-Wstawaj Jess!- Darła się na mnie ciotka.
-Już! Nie musisz się tak wydzierać!- Odpowiedziałam jej również krzykiem.
Wstałam z łóżka, wyjęłam z szafy białą bluzkę i czarną spódnicę do kolan. Udałam się powoli do łazienki. Ubrałam się, zrobiłam lekki make-up, ułożyłam przedziałek i zeszłam na dół. Tam już siedziała ciocia Veronica, która zalewała sobie kawę, a mi herbatę.
-Dzień dobry kochanie.- Uśmiechnęła się do mnie.
-Cześć!- Rzuciłam obojętnie.
Usiadłam i zaczęłam konsumować kanapki z szynką i pomidorem.
-Wyspałaś się?- Zapytała się ciocia.
-Pewnie jak mogłam się nie wyspać skoro poszłam chyba o 2 spać, a musiałam wstać o 7 rano. Taa...
-Nie musisz być taka wredna od rana, tylko pytam.
-Dobrze przepraszam, ale o tej porze w normalną sobotę to bym się przewracała na drugi bok, a nie wstawała o 7 by iść na jakiś pieprzony apel.- Wkurzyłam się na maksa, ale nie na ciocia tylko na tą "wspaniałą" dyrektorkę, która każe nam iść dziś do szkoły.
-Nie denerwuj się rozumiem to, ale jak ja byłam w twoim wieku- Znowu ta sama gadka ohh...- to miałam w głowie tylko naukę, a nie jakieś imprezy, a już na pewno nie myślałam o chłopcach.
-Nie mogę się nie denerwować, mam dziś zły humor i nie chcę się znów kłócić! A mam już prawie 17 lat i chyba mam prawo wyjść się zabawić?! A co do chłopaków to jak będę miała ochotę to będę sobie o nich myśleć!
Wstałam od stołu, poszłam założyć czarne botki za kostkę i czarno-czerwoną kurtkę za tyłek. Zapięłam jeszcze torbę do końca po czym wyszłam trzaskając drzwiami.To nie było dość uprzejme i miłe wobec cioci, ale po śmierci mamy już nic nie jest takie samo. Kiedyś potrafiłam siedzieć cicho i nie kłócić się z ciocią, a teraz?! Teraz chyba się zmieniłam na trochę gorsze. Wiem, ze ciocia wspiera mnie jak tylko potrafi, ale to nie to. A tato? Prawie go nie znam. Rozwiódł się z mamą tuż po moich narodzinach. Owszem płaci jakieś alimenty na mnie, ale nie utrzymujemy zbytnio dobrego kontaktu...
Szkołę mam 15 minut drogi stąd autobusem, a na piechotę zajęłoby mi to jakieś 30 minut. Nie będę szła na piechotę, bo mi się nie chce. Podreptałam na przystanek. Tam nikogo nie było jak na tą godzinę to dość dziwne, przecież ten apel jest podobno obowiązkowy. Usiadłam na ławeczce i czekałam w ciszy i spokoju, aż ktoś się zjawi. Nie myliłam się już po 10 minutach zrobił się tłok na przystanku. Ledwo przebrnęłam przez ten tłum i podeszłam do mojej koleżanki, która także się zjawiła.
-Hej Rose Co słychać?
-Hej Jess, spoko dzisiaj jest mega dzień podobno mamy mieć jakiś gości, którzy mieli coś wspólnego z naszą szkoły kilka lat temu. Może tu się uczyli? Mega się jaram.-Mówiła to z takim podekscytowaniem, że widziałam w jej oczach eksplozję szczęścia. To było dziwne i zarazem urocze.
-Ciekawe kto niby chodził do nasze budy i został sławny?- Zapytałam z ironią i lekkim sarkazmem.
-No gdybyś choć raz przeczytała książkę o naszej szkole i zajrzała na stronkę internetową poświęconą szkole to byś mogła się nawet dowiedzieć kto jest dyrektorem, a nie ciągle mnie o to pytasz i inne dziewczyny.
-Tak może kiedyś wejdę.- Przewróciłam oczami i przygryzłam dolną wargę.
Stałyśmy dalej w ciszy i w rozmyśleniu kto to może być. Po chwili podjechał nasz autobus. Mały żółty busik. Wszyscy rzucili się do wejścia, jak psy na mięso. Ja czekałam z boku z Rose by wszyscy weszli. Jak cały tłum znalazł się w środku dopiero w tedy my weszłyśmy. Stałyśmy tuż koło wejścia, bo w autobusie nie ma aż tyle miejsc siedzących. Pech chciał i trafiło, że to my musimy stać. Połowy z tych ludzi nigdy w życiu na oczy nie widziałam. Rozglądnęłam się jak to było tylko możliwe to znaczy na ile tylko miałam miejsca. Błagałam, żebyśmy jak najszybciej dojechali do tej pieprzonej szkoły. Nie lubię, gdy coś śmierdzi mi pod nosem. To było najgorsze, że chyba jakaś osoba z autobusu zapomniała się umyć wczoraj. Cały autobus zaczynał śmierdzieć. Rozumiem nie każdy musi się myć codziennie no ale przynajmniej raz na jakiś czas i to na apel do szkoły. Zrobiło mi się nie dobrze. Poprosiłam jakąś dziewczynę o uchylenie okna. W samą porę dojechaliśmy na parking szkolny. Gdy tylko drzwi się otworzyły wybiegłam jak najszybciej. Poczekałam chwilę na Rose i udałyśmy się razem w stronę naszej "kochanej" szkoły. Wszyscy uczniowie stali przed budynkiem i na coś czekali. Nie wiem na co, ale podeszłam bliżej by zobaczyć czy jest tam moja przyjaciółka Ellie. Spojrzałam na zegarek, a na nim 7:45. To znaczy, że Ellie przyjedzie za 5 minut.
-Ej Rose! Chodź poszukamy kogoś z naszej klasy.-Krzyknęłam jak tylko mogłam by mnie usłyszała.
-Dobra to chodź widziałam tam Zoe.
Zoe to moja daleka kuzynka.
Rose zaczęła iść pierwsza, a ja tuż za nią. Szła szybkim krokiem slalomem omijając każdego po kolei. Starałam się robić to samo i nadążyć za nią, ale w pewnym momencie straciłam ją z oczu. Zatrzymałam się i rozglądnęłam dookoła. Nie no kurwa gdzie ona się podziała?! Nie mogła mi tak zniknąć byłam tuż za nią! Zaczęłam iść przed siebie, ale jakiś kretyn podstawił mi haka. Na szczęście nie upadłam na ziemię tylko na jakąś osobę.
-Kurwa!Przepraszam potknęłam się.-Zaczęłam się tłumaczyć, bo zrobiło mi się głupio.
-Nie no spoko lepiej, że upadłaś na mnie niż na ziemię.
Uśmiechnęłam się do chłopaka. Był to wyższy ode mnie szatyn o zielonych oczach i kręconych włosach. Pierwszy raz go na oczy widzę. Był ubrany w czarne jeansy, koszulę w kratkę z kołnierzykiem i na to miał skórzaną czarną kurtkę i białe trampki. Niektóre dziewczyny zaczęły by piszczeć, że to idealny chłopaka dla nastolatki itd. Nie wpadłam w taki szał , bo... No nie wiem nie chciałam się upokorzyć.
-Jestem Jessica.-Podałam mu rękę. Uścisnął ją lekko i przedstawił się.
-Harry. Miło mi.- Uśmiechnął się przy czym pokazał swoje cudne dołeczki. Mam słabość do takich chłopaków, którzy mają dołeczki. To jest takie słodkie. Cóż ja jestem bez dołeczkowata. U mnie to nawet mama miała dołeczki, a ja...
-Chodzisz tu do szkoły?-Zapytałam w końcu, bo jestem mega ciekawa czemu się jeszcze nie spotkaliśmy na korytarzu szkolnym.
-Nie już nie kiedyś tak, ale reszty dowiesz się zaraz na apelu. Wiesz muszę iść pewnie na mnie już czekają. Do zobaczenia.
-No na razie.- Posłał mi miły uśmiech ukazując te słodkie dołeczki.
Zaczęłam wychodzić z tego tłumu na bok. Może tam kogoś spotkam z moich znajomych. Jednak się pomyliłam. Nikogo tam nie było. Uznałam, ze może poszli już zająć miejsca na apel. Spojrzałam na telefon i była 7:55. Uznałam iż lepiej będzie jak ja też już pójdę i zajmę sobie lepsze miejsce by mieć lepszy widok na wszystkich nauczycieli. Weszłam do środka gdzie było zimno. Pojawiła mi się gęsia skórka na rękach. Przyśpieszyłam tępo i dotarłam na salę. Tam tak jak mówiłam byli wszyscy moi znajomi. Usiadłam koło Rose, która zajęła mi miejsce w ostatnim rzędzie na pierwszych trybunach. Te trybuny można tak powiedzieć, ze zawsze były zajmowane przez naszą klasę.
-Ej Rose gdzie ty kurwa byłaś?! Szłam za tobą i tu nagle zniknęłaś!
-No tak, bo skręciłam w lewo, a ty poszłaś prosto. Wołałam, ale nie usłyszałaś. A potem tylko widziałam jak gadałaś z chłopakiem o kręconych włosach. Więc już nie chciałam wam przeszkadzać.
-Tak dzięki. Zostawiłaś mnie i musiałam sama iść. A gdzie Ellie?
-O tam siedzi z Zoe.
-No ok.
Na salę weszli wszyscy uczniowie, a za nimi nauczyciele i piątka przystojnych chłopaków. Wśród tych chłopców był Harry. Ciekawe na czym będzie polegać ten apel. Wszyscy uczniowie usiedli i umilkli. Dyrektorka podeszła do mikrofonu, który stał na środku sali i zaczęła nawijać.
-Dzień dobry wszystkim. Wiem, że mamy sobotę i bardzo wczesną godzinę, ale to bardzo ważna sprawa dla naszej szkoły. Jest przede wszystkim szansa na wyróżnienie naszej placówki edukacyjnej. Nie będę już przeciągać tylko po prostu przedstawie naszych gości tym co ich jeszcze nie znają. Oto zespół One Direction .-Wszystkie dziewczyny z pierwszych klas zaczęły piszczeć jak opętane. Lekko mnie zamurowało, bo rozmawiałam z jednym z tych przystojniaków. Zaczęła po krótkiej przerwie dalej mówić o co chodzi. Wywnioskowałam z tego, że chłopcy mają uczestniczyć na jakieś zajęcia razem z nami. I także oni mieli prowadzić jakieś zajęcia dla nas.Przez całą przemowę dyrektorki patrzyłam na każdego chłopaka po kolei. Zielonooki zerkał co jakiś czas na mnie. Zerkałam raz na niego, a raz na Mulata, który stał tuż obok niego. Był dużo wyższy na pewno ode mnie, miał ciemne włosy i grzywkę postawioną do góry. Może na żel? Nie znam się na takich bajerach. Ale jednego jestem pewna, że jego oczy były zajebiste. Duże czekoladowe oczyska. Zapatrzyłam się na Mulata, gdy nadeszła kolej na przemowę każdego z nich. Zaczął Harry, a tuż po nim brązowooki. Nie mogłam oderwać wzroku od tych dużych tęczówek. Jak na chwilę na mnie zerknął serce zaczęło mi mocniej bić. Tak jak to ja odwróciłam od razu od niego wzrok i utkwiłam go na sylwetce Harrego. Można tak powiedzieć, że się speszyłam. Jestem kretynką, i mam ochotę wracać już do domu. Znudziło mi się już ta cała gadka. Cały czas ktoś coś gadał. Co chwile zerkałam na zegar i błagałam o koniec. Rose coś tam do mnie szeptała, ale ja jej tylko potakiwałam. Usłyszałam tylko, że mówiła, który z nich jest najbardziej seksowny. Po 30 minutach zakończyli i się pożegnali z nami. Wszyscy ruszyli do wyjścia. Siedziałam na miejscu razem z Rose czekałyśmy na Ellie.
-Hej dupcie na co czekacie? - Usiadła pomiędzy nas.
-Hejka no wiesz czekamy na Ciebie, bo nie mam zamiaru wracać teraz autobusem. Może przejdziemy się razem co?
-Jak chcesz.- Odpowiedziała Rose.- A ty Ellie?
-Tak chodźmy nie chcę już tu dziś siedzieć. Wystarczy, że za dwa dni znów tu będziemy.
Wstałyśmy i pomału szłyśmy w stronę wyjścia z sali gimnastycznej. Na dworze zaczęło świecić słonko i wiał ciepły wiatr. Autobusy już zaczynały odjeżdżać, a nauczyciele za nimi. Usiadłyśmy na ławce przed szkołą
Jak wszyscy już odjechali to zostało tylko czarne duże auto. Dziewczyny zaczęły o czymś dyskutować. Nie dołączyłam się do tej rozmowy. Może po prostu jestem leniem i nie mam ochoty?
-Idę do toalety, jak wrócę możemy pomału iść do domu.
Wstałam i szybkim krokiem weszłam do środka budynku. Na korytarzu nikogo już nie było. Weszłam do WC, załatwiłam to co miałam. Po wyjściu umyłam ręce i poprawiłam lekko włosy. Tak mam katastrofę na głowie. Wyszła z ciasnego pomieszczenia udając się w stronę wyjścia ze szkoły. Wyjęłam z kieszeni telefon by sprawdzić czy ciotka dzwoniła do mnie. Nie myliłam się. 40 nie odebranych połączeń od ; Ciocia. Chciałam do niej zadzwonić, bo nie lubię się kłócić z jedną z najbliższych mi osób.
-Hej Jesica!- Ktoś przerwał mi to co miałam zrobić. Rozłączyłam się szybko i odwróciłam w stronę głosu, który mnie wołał. To był Harry, który stał z wysokim blondynem.
-Cześć.- Podeszli do mnie i zaczęliśmy rozmowę.
-To jest ta laska na, którą rano wpadłem. Opowiadałem wam.
-Tak pamiętam. Cześć jestem Niall.-Wyciągnął do mnie rękę. Podałam mu moją i lekko ją uścisnął.
-Jesica. - Uśmiechnęłam się nieśmiało i nie pewnie. Odwzajemnił ten gest.
-Od poniedziałku będziesz naszą uczennicą.- Zaśmiał się Harry.
-Tak kolejny, którzy będę usypiać mnie na lekcjach...- Uśmiechnęłam się po chwili.
-Nie ma to jak usypianie innych na lekcjach.-Odpowiedział Niall.
Rozmawialiśmy chwilę, ale dziewczyny na mnie czekały na dworze więc musiałam się z nimi pożegnać i wracać do dziewczyn.
Szłyśmy pomału do domu. Może i mam te 2 kilometry do domu, ale było warto. Dużo rozmawiałyśmy. Znaczy bardziej one, bo ja się zastanawiałam jak przeprosić ciotkę za moje zachowanie. Przechodziłyśmy koło cmentarza. Chciałam wejść do mamy,ale dziewczyny powiedziały, że może lepiej będzie wrócić tu jutro. Zgodziłam się nie chętnie na to, bo była już dość zmęczona. Pożegnałyśmy się z Ellie. Ona mieszka najbliżej szkoły i chodzi do niej czasem na piechotę jak jej się chce. Dalej szłyśmy pomału w ciszy. Nie była to taka cisza pod tytułem "Nie ma o czym gadać" To była po prostu spokojna cisza. Rose poszła także do domu, a ja podeszłam pod mój dom i stanęłam. Zastanawiałam się jak ją przeprosić...
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz