***OCZAMI
JESS***
Tęsknota
potrafi zabić człowieka.. I to tak dosłownie. Niby cieszysz się
szczęściem drugiej osoby, ale jak czas się dłuży to już nie
jest tak wesoło. Tak też jest w moim przypadku. Zayn pojechał
jakieś 2 tygodnie temu, a ja nie mówiąc mu wylądowałam w
szpitalu. Ten krwotok to jednak nie był bardzo poważny, ale za nim
pociągnęły się inne badania i tak trafiłam na salę operacyjną
i szkoda gadać..
Ellie,
Rose, Eathan i Niall z Liamem wiedzą tylko o tym co się u mnie
teraz dzieje. W sumie nie mówiłabym im o niczym, ale no Rose ma
długi język. Liam potem coś palnął przy Horanie i tak to się
pociągnęło. Obiecali, że nie powiedzą już nikomu, bo nie chcę
by ich trasa się spieprzyła. Ciocia siedzi przy mnie dzień i noc,
ale musi wychodzić w godzinach popołudniowych do pracy, ale wtedy
na jej miejsce wchodzą znajomi i czasem tato z którym nawiązuje
lepsze relacje niż ostanie czasy. Zayn pisze do mnie codziennie, ale
nie zawsze mam siły odpisać szczególnie po zabiegach i innych
głupotach. Jak dzwoni to rozmawiam z nim, ale nie długo, gdyż
bierze mi się na płacz jak muszę okłamać bliską mi osobę. Na
szczęście mam przy sobie laptopa i mogę oglądać nagrania z ich
koncertów wrzucane po występie chwilę. Więc można powiedzieć,
że jestem z tym na bieżąco. Tak też dziś zrobiłam. Skończyli
show w Los Angeles i za pewnie ruszyli do innej miejscowości. Jest
różnica czasu między USA, a Anglią więc oglądnęłam to dosyć
późno. Ale to była najgorsza decyzja jaką postanowiłam zrobić
przed snem.. Na początku pokazała się Perrie i poszła do
publiczności zająć miejsce przy scenie, że ona taka kochana
narzeczona. Wyszli chłopcy, zaczęli śpiewać, minęły jakieś
trzy piosenki i Zayn zaczął śpiewać „Strong”. Jest to
piosenka, którą bardzo lubię. Nie najbardziej, ale jednak jest dla
mnie szczególna. Wszystko szło dobrze, aż na scenę weszła
blondi. Zakręciła się koło Malika i pod koniec piosenki
przytuliła się do niego przed jego ostatnim zdaniem. Publiczność
zrobiła uuuu, a on nie wiedział co się dzieję. W końcu zaśpiewał
„Cause You make me strong..” wskazał na nią, a ta wpiła się w
jego usta. Przygryzłam dolną wargę, aż do krwi, a oczy miałam
szeroko otwarte, żeby się nie popłakać. Liam z Niallem posłali
sobie spojrzenia i zabrali ją mówiąc, że jest za gorąco.
Zdenerwowało mnie to zajście. Zamknąć miałam laptopa, ale z
ciekawości weszłam w wywiad z koncertu z właśnie z moim
chłopakiem.
-Zayn,
czy to będziemy oglądać co koncert? Waszą dwójkę całującą
się i kochającą? - spytał dziennikarz.
-Emm,
miłość jest skomplikowana prawda? Nie wiem czy co nasz występ
będą takie sceny, ale chciałem przeprosić moją przyjaciółkę-
Jess. Wiesz za co. - uśmiechnął się pod koniec zdania.
-Czy
Perrie ma być zazdrosna? - spytał
-Przecież
ona jest moją narzeczoną, a ja nie jestem taki, który zdradza –
przygryzł wargę i dalej nie słuchałam, bo dostałam SMS.
„Wiem,
że oglądałaś.. ;c Przepraszam nie wiedziałem co się stanie na
scenie.. Jeśli się gniewasz nie odpisuj. Będę cię męczył
wiadomościami, aż się odezwiesz. Kc; *”
Uśmiechnęłam
się i cała moja złość uciekła ze mnie jak powietrze z balona.
Tak za nim tęsknie, że mam ochotę wsiąść w pierwszy lepszy
samolot i udać się na ich koncert. W sumie to co mi szkodzi? Muszę
spytać lekarza czy jest to możliwe i udam się na jeden dzień do
USA. Coś zwiedzę i oderwę się od choroby. Wyskoczyłam z łóżka
tak, żeby nie obudzić cioci, która śpi na drugim łóżku, które
jest puste specjalnie w moim pokoju i pognałam do Derec'a, który
dziś ma nocny dyżur. Zapukałam do gabinetu i po chwili mi
otworzył.
-Jess,
coś się stało? Boli cię coś? - wpuścił mnie zadając
przerażony pytania.
-Jest
okej, ale mam takie pytanie..
-Wal
śmiało – usiadł za biurkiem spoglądając na mnie.
-Mogę
polecieć na dwa dni do Stanów Zjednoczonych? - zadałam pytanie
szczerząc się od ucha do ucha.
-Chcesz
się narazić na złe samopoczucie?
-Ja
po prostu chcę spotkać się z chłopakiem – spuściłam wzrok na
swoje gołe łydki. Ta choroba chyba doprowadza mnie do szczuplejszej
sylwetki.
-Rozumiem
wszystko, ale to nie jest łatwe. Jeśli musisz to tylko i wyłącznie
ze mną – uśmiechnął się. Odwzajemniłam i zgodziłam się od
razu.
-Zabukuje
bilety za dwa dni – przytuliłam go i wybiegłam do pokoju.
Dochodzi już północ, a ja kupiłam cztery bilety na koncert
chłopaków i na samolot. Mam zamiar zabrać Ell i Eathana. To i tak
tylko jedna noc tam i powrót. Podekscytowana położyłam rękę na
swojej klatce i poczułam jak moje serce przyśpiesza. To nie dobry
znak, ale raz się żyje....
**
-Jess,
przecież nie możesz tak ryzykować! - krzyknęła ciocia jak
byłyśmy już po śniadaniu i rozmawiałyśmy o moich zamiarach na
weekend. Bo w sumie dziś czwartek, a jutro frunę do chłopaków.
-Ciociu,
Derec powiedział, że ze mną się tam wybierze i będzie ok –
odpowiedziałam podając rękę pielęgniarce, która sprawdzała mi
tętno, ciśnienie i jakieś badania robiła dodatkowe.
-Ale
nawet nie wiesz co to za choroba! A jak coś się stanie?
-To
mam przy sobie najlepszego lekarza – zrezygnowała głośno
westchnęła, ale już się nie kłóciła ze mną, bo musiała wyjść
porozmawiać o moim stanie. Jak zwykle na osobności, bo nie mam
jeszcze osiemnastki. Jak ją skończę to już nie będą mnie
traktować jaką małolatę. Potem i tak ciocia wraca do mnie
zapłakana, siada na krześle biorąc laptopa i coś na nim pisze po
czym odzywa się do mnie i mówi co jest grane. Nie są to dobre
wiadomości. Dowiaduje się wtedy, że tracę dużo na wadze, muszę
więcej jeść, mam jakieś niedobory, coś jest nie tak z moją
krwią, a na koniec, że coś z sercem. To na końcu jest najgorsze,
bo to co mi mówią to zabieg wymiany tego organu. Co nie jest jakąś
prostą sprawą, bo dawce trudno jest znaleźć. Ale wymiana jeszcze
nie jest pewna. W sumie to dziś mam jechać na salę badań i tam
dokładnie sprawdzą moją pikawę i postawia odpowiednią diagnozę.
Czekam na nią od tak dawna, ale mówili, że nie trzeba, nie ma
czasu, jest źle i nie będą męczyć organizmu. Tak patrzę na
siebie w lustrze i jestem okropnie wychudzona i blada. Potrzebuję
słońca, lata, ludzi, jedzenia, zdrowia! Ale, no właśnie jest dużo
tych ale. Nie mogę za długo być na dworze, bo coś tam. I takie
inne głupoty lekarzy słucham codziennie rano, popołudniu i
wieczorem przed snem.
**
-Gotowa
na pobranie płynów ? -spytała pielęgniarka. Pokiwałam głową i
zamknęłam oczy. Poczułam ukłucie i pobieraną krew. Wszedł do
nas ordynator- Derec, Wziął moje papiery i coś sprawdził. Nie był
zadowolony. Byłam zmęczona tym wszystkim. Kazali mi łykać jakieś
tabletki kilka razy dziennie i siedzieć w tych okropnych czterech
ścianach. One są białe, a miejscami szare. Jest to coś okropnego.
Jak w horrorach.
-Możesz
iść do swojej sali – powiedziała puszczając mnie wolno.
Przemierzyłam zagęszczony ludźmi korytarz. Wszyscy coś chcieli.
Jedni byli chorzy, inni coś sobie zrobili, jeszcze inni mieli
wypadek i tak od samego rana coś się dzieje. Ominęłam każdego i
weszłam do siebie gdzie czekali moim znajomi i ciocia.
-To
ja idę do pracy. Będę wieczorem i wezmę Ci coś z domu –
ucałowała mnie w czoło i wyszła.
-To
co, umierasz? - spytał siadając koło mnie Eathan.
-Bardzo
zabawne! - uderzyłam go pięścią w ramię
-Aua?
- spytał udając ból.
-Tak,
miało boleć. A jutro ty i Ell lecicie ze mną do chłopaków na
koncert!- krzyknęłam zaczynając się pakować.
-Chyba
żartujesz ?
-Nie,
czemu? W końcu mamy weekend ja dawno nie wychodziłam do ludzi.
-Nie
możesz. A twoje zdrowie? Jess, daj spokój chłopaki wracają za dwa
miesiące – odpowiedziała Ell ze smutną miną. Ja to wiem i
odliczam dni, ale jednak tęsknota za Malikiem mnie wykańcza jeszcze
bardziej. Co z tego, że mamy kontakt jak to nie to samo co przytulić
się do niego, albo pocałować. A jak pomyślę, że Edwards jest
blisko niego to ughh rozrywa mnie od środka..
-A ja
jestem za, w końcu się rozerwiesz – puścił mi oczko. Eathan. On
jest najbardziej ogarnięty w tej sytuacji. Dziewczyny potrafią
płakać i gadać o głupotach, a on powiedział mi, że żyje się
tylko raz i każdy kiedyś umrze więc nie warto zaprzepaścić sobie
życia na siedzeniu na tyłku i to jeszcze w szpitalu. Zgadzam się z
nim, chociaż widzę czasem jak się smuci moim stanem i Ellie
wspominała kiedyś, że nawet płakał, ale nie chce bym to
widziała. Jednak ja wiem swoje. Ja się domyślam co mi jest, ale
czekam na potwierdzenia diagnozy. Jest to nurtujące tak siedzieć i
czekać na coś co albo da mi żyć lub skróci mi moje żywota. No
chyba, że znajdę jakiegoś głupca co odda mi serce. Nie znam się
na medycynie, ale może od niedawno zmarłej osoby można wziąć dla
mnie ten organ? Muszę spytać na czym to dokładnie polega.
-To
lecimy i bez gadania. A teraz pomóżcie mi zrobić duży plakat dla
Zayn'a- kazałam chłopakowi iść na dół do sklepu po brystol, a
Ell opowiedziałam mój plan. Spodobał jej się więc zaczęłyśmy
szkicować jak tylko miałyśmy na czym. Malowaliśmy to farbkami, a
przy okazji byliśmy brudni jak dzieci. Zajęło nam to całe
popołudnie. Ale efekt był idealny. Napis brzmiał tak „Kocham 1D!
PS. Wybaczam-->Zayn *.*” I jakieś głupie rysunki. Jak ciocia
wróciła spakowałam się i byłam gotowa na jutro, Nie mówiłam
żadnemu z chłopaków, że będziemy ,bo to jest w końcu spontan co
nie?
-Kochanie,
jak będziesz tam to uważaj na siebie i szybko wracaj –
powiedziała zmartwiona ciocia przy lekarzu, który robił nocny
obchód.
-Ciociu,
będę dzwonić co chwile i wrócę w niedzielę wieczorem. Możesz
być spokojna. Mam przy sobie własnego lekarza – zaśmiałam się.
Ale ze zmęczenia opadła na poduszki.
-Wszystko
w porządku?
-Tak,
tak. To tylko przemęczenie – okryłam się szczelnie kołdrą i
próbowałam jak najszybciej zasnąć. Po godzinnym kręceniu się w
końcu mi się to udało.
**
-Zadzwonię
jak będziemy na miejscu. Kocham cię!! - wsiadłam do samolotu, a za
mną przyjaciele i lekarz.
-Będzie
pan pierwszy raz na ich koncercie to już coś – zażartowałam
zapinając pasy i wyglądając na widok za oknem. Był cudowny,
szczególnie po wzniesieniu się w górę.
-Tyko
nie zejdź nam na zawał w locie – zaśmiał się przyjaciel,
spojrzeli na niego dziwnie, ale zaczęłam się śmiać. Nie biorę
nic na poważnie jeśli chodzi o moją chorobę i to co mówią
znajomi na jej temat. Szczególnie On, bo lubi sobie ze mnie
pożartować. Całą drogę miałam przy sobie wielki plakat do
chłopaka, który mam nadzieję zobaczy to. Musiałam się wygadać
Liamowi co mam zamiar zrobić. Obiecał, że pomoże mi się
przedostać przez wszystkich fanów do przodu. Zasnęłam podczas tej
zmiany klimatu. Derec pytał co jakiś czas czy jest mi dobrze,jak
się czuję i jakieś inne pytania. Było na razie dobrze. Czułam
chwilami jakbym miała zemdleć, ale tak się nie działo. Normalnie
zjadłam przecież śniadanie, a obiad już zjem na miejscu albo
zaraz jakieś kanapki, które ciocia zrobiła mi na drogę. Wreszcie
może sobie spokojnie popracować beze mnie w kancelarii i odetchnąć.
Bo ze mną raczej nie mogła sobie na to pozwolić. Ale ja przecież
nie trzymam jej w tym okropnym pokoju. Ma dom, który jest tysiąc
razy piękniejszy i może sobie do niego jechać w każdej chwili,
ale ona woli siedzieć ze mną i patrzeć czy wszystko ze mną na
pewno dobrze. Kiedyś spytałam ją dlaczego tak ze mną przesiaduje
jak nie jestem już taka malutka, to odpowiedziała, że jestem jej
jedyną rodziną i nie przestanie się mną interesować nigdy i
obiecała mojej mamie, że jakby coś to się mną zajmie do samego
końca, oczywiście ona sądzi, że do jej końca a nie do mojego. Ja
też nie jestem gotowa na koniec, no bo kto jest gotowy odejść z
tego świata tak o po prostu? Nie wyobrażam sobie nie zobaczyć już
nigdy moich bliskich i miłości mojego życia. Przede mną jeszcze
tyle rzeczy, których jeszcze nie dokonałam. Mam dużo planów na
przyszłość i marzeń, które muszę spełnić przed ostatnim dniem
na tej planecie.
Kiedy
mam dni zwątpienia, a miałam taki wielki dzień właśnie wtedy co
zostałam na noc w szpitalu przez ten krwotok. Wystraszona zrobiłam
listę rzeczy, które muszę zrobić przed śmiercią. Mam ją
schowaną w etui od telefonu. Nikt tam nie zaglądnie oprócz mnie
więc mogę być spokojna, że nikt nie będzie dociekał moich
tajemnic i marzeń. Jest ich mnóstwo na całe dwie strony kartki z
zeszytu. To i tak mało. Większość jest prosta jak prawo jazdy,
lot balonem, skok ze spadochronem, zjedzenia kilku pudełek lodów
naraz, zaśpiewanie przy grobie mamy, zrobienie czegoś szalonego co
znajdzie się w gazecie, albo przynajmniej będzie sławne na
youtube. Chcę też przejechać się konno i kochać z chłopakiem w
różnych miejscach. Takie szalone rzeczy są na tej kartce i nikt
ich nie może odkryć tylko ja.
-Proszę
o zapięcie pasów za chwilę lądujemy – odezwał się głos
pilota, który wybudził mnie z mojego godzinnego transu myślenia o
śmierci. To już jest psychiczne tak myśleć o tym co jest pewne,
ale nie do końca. Bo może jak wrócimy zrobią mi badania i
powiedzą, że będę zdrowa i mam wypierdalać ze szpitala. Byłabym
szczęśliwa z takiej wiadomości, bo to jednak coś na co czekam od
bardzo dawna. Poczułam lekkie turbulencje i mogłam odpiąć pasy i
wysiąść z pokładu maszyny latającej. Wzięłam swój bagaż,
który od razu zabrał mi Eathan. Nic nie mówiłam, bo i tak
przegram tą „wojnę” Ellie złapała taksówkę, która zawiozła
nas do hotelu. Tam wynajęliśmy trzy pokoje. Ja z Ell w jednym,
doktorek w drugim i Eathan miał osobny. W końcu mogłam odzipnąć
i położyć się. Do koncertu mieliśmy jakieś dwie godziny.
Przyjaciółka zaczęła się szykować, a ja leżałam i oddychałam.
W końcu jak poczułam się na siłach postanowiłam przebrać się w
jakiś zestaw i zrobić coś z bladą twarzą. Trwało to godzinę.
Ale było wartko. Gotowe wzięłyśmy plakat i zeszłyśmy do
chłopaków na dół. Pojechaliśmy na miejsce. Tam dałam znać
Payne, który wyszedł do nas i wpuścił nas od tyłu.
-Jess!
- przytulił mnie najmocniej na świecie.-Tęskniłem za tobą –
zaśmiał się witając z innymi.
-Ja
też, ale teraz prowadź na koncert – zażądałam idąc przodem.
-Ja
też Li tęskniła bla bla bla...- zaśmiał się - Ochroniarze
zaprowadzą was na miejsca, a jak będzie czas to pokażę Zaynowi na
ciebie – byłam mu wdzięczna, bo robi dla mnie w tym momencie
dużo. Derec nie był zadowolony z hałasu panującego już na sali.
Dlatego kupił sobie zatyczki i wyłączył się po wejściu koło
sceny. Oczywiście nie mogliśmy stać pod samą sceną, bo nie
chciałam popsuć od razu niespodzianki. A i najważniejsze nie chcę
natknąć się na tą sukę, której chętnie bym wydrapała oczy.
Czy tylko ja tak mam? Bronię tego co moje i niech tak zostanie.
-Jestem
tak szczęśliwa, że jesteśmy tutaj – przytuliłam się do
przyjaciół i obserwowaliśmy jak stadion zapełnia się po same
brzegi. Każdy coś mówił do siebie i to był taki hałas, że nie
wiedziałam gdzie patrzeć. Już się boje co będzie jak stąd
wyjdziemy. Każda z fanek miała włączone aparaty i robiły już
zdjęcia. Krzyczały co chwilę, żeby chłopaki już wyszli. Ja z
Ellie też zrobiłyśmy sobie małą sesję i oczywiście nasz
przyjaciel też się chciał wcisnąć i tak się stało. Miałam
naszych zdjęć chyba z 30 i to z jednego miejsca. Głupie miny,
uśmiechy, buziaki. To jak oglądałam doprowadzało do mojego
śmiechu. Rozmawialiśmy krzycząc, bo tylko tak mogliśmy. Osoby
wokół nas zaczęły piszczeć. Spojrzałam w stronę sceny i
zobaczyłam, że wyszła Perrie. Odwróciłam wzrok, żeby tylko nie
zauważyła mnie, ale ona jest tak zapatrzona w siebie, że pewnie
nie zobaczy połowy tych ludzi. Jestem ciekawa co dziś wymyśli,
żeby wskoczyć do mojego chłopaka i go pocałować znowu
publicznie. Przecież wszystko dla publiki jak to mówią. Zazdrość
nie jest moją mocną stroną i nigdy nie było. Po kilku reklamach
usłyszałam odgłosy gitar i zobaczyłam całą piątkę na scenie.
Liam wyszukał mnie wzrokiem i pomachał. Nie machałam, żeby nie
było podejrzanie, a co najważniejsze by Zayn nie zobaczył. On był
z byt zajęty śpiewaniem. Nie mogłam ze śmiechu jak chłopaki
zaczęli się wygłupiać. Owszem jestem tego świadoma, że robią
tak na każdym koncercie, ale no na żywo jest to jeszcze bardziej
śmieszne niż w internecie. Ale i tak nic nie pobije ich wygłupów
w domu. To są prawdziwi oni i robią to co tylko chcą. Tańczyłam
i śpiewałam to co znałam dobrze się bawiąc ze znajomymi.
Zmęczona padałam opierając się o Eathana, który mnie
podtrzymywał i mówił bym odsapnęła, ale nie dawałam za wygraną
i dalej się bawiłam. Jednak jak zrobiło mi się ciemno przed
oczami i jednak usiadłam odpoczywając.
-Jak
się czujesz?
-Źle..
Zrobiło mi się ciemno i jestem zmęczona jak po przebiegnięciu
maratonu.
-Musimy
wracać do szpitala, nie mam lekarstw przy sobie ..
-Dotrwam
mimo wszystko do końca koncertu i wtedy jedźmy gdzie chcesz –
odpowiedziałam wstając i dołączając do Ellie. Wreszcie mogłam
pokazać plakat przy piosence „Night changes”. Zayn zaczął
śpiewać więc podniosłam w górę brystol przy pomocy przyjaciół,
bo nie mam sił. Payne szturchnął Mulata i pokazał na mnie. Ten
się uśmiechnął i zaczął iść do progu sceny. Jak najbliżej
mnie. Słowa, które wychodziły z jego ust były kierowane do mnie.
Już cały czas śpiewał patrząc na mnie. Niall też był
zaskoczony widokiem Ellie, ale Liam mu wyjaśnił na ucho wszystko
więc było już dobrze. Jak Malik miał coś powiedzieć to
powiedział, że ważna dla niego osoba jest tu dziś z wszystkimi.
Każdy był ciekawy kto to, ale nie zdradzał sekretów. Tylko dalej
śpiewali i kierował wszystko uśmiechając się do mnie. Widziałam
jak dobrze się bawi widząc mnie. Miałam ochotę tam wskoczyć i go
pocałować. Tylko czekałam na koniec. Jak zeszli ze sceny przyszedł
po nas ochroniarz zabierając nas do chłopaków. Zayn stał tuż
przy wejściu. Pobiegłam do niego i mocno wtuliłam się przy okazji
lekko płacząc.
-Tęskniłam
– powiedziałam ściskając jego koszulkę jeszcze bardziej.
-A ja
nie? - spytał mnie całując i nie puszczając.-Kocham Cię Jess –
powiedział, a pode mną ugięły się nogi i gdyby nie jego dłonie
upadłabym. To nie przez te słowa tylko przez moje zmęczenie dniem
dzisiejszym. -Co z tobą robi lekarz?
-Bo...
-Czy
to teraz ważne? Ciesz się nią– wybawił mnie z odpowiedzi
Eathan. Chcę powiedzieć Malikowi wszystko, ale nie teraz.
Przywitałam się z innymi chłopakami i pojechaliśmy do hotelu. Tam
zjedliśmy obiad-kolację. Jak usiadłam to nie mogłam wstać. Nie
miałam sił na podniesienie się w górę na równe nogi. Dobrze, że
przyjaciele mi pomagali. Zayn nie opuszczał mnie na krok.
Siedzieliśmy ze sobą rozmawiając, aż do północy. Rozmawiał ze
mną i cały czas się przytulał i całował. Jak mi tego brakowało.
Jak zrobiło się późno poszłam do pokoju z chłopakiem.
Oczywiście nie mam sił na to co bym chciała z nim robić, ale nic
na to nie poradzę.
-Kochanie,
a ten krwotok to coś poważnego? - spytał jak się wykąpałam i
odkładałam swoje ciuchy do walizki.
-Emm,
nie on sam w sobie nie był poważny.
-To
co jest poważnego? Coś chcesz mi powiedzieć? -spytał, a mi tak
po prostu zrobiło się ciemno i niedobrze. Upadłam i dalej nic
takiego nie słyszałam...
....................................
Hej misiaki!! Długo mnie nie było, ale nie tak strasznie długo xdd Rozdział na prawdę zaczęłam wczoraj i skończyłam w nocy w sobotę ; )) A teraz dodaję prawie w poniedziałek ; >
Mam nadzieję, że wam się podoba ^^ Chciałam dawno coś takie hmmm zaskakującego wstawić do rozdziałów i mam plan :P Więc musicie poczekać na niego xd Następny zacznę pisać, bo ten tydzień to taki nudny w szkole nie mam lekcji xd wycieczki i inne duperele więc dam radę coś napisać ; *
Dajcie znać czy podoba się rozdział, bo muszę wiedzieć xdd Ale mój pomysł będzie drastyczny i nie zdradzam więcej ;3 Kocham was!!
CZYTASZ=KOMENTUJESZ !!
Pozdrawiam ; **
Ja piźgam. Nie. Jess musisz żyć. Ale jak mówili jej, aby została to nie. To teraz masz za swoje. Ale mam nadzieję, że żadne z 1D nie odda serca. Bo mi jednak coś takiego się wydaje, a później ona załamana wyjedzie.
OdpowiedzUsuńIdk
Fantastycznie *_* oby wszystko z Jess było dobrze:) czekam na next♡
OdpowiedzUsuń