***Oczami Jess***
-Chodzisz w tą i z powrotem - zaśmiał się Liam wychodząc ze swojego pokoju. Wyglądał seksi. No muszę przyznać, że chłopaki jak na urodziny to się wystroili.
-Chodzę, bo lubię - wystawiłam mu język i poszłam usiąść sobie na dole. Do przyjścia gości została jakaś godzina a ja dowiedziałam się przed chwilą, że obecność Edward będzie konieczna. Z nerwów musiałam zapalić papierosa, a Malik nie pozwali mi więc poszłam się schować na balkonie, po drodze wzięłam sobie piwo, które miało ukoić moje nerwy. Kończąc papierosa wzięłam puszkę alkoholu do połowy pełną i się w szybkim tempie odwróciłam idąc do przodu.
Ja pierdole, kurwa mać! Dlaczego znowu On?!
Oblałam ładną niebieską koszulę Harr'ego. Tak znowu ja i znowu piwo i impreza. No kurwa, serio wszechświecie?! Serio?! Ze strachu upuściłam puszkę i pomogłam mu zetrzeć jeszcze mokre piwo.
-Widzę, że historia jednak to lubi się nam powtarzać - zaśmiał się, a mi jakoś nie było do śmiechu. Bo ta akurat przypominajka przypomina mi o naszym bliższym poznaniu. Taaa złe wspomnienia.
-Przepraszam, po raz drugi - posłałam mu uśmiech i udaliśmy się do łazienki, żeby to zmyć. Chłopak chciał ściągać koszulę, a ja zasłoniłam oczy i zaprotestowałam.
-Daj spokój Jessi, widziałaś mnie bez tego kilka razy - zaśmiał się o ściągnął koszulę. Wzięłam ją i namoczyłam. Przeprałam i rozwiesiłam na suszarce. Dobrze, że ja nie poplamiłam swojej fioletowej koszuli i spódnicy. Owszem, ubrałam się na urodziny swojego chłopaka w koszulę i czarną spódnicę. Chcę w końcu wyglądać jakoś, a nie. On wyskoczy w marynarce i będzie mrrr ciasteczkiem, a ja? No właśnie. Dlatego się ubrałam dziewczęco.-Nie wyschnie w godzinę?-Przerwał moje myślenie lokowaty.
-Emm, nie szanse są zerowe-Odpowiedziałam ruszając ramionami. Chciałam stamtąd wyjść, ale zatrzymał mnie jego głos.
-Cieszę się, że ze mną rozmawiasz.
-Czemu miałabym nie rozmawiać? - odwróciłam się i stałam prosto przed nim. Znaczy jestem jakieś 20 cm niższa, ale ciii.
-Po tym wszystkim myślałem, że nie zamienisz nigdy ze mną nawet jednego spojrzenia w oczy - mówiąc to cały czas penetrował mnie wzrokiem. Kurde, dlaczego coś się ze mną dzieje? Już wiem, bo pewien czas temu głupia Ja zakochała się w jego dołeczkach i pięknych zielonych oczach.
-Harry, mówiłam przecież, że jakoś się dogadamy - było mi ciężko, ale jestem twarda.
-A po wczoraj? Wiesz coś myślę, że los nas nie ominie - zaśmiał się, a ja wraz z nim.
-Jessica, co tak długo robisz w toalecie? - spytał Malik otwierając drzwi. Kurwa. I zobaczył mnie stojącą na przeciwko Styles'a, który nie miał na sobie górnej części garderoby.-Widzę, że coś mnie ominęło? - spytał krzyżując ręce.
-Daj spokój Malik. Zostałem oblany piwem - odpowiedział Hazz. Uff jak dobrze, że to powiedział, bo ja palnęłabym jakieś głupstwo i by było. Zayn westchnął, ale jego wzrok mówił jedno " Milton, widzę cię w pokoju za 2 minuty i porozmawiamy!" Zjebałam mu urodziny. Dzięki świecie! Wyszedł bez słowa.
-Musze chyba iść - z westchnieniem chciałam wyjść, ale zatrzymał mnie łapiąc za rękę. Spojrzałam pytająco.
-Chciałbym, żeby ta historia cały czas się powtarzała - posłał mi oczko i puścił. Co ty Styles robisz ze mną? Bawisz się? Pokręciłam głową i poszłam do pokoju Zayn'a. Ten wściekły siedział na parapecie i palił papierosa. Zamknęłam za sobą drzwi i oparłam się o nie. Nie spojrzał na mnie tylko na widok za oknem. Kurde strach do niego podejść. Ale musiałam, bo w końcu on ma urodziny i muszą być super.
-Gniewasz się dalej? - spytałam podchodząc bliżej.
-Jess, ja się nie gniewam. Mam dziś 22 urodziny i widzę swoją dziewczynę w łazience z pół nagim jej byłym. Przecież ja skaczę z radości - zaśmiał się sarkastycznie.
-Zayn, oblałam go piwem i pomogłam to zaprać. Przestańmy się kłócić o Hazze – poprosiłam kładąc rękę na jego klatce piersiowej.
-Jess, ja się nie gniewam. Mam dziś 22 urodziny i widzę swoją dziewczynę w łazience z pół nagim jej byłym. Przecież ja skaczę z radości - zaśmiał się sarkastycznie.
-Zayn, oblałam go piwem i pomogłam to zaprać. Przestańmy się kłócić o Hazze – poprosiłam kładąc rękę na jego klatce piersiowej.
-Masz
rację. Jestem zazdrośnikiem, ale odstawmy to na potem. Teraz
chodźmy na dół, bo Liam już chyba wita gości– wziął mnie pod
ramie i ruszyliśmy do wyjścia. Przed zejściem na dół Mulat
zatrzymał się gwałtownie. - Zapomniałem o buziaku na zgodę –
uśmiechnął się zadziornie, a ja się głośno zaśmiałam.
Uniosłam się na palcach w górę i moje usta spotkały się z jego
malinowymi, pełnymi oraz słodkimi wargami tworząc jedność. Była
to krótka chwila, ale jakby trwała wieki. Uśmiechnięci zeszliśmy
pomału na dół gdzie byli chłopcy czekając na nas.
-No,
nareszcie! -Krzyknął Lou wstając z kanapy.
-To
tak jak zawsze my pierwsi mamy dla Ciebie prezent – zaśmiała się
Payno.
-Chłopaki
mi wystarczy, że jesteście i robicie mi imprezę urodzinową –
przejechał ręką po moich plecach.
-Ale
to tylko głupi mały upominek. Stary zluzuj – szturchnął go
blondyn na co się zaśmialiśmy, a oni pobiegli po coś do pokoju.
Miałam iść już za nimi, bo Liam mi kazał, ale ktoś zadzwonił
do drzwi i musieli się wrócić. Zayn otworzył, a do domu wpadło
kilka osób dmuchając trąbki i rzucając konfetti. Składali
Malikowi życzenia i dawali prezenty. Więc chłopaki poczekali ze
mną, aż wszyscy wejdą jakieś 30 minut nam to zajęło witanie się
z ludźmi. Kiedy połowę już poznałam oczywiście byłam
przedstawiana jako przyjaciółka, to udałam się z chłopakami do
pokoju innego. Wyciągnęłam też mój prezent, który był
starannie zapakowany i kazałam Niallowi postawić tort na stoliku,
który jeździ na kółkach. Widziałam jak oni mają dla mojego
chłopaka kluczyki i jakiś strój. Zapaliłam wszystkie świeczki i
wyszłam zgasić światło. Postawiliśmy wszystko na stoliku, którym
Louis wyjechał i zaczęliśmy głośno śpiewać.
-Sto
lat! Sto lat! Niech żyje żyje nam! - byłam ciszej, bo w końcu to
nie ja należę do zespołu. A poza tym nie mam jakiegoś talentu.
Śpiewać lubię tak o siedząc z nudów, albo pod prysznicem czy też
dla beki ze znajomymi. Wszyscy goście się dołączyli do śpiewu, a
potem jak zdmuchnął świeczki wszyscy zaklaskali. Była cisza, aż
szatyn miał ją przerwać, ale ktoś nam przeszkodził.
-Sto
lat! Sto lat! Kochanie – zaśpiewała szmata, której nienawidzę.
Ona może i ma jakiś tam głos, ale bezczelna. Od razu jak ją
zobaczyłam to nabuzowałam się. Co ona tu robi?! Podeszła do niego
i się w niego wtuliła.
-Gorzko!
Gorzko! Gorzko! - zakrzyczeli goście, a Malik spojrzał na mnie.
Odwróciłam się tyłem, bo nie mogę na to patrzeć. Po chwili
usłyszałam gwizdy i klaskanie więc mogłam otrzeć twarz i jak
nigdy nic z uśmiechem wróciłam do chłopaków. Malik dziękował
za prezenty, a ja siedziałam na uboczu z Liam'em i Lou, który
postanowili poprawić mu humor. Natomiast Ellie przyszła jakąś
chwilę temu, lecz Niall zabrał ją gdzieś i tyle po mojej
przyjaciółce. Taaaa... Jak skończyli kroić tort, którego nie
chciałam to puszczono wreszcie muzykę, a ja mogłam pójść po
piwo. Wzięłam tym razem obejrzałam się trzy razy czy nikogo za
mną nie ma i dopiero się odwróciłam i poszłam usiąść na blat
kuchenny.
-Tutaj
jesteś – usłyszałam Ell. Podeszła bliżej, a ja miałam łzy w
oczach. Usiadła koło mnie i mocno mnie przytuliła. Widziała
wszystko, więc wie co mnie trapi.
-Wiesz
co jest najlepsze? Że ta szmata jedzie z nim w trasę. Na trzy
jebane miesiące! Tego się boje, bo jak ją pocałował teraz to co
będzie tam?
-Jess,
spokojnie. Chłopaki będą z nim i będą go pilnować – zapewniła
mnie.
-Ale
czy chłopaki będą spać z nim w jednym łóżku? Przecież wiesz,
że jak koło faceta jest dziewczyna, która jeszcze się do niego
dobiera. To ten facet nie myśli głową tylko rozporkiem –
zaśmiała się, ale powiedziała iż mam rację. Poprawiłam swój
makijaż i dalej tak siedziałyśmy pijąc piwo.
-Jak
z nim porozmawiasz to będzie dobrze, a teraz z innej beczki. Po
pierwsze nie powinnaś chyba pić co nie? A po drugie widziałaś jak
seksownie dziś Horan wygląda!? - zapiszczała zakrywając buzię.
Zaśmiałam się, ale miała rację. Co do wszystkich rzeczy. Nie
mogę się dołować przez jeden głupi wybryk Edwars, której
nienawidzę. Bo w końcu to Modest każe robić te wszystkie rzeczy
więc spokojnie. Na wszystko mam wyjaśnienia więc już dobrze.
-Ell,
nie musisz dziękować, ale wygląd blondyna to moja zasługa –
uśmiechnęłam się i zeskoczyłam z blatu. Wzięłam sobie dwa
koreczki, które robiłam z Payno i weszłam do salonu. Przyjaciółka
dołączyła do mnie i po obejrzeniu gdzie kto jest postanowiłyśmy
sobie potańczyć. Malik stał z Perrie na stanowisku DJ, Harry
siedziała na kanapie z jakąś rudą dziewczyna, Niall podszedł do
nas zostawiając jakiego kolesia, a Liam tańczył ze znajomymi.
Postanowiłam zostawić gołąbeczki, a sama poszłam do „tatusia”
i zaczęłam z nim się dobrze bawić. Wygłupiałam się z
chłopakiem i obserwowałam co robi ta wredna małpa. Jak zwykle
tuliła się do szatyna, który próbował ją odepchnąć, ale nie
mógł tego zrobić. Bo wszyscy by się dziwnie patrzyli, a nie
wiadomo czy ktoś tu nie wyda „górze” co się działo na
urodzinach. Pomachałam do Mulata, który chyba myślał, że się
obraziłam. Ale postanowiłam sama sobie, że przez tą lafiryndę
nie będę cierpieć. Dalej tańczyłam ze znajomymi chłopaków i z
nimi samymi. Widziałam jak Styles ulotnił się na górę z tą
laskę co wcześniej siedział na kanapie. Zaśmiałam się widząc
to, ale może to jakaś jego nowa dziewczyna?
-Napijesz
się soku? - spytał Li, pokiwałam mu głową i ruszyłam z nim do
stolika. Usiadłam na kanapie i delektowałam się swoim napojem. W
końcu dołączył do nas Zayn.
-Hej
słońce – szepnął całując mnie w czubek głowy.
-Co
ty robisz? Ktoś może nas zauważyć – uderzyłam go w ramię i
musiało to wyglądać jak zabawy dobrych przyjaciół. Przynajmniej
mam taką nadzieję.
-Spokojnie
każdy jest już napity w trzy dupy. Nawet już z jakieś 5 osób
wyszło więc jest dobrze – zaśmiał się przytulając mnie do
siebie. Byłam zmuszona ulec i się w niego wtulić.
-Uważaj,
bo twoja dziewczyna wyrwie mi wszystkie włosy – użyłam sarkazmu,
który zauważył.
-Spokojnie,
Perrie dałem za zadanie puszczać muzykę więc mamy trochę
spokoju.
-Od
kiedy ty się nią tak przejmujesz? - muszę się uspokoić, bo przez
nerwy zaczyna mnie boleć to co nie powinno.
-Jess,
muszę. To część mojej pracy. Jak tylko umowa się skończy to
pokażę całemu światu kogo tak naprawdę kocham – pokiwałam
głową, ale w sumie co mam do stracenia? Tylko trochę czasu, ale
dam radę.
-Wiesz,
ale nic nie poradzę, że jestem zazdrosna. Bo to ona jedzie z Tobą
na trzy miesiące, a nie ja – usiadłam już normalnie zamykając
oczy w zamyśleniu.
-Zazdrośnico
ty moja. Chodź zatańczymy – pociągnął mnie w górę, bo
Edwards włączyła akurat piosenkę mówiącą o miłości „Love
me like you do” Kiwaliśmy się na boki. Malik włączał swój
wokal przy niektórych momentach, a mianowicie przy refrenie. W sumie
to bardzo lubię tą piosenkę. Szczególnie, że została nagrana do
jednego z lepszych filmów o hmmm miłości. Muszę
jednak powiedzieć, że mój chłopak dalej nie umie tańczyć. Ale
przynajmniej się stara i nie nadepnął mi jeszcze na nogę. Więc
jest progres. Jeśli chodzi o nasz „taniec” to było dobrze.
Przytulanie nie jest trudne więc daliśmy radę. Pod koniec piosenki
poszliśmy na górę. Nogi mnie już bolały i byłam zbyt padnięta,
żeby jeszcze więcej się ruszać. Obolała położyłam się na
łóżku. Już nawet nie chciało mi się odpinać guzików od
koszuli i ją ściągać.
-Zayn
mam nietypową prośbę – przetarłam oczy.-Mógłbyś mi pomóc
odpiąć koszulę?
-Jessica,
rozumiem, że lubisz zabawę, ale aż tak? - uniósł dwuznacznie
brwi.
-Wariacie!
Guziki mam z tyłu – zaśmiałam się stając do niego. Odpiął mi
trzy guziczki. Resztą się sama zajęłam. Wzięłam piżamę i
poszłam się przebrać do łazienki. Bo nie lubię swojego ciała i
nie chcę, żeby mój chłopak to oglądał jeśli nie musi.
-Jessi
– zapukał dwa razy. - wiesz że jesteś dla mnie idealna?
-Pff,
musisz tak mówić, bo inaczej byś dostał! - odkrzyknęłam już
ściągając rajstopy i wchodząc pod prysznic. Jednak się przemyje,
bo będę się lepiej czuć w czystej skórze. Tak więc zmoczyłam
siebie i spieniłam żelem. Spłukałam wszystko i wyszłam zawijając
się w ręcznik. Ubrałam piżamę i umyłam zęby. Gotowa wyszła z
łazienki krokiem zombie, gdyż nie mam już na nic sił. Doszłam do
połowy i z zaskoczenia wziął mnie na ręce i całując położył
na łoże. Całowaliśmy się przez chwilę, ale zaczęłam ziewać
co znaczyło, że nie mam już naprawdę na nic sił. Szatyn zaśmiał
się, ale dał mi ostatniego buziaka i przykrył kołdrą. Sam
poszedł się umyć i wrócił biorąc mnie blisko siebie, tak że
położyłam swoją głowę na jego nagą klatę. I w taki sposób
bezpiecznie zasnęłam....
….
-Spakowałeś
wszystko? -Spytałam nakładając spodnie.
-Pytasz
mnie trzeci raz, ale tak spakowałem.
-Przecież
wiesz, że jestem zdenerwowana za ciebie i za mnie. A to taka mała
kumulacja- dostałam poduszką w głowę.
-Złośnico!
Złość piękności szkodzi – powiedział zapinając walizkę i
wystawiając za drzwi. W sumie to miał dwie walizy wielkie. A ja
moją malutką torebkę wzięłam pod pachę i czekałam na przyjazd
Matt'a i odjazd chłopaków. Jeszcze tej pindy nie było, bo po co
być wcześniej? Ostatnie chwile spędzałam tuląc się do Mulata i
szepcząc sobie jakieś głupie słowa. Tak będę za nim tęsknić.
Jak ja wytrzymam? Zeszliśmy na dół. Tam chłopaki coś zjedli
natomiast mi nic nie chciało przejść, dlatego tylko wypiłam
zieloną herbatę, która ukoiła moje nerwy. Hmm jak oni pojadą to
co ja będę robić? Tęsknić, tęsknić, tęsknić i nie wiem.
Muszę sobie znaleźć jakieś zajęcie. Może lekarz pozwoli mi
ćwiczyć fitness to zrobię coś ze sowim ciałem. Przynajmniej mam
czas do wakacji, bo chcę w tym roku wyglądać jak Bogini w bikini.
A w tych czasach jest trudno utrzymać się przy dobrej formie i
figurze.
-Kotek!
Mówiłem coś – szturchnął mnie chłopak. Prawie się poparzyłam
wrzątkiem, ale tym razem nie krzyczałam. Będę się z tym
pilnować. Mniej nerwów w życiu więcej szczęścia! Tak moje nowe
mott, które pewnie i tak zjebie. Jak wszystko zresztą.
-Sory,
ale zamyśliłam się. Nie wiem jak ja wytrzymam te miesiące –
przez to popłakałam się. Poczułam momentalnie mokre poliki i
dopiero jak zobaczyłam mokre i czerwone ślady na koszulce Mulata
zorientowałam się, że owszem płaczę, ale też mam krwotok z
nosa. Szybko od niego odskoczyłam i udałam się biegiem do
łazienki. Zayn najwidoczniej nie kapnął się od razu co jest
grane, ale po chwili był przy mnie i pomagał mi szukać wacików.
Zatkałam krwawienie i wróciłam do salonu siadając na kanapie.
-Mówiłem,
żebyś coś zjadła – za lamentował.
-Dobrze
wiemy, że to nie przez głód, ale tłumaczmy to tym –
uśmiechnęłam się. Kurde nie chcę myśleć o chorobie teraz jak
ehhh...
-Musisz
iść do lekarza. Zadzwonię w nocy i spytam co powiedział dobrze?
-Malik!
Musimy się zbierać, Paul dojeżdża – najgorsze słowa jakie mógł
wypowiedzieć Liam.
-Już!
- przytulił mnie mocno i nie chciał puszczać. Następnie zaczął
całować i tym razem ja nie chciałam go wypuszczać.- Nawet nie
wiesz jak ja już tęsknie.
-A ja
co mam powiedzieć? - wyszłam z nim na dwór, bo zamknęli drzwi na
klucz. Więc musiałam wyjść razem z nimi i na zewnątrz poczekać
na ochroniarza. Ale niestety zobaczyłam twarz Perrie i mój humor
pogorszył się jeszcze bardziej.
-Nie
bądź zazdrosna. Nie będę miał nawet pokoju koło niej. Już się
tym zajmę – uspokoił mnie.
-Ty
może nie chcesz, ale ona chce i wszyscy inni no oprócz chłopaków.
Więc wiesz nacisk i te sprawy.
-Kotek
zobaczymy się za trzy miesiące. Może wcześniej. Zadzwonię potem
– ostatni raz mnie pocałował i ruszył z walizką w stronę busa.
Miałam łzy w oczach i uczucie tak jakbym się z kimś żegnała na
zawsze. Chłopaki mnie przytulili, ale to nie to co On. Stałam z
torebką w ręku na mrozie czekając na podwózkę do domu. Oni
jeszcze nie odjechali, bo się pakowali. Kiedy chłopak odwrócił
się do mnie nie wytrzymałam i rzucając torbę pognałam do niego
skacząc w jego ramiona. Okręcił mnie dookoła i postawił, ale
dalej trzymając w uścisku.
-Kocham
cię – wyszeptałam.
-Nawet
nie wiesz jak ja cię – ucałował mnie w czoło i wszedł do
samochodu. Ze łzami w oczach pomachałam i zostałam sama. Wróciłam
po torebkę i nadjechał Matt. Wsiadłam zapłakana i zakrwawiona do
samochodu każąc mu jechać do szpitala. Wolę już wiedzieć co
jest nie tak i czy rozpadam się? Czy potrzebuje czegoś jak np.
operacja, bo nie wiem jak mój organizm jeszcze mnie zaskoczy....
___________________________-
Hej kochani! ; ))
Jest nowy rozdział który dedykuje moim czytelnikom, którzy jeszcze tu ze mną są
Nie było mnie długo, ponieważ nie miałam natchnienia do napisania tego rozdziału. Tak jak wcześniej miałam początek, a środek i końcówkę dopisywałam zdaniami, a dziś się zabrałam i skończyłam go tak jak sobie postanowiłam. : > Mam nadzieję, że was nie zawiodłam ;/ No bo siebie zawiodłam, bo nie dodałam wcześniej tylko dziś z takim opóźnieniem ;c
Ale nie ważne, ważne jest to, że dodaje xdd
Dziś jadę na wycieczkę do Warszawy więc następny nie wiem kiedy dodam, bo wracam w sobotę, ale może coś tam napiszę i może w następnym tygodniu się nowy pojawi ; P
Na tym jest nowy rozdział więc gorąco zapraszam! ; **
Jak tam oceny w szkole już pewnie wystawione xdd
U mnie prawie, ale walczę o czerwony pasek ^^
Pozdrawiam !! ; **
Super*,* ale ta Perrie musiała wszystko zepsuć ;/ oby się nie dostawiała do Zayna na trasie koncertowej ;3 czekam na next♡
OdpowiedzUsuń+ zapraszam na bloga mojej przyjaciółki, dopiero zaczęła pisać i to jest jej pierwszy blog..jeżeli wam się spodoba to komentujcie - to motywuje :)
Usuńhttp://intheeyesofsky.blogspot.com/?m=1
Ocena Twojego bloga ukazała się na Ocenialni. Przepraszamy za zwłokę.
OdpowiedzUsuńhttp://werdykt-wilka.blogspot.dk/
Superrrr ❤ boje sie o Jess ;cc
OdpowiedzUsuńSZYBKO NEXT ❤❤❤❤❤❤❤❤❤❤