niedziela, 31 maja 2015

Rozdział 50.

***OCZAMI JESS***
Tęsknota potrafi zabić człowieka.. I to tak dosłownie. Niby cieszysz się szczęściem drugiej osoby, ale jak czas się dłuży to już nie jest tak wesoło. Tak też jest w moim przypadku. Zayn pojechał jakieś 2 tygodnie temu, a ja nie mówiąc mu wylądowałam w szpitalu. Ten krwotok to jednak nie był bardzo poważny, ale za nim pociągnęły się inne badania i tak trafiłam na salę operacyjną i szkoda gadać..
Ellie, Rose, Eathan i Niall z Liamem wiedzą tylko o tym co się u mnie teraz dzieje. W sumie nie mówiłabym im o niczym, ale no Rose ma długi język. Liam potem coś palnął przy Horanie i tak to się pociągnęło. Obiecali, że nie powiedzą już nikomu, bo nie chcę by ich trasa się spieprzyła. Ciocia siedzi przy mnie dzień i noc, ale musi wychodzić w godzinach popołudniowych do pracy, ale wtedy na jej miejsce wchodzą znajomi i czasem tato z którym nawiązuje lepsze relacje niż ostanie czasy. Zayn pisze do mnie codziennie, ale nie zawsze mam siły odpisać szczególnie po zabiegach i innych głupotach. Jak dzwoni to rozmawiam z nim, ale nie długo, gdyż bierze mi się na płacz jak muszę okłamać bliską mi osobę. Na szczęście mam przy sobie laptopa i mogę oglądać nagrania z ich koncertów wrzucane po występie chwilę. Więc można powiedzieć, że jestem z tym na bieżąco. Tak też dziś zrobiłam. Skończyli show w Los Angeles i za pewnie ruszyli do innej miejscowości. Jest różnica czasu między USA, a Anglią więc oglądnęłam to dosyć późno. Ale to była najgorsza decyzja jaką postanowiłam zrobić przed snem.. Na początku pokazała się Perrie i poszła do publiczności zająć miejsce przy scenie, że ona taka kochana narzeczona. Wyszli chłopcy, zaczęli śpiewać, minęły jakieś trzy piosenki i Zayn zaczął śpiewać „Strong”. Jest to piosenka, którą bardzo lubię. Nie najbardziej, ale jednak jest dla mnie szczególna. Wszystko szło dobrze, aż na scenę weszła blondi. Zakręciła się koło Malika i pod koniec piosenki przytuliła się do niego przed jego ostatnim zdaniem. Publiczność zrobiła uuuu, a on nie wiedział co się dzieję. W końcu zaśpiewał „Cause You make me strong..” wskazał na nią, a ta wpiła się w jego usta. Przygryzłam dolną wargę, aż do krwi, a oczy miałam szeroko otwarte, żeby się nie popłakać. Liam z Niallem posłali sobie spojrzenia i zabrali ją mówiąc, że jest za gorąco. Zdenerwowało mnie to zajście. Zamknąć miałam laptopa, ale z ciekawości weszłam w wywiad z koncertu z właśnie z moim chłopakiem.
-Zayn, czy to będziemy oglądać co koncert? Waszą dwójkę całującą się i kochającą? - spytał dziennikarz.
-Emm, miłość jest skomplikowana prawda? Nie wiem czy co nasz występ będą takie sceny, ale chciałem przeprosić moją przyjaciółkę- Jess. Wiesz za co. - uśmiechnął się pod koniec zdania.
-Czy Perrie ma być zazdrosna? - spytał
-Przecież ona jest moją narzeczoną, a ja nie jestem taki, który zdradza – przygryzł wargę i dalej nie słuchałam, bo dostałam SMS.
Wiem, że oglądałaś.. ;c Przepraszam nie wiedziałem co się stanie na scenie.. Jeśli się gniewasz nie odpisuj. Będę cię męczył wiadomościami, aż się odezwiesz. Kc; *”
Uśmiechnęłam się i cała moja złość uciekła ze mnie jak powietrze z balona. Tak za nim tęsknie, że mam ochotę wsiąść w pierwszy lepszy samolot i udać się na ich koncert. W sumie to co mi szkodzi? Muszę spytać lekarza czy jest to możliwe i udam się na jeden dzień do USA. Coś zwiedzę i oderwę się od choroby. Wyskoczyłam z łóżka tak, żeby nie obudzić cioci, która śpi na drugim łóżku, które jest puste specjalnie w moim pokoju i pognałam do Derec'a, który dziś ma nocny dyżur. Zapukałam do gabinetu i po chwili mi otworzył.
-Jess, coś się stało? Boli cię coś? - wpuścił mnie zadając przerażony pytania.
-Jest okej, ale mam takie pytanie..
-Wal śmiało – usiadł za biurkiem spoglądając na mnie.
-Mogę polecieć na dwa dni do Stanów Zjednoczonych? - zadałam pytanie szczerząc się od ucha do ucha.
-Chcesz się narazić na złe samopoczucie?
-Ja po prostu chcę spotkać się z chłopakiem – spuściłam wzrok na swoje gołe łydki. Ta choroba chyba doprowadza mnie do szczuplejszej sylwetki.
-Rozumiem wszystko, ale to nie jest łatwe. Jeśli musisz to tylko i wyłącznie ze mną – uśmiechnął się. Odwzajemniłam i zgodziłam się od razu.
-Zabukuje bilety za dwa dni – przytuliłam go i wybiegłam do pokoju. Dochodzi już północ, a ja kupiłam cztery bilety na koncert chłopaków i na samolot. Mam zamiar zabrać Ell i Eathana. To i tak tylko jedna noc tam i powrót. Podekscytowana położyłam rękę na swojej klatce i poczułam jak moje serce przyśpiesza. To nie dobry znak, ale raz się żyje....
**
-Jess, przecież nie możesz tak ryzykować! - krzyknęła ciocia jak byłyśmy już po śniadaniu i rozmawiałyśmy o moich zamiarach na weekend. Bo w sumie dziś czwartek, a jutro frunę do chłopaków.
-Ciociu, Derec powiedział, że ze mną się tam wybierze i będzie ok – odpowiedziałam podając rękę pielęgniarce, która sprawdzała mi tętno, ciśnienie i jakieś badania robiła dodatkowe.
-Ale nawet nie wiesz co to za choroba! A jak coś się stanie?
-To mam przy sobie najlepszego lekarza – zrezygnowała głośno westchnęła, ale już się nie kłóciła ze mną, bo musiała wyjść porozmawiać o moim stanie. Jak zwykle na osobności, bo nie mam jeszcze osiemnastki. Jak ją skończę to już nie będą mnie traktować jaką małolatę. Potem i tak ciocia wraca do mnie zapłakana, siada na krześle biorąc laptopa i coś na nim pisze po czym odzywa się do mnie i mówi co jest grane. Nie są to dobre wiadomości. Dowiaduje się wtedy, że tracę dużo na wadze, muszę więcej jeść, mam jakieś niedobory, coś jest nie tak z moją krwią, a na koniec, że coś z sercem. To na końcu jest najgorsze, bo to co mi mówią to zabieg wymiany tego organu. Co nie jest jakąś prostą sprawą, bo dawce trudno jest znaleźć. Ale wymiana jeszcze nie jest pewna. W sumie to dziś mam jechać na salę badań i tam dokładnie sprawdzą moją pikawę i postawia odpowiednią diagnozę. Czekam na nią od tak dawna, ale mówili, że nie trzeba, nie ma czasu, jest źle i nie będą męczyć organizmu. Tak patrzę na siebie w lustrze i jestem okropnie wychudzona i blada. Potrzebuję słońca, lata, ludzi, jedzenia, zdrowia! Ale, no właśnie jest dużo tych ale. Nie mogę za długo być na dworze, bo coś tam. I takie inne głupoty lekarzy słucham codziennie rano, popołudniu i wieczorem przed snem.
**
-Gotowa na pobranie płynów ? -spytała pielęgniarka. Pokiwałam głową i zamknęłam oczy. Poczułam ukłucie i pobieraną krew. Wszedł do nas ordynator- Derec, Wziął moje papiery i coś sprawdził. Nie był zadowolony. Byłam zmęczona tym wszystkim. Kazali mi łykać jakieś tabletki kilka razy dziennie i siedzieć w tych okropnych czterech ścianach. One są białe, a miejscami szare. Jest to coś okropnego. Jak w horrorach.
-Możesz iść do swojej sali – powiedziała puszczając mnie wolno. Przemierzyłam zagęszczony ludźmi korytarz. Wszyscy coś chcieli. Jedni byli chorzy, inni coś sobie zrobili, jeszcze inni mieli wypadek i tak od samego rana coś się dzieje. Ominęłam każdego i weszłam do siebie gdzie czekali moim znajomi i ciocia.
-To ja idę do pracy. Będę wieczorem i wezmę Ci coś z domu – ucałowała mnie w czoło i wyszła. 

-To co, umierasz? - spytał siadając koło mnie Eathan.
-Bardzo zabawne! - uderzyłam go pięścią w ramię
-Aua? - spytał udając ból.
-Tak, miało boleć. A jutro ty i Ell lecicie ze mną do chłopaków na koncert!- krzyknęłam zaczynając się pakować.
-Chyba żartujesz ?
-Nie, czemu? W końcu mamy weekend ja dawno nie wychodziłam do ludzi.
-Nie możesz. A twoje zdrowie? Jess, daj spokój chłopaki wracają za dwa miesiące – odpowiedziała Ell ze smutną miną. Ja to wiem i odliczam dni, ale jednak tęsknota za Malikiem mnie wykańcza jeszcze bardziej. Co z tego, że mamy kontakt jak to nie to samo co przytulić się do niego, albo pocałować. A jak pomyślę, że Edwards jest blisko niego to ughh rozrywa mnie od środka..
-A ja jestem za, w końcu się rozerwiesz – puścił mi oczko. Eathan. On jest najbardziej ogarnięty w tej sytuacji. Dziewczyny potrafią płakać i gadać o głupotach, a on powiedział mi, że żyje się tylko raz i każdy kiedyś umrze więc nie warto zaprzepaścić sobie życia na siedzeniu na tyłku i to jeszcze w szpitalu. Zgadzam się z nim, chociaż widzę czasem jak się smuci moim stanem i Ellie wspominała kiedyś, że nawet płakał, ale nie chce bym to widziała. Jednak ja wiem swoje. Ja się domyślam co mi jest, ale czekam na potwierdzenia diagnozy. Jest to nurtujące tak siedzieć i czekać na coś co albo da mi żyć lub skróci mi moje żywota. No chyba, że znajdę jakiegoś głupca co odda mi serce. Nie znam się na medycynie, ale może od niedawno zmarłej osoby można wziąć dla mnie ten organ? Muszę spytać na czym to dokładnie polega.
-To lecimy i bez gadania. A teraz pomóżcie mi zrobić duży plakat dla Zayn'a- kazałam chłopakowi iść na dół do sklepu po brystol, a Ell opowiedziałam mój plan. Spodobał jej się więc zaczęłyśmy szkicować jak tylko miałyśmy na czym. Malowaliśmy to farbkami, a przy okazji byliśmy brudni jak dzieci. Zajęło nam to całe popołudnie. Ale efekt był idealny. Napis brzmiał tak „Kocham 1D! PS. Wybaczam-->Zayn *.*” I jakieś głupie rysunki. Jak ciocia wróciła spakowałam się i byłam gotowa na jutro, Nie mówiłam żadnemu z chłopaków, że będziemy ,bo to jest w końcu spontan co nie?
-Kochanie, jak będziesz tam to uważaj na siebie i szybko wracaj – powiedziała zmartwiona ciocia przy lekarzu, który robił nocny obchód.
-Ciociu, będę dzwonić co chwile i wrócę w niedzielę wieczorem. Możesz być spokojna. Mam przy sobie własnego lekarza – zaśmiałam się. Ale ze zmęczenia opadła na poduszki.
-Wszystko w porządku?
-Tak, tak. To tylko przemęczenie – okryłam się szczelnie kołdrą i próbowałam jak najszybciej zasnąć. Po godzinnym kręceniu się w końcu mi się to udało.
**
-Zadzwonię jak będziemy na miejscu. Kocham cię!! - wsiadłam do samolotu, a za mną przyjaciele i lekarz.
-Będzie pan pierwszy raz na ich koncercie to już coś – zażartowałam zapinając pasy i wyglądając na widok za oknem. Był cudowny, szczególnie po wzniesieniu się w górę.
-Tyko nie zejdź nam na zawał w locie – zaśmiał się przyjaciel, spojrzeli na niego dziwnie, ale zaczęłam się śmiać. Nie biorę nic na poważnie jeśli chodzi o moją chorobę i to co mówią znajomi na jej temat. Szczególnie On, bo lubi sobie ze mnie pożartować. Całą drogę miałam przy sobie wielki plakat do chłopaka, który mam nadzieję zobaczy to. Musiałam się wygadać Liamowi co mam zamiar zrobić. Obiecał, że pomoże mi się przedostać przez wszystkich fanów do przodu. Zasnęłam podczas tej zmiany klimatu. Derec pytał co jakiś czas czy jest mi dobrze,jak się czuję i jakieś inne pytania. Było na razie dobrze. Czułam chwilami jakbym miała zemdleć, ale tak się nie działo. Normalnie zjadłam przecież śniadanie, a obiad już zjem na miejscu albo zaraz jakieś kanapki, które ciocia zrobiła mi na drogę. Wreszcie może sobie spokojnie popracować beze mnie w kancelarii i odetchnąć. Bo ze mną raczej nie mogła sobie na to pozwolić. Ale ja przecież nie trzymam jej w tym okropnym pokoju. Ma dom, który jest tysiąc razy piękniejszy i może sobie do niego jechać w każdej chwili, ale ona woli siedzieć ze mną i patrzeć czy wszystko ze mną na pewno dobrze. Kiedyś spytałam ją dlaczego tak ze mną przesiaduje jak nie jestem już taka malutka, to odpowiedziała, że jestem jej jedyną rodziną i nie przestanie się mną interesować nigdy i obiecała mojej mamie, że jakby coś to się mną zajmie do samego końca, oczywiście ona sądzi, że do jej końca a nie do mojego. Ja też nie jestem gotowa na koniec, no bo kto jest gotowy odejść z tego świata tak o po prostu? Nie wyobrażam sobie nie zobaczyć już nigdy moich bliskich i miłości mojego życia. Przede mną jeszcze tyle rzeczy, których jeszcze nie dokonałam. Mam dużo planów na przyszłość i marzeń, które muszę spełnić przed ostatnim dniem na tej planecie.
Kiedy mam dni zwątpienia, a miałam taki wielki dzień właśnie wtedy co zostałam na noc w szpitalu przez ten krwotok. Wystraszona zrobiłam listę rzeczy, które muszę zrobić przed śmiercią. Mam ją schowaną w etui od telefonu. Nikt tam nie zaglądnie oprócz mnie więc mogę być spokojna, że nikt nie będzie dociekał moich tajemnic i marzeń. Jest ich mnóstwo na całe dwie strony kartki z zeszytu. To i tak mało. Większość jest prosta jak prawo jazdy, lot balonem, skok ze spadochronem, zjedzenia kilku pudełek lodów naraz, zaśpiewanie przy grobie mamy, zrobienie czegoś szalonego co znajdzie się w gazecie, albo przynajmniej będzie sławne na youtube. Chcę też przejechać się konno i kochać z chłopakiem w różnych miejscach. Takie szalone rzeczy są na tej kartce i nikt ich nie może odkryć tylko ja. 
-Proszę o zapięcie pasów za chwilę lądujemy – odezwał się głos pilota, który wybudził mnie z mojego godzinnego transu myślenia o śmierci. To już jest psychiczne tak myśleć o tym co jest pewne, ale nie do końca. Bo może jak wrócimy zrobią mi badania i powiedzą, że będę zdrowa i mam wypierdalać ze szpitala. Byłabym szczęśliwa z takiej wiadomości, bo to jednak coś na co czekam od bardzo dawna. Poczułam lekkie turbulencje i mogłam odpiąć pasy i wysiąść z pokładu maszyny latającej. Wzięłam swój bagaż, który od razu zabrał mi Eathan. Nic nie mówiłam, bo i tak przegram tą „wojnę” Ellie złapała taksówkę, która zawiozła nas do hotelu. Tam wynajęliśmy trzy pokoje. Ja z Ell w jednym, doktorek w drugim i Eathan miał osobny. W końcu mogłam odzipnąć i położyć się. Do koncertu mieliśmy jakieś dwie godziny. Przyjaciółka zaczęła się szykować, a ja leżałam i oddychałam. W końcu jak poczułam się na siłach postanowiłam przebrać się w jakiś zestaw i zrobić coś z bladą twarzą. Trwało to godzinę. Ale było wartko. Gotowe wzięłyśmy plakat i zeszłyśmy do chłopaków na dół. Pojechaliśmy na miejsce. Tam dałam znać Payne, który wyszedł do nas i wpuścił nas od tyłu.
-Jess! - przytulił mnie najmocniej na świecie.-Tęskniłem za tobą – zaśmiał się witając z innymi.
-Ja też, ale teraz prowadź na koncert – zażądałam idąc przodem.
-Ja też Li tęskniła bla bla bla...- zaśmiał się - Ochroniarze zaprowadzą was na miejsca, a jak będzie czas to pokażę Zaynowi na ciebie – byłam mu wdzięczna, bo robi dla mnie w tym momencie dużo. Derec nie był zadowolony z hałasu panującego już na sali. Dlatego kupił sobie zatyczki i wyłączył się po wejściu koło sceny. Oczywiście nie mogliśmy stać pod samą sceną, bo nie chciałam popsuć od razu niespodzianki. A i najważniejsze nie chcę natknąć się na tą sukę, której chętnie bym wydrapała oczy. Czy tylko ja tak mam? Bronię tego co moje i niech tak zostanie.
-Jestem tak szczęśliwa, że jesteśmy tutaj – przytuliłam się do przyjaciół i obserwowaliśmy jak stadion zapełnia się po same brzegi. Każdy coś mówił do siebie i to był taki hałas, że nie wiedziałam gdzie patrzeć. Już się boje co będzie jak stąd wyjdziemy. Każda z fanek miała włączone aparaty i robiły już zdjęcia. Krzyczały co chwilę, żeby chłopaki już wyszli. Ja z Ellie też zrobiłyśmy sobie małą sesję i oczywiście nasz przyjaciel też się chciał wcisnąć i tak się stało. Miałam naszych zdjęć chyba z 30 i to z jednego miejsca. Głupie miny, uśmiechy, buziaki. To jak oglądałam doprowadzało do mojego śmiechu. Rozmawialiśmy krzycząc, bo tylko tak mogliśmy. Osoby wokół nas zaczęły piszczeć. Spojrzałam w stronę sceny i zobaczyłam, że wyszła Perrie. Odwróciłam wzrok, żeby tylko nie zauważyła mnie, ale ona jest tak zapatrzona w siebie, że pewnie nie zobaczy połowy tych ludzi. Jestem ciekawa co dziś wymyśli, żeby wskoczyć do mojego chłopaka i go pocałować znowu publicznie. Przecież wszystko dla publiki jak to mówią. Zazdrość nie jest moją mocną stroną i nigdy nie było. Po kilku reklamach usłyszałam odgłosy gitar i zobaczyłam całą piątkę na scenie. Liam wyszukał mnie wzrokiem i pomachał. Nie machałam, żeby nie było podejrzanie, a co najważniejsze by Zayn nie zobaczył. On był z byt zajęty śpiewaniem. Nie mogłam ze śmiechu jak chłopaki zaczęli się wygłupiać. Owszem jestem tego świadoma, że robią tak na każdym koncercie, ale no na żywo jest to jeszcze bardziej śmieszne niż w internecie. Ale i tak nic nie pobije ich wygłupów w domu. To są prawdziwi oni i robią to co tylko chcą. Tańczyłam i śpiewałam to co znałam dobrze się bawiąc ze znajomymi. Zmęczona padałam opierając się o Eathana, który mnie podtrzymywał i mówił bym odsapnęła, ale nie dawałam za wygraną i dalej się bawiłam. Jednak jak zrobiło mi się ciemno przed oczami i jednak usiadłam odpoczywając.
-Jak się czujesz?
-Źle.. Zrobiło mi się ciemno i jestem zmęczona jak po przebiegnięciu maratonu.
-Musimy wracać do szpitala, nie mam lekarstw przy sobie ..
-Dotrwam mimo wszystko do końca koncertu i wtedy jedźmy gdzie chcesz – odpowiedziałam wstając i dołączając do Ellie. Wreszcie mogłam pokazać plakat przy piosence „Night changes”. Zayn zaczął śpiewać więc podniosłam w górę brystol przy pomocy przyjaciół, bo nie mam sił. Payne szturchnął Mulata i pokazał na mnie. Ten się uśmiechnął i zaczął iść do progu sceny. Jak najbliżej mnie. Słowa, które wychodziły z jego ust były kierowane do mnie. Już cały czas śpiewał patrząc na mnie. Niall też był zaskoczony widokiem Ellie, ale Liam mu wyjaśnił na ucho wszystko więc było już dobrze. Jak Malik miał coś powiedzieć to powiedział, że ważna dla niego osoba jest tu dziś z wszystkimi. Każdy był ciekawy kto to, ale nie zdradzał sekretów. Tylko dalej śpiewali i kierował wszystko uśmiechając się do mnie. Widziałam jak dobrze się bawi widząc mnie. Miałam ochotę tam wskoczyć i go pocałować. Tylko czekałam na koniec. Jak zeszli ze sceny przyszedł po nas ochroniarz zabierając nas do chłopaków. Zayn stał tuż przy wejściu. Pobiegłam do niego i mocno wtuliłam się przy okazji lekko płacząc.
-Tęskniłam – powiedziałam ściskając jego koszulkę jeszcze bardziej. 

-A ja nie? - spytał mnie całując i nie puszczając.-Kocham Cię Jess – powiedział, a pode mną ugięły się nogi i gdyby nie jego dłonie upadłabym. To nie przez te słowa tylko przez moje zmęczenie dniem dzisiejszym. -Co z tobą robi lekarz?
-Bo...
-Czy to teraz ważne? Ciesz się nią– wybawił mnie z odpowiedzi Eathan. Chcę powiedzieć Malikowi wszystko, ale nie teraz. Przywitałam się z innymi chłopakami i pojechaliśmy do hotelu. Tam zjedliśmy obiad-kolację. Jak usiadłam to nie mogłam wstać. Nie miałam sił na podniesienie się w górę na równe nogi. Dobrze, że przyjaciele mi pomagali. Zayn nie opuszczał mnie na krok. Siedzieliśmy ze sobą rozmawiając, aż do północy. Rozmawiał ze mną i cały czas się przytulał i całował. Jak mi tego brakowało. Jak zrobiło się późno poszłam do pokoju z chłopakiem. Oczywiście nie mam sił na to co bym chciała z nim robić, ale nic na to nie poradzę.
-Kochanie, a ten krwotok to coś poważnego? - spytał jak się wykąpałam i odkładałam swoje ciuchy do walizki.
-Emm, nie on sam w sobie nie był poważny.
-To co jest poważnego? Coś chcesz mi powiedzieć? -spytał, a mi tak po prostu zrobiło się ciemno i niedobrze. Upadłam i dalej nic takiego nie słyszałam...

....................................
Hej misiaki!! Długo mnie nie było, ale nie tak strasznie długo xdd Rozdział na prawdę zaczęłam wczoraj i skończyłam w nocy w sobotę ; )) A teraz dodaję prawie w poniedziałek ; > 
Mam nadzieję, że wam się podoba ^^ Chciałam dawno coś takie hmmm zaskakującego wstawić do rozdziałów i mam plan :P Więc musicie poczekać na niego xd Następny zacznę pisać, bo ten tydzień to taki nudny w szkole nie mam lekcji xd wycieczki i inne duperele więc dam radę coś napisać ; * 
Dajcie znać czy podoba się rozdział, bo muszę wiedzieć xdd Ale mój pomysł będzie drastyczny i nie zdradzam więcej ;3 Kocham was!! 
CZYTASZ=KOMENTUJESZ !!
Pozdrawiam ; ** 

2 komentarze:

  1. Ja piźgam. Nie. Jess musisz żyć. Ale jak mówili jej, aby została to nie. To teraz masz za swoje. Ale mam nadzieję, że żadne z 1D nie odda serca. Bo mi jednak coś takiego się wydaje, a później ona załamana wyjedzie.
    Idk

    OdpowiedzUsuń
  2. Fantastycznie *_* oby wszystko z Jess było dobrze:) czekam na next♡

    OdpowiedzUsuń

Obserwatorzy