piątek, 25 września 2015

Rozdział 59.

Polecam jakąś wolną piosenkę włączyć np. Birdy, Say Something.. 
**Oczami Zayn'a**
-Stary nie pierdol.. - skończyłem załatwiać z nim sprawę płacząc na końcu co nie było podobne do mnie. Ale wiem, że teraz mnie gówno obchodzi zdanie innych na mój temat.
-Masz to zrobić, jasne? - powiedziałem opanowanym głosem podpierając się o ścianę. Minęła jakaś godzina odkąd tutaj gadamy.
-Jeśli tego chcesz – odparł. Jestem pewny, że zrobi to najlepiej jak trzeba, a ja mu ufam jako jedynemu chłopakowi w tym świecie, którego coś łączy z Jess. Chociaż zawsze był dla mnie konkurentem. Otarłem łzy i udałem się do mojej dziewczyny, która właśnie leżała cała blada na sali z ciocią, która płakała z nią rozmawiając.
-Na reszcie – wyszeptała bez sił.
-Musiałem załatwić parę spraw – odparłem wchodząc w głąb pokoju i łapiąc ją za lodowatą rękę.
-Chcę spędzić ostatnie godziny z tobą.
-To nie są twoje ostatnie godziny tylko pierwsze – uśmiechnąłem się blado. Nie mogłem wytrzymać nic jej nie mówiąc. Czułem jak bicie serca mi przyśpiesza, gdy łapię ją za rękę. Powiem jej, to się za niedługo stanie, a ona zrozpaczona się nie pozbiera. Ale będzie żyć co jest dla mnie najważniejsze w tym jebanym momencie na tym pojebanym świecie. Wszystko co chcemy by było dobrze to jakie nam wychodzi? No właśnie popierdolone! Jestem taki wkurwiony, nie na to iż odejdę. Jestem wściekły, bo nie założę rodziny z Jessicą i ona będzie żyć beze mnie.
-On dobrze mówi, skarbie. Nie możesz się poddać – odezwała się kobieta wstając z krzesła.
-Jest Ellie i reszta? - spytała brunetka patrząc na mnie. Pokiwałem głową.- Możesz ich zawołać? Chciałabym się pożegnać – z jej pięknych oczu popłynęły łzy, które otarłem kciukiem.
-Wszyscy są na korytarzu i czekają, aż wyjdziesz cała szczęśliwa z tego chorego miejsca – muszę być dla niej optymistą co mi średnio wychodzi. Nie wiem jak się zebrać do powiedzenia tego wszystkiego chłopakom, którym no muszę to powiedzieć.
-Zawołasz ich? - wstałem i ostatni raz na nią patrząc wyszedłem na korytarz gdzie wszyscy byli w grobowych nastrojach jak ostatnio kiedy tu byliśmy.
-Chce widzieć Ellie – powiedziałem na co dziewczyna zeszła z kolan Horana, gdzie siedziała płacząc i pognała do sali ocierając ostatnie łzy, ale miała czerwone ślady od nich więc raczej Jess zauważy.- Musimy chłopaki pogadać, chodźcie – szedłem prosto trzymając ręce w kieszeni. Patrzyłem pod nogi i myślałem. Myślałem nad sensem tego wszystkiego co się dzieje wkoło nas. Dotarliśmy na pusty korytarz więc mogłem zacząć mówić.
-Chodzi o Jess? - spytał przerażony Payne stając koło mnie.
-Chodzi o jej dawcę – zacząłem niepewnie nie patrząc w ich stronę tylko na swoje buty.
-Co z nim nie tak? - spytał Niall patrząc przenikliwie w moje oczy, które uniosłem na niego. Palił mnie jego wzrok, a mi chciało się w tym momencie płakać.
-Nic nie rozumiecie – uderzyłem zdenerwowany w ścianę.
-Spokojnie, po prostu powiedz nam – odezwał się Louis stojąc obok Harr'ego, który patrzył cały czas na mnie.
-Dawca ma się dobrze – przełknąłem gulę rosnącą w moim gardle by móc normalnie resztę powiedzieć.
-To chyba dobrze, czemu nas straszysz? - spytał Hazz posyłając mi blady uśmiech.
-Bo to ja oddam jej serce – wyznałem ze łzami na co wszyscy zamilkli nie wiedząc co zrobić. Uśmiechy nawet te słabo widoczne zniknęły w ułamku sekundy. Oczy się poszerzyły, a twarze stały się jeszcze bardziej bledsze niż przedtem.
-Co ty kurwa pierdolisz?! Jak to ty?! Przecież mamy dawcę – zaczął się denerwować Liam i złapał się za głowę co często robił, gdy miał trudną sytuację do przegryzienia.
-Bo to ja od początku jestem tym jebanym dawcą. Zrobię dla niej wszystko rozumiecie? Oddam jej część mnie – wyznałem patrząc na każdego po kolei. Payne potrząsnął mną lekko i po chwili puścił i zakrył oczy rękoma kucając przy ścianie. Niall stał w miejscu z oczami utkwionymi na mnie, Louis odwrócił się, a Harry stał i po prostu płakał.
-Nie możesz tego zrobić – wychlipał Horan podchodząc do mnie. Uściskałem go mocno tak jak się robi na pożegnania.-Nie żegnaj się, nie rób nam tego – odwzajemnił uścisk. Stałem z nim jak z bratem, bo ta czwórka idiotów to tak naprawdę moja druga bliska rodzina. Jeśli spędza się z kimś 5 lat codziennie się widząc i pracując razem to do czegoś zobowiązuje. Kocham ich jak braci, których nigdy nie miałem. Nie wiem jak dalej będą pracować beze mnie, ale wiem, że dadzą sobie radę. Gdyż dla fanów jesteśmy w stanie zrobić wszystko czyli nie można się poddać. Sam nie wiem co się ze mną stanie. Co będzie z Jess? Czy będzie miała piękną córkę? A może przystojnego syna, którego nauczy śpiewać lub grać w piłkę? Mam nadzieję, że jej się jednak ułoży i spełni swoje najskrytsze marzenia. A w drugim życiu będzie nam dane spotkać się na nowo i zacząć wszystko od początku, bo miłości nie da się z niszczyć. To uczucie jest wieczne mimo że zabraknie jednej połówki serca na ziemi. Druga połówka da sobie radę i znajdzie bandaż, który zaklei rany. A chłopaki? Nie przestaną być najwspanialszym zespołem na świecie.
-Stary to co robisz to wielki szacun za to – podszedł do mnie Harry i mocno uścisnął. Mimo, że odbiłem mu dziewczynę to jest dla mnie bratem. Te chwile są dla nas ostatnimi chwilami razem co jeszcze bardziej mnie dobija. Dobija mnie widok moich przyjaciół płaczących nie ze szczęście jak to było w 2010 roku lecz teraz żegnamy się i to tak naprawdę. W tym życiu już ze sobą nie stworzymy żadnej piosenki, ani nie zaśpiewamy razem. 

-Czemu wcześniej nie powiedziałeś?! Nie chcę stracić przyjaciela i brata w jednym – krzyknął Liam wpadając w moje ramiona. Mocno go uścisnąłem i w końcu dałem ponieść się emocją.
-Nie chciałem psuć nikomu tych kilku dni wakacji, które spędzaliśmy miło – odpowiedziałem trzymając go mocno w uścisku. Dalej nic nie mówiliśmy tylko płakaliśmy jak baby i się przytulaliśmy. To pożegnanie jest okropne, a to początek gdzie na końcu czeka mnie moja miłość, której też muszę to powiedzieć. Ta godzina spędzona z nimi to zdecydowanie za mało. Nie rozmawialiśmy tylko staliśmy i nawzajem patrzyliśmy na siebie. Zdaliśmy sobie sprawę, że na Dominikanie ostatni raz razem śpiewaliśmy i byliśmy wspólnie na scenie. To jest okropne uczucie no kurwa dlaczego trzeba się żegnać?! Jednak musieliśmy wracać do znajomych i do Jess. Kazałem chłopakom pożegnać ode mnie moją rodzinę i fanów nagraniem, które nagrałem kilka dni temu. Zostawiłem to w walizce i dla Jess też nagrałem coś za co będzie mogła mnie dobrze lub źle wspominać. Innym nic nie chciałem mówić, już i tak chwilowo 6 osób wie. Dlatego teraz zostało mi zrobienie jakiś badań na, które się udałem. Doktor Derec przyjął mnie od razu i zrobił to co musiał. Byłem gotowy na wszystkie zastrzyki i inne medyczne sprawy. W międzyczasie rozmawiałem z nim, że to on ma przeprowadzić ten przeszczep i na nikogo innego się nie zgadzam.
-Ona słabnie więc masz godzinę i musimy zacząć operację – powiedział kiedy ubierałem się i wyszedłem.
Pognałem do Jessici, która wreszcie musi się dowiedzieć. Dostaliśmy tylko jebaną godzinę. Ostatnią godzinę wspólnego życia, miłości, czułości i prawdy, która boli. Szedłem korytarzem nie patrząc na ludzi, których potrącałem. Musiałem tam jak najszybciej zdążyć by móc się...pożegnać. Dotarłem na korytarz gdzie już z daleka słyszałem płacz Ellie i dużo przekleństw lecących z ust chłopaków. Zatrzymałem się w miejscu by pomyśleć. Musiałem poukładać wszystkie emocje, które teraz wzięły nade mną gór. Miałem ochotę się wyżyć na czymś lub kimś. Oparłem się o ścianę i zamknąłem oczy. Nie mogłem uspokoić oddechu, który przyśpieszał z każdą myślą o tym co zaraz muszę zrobić. Ogarnęła mnie fala smutku, gniewu, nienawiści i szczęścia. Byłem cholernie szczęśliwy, bo oddam życie osobie, które jest dla mnie życiem. Ona jest tym co mnie pobudza do jakiegokolwiek działania, każda myśl związana z jej miłością, z jej uśmiechem z całą nią jest dla mnie jak zbawienie na dalsze dni. Nigdy wcześniej tak nie kochałem żadnej osoby. Szybko odetchnąłem i wyszedłem zza zakrętu. Oczy moich przyjaciół zaszklone wylądowały na mnie. Pokiwałem do nich głowami i wszedłem bez pukania do sali 303. Kobiety razem leżały na łóżku i rozmawiały.
-Czy może nas pani zostawić? - spytałem wchodząc w głąb pomieszczenia. Pani Veronica wstała i wychodząc złapała mnie ze łzami w oczach za ramię. To znak, że nie może już dać sobie rady z tym cierpieniem. Oczywiście ma we mnie wsparcie. Pewnie nie może doczekać się operacji dla swojej chrześnicy. Wyszła bez słowa i zostawiła nas samych. Jess poklepała łóżko bym podszedł i usiadł koło niej. Zaciągnąłem nosem i ruszyłem do niej. Usiadłem łapiąc ją za rękę.
-Więc mamy ostatnie chwile dla siebie, tak? - spytała patrząc na mnie ze łzami. Ludzie tyle łez wylewając z siebie całymi dniami w szpitalach, że to powinno zacząć być płatne.
-Musimy to znaczy ja muszę Ci coś wyznać – zacząłem niepewnie.
-A możesz najpierw mi coś zaśpiewać? Mam ochotę na coś wolnego i romantycznego w jednym – przerwała moje wyczekiwanie. Słyszałem ostatnio w radiu piękną piosenkę All Of me więc przypominając sobie jej słowa zacząłem śpiewać refren.

Cause all of me
Loves all of you
Love ypur curves and all ypur edges
Allyour perfect imperfections
Give ypur all to me
I'll give my all to ypu
You're my and and my beginning
Even when I lose I'm winning
Cause I give you all of me
And you give me all of you...

Skończyłem patrząc w jej oczy, które były mokre. Moje też więc się dopełnialiśmy w tej chwili.
-Będę za tym tęsknić – wyszeptała wtulając się we mnie.
-A ja będę tęsknić za tym – powiedziałem łapiąc ją za podbródek i całując z miłością jaka nas łączyła. Nie chciałem jej puszczać z objęć ani się odzywać. Ale niestety musiałem.
-Co chciałeś mi powiedzieć?
-Że muszę odejść – zacząłem myśląc nad dalszym ciągiem wypowiedzi.
-Jak to odejść? Chcesz mnie teraz zostawić? – przeraziła się, a to chyba nie tak miało wyglądać.
-Nie chcę, ale muszę. Kocham cię, ale będzie lepiej jak teraz się o tym dowiesz i..
-To jest zerwanie? - jej warga zaczęła lekko drgać. Opuściłem głowę nie mogąc wydobyć z siebie słowa. Przecież to nie tak. Czemu wszystko musi być takie utrudnione? No kurwa. Uniosłem wzrok na Jess, a ta cała blada przyglądała się wyczekująco mojej twarzy.
-Kocham cię głupolu! Ja po prostu żegnam się... Będziesz żyła, a ja..
-Zayn? Co ty starasz się mi powiedzieć?! -krzyknęła, a raczej próbowała, ale przez brak sił nie wyszło to jak zawsze. Wstałem i odwróciłem się do niej plecami. Zacisnąłem powieki, aż poczułem ból.-Mów nie wytrzymam dłużej – usłyszałem jak te wszystkie maszyny do, których jest przypięta zaczynają głośno pikać. Spanikowany odwróciłem się do niej i przykucnąłem przy niej. 
-Będziesz żyła mając część mnie w sobie – powiedziałem, a ona nie zrozumiała. Dopiero po chwili przestała się ruszać i oddychać.
-Co? Nie, nie, nie, nie, nie – kręciła głową gwałtownie się szamocąc.
-Uspokój się, musisz żyć rozumiesz? - spytałem łapiąc jej głowę. Patrzyła w moje oczy i dalej nią kręciła nie chcąc przyjąć tej wiadomości do siebie.
-Bez ciebie to nie będzie miało sens, Zayn nie rób tego – histeryzowała i rzuciła się w moje ramiona. -Nie dam rady na tym świecie bez ciebie. Błagam nie rób mi tego, pro-sze-e-ee – łkała ściskając prześcieradło i uderzając drugą pięścią w łóżko.
-Ale musisz, rozumiesz? Teraz mnie posłuchaj – wytarłem kciukiem jej łzy, a ona skupiła na mnie całą uwagę.
-Proszee, nie ty – kręciła dalej głową, a maszyny robiły się coraz głośniejsze.
-To ja proszę – przerwałem jej.- Zrobisz to co Ci powiem dobrze? - pokiwała głową.- Masz się zakochać ponownie i mieć rodzinę tak jak chcieliśmy my mieć. Nie poddasz się i dasz sobie pomóc szczególnie Eathanowi i masz .
-Nie! Nie kończ. Nie mówisz tego poważnie, prawda? Zaraz się obudzę. Tak! To tylko sen, uszczypnij mnie – zaczęła sama się szczypać po rękach. Złapałem ją za nie i trzymałem patrząc jak macha głową szukając innego wyjaśnienia.-Czemu się nie budzę?! Przecież to mi się śni, albo może już umarłam? To prawda? Powiedz, że tak błagam – pierwszy raz widziałem w takim stanie jakąkolwiek osobę. Bolało mnie strasznie patrząc na jej bezradność i cierpienie w jednym. Jak mogę jej pomóc?
-Jessica uspokój się – powiedziałem na siłę przyciągając jej ciało do swojego. Czułem jak jej klatka piersiowa szaleje i maszyny w tym momencie wszystkie wszczęły alarm. Do pomieszczenie wpadła jej ciocia, przyjaciele i pielęgniarki.
-Proszę puścić pacjentkę – kazały mi się odsunąć nie wiedząc, że to nasze ostatnie spotkanie i nie chcę jej puszczać. Nie zrobiłem tego, ale one odciągały mnie na siłę od mojej ukochanej.
-Niee! Zayn, proszę! Nie! Zostawcie mnie! Zostawcie mnie wszyscy! Zayn! - krzyczał szarpiąc się w ramionach pielęgniarek, które kazały jej siedzieć i odciągały ją ode mnie, a same coś robiły przy maszynach.
-Proszę się uspokoić! Pogarsza pani swój stan. Zaraz przyjdzie doktor i zabierze panią na operację – właśnie ja też powinienem już opuścić pomieszczenie i pójść na operację. Wyszarpałem się i podbiegłem do dziewczyny, która rzuciła się w moje ramiona.
-Nie zostawiaj mnie – szlochała w moją szyję. A jednocześnie złapała się za klatkę.-Błagam nie odchodź, niech ten ból zniknie!- zajęczała, ale nie puszczała mnie. Nie chciałem jej zostawić, ale nie miałem innego wyjścia widząc jej cierpienie nie tylko przeze mnie, ale i przez ból, który dawało jej serce. Ostatni raz zaciągnąłem się zapachem kobiety, która jest dla mnie wszystkim. Złapałem za jej podbródek i patrząc w czerwone oczy złączyłem nasze usta w pocałunku. Nie zwykłym. Lecz pełnym pragnienia, miłości, pożądania, wieczności i obietnicy.
-Będziemy kiedyś razem, obiecuję – przyrzekłem ponownie ją całując i trzymając blisko siebie. Czułem jej słone łzy na swojej twarzy. Czułem jak kręci głową z niedowierzaniem co się właśnie dzieje.
-Proszę wyjść z sali! - krzyknął do mnie lekarz wchodzący na salę by sprawdzić stan zdrowia Jessici. Ostatni pocałunek złożyłem na jej czole i patrząc w oczy wstałem.
-Nie zostawiaj mnie – szeptała patrząc na mnie i nie puszczała mojej reki. Błagała mnie wzrokiem bym został. Nie mogłem, musiałem wyjść i jak najszybciej oddać jej to co się jej należy. A ja cóż idę do piachu, lecz idę dla kogoś kto jest dla mnie wszystkim.
-Bardzo panią proszę o uspokojenie się – lekarz kazał mojej dziewczynie usiąść i spokojnie dać się zbadać, lecz ona nie chciała się słuchać.-Tym tylko pogarszasz swój stan – zapewnił patrząc na mnie i kazał bym wyszedł. Musiałem, do chuja nie chciałem się ruszać, ale musiałem. Chciałem patrzeć na nią i być z nią do końca swoich dni. Do starości i jeszcze dłużej. Nie mogłem, bo los chciał ją w jakiś sposób ukarać by odeszła. Jednak nie tym razem! Ja jestem jej wybawicielem i niech los się jebie. Ona ma całe życie przed sobą i mnóstwo perspektyw na życie. O mnie zapomni i będzie żyła dalej jakby mnie nigdy nie spotkała.
-Zayn, kocham cię nie odchodź – puściłem jej rękę. - Nie! Błagam, niee – chciała wstać, ale jej zabroniono.
-Kocham cię Jessica Milton i nigdy nie przestanę. Bądź szczęśliwa, kocham cię – odwórciłem się by wyjść na zewnątrz. Ostatni raz spojrzałem w jej stronę. Próbowała wyrwać się i do mnie podbiec, ale nie danoi jej takiej możliwości.
-Zostawcie mnie! Zayn! Kocham cię! Nie proszę nie, nie – łkała patrząc jak odchodzę. Ostatni raz widziałem ją i wyszedłem zamykając drzwi. Oparłem się o nie płacząc. Chłopaki podbiegli do mnie też zalani łzami. Chyba każdy słyszał co się właśnie stało. Przytuliłem ich i udałem się jak najszybciej do sali 200 by oddać życie. W drodze tam całe moje życie przeleciało mi przed oczami.
Najpierw sprawy z rodziną. Poznanie chłopaków. One Direction. Fani. Koncerty. Imprezy. Perrie. Trasy. Płyty. Przyjaciele. Zabawa. Szczęście. Spotkanie Jessici. Przyjaźń. Miłość na wieczność, która została przerwana. Widziałem wszystkie nasze pocałunki, wzloty i upadki. Złapałem się za głowę i przystanąłem przed drzwiami do środka. Złapałem oddech.
-Kocham ją i nie przestanę – powiedziałem sam do siebie i wszedłem do środka gdzie już czekał gotowy lekarz.
-Musimy się śpieszyć 0 wezwał pomoc, a ja musiałem się udać do przebieralni. Ściągnąłem ciuchy i założyłem fartuch, który mi dali. Pomału wszystkiego się pozbyłem patrząc na siebie ostatni raz w lustro. Nie zobaczę już samego siebie. Nie spojrzę na nikogo z moich bliskich. Moje tatuaże już nie będą się dla mnie liczyć, bo ich nie ujrzę. Stojąc przed lustrem i przebierając się zdałem sobie sprawę, że za jakieś 30 minut Zayn Malik wokalista zespołu One Direction odda serce dziewczynie, którą kochał. A sam umrze. Fani będą zrozpaczeni, a mama? Nie myślałem o niej. Na szczęście wiem, że mnie kocha tak samo siostry więc zostawiając nagranie dla nich dobrze postąpiłem w taki sposób się żegnać. Założyłem fartuch i jeszcze napisałem na Twitterze „ Do zobaczenia w drugim życiu xx Zayn” Odłożyłem komórkę do spodni, które potem mają oddać chłopakom by zajęli się moim telefonem i rzeczami. Natomiast moja połowa zarobków została przepisana prawnie na Jess. To lekkomyślne, ale ona zasługuje na wszystko co najlepsze. Ruszyłem do sali operacyjnej. Położyłem się na łóżko. Derec powiedział mi co najpierw zrobią. Więc byłem gotowy na wieczny sen. Nim to jednak nastało miałem do niego prośbę.
-Przeprowadzisz przeszczep Jess, prawda? - pokiwał głową i szukał jakiś narzędzi.- A mógłbyś jej powiedzieć moje ostatnie słowa przed śmiercią?
-Jeśli taka jest twoja wola to muszę ją spełnić – spojrzał na mnie z szacunkiem.-Nie każdy jest w stanie oddać w tak młodym wieku serce dla dziewczyny. - dopowiedział.
-Jednak ja ją kocham. I chcę byś jej powiedział, że była moją ostatnią wspomnianą myślą przed śmiercią i by się nie poddała nigdy tak samo chłopaki muszą dalej razem grać. To tyle.- ułożyłem się wygodnie zamykając oczy. Przyłożono mi przyrząd do ust bym wdychał jakiś usypiający i znieczulający gaz.
-Podziwiam cię Zaynie Maliku – usłyszałem i ostatni raz spojrzałem na niego. Żegnaj świecie. Opiekuj się dobrze moją kruszyną i moimi przyjaciółmi. Zamknąłem oczy i zakończyło się moje życie....

...............................
Płaczę ;c 
Jest to ostatni rozdział, a za niedługo będzie też epilog ; < 
Przepraszam za nieobecność, ale liceum ... ;/ 
Mam dużo problemów teraz na głowie, a do tego ten rozdział. No kurna... Jeśli nie jest on dla was smutny to jestem do dupy.. ;c Bo ja czytając go i pisząc chyba co stronę się wzruszałam i jeszcze słuchałam smutnych piosenek, które dodawały mi "kopa".. 
Tak bardzo się związałam z tym opowiadaniem ;/ Porażka, ale jak te zakończę tak na dobre to zacznę dodawać na bieżąco rozdziały na tym nowym więc nie zniknę na pewno z internetu, bo to kocham robić ^^ 
Piszcie jak wrażenia. Zastanawiałam sie nad 2 częścią, ale jednak nie. Przepraszam, ale 60 rozdziałów, a dalej bym pewnie miała jakieś pomysły, ale to nie to samo ; / 
Data dodania rozdziału jest trochę związana z "pół roku bez Zayn'a w 1D."
Więc musiałam dziś napisać 6 kartek rozdziału w kilka godzin i to jeszcze według mnie okej wyszło ;< Dobra nie męczę ;/
Kocham was mocno! ; 3 

CZYTASZ=KOMENTUJESZ! ; * 

8 komentarzy:

  1. Dodałaś rozdział akurat 25,czyli w moje urodziny . Cieszę się , że przeczytałam to dopiero dzisiaj , bo byłoby to najgorsze w moim życiu . Dziewczyno rycze , rycze i jeszcze raz rycze . Nawet nie musiałam słuchać jakiś piosenek smutnych . Liczyłam ( szczerze mówiąc wciąż licze ) na szczęśliwe zakończenie . Nie wierzę po prostu . Ale pomijając to , że smutno tu to rozdział świetny ( jak zwykle ) . Nie chce sie z Toba żegnać. Przyzwyczaiłam się do tego bloga ( codziennie zaglądałam czy się nie pojawił nowy rozdział ) , uwielbiam go! A i jescze jedno . Proszę przemyśl jeszcze raz drugą część ;) na drugim blogu oczywiście tez mnie spotkasz ;) Czekam na epilog ;(

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Kochana całe szczęście, że nie czytałaś w urodziny ;/
      Przepraszam, ale taka kolej rzeczy ; (
      Dla cb zastanowię się nie nad drugą częścią, ale może takie bonusowe dodatkowe rozdziały oczami Jess po epilog ;)
      Zobaczę kc mocno ;*

      Usuń
    2. Dziekuję Ci za tego bloga! Kocham również, buziaki :*

      Usuń
  2. Szczeże nie chce czytać epilogu który skończy się hepi i Wgl wiec spadam . :/

    OdpowiedzUsuń
  3. Ty płaczesz a ja rycze:'(
    No sorry, ale yo było tak pięknie opisane, że nawet nie wiem w którym miejscu zaczęłam odczuwać smutek a w którym pojawiły sie zly...
    Do ostatniej chwili myślałam, że to niw zayn odda jeh serce.
    O Boze i te ostatnie linijki...
    Piękne
    Czekam na epilog
    Fajnie by bylo z tymi bonusowymi rozdziałami.
    Zapraszam do siebie na No Control
    http://saveyoutonight-louistommo.blogspot.com/?m=1
    I na Nianię
    http:niania-louistomlinson.blogspot.com/?m=1

    OdpowiedzUsuń
  4. Dzięki...jesteś kurwa zajebista! Szczerze? To przez to nie mam nadziei na właśnie takie rzeczy..ze taka osoba może przeżyć. Pieprzona miłość... Czm to tak się kończy?! Nawet jak nie masz pomysłu to przecież możesz tak zrobić ze przeżyją obydwoje i w następnej części żeby były dzieci, ślub itd. Proszę cię!! Ja nie chce tak ;cc

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Przepraszam,że cię zawiodłam ; ((
      Nie trać nadziei kochana ; (
      Na prawdę chciałam dobrze,ale happy end uznałam za taki no po prostu..
      Kc ;**

      Usuń
    2. Ja wiem ze happy end to nic specjalnego, wszyscy tak mają i chciałaś coś innego ;c ale no.. to było zajebiste i tak ma się skończyć? Nie zawsze się natrafia fajny blog ;/ proszę zrób druga część i zaskocz nas. Kc♡

      Usuń

Obserwatorzy