Ellie
przytuliła mnie bardzo mocno i sama nie mogła powstrzymać się od
płaczu. A ja musiałam wytłumaczyć chłopakowi jak mogę wydłużyć
życie. Ledwo przez usta wychodziły mi jakieś krótkie słowa,
które co chwilę przerywałam łkaniem. Po czym usłyszałam od
niego „Kocham cię” i się rozłączył. Teraz tylko mam
nadzieję, że nie zrobi niczego głupiego. Tak cholernie się boję
przyszłości, która nadejdzie jak z bicza strzelić.
-Będzie dobrze
– podtrzymali mnie na duchu, ale musieli iść. Mimo wszystko to
nadal jebany szpital, którego mam dość. Jak umierać to chcę u
siebie w łóżku. Położyłam się od razu do łóżka i błagałam
o sen, który nadszedł szybko..
**
-Wszędzie o
tym bębnią – weszła do mnie ciocia z gazetą w ręku. Na
pierwszej stronie był napis, że „Przyjaciółka chłopaków z 1D
potrzebuje pilnie przeszczepu serca..” Więcej nie czytałam, bo
wiem co tam jest. Ja nie chciałam błagać o pomoc w taki sposób.
Porwałam tą gazetę nie chcąc na nią patrzeć. Sądziłam, że to
co przeżyłam wczoraj to tylko jebany sen, ale teraz okazało się
być to prawdą.
-Derec mówił,
że jutro możesz wrócić do domu – uśmiechnęła się do mnie. -
Załatwiłam Ci pielęgniarkę całodobową i jakieś inne rzeczy. A
teraz chodź jeść. Nie chcę byś zmizerniała. - Nie miałam na to
siły, ale ruszyłam za kobietą na zewnątrz. Nikt nie patrzył na
mnie inaczej mimo że czułam się źle we własnej skórze. Widać,
że mam wyrok namalowany na twarzy? Dla mnie pewnie tak, ale inni nie
zwracali na mnie najmniejszej uwagi. Pewnie sami czekali na jakieś
ważne diagnozy, które zaważą na ich życiu. Poczułam się
lepiej, bo w końcu muszę żyć chwilą. Jak tylko szłam koło
jakiejś dziewczynki to widziałam jak na mnie spogląda i szepcze
coś do swojej mamy. Jak widać każdy czyta poranne gazety i to nie
tylko dorośli, ale dzieci pewnie też. W końcu to coś o ich
idolach. Ściany jadalni były tak samo w białych kolorach, a
jedzenie wcale nie było pyszne. Dlatego ciocia wzięła mnie do
restauracji za rogiem. Tak przynajmniej mogłam zjeść coś
normalnego jak pierś z kurczaka i pyszne smażone ziemniaczki. I do
tego lody czekoladowe, które uwielbiam i mogę jeść cały czas.
Natomiast ta restauracji wyglądała o sto procent lepiej niż w
szpitalu. Ściany były w kolorach czerwieni i czerni. Zasłony na
oknach pokrywały się z kolorystyką, a stoliki były śliczne
okrągłe i z pięknego drewna. Aż miło popatrzeć i jeść na
takich. Bar był ozdobiony idealnie pod wystrój. Na kilka ścianach
wisiały obrazy dobrze mi znanych artystów współczesnych i nawet
była szafa grająca. Jedne ze starszych panów, który siedział z
panią w swoim wieku jak sądzę są małżeństwem. Włączył dla
niej piosenkę, która ma ze sto lat. Ale jak widać spodobała jej
się. Widok zakochanych starców jest piękny, Sama chciałabym
przeżyć taką wieczystą miłość.
-Ciociu, ja
chciałabym wrócić normalnie do szkoły – powiedziałam dalej
obserwując państwa tańczących i dobrze się bawiących.
-Jak tylko
chcesz to możesz zacząć od wtorku, bo jutro poniedziałek.
Wszystko załatwione z nauczycielami więc nie martw się o
zaległości – uśmiechnęła się kończąc swoją szarlotkę i
popijając czarną kawą, którą ona kocha. Miło było popatrzeć
jak się uśmiecha i nie martwi mną przez chwilę. Jednak jej oczy
były smutne, ale nie dawała tego po sobie poznać. Zresztą ja już
chcę wrócić do łóżka i z niego nie wychodzić, bo złapałam
doła. I to właśnie teraz wiem kiedy nie chce mi się jeść lodów.
To oznacza coś złego. Ale no sory, wczoraj dowiedziałam się o
śmierci, która mną wstrząsnęła więc się nie dziwę temu. Cały
czas nawet jak się uśmiechnę to widzę swoje odbicie i to co tam
jest,a raczej kto tam jest to nawet nie ta sama ja co jakiś miesiąc
temu. Wychudzona, smutna, wiecznie zdołowana i jak trup. Jestem
ciekawa jak to będzie, gdy odejdę. Czy ktoś przedłuży mi życie?
Czy będę miała szansę wyjść za mąż i mieć dzieci o jakich
marzę? Nawet przez chwilę nie przeszło mi przez myśl od wczoraj,
że Zayn mógłby mi się oświadczyć. To nie jest najlepszy dla
niego pomysł.
-Jak uważasz,
jakie prawdopodobieństwo jest znalezienia dawcy? - zapytałam jak
wracałyśmy do szpitala.
-Ehh pewnie
trudno jest kogoś takiego znaleźć, ale zawsze ktoś może ulec
wypadkowi i serce odda tobie – odpowiedziała płacąc i biorąc
mnie pod ramię. Pokiwałam twierdząco głową i się zastanawiałam
jak to by było oddać komuś serce. Pewnie sama bym nie postąpiła
tak. No chyba, że bym umierała jak teraz, ale bardziej krwawo.
Wtedy oddałabym swoje narządy chorym ludziom jeśli by tylko ich
potrzebowali. Jeśli nie to może kiedyś ktoś będzie w potrzebie.
-Jesteście! -
krzyknął do nas Derec z końca korytarza.-Mam dwie wiadomości.
-Zacznij od
złej – powiedziałam siadając już na swoim łóżku i się
okrywając kołdrą.
-Więc
przeszukałem inne szpitale w Anglii i Stanach. Nikt nie ma serca dla
Ciebie, ale ostania szansa jest w innych państwa Europy –
dopowiedział uśmiechając się blado.-A dobre jest to, że jakieś
10 starszych osób kończy robić badania dla Ciebie. I podobno w
innych szpitalach jest taka sama akcja – zaklaskał w dłonie
patrząc na swój notes.
-Chwila, czyli
wszędzie szukają dla mnie serca?
-Mówiłem, że
zrobię wszystko, a twoi przyjaciele z zespołu tylko mi to ułatwiają
– zaśmiał się odbierając telefon, który akurat teraz
zadzwonił.
Pierwszy raz
tego dnia miałam nadzieję. Bo w końcu nadzieja umiera ostatnia
więc muszę się jej trzymać. Ale jest ciężko jak się jest
chorym i już się nic nie chce. Uśmiechnęłam się biorąc nogi
pod brodę i kładąc na nie głowę. Nawet nie sprawdzałam telefonu
od rana, ale jakoś nie mam ochoty czytać wiadomości i gadać z
nikim. Jedynie potrzebuje przytulenia ze strony chłopaka, bo jego
ciepła mi brakuje i będzie zawsze brakowało.
-Wybaczcie, ale
dzwoniła moja znajoma lekarka z Bristol – podrapał się po karku
i sprawdził na zegarek. - Muszę iść na operację. Potem do was
zajrzę – posłał blady uśmiech cioci, która ostatnie dni
strasznie wspiera. Mogę nawet powiedzieć, że lubią się nawet tak
bardzo bardzo. Jest to jedyna miła rzecz o jakiej mogę teraz
myśleć. Weszłam do swojego szpitalnego pokoju i zastałam w środku
tatę. Siedział na krześle załamany podpierając głowę na ręce.
Gdy mnie zobaczył wstał i mocno przytulił moje drobne ciało. Na
początku nie wiedziałam co zrobić, bo nie przyzwyczaiłam się do
posiadania kochającego ojca. Ale w końcu objęłam go swoją ręką.
I zaraz drugą mocno przyciskając mężczyznę do siebie. Nie
chciałam teraz, żeby mnie puścił. To było mi potrzebne od czasu
kiedy się z nim spotkałam, a najbardziej potrzebuję tego od
wczoraj. Stałam się trochę inna. Owszem czuję, że jestem
zdołowana i nie chce mi się chwilowo żyć, chociaż wiem ja życie
jest dla mnie ważne.
-Jak się
trzymasz kruszynko? - spytał już puszczając mnie. Usiadłam na
łóżku tak, że nogi zwisały mi z niego.
-Jest do bani –
uśmiechnęłam się sztucznie i pohuśtałam nogami. Westchnął
głośno i spuścił głowę w dół. Nie tylko ja jestem załamana.
-Robiłem
badania, ale jeszcze nie ma wyników – powiedziałam. Wiem, że
teraz wszyscy chcą mi pomóc, ale ja nie chce nikomu z moich
bliskich zabierać życia. To jest skarb, którego nikt nie docenia
nawet ja. Teraz jak wiem, że mogę to stracić to uświadamiam sobie
jak ważne jest dla mnie co się dzieje na co dzień. Jak ważni są
dla mnie ludzie, których wkurzam.
-Tato, ale ja
nie chcę byś za mnie umarł – odpowiedziałam przygryzając dolną
wargę.
-Jess, jestem
twoim ojcem i to jest mój obowiązek chronić córkę – wstał i
podszedł do okna. Rozglądał się chwilę po mieście, które stąd
widać doskonale.
-Mam jeszcze
trochę życia więc wykorzystam je najlepiej jak umiem. Jeśli ktoś
obcy mi da pożyć dłużej to tak będzie. A jeśli nie to trudno.
Pogodzę się z tym..
-Ale ja się
nie pogodzę. Nie rozumiesz, że jesteś moją córką?
-A ty nie
rozumiesz, że masz jeszcze dwójkę innych dzieci, które cię
potrzebują? - odpowiedziałam pytaniem na pytanie. Właśnie niech
on się zastanowi, bo moje rodzeństwo zasługuje na to by go mieć
przy sobie. A ja hmm i tak się nie znaliśmy od dziecka więc po co
ja im jestem potrzebna? Jeśli umrę szybciej to będzie lepiej
wszystkim pogodzić się z moim odejściem. W sumie ja nawet nie wiem
co teraz mówię sobie w głowie. Same głupoty, których będę
żałować, ale to jest prawda, która teraz się we mnie budzi
jeszcze bardziej niż wcześniej.
-Jeśli będę
mógłbym dawcą to i tak to zrobię – powiedział odwracając się
do mnie przodem. Pomachałam sprzecznie głową i głośno
westchnęłam. Jestem uparta tak samo jak on. W końcu muszę to mieć
po kimś. Jednak nie chce się kłócić jeśli to może być nasza
ostatnia rozmowa. Poklepałam miejsce obok mnie zachęcając tatę by
usiadł obok mnie. Widziałam przez chwilę na jego twarzy lekki
uśmiech po czym ruszył w moim kierunku. Przytuliłam się do niego
i siedzieliśmy chwilę w ciszy. Ja myślałam o wszystkim i niczym,
bo za dużo tego naraz. Analizowałam pomieszczenie, które
codziennie oglądam i tak samo sobie o nim myślę jest okropne,
paskudne i nieprzyjemne. Lecz muszę gdzieś spać, choć najchętniej
spędziłabym każdą noc u siebie w domu w ciepłym łóżeczku nie
musząc zważać na późne pory i brak odwiedzin. W końcu on
przerwał ciszę pomiędzy nami. I zaczęliśmy sobie gawędzić o
wszystkim.
**
-Słyszałam,
że spędziłaś mile czas z Ojcem – weszła do pomieszczenia
ciocia przerywając mi czytanie książki „Now is Good” muszę
przyznać, że wciągnęła mnie tak samo jak film. Owszem wolę
oglądnąć najpierw film, a potem czytać. Ale czasem są wyjątki i
czytam, a potem oglądam. Jednak nie przepadam za takimi historiami,
lecz zawsze trzeba próbować nowych rzeczy i jest to dobre
doświadczenie i piękna książka. Już uroniłam parę łez ze
śmiechu, ale i ze smutku. Polecam chyba każdemu tą piękną
historię. Odłożyłam lekturę na szafkę i przekręciłam się na
plecy, a następnie usiadłam.
-Owszem,
wyszedł jakieś trzy godziny temu.
-I przez te
trzy godziny czytasz książkę? - spytała siadając obok mnie.
-Nie do końca,
oglądałam jeszcze film – zamknęłam książkę i odłożyłam ją
na szafkę.- Kiedy wracamy do domu?
-Wytrzymaj
jeszcze do jutra rana. Jak wstaniesz, spakujesz się to pojedziemy do
domu – odpowiedziała. Westchnęłam kładąc się na miękką
poduszkę.
-Dobra,
wytrzymam. Ale nie miałaś kontaktu z Zaynem? - sprawdziłam telefon
i nie miałam żadnego połączenia, ani wiadomości od chłopaka.
Zmartwiłam się. Za to miałam mnóstwo SMS od taty, Ell, Rose,
Eathan'a i Alfiego. Pisali, że tęsknią, czekają na mnie w szkole,
opowiadają jak to jest na imprezie beze mnie. Uśmiechałam się
czytając każdą kolejną treść w moim telefonie. Nie miałam siły
na odpisywanie tylko odłożyłam komórkę tam gdzie leżała, a
następnie wstałam.
-Nie miałam z
nim kontaktu, a gdzie idziesz?
-Muszę iść
do toalety – odpowiedziałam i wyszłam na korytarz. Było już
trochę późno więc na korytarzu nie musiałam przepychać się
przez tłumy ludzi. Spokojnie dotarłam do toalety gdzie zrobiło mi
się ciemno przed oczami, ale nie zważałam na to. Załatwiłam
swoją potrzebę fizjologiczną i wyszłam spuszczając wodę. Szłam
idąc do zlewu umyć ręce, lecz straciłam równowagę i poleciałam
na ziemię. Poczułam uderzenie nad okiem i dopiero jak wylądowałam
na podłodze skapnęłam się, że uderzyłam głową o zlew.
Złapałam się za miejsce obolałe i nie tylko obolałe, lecz
leciała z niego krew strumieniami. Wstałam i spojrzałam w
lusterko. Wyglądałam jak swój własny cień, nie dość, że
blada, mizerna to jeszcze krew lejca się we wszystkie strony. Z
przerażeniem wyszłam i zaczęłam biec do cioci zostawiając po
sobie ślady krwi. Wpadłam w drzwi otwierając je i lądując przy
tym na kolanach.
-Kurwa! -
jęknęłam patrząc na zakłopotaną kobietę.
-Matko Boska!
Jess, co się stało?! - uklękła przy mnie pomagając mi się
podnieść.
-Potknęłam
się na prostej drodze i zaryłam głową w zlew – wyjaśniłam
ściskając ręce w pięści, gdyż tak mi zaczęła pulsować głowa,
że nie mogłam wytrzymać z bólu.
-Już biegnę
po lekarza – wybiegła, a ja siedziałam na zimnej podłodze
trzymając się za głowę. Dopiero teraz czuje ten jebany ból.
Starałam się podnieść na własnych siłach, ale na początku
wydawało mi się to niemożliwe. Jak tylko się uniosłam to upadłam
z hukiem na ziemię. Zrezygnowana postanowiłam siedzieć na dupie i
się nie ruszać to jedyne wyjście jakie teraz mogłam zastosować w
tej sytuacji. Do mojego pokoju wpadł po chwili Derec, a za nim
ciocia ze łzami w oczach.
-Ciocia
streściła co się stało – klęknął przy mnie i zaczął
oglądać dokładnie moje rozcięcie.
-Musimy iść
na szycie, bo za dużo krwi tracisz – powiedziała podając mi
rękę, żebym się podniosła, ale jakoś mi nie wychodziła. Więc
schylił się, a następnie podniósł mnie w górę. Pędził przed
siebie szybko, a ja obserwowałam jak wszystko się wokół mnie
kręci. Czy to są efekty uboczne mojej choroby? Jak tak to ja
podziękuje bardzo. W międzyczasie nie zauważyłam nawet jak Derec
woła pielęgniarki i jakiś ludzi, którzy mieli mu naszykować
sprzęt, sale i inne rzeczy do zaszycia mojej rany. Jak posadził
mnie na zimnej jak dla mnie szafce to zatrzęsłam się z chłodu.
Obserwowałam co robi. Najpierw dał mi biały wacik i kazał uciskać
miejsce, które skaleczyłam. Zrobiłam to, ale pomału, bo ból był
niemiłosierny. A ten latał z pielęgniarkami po sali. One szykowały
metalowe medyczne sprzęty, a lekarz wyszedł umyć ręce i nałożyć
rękawice by nie wdało się zakażenie, zresztą tak zawsze robią
na filmach. Trzeba w końcu dbać o higienę i o pacjentów, a z
brudnymi rękoma i z goły nie będzie się babrał w krwi czyjejś.
Bałam się szycia, gdyż nie miałam go nigdy. Jedynie oglądałam
jak to robili na serialach, które lubię oglądać, ale tak na żywo
jeszcze nic takiego się mi nie przytrafiło. Jak już widziałam jak
wyciągają jakąś strzykawkę to mimo że siedziałam czułam jak
nogi mi miękną.
-Teraz zaboli,
ale chwilę, bo muszę to znieczulić – powiedział podchodząc i
łapiąc moją skórę. Syknęłam przy wbijaniu igły w moje ciało.
Nie mogłam wytrzymać z bólu więc krzyknęłam głośno,
przynajmniej na tyle głośno na ile było mnie teraz stać.
Po skończeniu
rozmasował to miejsce i odszedł dając przyrząd do śmieci. Po
chwili wrócił ze specjalną igłą i nitką.
-Gotowa? -
spytała przewlekając nić przez igłę. Kiwnęłam niepewnie głową.
Podszedł i chyba wbił ją w moja skórę. Nie poczułam nic więc
się zaśmiałam. - Widzę, że znieczulenie działa – powiedział
skupiając się na swojej pracy.- Jesteś niezdarą, wiesz?
-Tak wiem. Nie
dość, że umieram to jeszcze tracę równowagę i rozwalam sobie
głową i zlew, jestem najlepsza – ruszyłam niechcący głową na
co mężczyzna przeklął pod nosem, ale po chwili już kontynuował.
-Jeśli
straciłaś równowagę to pewnie się domyśliłaś, że jest to
związane z osłabienie organizmu, co nie? - miałam ochotę pokiwać
głową, lecz się powstrzymałam.
-Wiem. Przecież
jem normalnie, a mimo wszystko wyglądam jak trup – za
lamentowałam.
-Osłabienie to
nie koniecznie brak jedzenia Jess. Twój organizm wyczuwa, że z
serduchem coś nie gra więc słabnie. A twoja pikawa wraz z nim. Na
tym polega właśnie choroba serca i umieranie – ostatnie chyba mu
się wymsknęło, bo przygryzł mocno wargę.
-Spoko, wiem że
moje dni są policzone i tak dalej, nie musisz przy mnie udawać iż
wszystko jest cacy – powiedziałam zamykając oczy. Za chciało mi
się strasznie spać i nie mogłam przestać ziewać. Na szczęście
Derec już skończył szyć i jeszcze przejechał po ranie mokrym
wacikiem i kazał iść do pokoju z pielęgniarką, żebym po drodze
nie zemdlała. Szłam wolnym krokiem blisko ściany by w razie czego
móc się o nią podeprzeć. Doszła do pomieszczenia gdzie siedziała
obgryzając paznokcie ciocia. Jak mnie zobaczyła ulżyło jej.
Przytuliła mnie, a ja ją. W końcu mogłam się położyć do łóżka
i móc iść spać. Już przykryłam się kołdrą i miałam zasypiać
jak zadzwonił mój telefon. Leniwie go wzięłam i odebrałam.
-Halo? -
spytałam ziewając do słuchawki.
-Obudziłem
cię? - usłyszałam głos, który chciałam słyszeć co chwilę.
-Jeszcze nie
poszłam spać – odpowiedziałam przekręcając się na bok.
-Przepraszam,
że nie dzwoniłem wcześniej, ale mieliśmy koncert i nie mogłem
olać fanów. Nie mogę przestać myśleć o tym wszystkim Jess.
-Zayn, ja też,
ale nie myśl teraz o tym. Żyj chwilą i dobrze śpiewaj na
koncertach, a ja nie mam naprawdę teraz sił. Zszywali mi głowę i
padam na twarz...- po tych słowach telefon wyleciał mi z ręki, a
oczy same się zamknęły....
____________________
I przybywam razem z wakacjami : >
Pewnie się cieszycie, bo dwa miesiące bez szkoły. Ja natomiast się smucę na początku, bo koniec gimnazjum to koniec mojej kochanej klasy.. ;c
Ale życie idzie dalej i ja wraz z nim. Nie zanudzam moimi historiami i przemyśleniami ;P
Wiem, że opuszczam się z dodawaniem, ale ostatnie dni spędzałam żyjąc właśnie chwilą i nie mogłam nic napisać ;/ Ale już jestem i obiecuję, że będę bo dużo wolnego chyba się szykuje co nie? hahahha
Jak się podoba? ;> Jest według mnie smutny, bo słuchałam specjalnie smutnych piosenek ;c No mniejsza o to xd
Miłego czytania i do następnego!!
CZYTASZ=KOMENTUJESZ! ♥♥♥♥
Jeśli Zayn odda jej serce. To sie wkurze. W ogóle jeśli ktoś z 1D odda.
OdpowiedzUsuńRozdział cudowny. No może nie. Jakby był taki to nie byłoby żadnego słowa "śmierć". Ale super napisane.
*o*
OdpowiedzUsuńOby znalazł się jakiś dawca. Tylko nie Zayn, nikt z rodziny ani przyjaciół. Tak to by smutno było ;C czekam na next♡
Zgadzam się z koleżankami u góry! 👆👆
OdpowiedzUsuńPrzez Ciebie dostanę zawału ! ;c
OdpowiedzUsuńA co do rozdziału to ovgnmodneincisdnie błagam pisz klejny szybciej !!! :D