał być koło Ciebie – usłyszałam jak się
załamuje po tonie głosu.
-Ja też bym
chciała, ale nie można mieć wszystkiego naraz – odpowiedziałam
siadając na krawędzi łóżka.
-Dobrze,
zobaczymy się. Kocham cię najmocniej i odezwę się za niedługo –
rozłączyłam się pierwsza próbując nie płakać z tęsknoty za
tym debilem. Jednak mimo tego, że sobie zaszkodził, a zrobił to
dla mnie to nie mogę się złościć na niego. Życie jest za
krótkie na takie zabawy. Miłość jest teraz najważniejsza, ale
niestety kilometry potrafią dobijać człowieka. Otarłam samotnie
spływająca łezkę po moim policzku i wstałam się ubierając w
jeansy i sweter. Spakowałam się do końca i czekałam na ciocią
przeglądając jeszcze parę gazet. Teraz tylko oglądnę telewizor.
Mam nadzieję, że w domu Matt i Tom czekają na mnie. Mam ochotę
wejść legnąć się na sofę z kocem, poduszką i pyszną gorącą
czekolada, a sama się przebiorę w dres. To będzie pierwsze co
zrobię, bo dłużej tu nie wysiedzę. Mam dość wszystkiego.
Personelu, pacjentów, jedzenia, tabletek, białego i tej posanej
piżamy. W końcu do tego obskurnego pokoju weszła moja ciocia,
która uradowana trzymała w ręce papierek i wesoło nim machała.
Ucieszonoa podniosłam z ziemi moją torbę. Poczułam ukłucie i ją
upuściłam wraz ze swoim ciałem. Złapałam się mocno za mój
mięsień sercowy i chwilę musiałam odsapnąć. Tłumaczyłam sobie
to w głębi, że to nie wina mojej choroby tylko za szybko wstałam
i wszystko się pozmieniało mi w oczach. Wiedziałam, że staram się
sama siebie okłamać, ale nie mogłam inaczej. Moja ciocia jak
zwykle chciała płakać, ale jest silna i tylko pomogła mi wstać,
a sama zadzwoniła po Matt'a, który zjawił się po 15 minutach
naszego czekania.
-O królewna
wraca – otworzył drzwi i się ze mną przywitał. Mocno go
przytuliłam.
-No wracam,
żeby zobaczyć jak się zajmowaliście moim królestwem –
odpowiedziałam i wyszłam z tej klitki, która zastępowała mój
pokój od prawie miesiąca. Ochroniarz wziął moją torbę i mnie
pod ramię. Zapewne ciocia mu powiedziała, że ma na mnie uważać
tak samo w domu, bo go wybije jak muchy latem. Westchnęłam, ale
sama się o siebie zaczynałam bać. Na szczęście na dworze nie
pasało tylko nawet wyszła słonko zza chmur. Muszę przyznać, że
będzie to dobry dzionek na reszcie w domu i ze znajomymi. A jutro
szkoła – nawet się cieszę słysząc to w mojej głowie. Nie
lubię się uczyć, ale w końcu spotkam moich znajomych. Wsiadłam
na tylne siedzenie i ostatni raz spojrzałam w stronę szpitalu.
Olbrzymi budynek, ale w środku okropny. Tylko bym nie wróciła tu
tak szybko. Chcę trochę pożyć moim życie, życiem Jessici
Milton. Bardzo o tym marzę. Zrobiłam sobie nawet listę rzeczy d
zrobienia przed śmiercią. Muszę ją wyciągnąć z portfela i
sobie przypiąć nas łóżkiem w pokoju. Jest tak kilka rzeczy
ważnych i mniej ważnych, ale będę robiła wszystko przez te dwa
lata, i zdecydowałam iż będę się jakoś leczyć, żeby opóźnić
mój wyrok śmierci. Mam nadzieję, że pielęgniarka która będzie
u nas pracować całą dobę to jakaś ogarnięta i sympatyczna, a
przy tym nauczona osoba, bo innej nie potrzebuję u siebie pod
dachem. W głębi mam nadzieję, że to Derec tu będzie przyjeżdżał
i zeswatam ciocię z nim – to jest któryś z punktów u mnie na
kartce do zrobienia. Mam jeszcze kilka, ale dwa są niemożliwe
dlatego mam dużo do robienia przez dwa lata.
-Jesteśmy –
obudził mnie z przemyśleń Matt, a cioci a wyszła pierwsza.
-Trochę się
obawiam – powiedziałam odpinając pasy i patrząc na dom, w którym
kiedyś mieszkałam z mamą.
-Ja też. Ale
będę cię wspierał jak przyjaciel, a teraz chodź bo się
zaziębisz i będzie – wysiadł i wziął moje rzeczy, a następnie
podał mi rękę bym wyszła. Trzymałam ją cały czas idąc do
domu, bo jeszcze śnieg gdzieniegdzie leży, a ja nie chcę połamać
sobie znowu nogi czy coś. Weszliśmy do domu. Wszystko dokładnie
analizowałam i rozebrałam się ubierając moje cieplutki kapcie.
Wciągnęłam zapach róży, który ciocia kocha i wszędzie daje
takie zapachy. Czasem też miesza z lawendą, bo uwielbia ogólnie
jak kwiaty w jej mieszkaniu pachną, chociaż ich nie ma. Weszłam do
salonu zapalając światło, bo ktoś zrobił z zasłonami tutaj
ciemnię jak w nocy. Kiedy tylko żarówki się zapaliły zobaczyłam
moich kochanym przyjaciół.
-Witaj w domu!
- wykrzyczały dziewczyny, Eathan podbiegł i mocno mnie przytulił.
Tak się cieszyłam, że podeszłam i wszystkich przywitałam po
kolei.
-Jesteście
wspaniali – powiedziałam siadając, bo się już zmęczyłam.
-Jutro Milton
widzimy się w szkole – powiedział Alfie, który mnie nie
odwiedzał, bo za bardzo się bał.
-Tam jest
jeszcze ktoś do przywitania się z tobą – powiedziała moja
ciocia, a ja spojrzałam na wejściowe drzwi. Weszli dopiero teraz, a
ja się podniosłam i z całych sił pognałam w ich stronę.
Najważniejszy jednak był ten na samym końcu. Warto było się
zmęczyć biegnąć 10 metrów i wskoczyć w jego ramiona...
________________________
Hej!
Jest nowy rozdział ^^
Jak tam wakacje wam mijają? Ja wczoraj leczyłam kaca i byłam bardzo blisko z miską xdd Taaa sobota była najlepsza xd
Wiecie tak coraz bardziej zbliżamy się do końca ;c Też mi jest właśnie z tego powodu smutno, ale trzeba skończyć to co zaczęłam i pisać dalsze opowiadania :< Mi strasznie będzie ciężko się żegnać tutaj z Jess, ale mus to mus ;> Spokojnie już mam jedno zaczęte ff, a już rodzi mi się pomysł na jeszcze jedno xd
No cóż do następnego! ; **
POZDRAWIAM!
CZYTASZ=KOMENTUJESZ!
Wciąż mam przypuszczenie, że to Zayn odda jej serce. Ale powtarzam. NIE
OdpowiedzUsuńCuudo*_* ile ja się napłakałam..
OdpowiedzUsuńBoże jak któryś z chłopaków, przyjaciół czy rodziny odda jej serce to się załamię. O też nie chce żeby umarła;C jak ja chcę bardzo happy end!!:) kochany Zayn..wszystko powiedział ^_^ czekam z niecierpliwością na next♡
Zayn nie może jej oddać serca!! Błagam ;c
OdpowiedzUsuńZapraszam do mnie na kolejny rozdział :*
http://if-we-could-opowiadanie-1d.blogspot.com/