środa, 19 lutego 2014

2 Rozdział !

Stałam w miejscu z przygryzioną dolną wargą. Po chwili otworzyłam po cichu drzwi i weszłam do środka. Ściągnęłam kurtkę i odwiesiłam ją na haczyk. Potem ściągnęłam buty, które odłożyłam do szafki. Weszłam do przedpokoju, a tam już czekała na mnie ciotka.
-Długo cię nie było.- Odezwała się jako pierwsza.
-Tak, tak wiem. Jestem zmęczona i ogólnie chyba idę do siebie.
Ominęłam ją i szłam w kierunku schodów, gdy odezwała się.
-Wiem, że Ci ciężko, ale nie musisz udawać tego, iż cię to nie rusza. Rozumiem co to znaczy śmierć kogoś kogo kochasz ponad życie.-Przerwała na moment by otrzeć łzę, która wędrowała w dół jej policzka.- Wiesz, że ja także mam mamę, twoją babcię. Kocham ją bardzo i nie wyobrażałabym sobie życia bez niej, ale czas brnie do przodu i trzeba się z tym pogodzić. Z dniem na dzień będzie bolało, ale coraz mniej. Nie chcę, abyś się zmieniała, ale wiedz, że jeśli nawet będziesz mnie odrzucać i odpychać na wszelkie sposoby to ja i tak będę cię wspierać jak tylko dam radę.
Chciałam jej coś powiedzieć, ale nie mogłam. Po prostu odwróciłam się na pięcie i ruszyłam w stronę swojego pokoju. Zakluczyłam drzwi i rzuciłam się na łóżko. Chciałam się wypłakać, pokrzyczeć, wyżyć się, ale nie mogłam nic zrobić. Pierwszy raz w życiu nie mogłam nawet uronić jednej głupiej łezki. Spojrzałam na zegarek, była dopiero 18. Jeszcze prawie cały dzień przede mną. Podeszłam do szafy i wyciągnęłam z niej czarne rurki ze skóry, biały sweterek z rękawem 3/4 na to granatową skórzaną kurtkę i moje ulubione czarne botki. Wyszłam z pokoju kierując się do łazienki. Nałożyłam trochę podkładu, pomalowałam mocno rzęsy, zrobiłam mocne kreski, a na usta nałożyłam arbuzowy błyszczyk.  Włosy lekko podkręciłam i ułożyłam przedziałek.Przejrzałam się jeszcze w lustrze wyszłam.Schodząc ze schodów wzięłam brązową torebkę do której włożyłam mój telefon i portfel.
-Wychodzę!- Krzyknęłam trzaskając za sobą drzwiami.
                                                                                ...
Nie mam co ze sobą zrobić. Myślałam nad pójście na jakąś imprezę, ale też chciałam udać się na cmentarz do mamy. Nie mam ochoty na picie alkoholu jak na razie. Po ostatniej sobocie mam złe wspomnienia, Więc zostaje mi tylko cmentarz. Wyszłam z mojego podwórka i szłam ślimaczym tempem. Mijałam paru sąsiadów więc albo wołałam "Dzień Dobry" albo tylko kiwałam głową.
Zatrzymałam się przed bramą wejściową. Minęły już prawie dwa lata od tego wypadku, a mi się zdaje jak to by było wczoraj. Zamyśliłam się i stałam w miejscu jak słup soli. Nie byłam pewna czy chcę tam wejść czy lepiej nie. Co będę się zastanawiać lepiej będzie jak wejdę. Drogę do grobu mojej rodzicielki znałam na blachę. Szłam żółwim krokiem przez kolejne alejki. Mijałam dobrze mi znane nagrobki. Od wypadku zawsze, gdy miałam jakiś problem i nie mogłam nikomu się wyżalić szłam na cmentarz i siadłam przy grobie mamy, lub przy innym opuszczonym i zaniedbanym grobie. Czasem bałam się, lecz z biegiem czasu już się przyzwyczaiłam.
Na reszcie dotarłam do celu. Stanęłam z boku pomnika i przeżegnałam się. Zauważyłam, że żadny  z zapalonych zniczy się nie pali. Pół roku temu, gdy odwiedzałam mamę schowałam pod wazon zapałki i zapalniczkę by na przyszłość mieć czym odpalać znicze, gdyby zgasły. Właśnie teraz jest ten moment kiedy mi się przydadzą. Za pierwszym razem nie chciała się odpalić zapałka. Już za drugim zaczęła się lekko palić więc korzystając z okazji szybko podpaliłam trzy znicze, które miałam pod ręką. Miałam już brać i zapalać następnego, ale poczułam jak ogień dostaje się do moich palców. Automatycznie puściłam zapałkę i ją zdeptałam. Na szczęście nie rozbiłam znicza. Wzięłam i podmuchałam na oparzonego palca. Po chwili przestało już piec. Odpaliłam następną zapałkę i podpaliłam następne znicze.
Gdy już zapaliłam wszystkie wkłady postanowiła usiąść na ławeczce. Co jakiś czas gadałam sama do siebie, a raczej do mamy.
                                        ...
Po 40 minutach siedzenia w ciszy postanowiłam iść do Ellie, albo Rose. Wracałam tymi samymi alejkami. Zatrzymałam się przy jednym z nagrobków. Był nowy, jeszcze nigdy go nie widziałam. Pisało na nim tylko imię i nazwisko. Daty narodzin ani śmierci nie było. Może dopiszą? To nie moja sprawa. Wychodząc z cmentarza minęłam jakiegoś chłopaka. Zdaje mi się, Że go gdzieś widziałam. Postanowiłam iść do Rose, a u niej coś wypić, bo nie ma jej starych w domu.
Zapukałam trzy razy, ale nikt mi nie otwierał. Wkurzyłam się i stuknęłam pięścią w te cholerne drzwi. Nareszcie wyszła Rose, a ja bez słowa weszłam do niej na chatę. Ściągnęłam buty i odwiesiłam swoją kurtkę na wieszak.
-No hej co cię tu sprowadza?- Zapytała mnie wchodząc do salonu, w którym już się rozgościłam.
-Norma nie mam co robić, a do klubu nie chcę mi się iść. Więc postanowiłam, że wypijemy coś u Ciebie. Co ty na to?
-Ta spoko moi starsi wracają dopiero za tydzień więc ok.
Wstałam z kanapy i poszłam na korytarz. Z kieszeni od mojej kurtki wyjęłam moją czarno-niebiesko-fioletową komórkę. Wróciłam do salonu gdzie siedziała Rose i oglądała coś w telewizji. Nie zastanawiając się długo wykręciłam numer do Ellie.
-No siema słuchaj dziś nudzi mi się, a że jest sobota to wpadaj do Rose na chatę urządzimy małą imprezkę.
-Hej spoko to będę za 45 minut. Wziąć coś ze sobą?
-Czekaj zapytam się.-Odwróciłam się w stronę siedzącej na kanapie koleżanki i zapytałam.-Ej ma Ell brać coś ze sobą?
-Nie raczej mamy wszystko jak coś to mój brat nam przywiezie.
-Rosi mówi, że wszystko mamy. Więc ruszaj swoją dupkę i przybywaj.
Po tym rozłączyłam się, a telefon schowałam do tylnej kieszeni moich rurek. Przyłączyłam się do oglądania jakiegoś serialu z Rosi. Ona nie lubi jak się jej imię w ten sposób zdrabnia, ale jak ja to mówię i El to się tak nie denerwuje. Po 10 minutach znudził mi się ten serial. Wstałam i poszłam do kuchni szykować szklanki i jakieś przekąski.
-Ej Rose zapraszamy jeszcze kogoś?-Krzyknęłam wychodząc z kuchni z przekąskami.
-To jak będziecie już chciały.
Była obojętnie nastawiona do tej imprezy na więcej niż 3 osoby. Tak jeszcze ciekawe czy będzie jej brat Mike ma skończone 19 lat i lubi sobie czasem popić. Tak jak chyba każdy młody człowiek. Ogarnęłam stół, włączyłam w telewizji jakiś program muzyczny i wreszcie mogłam usiąść i posłuchać w spokoju muzy z Rosi obok.  Po kilku minutach ktoś pukał do drzwi. Wstałam pomału z kanapy i ruszyłam w stronę drzwi. Gdy je otworzyłam ujrzałam El, która od razu wpadła do salonu i zajęła miejsce koło Rose.
-To co zapraszamy jeszcze kogoś czy zostajemy we trzy?- Zapyta nas El.
-Zadzwońmy po kogoś, bo będzie nudno.-Powiedziałam do dziewczyn,
Od tego zdania zaczęła się naprawdę niezła zabawa. Ja zadzwoniłam chyba do 20 osób, a dziewczyny pisały na Twitterze, że urządzamy super przyjęcie i czekamy na gości. Już po godzinie muzykę z głośników było słychać chyba na całej naszej uliczce. Co chwila ktoś wchodził i wychodził. Dziewczyny nieźle zaszalały, a szczególnie Rose, która już prawie zasypiała pod stołem. Każdy tańczył i pił to co było na stole. Ludzie przynosili ze sobą dużo alkoholu i jakieś przekąski. El tańczyła z każdym i wszędzie, a to na stole, na krześle, na schodach, a rzadko na podłodze. Ja wypiłam chyba z 7 kieliszków i miałam już dość. Po ostatniej sobocie miałam mdłości po dużej ilości alkoholu.
Połowy ludzi nie znałam i nigdy na oczy nie widziałam, ale obserwowałam każdego. Na szczęście nikt nic nie chciał ukraść tylko dobrze się bawić. Czasem wchodziłam na górę by zobaczyć czy sypialni i pokoi gościnnych nikt nie rusza. Gdy zobaczyłam, że na łóżku rodziców Rose zaczyna się bzykać jakaś dwójka obcych ludzi postanowiłam przerwać im tę imprezę. Już miałam wołać, żeby ten koleś zszedł z laski, ale coś przyciągnęło moją uwagę. Szybkim krokiem dotarłam do schodów i stanęłam wpatrując się we wszystkich ludzi, którzy jutro nie będą pamiętać co się w ogóle stało dziś. W drzwiach pojawił się znamy mi chłopak. A mianowicie jest nim Harry. Ten, którego poznałam dziś w szkole. Co on tu robi? Czy dziewczyny nawet go zaprosiły? No tak przecież wypisywały, że to impreza dla każdego komu się nudzi w domu. Nic dziwnego, że chciał się rozerwać.
Nie chciałam schodzić na dół, tylko chciałam zobaczyć co będzie robił. Rozglądał się za czymś lub za kimś. Stałam tak i wpatrywałam się w niego. Widocznie zauważył, że go ktoś obserwuje i spojrzał na mnie. Nasze spojrzenia się spotkały na chwilę. Chciałam zejść do niego na dół i pogadać. Ale ta akcja w sypialni rodziców Rose i dawała mi spokoju. Wycofałam się i skierowałam do tego cholernego pokoju. Widocznie już skończyli i zasnęli. Nie mogę na to pozwolić by spali w tym łóżku.
-Ej! Skończyliście się bzykać to wypad do domu.
-Nie marudź fajnie jest. Możesz się do nas dołączyć jak chcesz.-Chłopak zaczął się cieszyć jak jakieś małe dziecko, które dostało lizaka. Podeszłam bliżej i szczeliłam go pięścią w twarz. Nie było to mocno.- Oszalałaś?!
-Może i tak, ale teraz sory musicie stąd wypierdalać! Ruchy w podskokach. Raz, dwa, raz,dwa...-Szybko się ubrali i można powiedzieć, że wybiegli. Usiadłam na łóżku i miałam już dość. Ale co jak co to ja chciałam tej imprezy więc lepiej będzie jak pójdę na dół i trochę potańczę. Wyjęłam z szafki na klucze odpowiedni klucz do sypialni i innych pokojów. Po czym je zamknęłam, a klucze schowałam do szufladki. Stanęłam na schodach i rozglądałam się szukając wzrokiem Harrego. Tak jak myślałam stał z piwem w ręku i zarywał do jakiejś blond laski. Postanowiłam mu nie przeszkadzać więc tylko wyminęłam go i wzięłam jedno piwo z kredensu. Odwróciłam się by wyjść do salonu, a tam zacząć tańczyć i pić z El, która jak zauważyłam siedziała z bratem Rose i gadali o czymś. Na sprostowanie Mike to można tak powiedzieć, ze mój dobry przyjaciel. Czasem jak mam zły dzień to idę do Rose, a gdy jej nie ma to do Mike. Do El nie mogę chodzić, bo mieszka za daleko, a jak to moja ciotka mówi "Nie możesz chodzić sama tak daleko, bo ktoś może cię zgwałcić lub okraść" Pieprzyć to. Jak chce mi się to idę do niej i siedzimy u niej w domu słuchając muzyki, lub oglądając jakieś filmy. A co do Mike i Ellie to kiedyś coś do siebie czuli, ale to nie było to i postanowili się nie angażować za nim by popsuła się ich znajomość. Wracając do tego, że miałam już wychodzić z kuchni to potknęłam się o jakiegoś kolesia, który spał na podłodze i potknęłam się wylewając całą zawartość puszki na osobę, która mnie złapała. A był nią nie kto inny jak Harry. Co za pech...

2 komentarze:

Obserwatorzy